Wygenerowano:
23.11.2022
13:49:46

Przejdź do listy słów kluczowych
Wygenerowano programem:
Q-Księgozbiór 3000





walka taktyk

Spis cytatów ze względu na słowo kluczowe

Treść Tytuł Autor(zy) Ident / Data wpisu
Nie dysponując w sprzęcie przewagą ani liczebną, ani jakościową, Niemcy wygrywali dzięki taktyce. 1941 - Pogrom pancerny Bieszanow, Władimir 9788311115309:73

05.04.2011
Sowieccy lotnicy stracili dwa lata, żeby udowodnić wadliwość taktyki „roju”, polegającej na tym, że myśliwce latały grupami po 6-8 maszyn w zwartym szyku. Dopiero w 1943 roku zezwolono im na latanie parami. 1941 - Pogrom pancerny Bieszanow, Władimir 9788311115309:157

05.04.2011
Naszemu bohaterstwu Niemcy skutecznie przeciwstawiali swój profesjonalizm. Najbardziej typowym sposobem działania niemieckich związków pancernych w czasie pierwszych dni wojny było prowadzenie natarcia wzdłuż magistrali i dróg, których w zachodniej Białorusi nie było zbyt wiele. „Nasze wojska zmotoryzowane prowadziły walki wzdłuż dróg lub w ich pobliżu, a tam gdzie dróg nie było, Rosjanie najczęściej pozostawali nieosiągalni”– potwierdza generał Gunther Blumentritt.

Wchodząc w styczność z sowieckimi wojskami, niemieckie czołówki, działając siłami nie większymi niż batalion czołgów lekkich i średnich oraz batalion piechoty zmotoryzowanej, wspierane przez 2-3 dywizjony artylerii średnich kalibrów oraz lotnictwa, podejmowały próbę złamania oporu przeciwnika z marszu. Z przodu zazwyczaj posuwały się bardziej zwrotne czołgi lekkie oraz piechota zmotoryzowana i zadaniem ich było rozpoznanie systemu ognia sowieckiej obrony. W przypadku niepowodzenia do przodu wychodziły grupy 5-10 czołgów średnich, które swoim ogniem obezwładniały artylerię przeciwpancerną, inne środki ogniowe i żywą siłę przeciwnika. Potem na dużej prędkości prowadziły atak czołgi lekkie i piechota zmotoryzowana. Często na pancerzu czołgów przewożono karabiny maszynowe lub moździerze razem z obsługą; następnie zajmowały dogodniejsze stanowiska i wspierały piechotę.

Jeżeli również po powtórnym ataku nie udało się wedrzeć w głąb obrony albo znaleźć jej słaby punkt, ponownie następowały uderzenia artylerii oraz lotnictwa i do ataku przystępowały czołgi średnie. Działania lotnictwa poprzedzało rozpoznanie z powietrza. Z chwilą rozpoczęcia ataku przez czołgi lotnictwo, bombardując oraz ostrzeliwując z działek i karabinów maszynowych ugrupowania bojowe przeciwnika, stanowiska artylerii i tyły, starało się w maksymalnym stopniu obezwładnić obronę, wywołać panikę i zmusić sowieckie wojska do odwrotu.

Natknąwszy się na bardziej przygotowaną obronę, a także podczas forsowania rzek, niemieckie jednostki szybkie starały się przełamać obronę albo opanować przeprawy z marszu, a w przypadku niepowodzenia przeprowadzały przygotowanie artyleryjskie i lotnicze trwające 45 minut lub więcej. Artyleria w sile kilku dywizjonów stawiała wówczas wał ogniowy, strzelając pociskami odłamkowymi i szrapnelami, i następnie przesuwała go co jakiś czas o 1-2 podziałki celownika. Ogień był korygowany przez samoloty. Kiedy przeciwnik nie miał odsłoniętych skrzydeł, Niemcy, aby rozpoznać słabe punkty obrony, nacierali niewielkimi siłami na szerokim froncie, a następnie uderzali głównymi siłami w ustalone miejsce. W przypadku dobrze zorganizowanej obrony niemieckie jednostki działały bardzo ostrożnie i jeżeli poniosły nawet niewielkie straty, wycofywały się na podstawę wyjściową.

