Wygenerowano:
23.11.2022
13:48:56

Przejdź do listy słów kluczowych
Wygenerowano programem:
Q-Księgozbiór 3000





bezpieczniacy

Spis cytatów ze względu na słowo kluczowe

Treść Tytuł Autor(zy) Ident / Data wpisu
W przeciwieństwie do Chena Mao nie miał skrupułów, gdy chodziło o branie pieniędzy z Moskwy. Był realistą. Dotacje sowieckie również zmieniły jego życie. Po zjeździe zaczął otrzymywać z funduszy partyjnych od sześćdziesięciu do siedemdziesięciu yuanów miesięcznie na działalność organizacji w prowincji Hunan. Wkrótce ta kwota wzrosła do stu yuanów, następnie do stu sześćdziesięciu, a nawet do stu siedemdziesięciu. Te znaczne i regularne dochody ogromnie zmieniły życie Mao, któremu brakowało pieniędzy. Był dyrektorem szkoły i parał się dziennikarstwem, ale zawsze z obrzydzeniem myślał o konieczności zarabiania na życie w ten sposób. W dwóch listach do przyjaciela, napisał pod koniec listopada 1920 roku, gorzko narzekał na swoją sytuację: „(…) Zarabianie na życie ustami i mózgiem oznacza skrajną nędzę (…). Często pracuję bez odpoczynku trzy lub cztery godziny [sic], muszę nawet pracować wieczorem (…). Moje życie jest naprawdę zbyt ciężkie”.

Nieco później powiedział znajomym: „W przyszłości najprawdopodobniej będę musiał utrzymywać się z pensji, jakie dostaję na tych dwóch posadach. Sądzę, że praca, w której wykorzystuje się tylko mózg, jest bardzo ciężka, dlatego myślę o nauczeniu się jakiejś pracy fizycznej, na przykład cerowania skarpetek lub pieczenia chleba”. Mao nigdy nie okazywał upodobania do pracy fizycznej, a zatem skoro sam o tym wspomniał, musiał być w krytycznej sytuacji.

Teraz miał jednak wygodną posadę zawodowego rewolucjonisty. Zrezygnował z dziennikarstwa, a nawet ze stanowiska dyrektora szkoły. Wreszcie mógł żyć tak, jak marzył. Wydaje się, że w tym okresie zaczął bardzo późno wstawać i czytać w nocy – ten zwyczaj pozostał mu do końca życia. Dwa miesiące po pierwszym zjeździe partii Mao napisał niemal ekstatyczny list do swego starego, najlepszego przyjaciela Xiao Yu: „Teraz poświęcam więcej czasu na troskę o swoje zdrowie, i bardzo się poprawiłem. Czuję się bardzo szczęśliwy, bo nie tylko jestem zdrowszy, ale również nie muszę dźwigać ciężaru pracy i odpowiedzialności. Codziennie doskonale jadam, dogadzając swemu brzuchowi, i dbam o zdrowie. Mogę również czytać takie książki, na jakie mam tylko ochotę. To naprawdę „och, jak wspaniale”. ”

Napełnienie brzucha i czytanie było dla Mao ideałem dobrego życia.

Mao Jung Chang 9788373594425:42

29.07.2010
Mao nie wierzył, żeby niewielka partia miała przed sobą jakieś perspektywy, a komunizm mógł zdobyć szerszą popularność. Stwierdził to z krystaliczną jasnością podczas trzeciego zjazdu w czerwcu 1923 roku. Jedyną szansą na stworzenie komunistycznych Chin – powiedział – była rosyjska inwazja. Mao „był tak pesymistyczny”, donosił Maring, który przewodniczył zjazdowi, że „ widział zbawienie Chin tylko w rosyjskiej interwencji” i oświadczył delegatom na zjazd, iż „rewolucję musi przynieść do Chin z północy armia rosyjska”. W istocie to stało się dwadzieścia lat później. Mao Jung Chang 9788373594425:47

29.07.2010
Karne organa pracowały u nas znakomicie. Od Maluty Skuratowa po Berię w ich szeregach byli zawsze profesjonaliści, zawsze też znajdowało się wielu chcących poświęcić się tej szlachetnej i niezbędnej każdemu państwu sprawie. W czasach pokoju ta profesja jest lżejsza i bardziej interesująca niż uprawianie roli czy praca przy obrabiarce. I profity większe, i władza nad innymi pełna. A podczas wojny – nie trzeba wystawiać własnej głowy pod kule tylko pilnować, aby inni robili to sumiennie. Obrona Lenigradu. Historia bez retuszu. Bieszanow, Władimir 9788311114418:88

26.04.2011
Wiedziała, że w środowisku kościelnym można wykorzystać ulubione metody władzy totalitarnej, czyli „antagonizmy pomiędzy poszczególnymi księżmi, spory ambicjonalne i spory na tle walki o zdobycie lepszej pozycji materialnej i w hierarchii kościelnej”. Kobiety władzy PRL Koper, Sławomir 9788377000373:217

