Treść |
Tytuł |
Autor(zy) |
Ident / Data wpisu |
Proszę mi wierzyć: wiem, w czym rzecz, gdyż sam redagowałem telegramy z rozkazem aresztowania dyplomatów. No cóż, właśnie to między innymi robiłem. Reżim trzyma nas w ciągłym strachu, strachu ściskającym trzewia, który wzmaga się w miarę awansu w hierarchii służbowej. Im wyższe stanowisko, tym większy lęk, gdyż wiąże się z tym znajomość coraz większej liczby sekretów, działań pozaprawnych i jawnych niesprawiedliwości, a trzeba milczeć. Istnienie obozów pracy nie jest dla nikogo tajemnicą. Gdy tylko zacznie się mówić, można zostać aresztowanym i osadzonym jeszcze tej samej nocy. Co więcej, władza utrzymuje nas w ciągłym kłamstwie. “Kapitaliści biorą narkotyki, prostytuują się, żebrzą, żyją w kiepskich warunkach, cierpią” - głoszą propagandowe hasła. “My w Korei Północnej korzystamy z tego, co najlepsze” - powtarza się w nieskończoność we wszystkich zakładach pracy w całym kraju. Proszę mi wierzyć, że uchodźcy z Korei Północnej często wyobrażają sobie, że, że Zachód żyje w slamsach. Prawdę mówiąc, elementem decydującym o północnokoreańskim systemie i jego paraliżujących właściwościach jest kompletne odcięcie kraju od świata zewnętrznego.
W tym zamkniętym środowisku najmniejsza nawet oznaka sprzeciwu wobec panującego reżimu nie może umknąć strażnikom poprawności, szpiegom i informatorom służby bezpieczeństwa. Dowiedziałem się, że w 1996 roku w szóstym korpusie armii stacjonującym w Czhongdzinie garstka wyższych rangom wojskowych szykowała zamach stanu. Naczelny komisarz polityczny zebrał trzydziestu oficerów w celu omówienia szczegółów akcji. Podczas przygotowań nastąpił przeciek informacji. Kim Dzong II nakazał aresztowanie prawie dwustu osób w ciągu miesiąca, wszyscy zatrzymani zapadli się pod ziemię. Moim zdaniem KimDzong II jest osobiście odpowiedzialny za łamanie praw człowieka i klęskę głodu w Korei Północnej. Według informacji docierających do mnie z kraju, gwałtownie spada zaufanie do przywódcy. Każdy jednak pragnie jakoś przeżyć, nikt nie dopuszcza myśli, że można by go obalić. Nawet dyplomaci, których dobrze znam, mimo iż zachowują pozory poprawności, nie wierzą już w socjalistyczną utopię.
|
Uchodźcy z Korei Północnej, relacje świadków.
|
Morillot, Juliette; Malovic, Dorian
|
9788374144247:246_2
10.12.2008
|
Dlaczego zabierali? Taka była dyrektywa pełnomocników, którzy to organizowali. A im pozostawało – tym, którzy brali udział w rekwizycjach – 25% i dlatego starali się zebrać jak najwięcej. Rozumiecie, bo przecież dla nich było 25%. Oni też nie mieli chleba, też byli głodni.
|
Hołodomor. Wielki głód na Ukrainie w latach 1932-1933 jako ludobójstwo - problem świadomości
|
Kulczycki, Stanisław
|
9788361617204:278
13.12.2008
|
Przez długie dni prześladowało mnie w Moskwie wspomnienie oczu, które widziałem w Muzeum Rewolucji na fotografii z czasów głodu 1922 r. były to oczy chłopa i chłopki skazanych na rozstrzelanie za zbrodnię ludożerstwa. Oczy te miały wyraz zupełnego spokoju i błogości.
|
Moja podróż po Rosji (w 1932 roku)
|
Słonimski, Antoni
|
9788375650020:113
26.03.2009
|
Na skutek donosu czy jakiejś drobnej winy państwo może odebrać pajok. Państwo może dać obywatelowi wołczij bilet, może go zepchnąć w szeregi liszeńców. Państwo jest jedynym rozdzielcą pracy i pożywienia i dlatego przestępstwo wobec państwa ma skutki fatalne.