Teraz zobaczymy różnicę! Przypomnijmy sobie coś, co jeszcze zobaczymy nie raz: jak w niezorganizowanych kontrnatarciach ginęły całe korpusy zmechanizowane, rzucane do walki bez rozpoznania, wsparcia lotnictwa, łączności i współdziałania, bez zaopatrzenia w paliwo i amunicję.

A przecież niemieckie metody działania były w Związku Sowieckim znane i dobrze zbadane dzięki polskiej i francuskiej kampanii Wehrmachtu. Co więcej, na długo przed wojną w RKKA opracowano taktykę ruchomej obrony przed uderzeniowymi zgrupowaniami przeciwnika. Jej istotę przedstawiono na przykład w wydanej w 1932 roku pracy W.N. Ammosowa Taktika motomiechsojedinienij.

„Ruchoma obrona ma na celu: zmuszenie przeciwnika do rozwinięcia sił i przygotowania uderzenia, samemu zaś wymknięcie się bez szwanku spod spadającego ciosu, po to, by na następnej rubieży stawić równie energiczny opór czołowym pododdziałom wroga, ponownie zmusić go do rozwinięcia artylerii itd. […]. Jednostka zmechanizowana jest w stanie takimi działaniami zdemoralizować nacierającego przeciwnika, zmęczyć go…”. W 1941 roku takie zalecenia zostały w „najbardziej ofensywnej” ze wszystkich armii wycofane z użycia. Koncepcje obronne wypalono rozżarzonym żelazem, niekiedy razem z głoszącymi je ludźmi.

Sowieckie dywizje działały każda na swoją rękę, nie mając łączności ani ze sobą, ani ze sztabem korpusu.

1941 - Pogrom pancerny Bieszanow, Władimir 9788311115309:193

05.04.2011
I na tym polegała cała sztuczka. Okazuje się, że Niemcy prowadzili rozpoznanie, nieustannie, bez przerwy oceniali sytuację, mieli orientację, co się dzieje, zorganizowali niezawodną łączność, precyzyjnie dowodzili i manewrowali, ale swoimi siłami. Wprawdzie wszystko to jest elementarzem sztuki wojskowej, ale sowieccy generałowie niczego takiego nie robili. Zachowywali się jak pijany chłop, który z zamkniętymi oczami, nie patrząc pod nogi, pędzi na zbója z kłonicą. 1941 - Pogrom pancerny Bieszanow, Władimir 9788311115309:238

05.04.2011
Walory bojowe sowieckiego czołgu T-34 okazały się dla niemieckich wojsk całkowitą niespodzianką. Dowódca baterii armat przeciwpancernych kalibru 37 mm 42. batalionu niszczycieli czołgów meldował: „Nasze pozycje atakowały czołgi zupełnie nieznanego typu. Natychmiast otworzyliśmy ogień, ale nasze pociski nie były w stanie przebić pancerza czołgów i dopiero z odległości 100 metrów ogień stał się skuteczniejszy”.

Kolejny meldunek: „Sześć armat przeciwpancernych prowadziło szybki ogień do T-34. Ale czołgi te, niczym prehistoryczne potwory, spokojnie przeszły przez nasze stanowiska. Pod naszymi pociskami pancerze czołgów jedynie dudniły jak bęben”.

I jeszcze meldunek dowódcy niemieckiego PzKpfw III: „Porucznik Schteup oddał cztery strzały do T-34 […] z odległości 50 metrów i jeden raz z 20 metrów, ale nie był w stanie zniszczyć czołgu. Nasz szybki ogień był nieskuteczny i sowieckie czołgi zbliżały się. Pociski nie przebijają pancerza, ale rozpadają się na kawałki”.

Inny niemiecki oficer z 4. batalionu czołgów meldował: „Raz za razem nasze czołgi rozpadały się od bezpośrednich trafień sowieckimi pociskami. Wieżyczki dowódców na PzKpfw III i PzKpfw IV odpadały na boki – ich mocowania najwyraźniej okazywały się nie dość wytrzymałe. Wszystko to mówi o ogromnej sile i celności sowieckich armat kalibru 76,2 mm […]. Zryw zaczepny wygasł i zastąpiło go poczucie bezsilności, ponieważ nic nie mogliśmy zdziałać przeciwko rosyjskim czołgom”.