26.01.2013
- Ile wypada za kwartał, co?
- O, na tym polega cały dowcip! Informator dostaje według listy brutto sto pięćdziesiąt rubli kwartalnie. Ale trzeba przecież dla niepoznaki przesłać pocztą. A bezlitosna poczta zdziera trzy ruble za tę operację. K u m o w i e są wszyscy tacy chciwi, że żaden nie dopłaci z własnej kieszeni, i tacy leniwi, że żaden nie złoży wniosku, by podnieść stawkę dla seksotów [tajnych współpracowników - przyp JF] o te trzy ruble. Dlatego wszystkie przekazy bez wyjątku będą na 147 rubli. Ponieważ normalny człowiek nigdy takiej sumy nie pośle – te brakujące trzydzieści razy po dziesięć kopiejek - to właśnie jest judaszowe znamię. Jutro podczas obiadu trzeba zebrać ludzi koło sztabu i każdemu, kto wychodzi od opera - zajrzeć do przekazu. Ojczyzna powinna znać swoich szpiclów, jak panowie myślą?
Krąg pierwszy Sołżenicyn, Aleksander 9788307024950:327

10.10.2014
Siebie samego nawet uważał za pechowca, ponieważ nie udało mu się zostać czekistą. Najnędzniejszy pełnomocnik operacyjny w jakiejś prowincjonalnej dziurze ma więcej władzy i dostaje więcej na rękę niż wybitni stołeczni prokuratorzy. Krąg pierwszy Sołżenicyn, Aleksander 9788307024950:441

10.10.2014
Zawód Szykina miał wiele zalet. Po pierwsze, od czasów wojny domowej dawno już przestał być zawodem niebezpiecznym, każda operacja wykonywana była tak, aby należna przewaga była zapewniona: dwóch albo trzech uzbrojonych ludzi – przeciwko jednemu nieuzbrojonemu, zaskoczonemu, czasem wyrwanemu ze snu wrogowi.

Następnie – praca ta była doskonale opłacana, dawała prawo do najlepszych, wydzielonych sklepów, do najlepszych mieszkań – skonfiskowanych skazańcom, do gaż wyższych niż w wojsku i do pierwszorzędnych sanatoriów.

Praca ta nie była wyczerpująca: o żadnych normach nie było mowy. Wprawdzie przyjaciele opowiadali Szykinowi, że w trzydziestym siódmym i czterdziestym piątym funkcjonariusze śledczy harowali jak konie, ale sam Szykin nigdy nie był w takim kołowrocie i nie bardzo wierzył w te opowieści. Zdarzały się szczęśliwe okresy, kiedy można było miesiącami drzemać przy biurku. Ogólną cechą roboty w bezpiece był brak pośpiechu. Do naturalnej powolności, właściwej każdemu człowiekowi sytemu, dochodziła tu jeszcze opieszałość celowa, stosowana po to, aby większy mieć wpływ na psychikę więźnia i uzyskać od niego zeznania. Służyło temu powolne temperowanie ołówków, wybór pióra, wybór papieru, cierpliwe notowanie wszelkich drobiazgów i danych osobistych w protokole. Ta wszechobecna powolność w pracy bardzo korzystnie odbijała się na systemie nerwowym i była przyczyną długowieczności pracowników resortu.

Wcale nie mniej cenił sobie Szykin sam tryb swojej pracy. Cała ona składała się właściwie z prostych czynności rejestracyjnych, z gołej ewidencji (i tu przejawiała się w niej najbardziej charakterystyczna cecha socjalizmu). Żadna rozmowa nie kończyła się tak, jak to z rozmowami bywa, tylko musiała prowadzić do napisania donosu albo podpisania protokołu, bądź zobowiązania – do zachowania milczenia, nieopuszczania danej miejscowości, nieudzielania informacji, nieskładania fałszywych zeznań – lub wreszcie do podpisania kwitu, że się to lub owo otrzymało. Właśnie ta cierpliwa uwaga, ta pedanteria, którą odznaczał się Szykin, były tu potrzebne, aby nie zakradł się do tych papierków chaos, aby je odpowiednio podzielić, wciągnąć do skoroszytów i zawsze móc znaleźć. (Sam Szykin jako oficer nie mógł wykonywać fizycznych prac i dlatego zszywała te papiery specjalnie skierowana z wydziału ogólnego, wyszkolona w metodyce spraw poufnych, chuda i wysoka pannica z bielmem na oku).

Ale najprzyjemniejszą dla operczekisty Szykina cechą tej pracy było to, że dawała ona władzę nad ludźmi, poczucie potęgi własnej i że otaczała człowieka nimbem tajemniczości.