|
Moja podróż po Rosji (w 1932 roku)
|
Słonimski, Antoni
|
9788375650020:112
26.03.2009
|
W tych warunkach, gdzie za niebaczne słowo można stracić pajok, ludzie trzy razy się namyślają, nim coś publicznie powiedzą. Częściej jeszcze idą po drodze najłatwiejszej i najbezpieczniejszej, tzn w ogóle nie myślą, ale wygłaszają obowiązujące formuły i konwencjonalne proletariackie ogólniki. I to jest odwrotna strona tego medalu za entuzjazm, którym obdarzamy młodzież sowiecką.
|
Moja podróż po Rosji (w 1932 roku)
|
Słonimski, Antoni
|
9788375650020:49
26.03.2009
|
Jakie dzieci przyjmowane są do tego sanktuarium? Kto tu ma pierwszeństwo? Czy te dzieci, którym jest najgorzej, czy te matki, które są najbardziej opuszczone i godne opieki? Nie. Dzieci przyjmowane są na podstawie tabelki hierarchicznej, z którą często się można spotkać w Sowietach. Naczelna lekarka objaśnia mnie, że pierwszeństwo mają dzieci gepistów, krasnoarmiejców, robotników fabrycznych należących do partii. Potem idą robotnicy niepartyjni, pracownicy umysłowi i tak w dół aż do liszeńców, czyli ludzi pozbawionych praw. Oczywiście, niższe stopnie tej drabinki hierarchicznej mają już tylko prawa czysto teoretyczne.
Znajdują się tu prawie wyłącznie dzieci sfer rządzących i uprzywilejowanych. Ludzie władzy korzystają z wszystkich udogodnień. Władza jest przecież jedyną w Rosji organiazcją zwartą i silną.
|
Moja podróż po Rosji (w 1932 roku)
|
Słonimski, Antoni
|
9788375650020:32
26.03.2009
|
-System obserwacyjny melduje, że od strony morza zbliża się wielka liczba nieznanych samolotów; flota znajduje się w pełnej gotowości bojowej. Proszę o instrukcje.
Zapytałem admirała:
-Jaka jest wasza decyzja?
[Wstrząsająca odpowiedź dowódcy wyższego rangą i stanowiskiem! Zamiast dodać otuchy admirałowi, który stracił głowę, krótkim, ale ostrym przypomnieniem, że «działania na wypadek nadzwyczajny zostały dokładnie określone i przećwiczone», a dowództwo floty- już przestawionej na gotowość operacyjną numer jeden – doskonale wie, «co należy przedsięwziąć», Żukow natychmiast chowa się za cudzą decyzję – M.S.]
-Jedyna decyzja: przyjąć samoloty ogniem obrony przeciwlotniczej floty. Porozumiawszy się z S.K. Timoszenką, odpowiedziałem admirałowi Oktiabrskiemu:
-Działajcie i zameldujcie swojemu komisarzowi ludowemu [czyli uwolnijcie mnie i Timoszenkę od odpowiedzialności za tę decyzję – M.S.]
|
23 czerwca. Dzień "M"
|
Sołonin, Mark
|
9788375102574:259
08.04.2009
|
W części zarządzającej rozkazu czytamy:
“Rozkazuję:
1.Dowódców i oficerów politycznych podczas walki zrywających z siebie dystynkcje i dezerterujących na tyły lub poddających się wrogowi uważać za notorycznych dezerterów, których rodziny podlegają aresztowaniu, jako rodziny tych, którzy sprzeniewierzyli się przysiędze i zdradzili Ojczyznę.
Zobowiązać wszystkich nadrzędnych dowódców i komisarzy do rozstrzeliwania na miejscu dezerterów spośród kadry dowódczej.