Po pierwszych takich walkach niemieccy żołnierze ponuro nazywali swoje armaty przeciwpancerne kalibru 37 mm „drewnianymi młotkami” albo „pukawkami”, natomiast dowódcy zaczęli mówić o „czołgowym terrorze Rosjan”. Pociski niemieckiej „pukawki” z odległości 1000 metrów przebijały pancerz o grubości zaledwie 14 mm. Generał Bołdin po wojnie ironicznie wspominał o naszych „czterdziestkach piątkach”, gdy tymczasem generał Mellendorf pisał o „tragedii niemieckiej piechoty”, która do zwalczania rosyjskich czołgów nie dostała niczego pełnowartościowego: „niewątpliwie, obrona przeciwpancerna to najsmutniejszy rozdział w historii niemieckiej piechoty”, a czołg T-34 „był dla piechoty i obrony przeciwpancernej prawdziwym koszmarem”. Sowieccy oficerowie także z zadowoleniem zwracali uwagę na fakt, iż samo tylko pojawienie się T-34, a szczególnie KW, powoduje, że nieprzyjacielska piechota rzuca się do ucieczki. Generał Riabyszew podał przykład, jak to 6 czołgów KW i 4 „trzydziestki czwórki” zniszczyły 40 czołgów, nie ponosząc przy tym żadnych strat. Mimo to Niemcy potrafili je zwalczać, zastawiając pułapki, wykorzystując armaty przeciwlotnicze kalibru 88 mm albo po prostu unikając nierównej walki – czyli mówiąc krótko, stosując taktyczną elastyczność.

A z drugiej strony sowieccy marszałkowie i generałowie uznali za bezwartościowe tysiące wozów bojowych z powodu „niemieckiego sprzętu przewyższającego [nasz] pod względem jakości”. Dowódca jednego z niemieckich działonów meldował, że jego armata trafiła dwadzieścia trzy razy w ten sam czołg T-34 i dopiero kiedy pocisk uderzył w podstawę wieży, czołg musiał wycofać się z walki. Rzeczywiście T-34 był calutki. Ale sam fakt mówi nie tylko o walorach czołgu, ale przede wszystkim o kiepskim wyszkoleniu załogi; niezdolnej do zniszczenia armaty, która dwadzieścia trzy razy trafiła w czołg. Małe doświadczenie, słabe wyszkolenie i brak amunicji powodowały, że sowieccy czołgiści woleli miażdżyć niemieckie armaty gąsienicami, a nawet taranować niemieckie czołgi.

1941 - Pogrom pancerny Bieszanow, Władimir 9788311115309:255

05.04.2011
Generał Smirnow napisał o tym okresie: „[…] cała moja służba wojskowa zasadniczo odbywała się pod hasłem „tylko nacierać!”. Odwrót uważany był za hańbę i tego nas nie uczono. Teraz, kiedy trzeba było się wycofywać, nie mieliśmy żadnego doświadczenia”. 1941 - Pogrom pancerny Bieszanow, Władimir 9788311115309:268

05.04.2011
Ale mimo wszystko czynnik ten nie mógł mieć decydującego wpływu na wynik bitwy. Główną przyczyną była o wiele niższa zdolność bojowa sowieckich wojsk i przewaga niemieckich generałów w sferze organizacji i dowodzenia. Stalin wiedział, że według wszystkich wskaźników liczbowych Armia Czerwona znacznie góruje nad Wehrmachtem, że sowiecki sprzęt pod względem technicznym góruje nad niemieckim. I to była prawda. Wierzył także, że jego czerwonoarmiści i dowódcy w wyszkoleniu bojowym nie ustępują niemieckim żołnierzom i oficerom. To zaś było poważnym błędem. 1941 - Pogrom pancerny Bieszanow, Władimir 9788311115309:278

05.04.2011
1400 szwajcarskich chłopów wciągnęło w zasadzkę 20 000 austriackich rycerzy i piechurów w wąskim wąwozie, zasypując ich głazami i wpędzając do jeziora, w którym wielu potonęło. Habsburgowie stracili 2000 żołnierzy, a Szwajcarzy tylko 12.