Dumę Szykina łechtał ten szacunek, to onieśmielenie, jakie budził w swoich współpracownikach, również czekistach, ale przecież nie operacyjnych. Wszyscy oni – w ich liczbie inżynier – pułkownik Jakonow – na każde żądanie Szykina musieli mu zdawać sprawę ze swoich czynności, Szykin natomiast przed nikim z tych ludzi nie był odpowiedzialny. Kiedy kroczył – z tą swoją sinawą twarzą, z ostrzyżoną na jeża siwiejącą głową, z dużą teczką pod pachą – po chodniku szerokich schodów, gdy dziewczęta- lejtnantki MBP skromnie ustępowały mu z drogi nawet na tych szerokich stopniach, kiedy witały go pierwsze – Szykin z dumą czuł, że jest kimś ważnym i wyjątkowym.

Gdyby ktoś powiedział Szykinowi – ale nikt mu tego nigdy nie mówił – że zasłużył sobie rzekomo na nienawiść, że jest dręczycielem innych ludzi – Szykin zareagowałby niekłamanym oburzeniem. Nigdy dręczenie innych ludzi nie stanowiło dla niego przyjemności ani celu. To prawda, zdarzają się tacy, widział ich w teatrze, w kinie, to sadyści, namiętni miłośnicy tortur, nie ma w nich nic ludzkiego – ale są to z reguły białogwardziści albo faszyści. Przecież Szykin tylko wykonywał swój obowiązek i jedynym jego celem było, aby nikt nie mógł zrobić niczego szkodliwego i żeby nie miał żadnych szkodliwych myśli.

Krąg pierwszy Sołżenicyn, Aleksander 9788307024950:524

10.10.2014
Z biegiem lat gra między ochraną a rewolucjonistami tak się skomplikowała, że już nie wiadomo było, kto kogo kontroluje i kto kogo wykorzystuje. Niewykluczone, że ochrana - instytucja powołana do ochrony Rosji - przyczyniła się w ten sposób do jej upadku. Tworząc w prowokacyjnych celach grupy terrorystyczne, traciła nad nimi władzę i szkodziła państwu. Rosyjskie tajne służby głęboko zinfiltrowały ruch rewolucyjny. Jednak terroryści, których same stworzyły, szybko się wymykali spod ich kontroli. Znamiennym przykładem jest sprawa Jewna Azefa. Był to agent carskiej policji działający wśród eserowców. Choć brał pieniądze od ochrany, nie przeszkadzało mu to kierować organizacją bojową eserowców i organizować zamachów terrorystycznych na czołowych przedstawicieli rosyjskich władz. Pieniądze na materiały wybuchowe i broń dostawał od swoich mocodawców z tajnych służb. Ochrana, żeby istnieć, potrzebowała bowiem rewolucjonistów, których miała zwalczać. Rewolucjoniści przekonywali zaś swoich oficerów prowadzących, że dla zachowania pozorów muszą od czasu do czasu kogoś zastrzelić czy wysadzić w powietrze. I tak to się kręciło, aż w końcu ci rewolucjoniści obalili cara i zniszczyli Rosję. Problem z ochraną polegał na tym, że prowadziła grę z diabłem. Była zbyt głupia i liberalna. Gdy bolszewicy już zdobyli władzę, dziennie mordowali więcej ludzi, niż reżim carski wykonał wyroków śmierci w całym XIX wieku. Cesarstwo Rosyjskie, choć prowadziło zaborczą, imperialną politykę, było normalnym, europejskim państwem. Związek Sowiecki był zaś piekłem na ziemi. Alfabet Suworowa Suworow, Wiktor 9788378186427:16

01.02.2015
Czekista ma tylko dwie drogi: albo awans, albo pod ścianę. - Józef Stalin. _72

08.03.2015
The only North Koreans considered trustworthy enough to become guards in political prison camps were men like An Myeong Chul, the son of a North Korean intelligence officer. He was recruited into the Bowibu at nineteen, after two years of military service. As part of the process, the loyalty of his entire extended family was checked. He was also required to sign a document saying he would never disclose the existence of the camps. Sixty percent of the two hundred young men who were recruited with him as guards were also the sons of intelligence officers. Escape from camp 14 Harden, Blaine; Ing Geun, Shin 9780143122913:35

27.03.2015
Książeczka szyfrowana w każdym bataljonie to Bedeker wojskowych tajników każdej miejscowości. Do sztabów formacji w dół, aż do batalionów, są przydzieleni podoficerowie, którzy każdą niemal osobę miast i wiosek znają, bo czy to jako kupcy wędrowni, czy nauczyciele, książkowi, woźnice, cyrkowcy, monterzy lub szoferzy lata całe celowo w tych okolicach przebywali i wędrowali od wioski do wioski, składając raporty i plany tajne w sztabie generalnym. Niepoślednią rolę w tem szpiegostwie odgrywały też tak licznie po wszystkich krajach zatrudnione niemieckie guwernantki, głównie w Królestwie i Rosji. Wywiad zagraniczny był przed wojną stanowczo jak najlepiej przez Niemców przeprowadzony. Tak więc kilkunastoletnia praca przygotowawcza w celu złamania neutralności Belgji święciła swą zwycięską, krwawą orgję. Z armią Klucka na Paryż. Pamiętnik lekarza Polaka. Jacobson, Wojciech 9788378894636:54

02.11.2017