2.Jednostki i oddziały, które znalazły się w okrążeniu wroga, mają ofiarnie walczyć do ostatniej możliwości, chronić sprzęt jak źrenicę oka, przebijać się do swoich tyłami wrogich wojsk, zadając klęskę faszystowskim psom.
Zobowiązać każdego wojskowego, niezależnie od jego stanowiska służbowego, aby żądał od przełożonego, gdy jego jednostka znajduje się w okrążeniu, by walczyć do ostatniej możliwości, przebijając się do swoich, a skoro taki przełożony lub część czerwonoarmistów, zamiast stawiać opór wrogowi, woli się poddać – niszczyć ich wszelkimi środkami, zarówno naziemnymi jak i powietrznymi, a rodziny czerwonoarmistów, którzy się poddali, pozbawić zasiłków państwowych i pomocy…
Rozkaz odczytać we wszystkich kompaniach, szwadronach, bateriach, eskadrach, komendach i sztabach” [6 s.479].
O sposobie myślenia towarzysza Stalina bardzo wiele mówi to, że w tym fundamentalnym rozkazie nie uznał on za możliwe i stosowne wspomnieć o takich górnolotnych motywach jak “obrona zdobyczy Października”, “ocalenie ludzkości od faszystowskiego barbarzyństwa”, nie zająknął się ani o Dimitrze Dońskim, ani o Aleksandrze Newskim, ani o tysiącletniej historii Rosji. Po prostu, bez owijania w bawełnę, żołnierzom Armii Czerwonej przypomniano, że ich rodziny- jeżeli znajdują się one na terytorium kontrolowanym przez NKWD/WKP(b) są zakładnikami ich postawy na froncie. Po to, by współczesny czytelnik mógł pojąć, co konkretnie znaczyło “pozbawić zasiłków państwowych i pomocy”, przytoczmy kilka liczb z raportu Centralnego Zarządu Statystycznego Państwowego Komitetu Planowania, dotyczący cen rynkowych produktów i płac robotników według stanu na lato 1943 roku [107,s.235-237]:
przeciętna płaca miesięczna ogółem w gospodarce narodowej: 403 ruble;
przeciętna płaca miesięczna robotników w przemyśle: 443 ruble;
przeciętna płaca miesięczna pracowników służby zdrowia: 342 ruble;
przeciętna płaca miesięczna pracowników kołchozów: 203 ruble;
chleb żytni, 1 kg.: 100 rubli
cukier, 1 kg.: 650 rubli;
mydło do prania, 400g: 230 rubli;
Groźba niszczenia oddających się do niewoli “wszelkimi środkami, zarówno naziemnymi, jak i powietrznymi” też nie była pustym frazesem. Jesienią 1941 roku sowieckie lotnictwo zbombardowało obozy jenieckie w regionie Orła i Nowogrodu Siewierskiego [42 s. 103]. Nie trzeba chyba przypominać ogólnie znanego faktu, że Związek Sowiecki zrezygnował z jakiejkolwiek współpracy z Czerwonym Krzyżem, co uniemożliwiło udzielanie pomocy- przede wszystkim żywnościowej i medycznej- czerwonoarmistą w niewoli niemieckiej.
|
23 czerwca. Dzień "M"
|
Sołonin, Mark
|
9788375102574:460
08.04.2009
|
Ani Anglia, ani USA nie posiadały w tym czasie armii o takich rozmiarach jak ta, którą przyszło dowodzić felczerowi kompanijnemu z czasów pierwszej wojny światowej, już od 1920 roku pełniącemu jedynie funkcje nieliniowe.