W bitwie pod Sempach w roku 1386 książę austriacki Leopold III wysłał 4000 pancernych rycerzy przeciw liczącym 1300 ludzi szwajcarskim wieśniakom, uzbrojonym jedynie w halabardy i kawałki drewna przywiązane do ramion dla ochrony przed ciosami. Podanie ludowe mówi, że podczas bitwy szwajcarski wojownik Arnold Winkelried przyjął na swą pierś wielką liczbę nieprzyjacielskich lanc, wymierzonych w jego drużynę, aby jego towarzysze mogli przebić się przez linie austriackie. W wyniku tej bitwy Austriacy stracili połowę żołnierzy i samego księcia a Szwajcarzy tylko 200 ludzi. W Szwajcarii trwa pamięć o Winkelriedzie jaki o jednym z największych bohaterów Konfederacji w jej historii.

W roku 1388 Austriacy najechali ponownie armią liczącą 15 000 żołnierzy, lecz zostali całkowicie pobici w bitwie pod Nafels przez około 650 Szwajcarów, którzy zrzucali na najeźdźców głazy ze szczytu góry, a następnie „runęli na nich z taką furią, że zmusili ich do odwrotu z ogromnymi stratami”. Austriacy stracili wówczas 1700 ludzi, Szwajcarzy tylko 55 – stosunek strat wynosił więc prawie 30 do 1.

Cel: Szwajcaria Halbrook, Stephen P. 9788311096905:14

03.06.2011
Jak wytłumaczyć fakt, że Hannibal zyskał podziw ludów Italii przewrotnością, okrucieństwem i wzgardą dla religii, Scypion zaś osiągnął takie samo uznanie w Hiszpanii dzięki miłosierdziu, dochowaniu wiary i poszanowaniu religii? Z kolei Wawrzyniec Medyceusz utrzymał się przy władzy, rozbrajając ludność Florencji, a Giovanni Bentivoglio osiągnął to samo, uzbrajając mieszkańców Bolonii; podobnie zachowali władzę Francesco Sforza i książę Urbino – pierwszy budując nowe twierdze, drugi burząc istniejące. Odpowiedź jest następująca: sukces bądź niepowodzenie zależą od tego, jak ludzie potrafią przystosować swoje zdolności i wyobraźnię, a więc i sposób postępowania, do czasów i okoliczności. To dlatego różne działania przynoszą takie same rezultaty w różnych miejscach i czasach. Rzecz w tym, że czasy i okoliczności się zmieniają, ludzie natomiast nie zmieniają swoich wyobrażeń i sposobu postępowania; stąd też raz człowiekowi szczęście sprzyja, a raz spotyka go niepowodzenie. Gdyby ludzie umieli zrozumieć swoje czasy i naturę rzeczy oraz dostosowywać do nich swoje postępowanie, prawdą okazałoby się powiedzenie, że „mędrzec rozkazuje gwiazdom i losowi”. Ponieważ jednak są krótkowzroczni i nie udaje się im zmieniać swojego usposobienia i zachowania, prawie zawsze dzieje się na odwrót, to znaczy, że „zmienna fortuna rozkazuje ludziom i trzyma ich w jarzmie”. Uśmiech Machiavellego Viroli, Maurizio 9788374142014:117

30.06.2011
Ogółem przy dwudziestosześciokrotnej sowieckiej przewadze w liczbie maszyn stosunek strat bojowych wyniósł 8:1 na korzyść maleńkiego lotnictwa fińskiego! 25 czerwca. Głupota czy agresja? Sołonin, Mark 9788375104875:106

02.01.2012
Ulegając negatywnym emocjom Stalin zaczął popełniać jeden błąd za drugim. Po co było urządzać całe to jak najgłupsze przedstawienie z „rządem Kuusinena”? Po co uzbrojonego przeciwnika publicznie nazywano pchłą i robaczkiem? Po co krzyczano o „czerwonym sztandarze nad pałacem prezydenckim w Helsinkach” przed wkroczeniem Armii Czerwonej do Helsinek? Po co było się wpędzać w sytuację, z której nie można wyjść bez utrary prestiżu? Dlaczego 230 tysięcy pocisków dziennie zaczęło spadać na fińskie umocnienia w ostatnich, a nie w pierwszych dniach wojny? Dlaczego Armia Czerwona rozpoczęła działania bojowe zaledwie jedną trzecią sił, które skoncentrowano na fińskim teatrze działań w końcu wojny?