|
22 czerwca 1941
|
Sołonin, Mark
|
9788375101300:356
22.04.2009
|
„Zajmiecie do wieczora Dubno, otrzymacie nagrodę. Nie – wykluczymy z partii i rozstrzelamy” [105]
|
22 czerwca 1941
|
Sołonin, Mark
|
9788375101300:362
22.04.2009
|
Nie zrobił tego również przedstawiciel wojskowy fabryki nr 156. W rubryce "Podpis osoby odpowiedzialnej za wylot samolotu" nie podpisał się nikt. (…) Kartę zadania podpisał główny inżynier testujący M. Łazariew". Od razu po katastrofie Łazariewa, który źle się poczuł zawieziono do szpitala. Następnego dnia obchodowi znaleźli na jednym z podmorskich przejazdów kolejowych zmasakrowane ciało Łazariewa. W sprawie śmierci Czkałowa aresztowano i skazano 16 osób, wraz z Tomaszewiczem, Usaczewem, szefem Głównego Zarządu Komisariatu Ludowego Przemysłu Obronnego (jemu podlegała fabryka nr 156) Bielajkinem. Ten ostatni został zwolniony przedterminowo w 1942 roku i po kilku dniach odnaleziono go zamordowanego w jego moskiewskim mieszkaniu…
|
Na uśpionych lotniskach… 22 czerwca 1941 roku
|
Sołonin, Mark
|
9788375102581:264
20.12.2009
|
Po trzech tygodniach pobytu w gestapo obaj zostali zwolnieni. Jak się później okazało, zwolniono ich dlatego, że podpisali zobowiązanie do współpracy z gestapo.
|
Mój udział w kontrwywiadzie Armii Krajowej
|
Adamczyk, Eugeniusz
|
9788389920252:99
30.07.2010
|
Władza sowiecka sprawę załatwiła prościej - po prostu uznała za wrogów narodu wszystkich, którzy ukrywali nadwyżki zboża, nie oddawali go do punktów składu, a koniecznie chcieli sprzedawać. Czyli wszystkich chłopów, oprócz tych najbiedniejszych, którzy po prostu nie mieli czego „ukrywać". I właśnie z tych lumpów zrobiono sojuszników proletariatu, zakładano - zgodnie z dekretem z 11 czerwca - komitety biedoty, dano im „nieograniczoną żadnym prawem władzę" i pozwolono rabować wszystkich innych. Komitety biedoty stały się „punktami oporu, organami dyktatury proletariatu na wsi".
Za głównych wrogów uznano naturalnie tych, którym było co zabierać -„nażartych" kułaków - „zezwierzęconych, bezczelnych, najbardziej drapieżnych wyzyskiwaczy". Sama myśl, że ludzie mogą normalnie żyć, żywić się swoją pracą i bogacić się, niezależnie od pozostającej przy sterze władzy, bez podporządkowania się „poleceniom sowieckich dyktatorów" i bez chęci karmienia darmozjadów, wywoływała u Lenina wściekłość.
Jakże on ich nazywał: pająkami i pijawkami, wampirami i krwiopijcami, rabusiami i spekulantami. To oni mieli pieniądze, „zgromadzili tysiące i setki tysięcy", a dodatkowo zamierzali jeszcze dusić i wyrzynać „lud robotniczy" i przywrócić „władzę obszarników"! Dlatego należało ich wszystkich wymordować. Wódz już z grubsza podliczył, że „kułactwa" w kraju jest zaledwie trochę ponad dwa miliony, „kułacy to mniejszość narodu", nabojów wystarczy na wszystkich. Oj, nie lubił Iljicz kułaków, klasowo ich nienawidził: „Ogłaszam bezlitosną wojnę z kułakami! Wybić ich!" I ruszyły na wieś pododdziały, oczywiście pod ochroną niemieckich, węgierskich, austriackich i innych internacjonalistów.
|
Kadry decydują o wszystkim
|
Bieszanow, Władimir
|
9788392620556:136
21.09.2010
|
Wielki angielski filozof Bertrand Russel (1872-1970), już w 1920 roku w swej książce "Praktyka i teoria bolszewizmu" zauważył, że ludzie, którzy przyjmują bolszewizm, „nie są w stanie przyjmować dowodów naukowych i dokonują intelektualnego samobójstwa”.
|
Kadry decydują o wszystkim
|
Bieszanow, Władimir
|
9788392620556:254
21.09.2010
|
Najmłodszy wiekiem i zajmujący najniższe stanowisko Li Rui, który od czasu do czasu pełnił obowiązki sekretarza Mao, został wysłany na roboty przymusowe na Wielkie Północne pustkowie.
|
Mao
|
Jung Chang
|
9788373594425:450
06.10.2010
|
W całym kraju prześladowano wszystkich, którzy sprzeciwiali się rekwizycji ogromnych ilości żywności i niewolniczej pracy. Zdaniem późniejszego przywódcy Chin, Deng Xiaopinga, w ciągu kilku lat „około dziesięciu milionów” ludzi padło ofiarą tej kampanii, która również zagroziła życiu „kilkudziesięciu milionów” ich krewnych. Wśród ofiar było wielu funkcjonariuszy niskiego szczebla. Zastąpili ich ludzie gotowi poganiać niewolników tak ostro, jak tego od nich wymagano.
|
Mao
|
Jung Chang
|
9788373594425:450_2
06.10.2010
|
Józef Światło (wicedyrektor X departamentu MBP, uciekł z Polski do Izraela) scharakteryzował tę strukturę władzy w sposób następujący: „Komunistyczna dyktatura boi się ludzi ideowych, ponieważ prędzej czy później muszą oni przejrzeć na oczy i zerwać z tym systemem. Komuniści dobierają wobec tego świadomie ludzi o nieczystych sumieniach, których trzymają w ręku strachem przed ujawnieniem ich przeszłości. W tym celu aparat bezpieki gromadzi nieustannie materiał obciążający czołowych funkcjonariuszy”.
|
Sojusz Piłsudski-Hitler
|
Choiński, Janusz
|
9788392599128:133
22.10.2010
|
Muszę szczerze nadmienić, iż pochlebiało mi, niedoświadczonemu dwudziestoletniemu porucznikowi, zwykłemu dowódcy plutonu to, że dwaj doświadczeni podpułkownicy byli moimi zastępcami, oczywiście tymczasowo zostali pozbawieni swoich stopni.
|
Byłem dowódcą oficerskiej komapnii karnej Armii Czerwonej
|
Pylcyn, Aleksander W.
|
9788311114425:51
20.12.2010
|
Dave Mitchum nie znał się na technice ani na transporcie, ale świetnie znał się na ludziach pokroju Cliftona Loceya. Rozumiał, w co grają nowojorscy urzędnicy i jaki cel im przyświeca. Polecenie nie informowało, że należy dać Chalmersowi lokomotywę opalaną węglem – po prostu „lokomotywę”. Jeśli nadejdzie czas, kiedy trzeba będzie odpowiadać na pytania, Locey okaże skrajne zdumienie i z oburzeniem wyjaśni, że dyrektor okręgu powinien był wiedzieć, iż chodzi o lokomotywę dieslowską. Napisano przecież, że należy przeprowadzić Kometę przez tunel bezpiecznie – dyrektor okręgu powinien był wiedzieć, iż chodzi o lokomotywę dieslowską. Napisano przecież, że należy przeprowadzić Kometę przez tunel bezpiecznie – dyrektor okręgu chyba wie, co jest bezpieczne? – i bez niepotrzebnych opóźnień. Czy może być mowa o niepotrzebnym opóźnieniu, gdy w grę wchodzi groźba katastrofy?
Urzędników z Nowego Jorku nie obchodzi, czy Chalmers zdąży na swój wiec ani czy na ich kolei nastąpi bezprecedensowa katastrofa, myślał Mitchum, Zależy im jedynie na tym, żeby nikt nie mógł ich pociągnąć do odpowiedzialności. Jeśli przetrzyma pociąg, zrobią z niego kozła ofiarnego i rzucą na pożarcie Chalmersowi; jeśli puści pociąg przez tunel, a ten nie wyjedzie z niego cało, zrzucą winę na jego niekompetencję. W obu wypadkach będą twierdzić, że działał wbrew rozkazom. Co zdoła udowodnić – i komu? Co człowiek może udowodnić trybunałowi, który nie prowadzi konkretnej polityki, nie ma określonych metod, reguł ewaluacji materiału dowodowego, wiążących zasad – trybunałowi w rodzaju Rady Unifikacji, która uznawała ludzi za winnych lub niewinnych w zależności od tego, co jej odpowiadało, nie posiadając ustalonych kryteriów winy ani niewinności?