Niestety, na wszystkie te pytania jest konkretna odpowiedź. „Niestety” – bo Gospodarz popełnił ten sam błąd – tylko z nieporównywanie cięższymi, katastrofalnymi następstwami – latem 1941 roku. Stalin nie wziął pod uwagę tego, co w jego epoce nazywano uświadomieniem, a dziś jest nazywane czynnikiem ludzkim. Szacując stosunek sił, Stalin liczył dywizje, armaty, czołgi, samoloty. Tego wszystkiego miał dużo, bardzo dużo, kilkadziesiąt razy więcej niż uparta Finlandia. Jakże można było wątpić w nieuchronne i szybkie zwycięstwo? Nikt z tej bandy tępaków i lizusów, którymi otoczył się Gospodarz, nie ośmielił się mu powiedzieć, że jeden pułk fińskich rezerw, gotowych na śmierć, byle nie żyć pod władzą Stalina, będzie wart w walce więcej niż dwie kadrowe dywizje złożonej z kołchozowych niewolników Armii Czerwonej. Co więcej chórem zapewniali oni Stalina, że jego poddani „jak jeden mąż radośnie gotowi są oddać życie za wielką sprawę Lenina-Stalina i w imię tej ideologii żołnierze, dowódcy i komisarze polityczni zawsze gotowi są oddać własne życie” (Woroszyłow, przemówienie na XVIII Zjeździe WKP)

25 czerwca. Głupota czy agresja? Sołonin, Mark 9788375104875:147

02.01.2012
Polityka pokoju wcale nie oznacza ustępstw wobec agresorów; ustępstw, które tylko rozpalają drapieżne apetyty zaborców […]. Bolszewicy nie są pacyfistami. Prawdziwa obrona pokoju nie polega na ustępstwach wobec agresorów, ale na podwójnym uderzeniu na uderzenie podżegaczy wojennych. 25 czerwca. Głupota czy agresja? Sołonin, Mark 9788375104875:243

02.01.2012
Jedną z cech wspólnych szympansom, bonobo i ludziom jest pozostawianie samców w grupie pierwotnej. W odróżnieniu od niemal wszystkich innych społecznie żyjących ssaków, społeczności te generalnie zatrzymują swoich samców, gdy tymczasem samice wżeniają się w nowe grupy. Antropolog Carol Ember ukazała wyraźnie ten wzorzec, badając 179 społeczności łowców-zbieraczy. Stwierdziła, iż jedynie 16% zbadanych społeczeństw zatrzymywało raczej swoje młode kobiety niż mężczyzn. Szympansy i bonobo również zatrzymują swoje samce, a przekazują samice. To samo czynią goryle, chociaż tutaj tylko nieliczne samce pozostają przy swoich ojcach. W przeciwieństwie do tego orangutany (i niemal wszystkie inne naczelne) rozpraszają samców, lecz nigdy – samice. Jest to wzorzec ważny, ponieważ tylko to jedno zdarzenie ewolucyjne u wspólnego przodka szympansów, bonobo i ludzi – zatrzymywanie samców – stworzyło warunki do współpracy małpich wojowników. Ciemna strona człowieka Ghiglieri, Michael P. 9788388221361:119

10.03.2012
Niemiecki etolog Irenaeus Eibl-Eibesfeldt, mimo osobistej odrazy do przekonania, iz ludzie rodzą się zabójcami, sam zestawił listę cech właściwych ludziom na całym świecie, a zarazem istotnych dla prowadzenia wojen:
  • lojalność wobec członków grupy;
  • gotowość do agresywnej reakcji na zagrożenie z zewnątrz;
  • motywacja do walki, dominacji i działania terytorialnego;
  • powszechny strach przed obcymi;
  • brak tolerancji dla odstępców od norm grupowych.
Ciemna strona człowieka Ghiglieri, Michael P. 9788388221361:279