Dave Mitchum nie znał się na filozofii prawa, ale wiedział, że jeśli w sądzie nie obowiązują żadne reguły, nie liczą się też żadne fakty, a wtedy przesłuchania nie mają na celu zadośćuczynienia sprawiedliwości, lecz ludziom, i nie jest ważne, co się zrobiło lub nie, lecz kogo się zna, a kogo nie. Zadał sobie pytanie, czy podczas takiego przesłuchania będzie miał szanse pokonać panów Paggarta, Loceya, Chalmersa i ich wpływowych przyjaciół.
Dave Mitchum przez całe życie unikał podejmowania decyzji. Robił to, czekając na polecenia i nigdy nie będąc niczego pewnym. Teraz pozwalał sobie tylko biadać nad niesprawiedliwością. Z goryczą zadawał sobie pytanie, dlaczego właśnie jego musiało to spotkać; dlaczego to jego wrabiają zwierzchnicy w pierwszej porządnej pracy, jaką w życiu dostał. Nie nauczono go myślenia, dzięki któremu zrozumiałby, że sposób, w jaki otrzymał tę pracę i wrobienie go są nierozdzielnymi elementami tej samej układanki.
Dave Mitchum nie był człowiekiem zdolnym zbuntować się przeciwko wpojonym mu naukom lub zakwestionować kodeks moralny zwierzchników. Nie chciał rzucać wezwania ich metodom, lecz je naśladować.
|
Atlas zbuntowany
|
Rand, Ayn
|
9788371509698:697
10.01.2011
|
Naczelnik szedł wpatrzony w ziemię. Myślał o swojej żonie, dwójce dzieci i domu, na którego zakup pracował przez całe życie. Wiedział, o co chodzi jego zwierzchnikom, i zastanawiał się, czy powinien odmówić wykonywania poleceń. Nigdy dotąd nie obawiał się utraty pracy: wysoko oceniał swoje umiejętności i wiedział, że jeśli poróżni się z jednym pracodawcą, zawsze będzie mógł znaleźć drugiego. Teraz się bał: nie miał prawa odejść ani szukać pracy. Jeśli sprzeciwi się pracodawcy, trafi przed oblicze nieodpowiedzialnej, lecz wszechmogącej Rady Unifikacji, a jeśli ta zdecyduje na jego niekorzyść, będzie to równoznaczne z wyrokiem śmierci głodowej: nie będzie miał prawa do żadnej pracy. Wiedział, że decyzja rady nie może być inna; znał klucz do mrocznej, kapryśnej tajemnicy sprzecznych werdyktów rady – były nim powiązania. Jakie miał szanse w rozgrywce z Kipem Chalmersem? Kiedyś w interesie jego pracodawców leżało, by wkładał w pracę wszystkie swoje umiejętności. Teraz umiejętności się nie liczyły. Kiedyś wymagano od niego sumiennej pracy i nagradzano jego wysiłki. Teraz, jeśli próbował się kierować sumieniem, mógł się spodziewać jedynie kary. Kiedyś oczekiwano od niego myślenia. Teraz nie miał myśleć, lecz słuchać. Jego sumienie nie było nikomu potrzebne.
|
Atlas zbuntowany
|
Rand, Ayn
|
9788371509698:698
10.01.2011
|
Wasze dzisiejsze prośby przypominają szantaż. Was straszą dowódcy armii, a wy zdecydowaliście się, jak widać, zastraszyć Kwaterę Główną Naczelnego Dowództwa przedstawiając tragiczne skutki wyłomów, przerywania frontu, zaostrzenia sytuacji i tak dalej. Oczywiście, jeśli Wy nie będziecie niczego wymagać od swoich podwładnych, tylko będziecie statystami przekazującymi skargi waszych armii, to za kilka dni zapewne poddacie Leningrad, ale Kwatera Główna istnieje nie po to, by potakiwać pełnym szantażu żądaniom i przypuszczeniom.
|
Obrona Lenigradu. Historia bez retuszu.
|
Bieszanow, Władimir
|
9788311114418:55
26.04.2011
|
Bondarienko, znający się na rzeczy generał, doskonale rozumiał, że w obowiązującym w Armii Czerwonej systemie dowodzenia nie należy być mądrzejszym od kierownictwa. Nikomu nie jest potrzebna jego sztuka manewrowania i zdobywania skrzydeł frontu, trzeba tylko bez sprzeciwu podporządkować się idiotycznym rozkazom i przejawiać „odpowiednią surowość i być wymagającym wobec podwładnych”.
|
Obrona Lenigradu. Historia bez retuszu.
|
Bieszanow, Władimir
|
9788311114418:119_2
26.04.2011
|
W dywizjach piechoty już w latach 1941-42 ukształtował się trzon zaopatrzeniowców, medyków, kontrwywiadowców, sztabowców i tym podobnych ludzi, którzy wypracowali mechanizm przyjmowania uzupełnień wojsk i wysyłania ich do walki, na śmierć. Swego rodzaju młyn śmierci. Ten trzon zachował się w głównym składzie, przyzwyczajał się do swoich strasznych funkcji, nawet ludzi dobierano tam odpowiednich, którzy mogli poradzić sobie z takimi sprawami. Dowództwo też wybierano nie wymądrzające się – albo tępaków, albo męty społeczne, zdolne wyłącznie do okrucieństwa. „Naaaaprzód!” – i to wszystko.
Dowódca pułku piechoty w mojej macierzystej 311. dywizji awansował na to stanowisko z dowódcy oddziału pralniczo-łazienkowego. Okazał się niezwykle sprawny w pędzeniu swego pułku naprzód bez żadnych dyskusji. Niszczył go wiele razy, a w przerwach pił wódkę i tańczył Cyganeczkę.
A przecież dowódca niemieckiego pułku, znajdującego się naprzeciw nas pod Woronowem, jeszcze w latach 1914-1918 dowodził batalionem, był profesjonalistą, znał wszystkie tajniki wojowania i, oczywiście, umiał strzec swoich ludzi oraz rozbijać nasze nacierające hordy… Wielki Stalin, nie obciążony ani sumieniem, ani moralnością, ani motywacją religijną, stworzył wielką partię, która zdemoralizowała cały kraj i zdusiła odmienne poglądy. Stąd i nasz stosunek do ludzi.
Kiedyś przypadkowo podsłuchałem rozmowę komisarza z dowódcą uczestniczącego w walce batalionu strzeleckiego. Rozmowa ta wyrażała sens tego, co się dzieje: „Jeszcze dzionek, dwa powojujemy, dobijemy pozostałych i pojedziemy na tyły przeformować się. No i wtedy się pobawimy! Żołnierze zawsze byli łajnem. Zwłaszcza w naszym wielkim mocarstwie i zwłaszcza za socjalizmu.
Pamiętam, jak powiedziano gen. Simoniakowi: „Generale, nie można atakować tego wzgórza, tylko stracimy mnóstwo ludzi i niczego nie osiągniemy”. Wiecznie pijany Simoniak (na Froncie Leningradzkim powierzono mu gwardyjski korpus strzelecki) odpowiedział: „ Wielka rzecz – ludzi… Ludzie – to pył. Naprzód!”.
Gospodarz z Moskwy, dotykając palcem mapy, rozkazuje nacierać. Generałowie poganiają pułki i dywizje, a dowódcy na miejscu nie mają prawa przejawić inicjatywy. Rozkaz – „Naprzód” i poszli umierać milczący żołnierze. Poszli na karabiny maszynowe. Obejście z flanki? Nie było rozkazu, wykonujcie, co rozkazano. Dowódcy nawet oduczyli się myśleć i rozważać, zatroskani bardziej tym, aby utrzymać się na swoim miejscu, aby zadowolić kierownictwo. Straty nie mają znaczenia. Zabito jednych, przypędzą innych. Ludzi dużo. A ludzi tych wyłapują na tyłach, na połach, w fabrykach, ubierają w szynel, dają karabin i – „Naprzód!”. Zagubieni, wystraszeni, zdemoralizowani, giną jak muchy… Zadziwiająco różna jest psychika człowieka idącego do szturmu i tego, który obserwując atak z boku, sam nie musi umierać. Wtedy wszystko wydaje się proste: naprzód i tylko naprzód!
|
Obrona Lenigradu. Historia bez retuszu.
|
Bieszanow, Władimir
|
9788311114418:303
27.04.2011
|
Idea komunizmu wręcz kwitła i prosperowała na całym globie. Coraz więcej miejsc na globusach zamalowywano na czerwono. A to nie były tylko zdobycze terytorialne. To znaczyło, że tysiące i miliony ludzi zostaje znowu unurzanych w tym, co stanowiło istotę tego systemu. W donosicielstwie i strachu. A żadne późniejsze wyzwolenie już z nich tego nie zdejmie. Taka rozpaczliwie smutna refleksja ogarnęła mnie kiedyś – już w wolnej Polsce – w rozmowie z pewnym księdzem. Miałem dojmujące poczucie przegranej. Pełną goryczy świadomość upodlenia nas wszystkich na długie dziesięciolecia, choć nie było to przecież winą naszych ojców ani – chyba – naszą. Dlaczego więc?
–To twój krzyż, bracie – powiedział ksiądz.
– Mój?! A ich, proszę księdza? Kiedy oni zaczną nieść swój?
– Nie sądź woli Boga, bracie. Przyjdzie dzień, w którym i oni zrozumieją, że źle postępowali.
– Nie wierzę, proszę księdza. Nie wierzę.
Przeglądam strony dokumentów, donosów na mnie. Niektórych wręcz strasznych, jadowitych, kłamliwych. Pisali je przyjaciele. Niektórzy, których uważałem za przyjaciół. A może nie pisali? Patrzę dziś na nich stronami ich donosów. Nawet jeśli nie chcę. Ilu ludzi dziś tak właśnie – wzajemnie – na siebie patrzy? Czy to nie jest zbrodnia norymberska – tak wepchnąć ludzi w upodlenie i nienawiść?! A im właśnie o to przecież chodziło. Więc tak czy inaczej przegraliśmy? Jeżeli pozwolimy sobie na nienawiść – na pewno. Od nienawiści – od tej ich nienawiści – zachowaj nas Panie!
|
Najdłuższy pojedynek
|
Pawłowski, Jerzy
|
9788386133901:125
17.05.2011
|
W czerwcu i lipcu 1941 roku zostali aresztowani, a następnie rozstrzelani: Klicz, Oborin, Pawłow, Proskurow, Ptuchin, Ryczagow, Sztern. Kulika aresztowano i rozstrzelano później, 24 sierpnia 1950 roku (przy czym nie za rzeczywiste przewinienia: klęskę wszystkich powierzonych mu operacji, maruderstwo w strefie działań bojowych, "rozkład moralny", ale za to, że w pijackich rozmowach pozwalał sobie na całkiem inne niż na kwietniowej naradzie wypowiedzi o wielkim wodzu towarzyszu Stalinie).
|
25 czerwca. Głupota czy agresja?
|
Sołonin, Mark
|
9788375104875:134
02.01.2012
|
„Wczoraj kazałem spalić wszystkie wiatraki, jaki wypatrzyłem… Dzisiaj mogę kazać spalić, bez żadnego ryzyka, trzy czwarte miasta Maulevrier.”. [Tłumiący powstanie w Wandei generał Jean Alexandre Caffin]
|
Ludobójstwo Francusko-Francuskie, Wandea Departament Zemsty
|
Secher, Reynald
|
9788320717266:143
24.09.2017
|
|