11.03.2012
Wszystkie te straszne rzeczy dzieją się na mocy nieprzejednanej logiki wojny i w efekcie silnych więzi między mężczyznami. Jednak nawet w narodzie, który prowadzi wojnę nie każdy mężczyzna jest wojownikiem. Niektórzy przyjmują strategię zwaną przez biologów ewolucyjnych „pokrętną”: udają, że walczą lub że wspierają walczących. Im większa i bardziej złożona jest grupa społeczna, tym łatwiej oszukiwać albo być pacyfistą. Co więcej, oszuści i pacyfiści, którym się powiodło, mogą próbować prosperować, uczestnicząc (reprodukcyjnie) w części nagrody po zwycięstwie. Niektórzy teoretycy, przypisujący wojnę naturze ludzkiej, twierdzą wręcz, ze oszuści mogliby niemal wyeliminować wszystkie geny „wojenne”, wojownicy bowiem, w ostatecznym rozrachunku, wybiją się wzajemnie, krok po kroku, i w efekcie w populacji pozostaną jedynie oszuści oraz pojedynczy wojownicy, którym udało się przetrwać. Żeby wyeliminować ostatnich wojowników, oszuści i pacyfiści musieliby spłodzić więcej potomstwa. […] Nawet jednak gdyby niewojownikom udało się wyeliminować wszystkich wojowników, populacje niewojowników zaatakowałaby w końcu i zwyciężyła inna grupa z wojownikami. A gdyby nawet wszystkie grupy społeczne na Ziemi składały się już tylko z oszustów i pacyfistów, wystarczyłby jeden zrodzony dzięki mutacji wojownik, który reprodukowałby się jak szalony kosztem niewojowników, nawet za cenę ich śmierci, ci zaś pozbawieni ochrony wojowników, przegrywaliby wszystkie wojny. Wynika stąd, iż jeśli mamy wojnę w genach, to częstość występowania tych genów będzie oscylować w wojennych cyklach i w większości grup będą pojawiać się mężczyźni skłonni do wywołania wojny oraz tacy, którzy oszukują. Oto rzeczywistość wszystkich plemion i narodów. Sprawą najistotniejszą jest to, iż jeśli tylko możliwy jest zabór zasobów, terytorium czy kobiet innej grupy – należy spodziewać się wojny. Ciemna strona człowieka Ghiglieri, Michael P. 9788388221361:302

11.03.2012
Strona zaatakowana wie, iż opór będzie tak kosztowny, że rozsądniej zaniechać walki i ograniczyć straty, po prostu oddając część własnych zasobów. Jednak postępowanie takie równa się raczej samobójstwu niż rozsądkowi, sygnalizuje bowiem wszystkim sąsiadom, że się jest popychadłem. Jeśli historia uczy nas czegokolwiek, to tego, iż sąsiedzi ci podzielą wówczas „racjonalistę” na części. Ciemna strona człowieka Ghiglieri, Michael P. 9788388221361:303

11.03.2012
Czarniecki był przez całe swe życie żołnierzem i tylko żołnierzem, ale za to znakomitym. Był od początku swej kariery wojskowej kawalerzystą i wspinając się na kolejne stopnie dowódcze, wydoskonalił operacyjne i taktyczne metody walki właśnie tej broni. Z walk na Wschodzie wyniósł poczucie znaczenia ruchliwości wojsk, a pierwsze zetknięcie ze zreformowaną armią Gustawa Adolfa w latach 1626-1629 musiało mu dać zrozumienie, na czym polega już wówczas wyższość taktyki szwedzkiej- połączenia ruchu i ognia. Sprawność manewrowej armii Karola Gustawa stawał się więc przeciwstawić ową ruchliwość własnej jazdy i bogactwo metod wojny szarpanej, do tego wykorzystywanie wsparcia mas chłopskich. Stosowanie zasadzek, dzielenie sił własnych celem zaskoczenia przeciwnika atakiem z różnych stron, manewry pozorujące- wszystko to pozwalało mu na odnoszenie sukcesów. Do tego dochodziła umiejętność przerywania walki w momencie, gdy widoczna stawała się przewaga wroga, odskok z pola bitwy, rozproszenie się , by później szybko skoncentrować swe siły. Doświadczenia Czarnieckiego wykorzystywali niektórzy późniejsi wodzowie polscy, przede wszystkim Jan Sobieski. Znani nieznani Praca Zbiorowa 9788374274210:102

06.04.2012
Ale Sienkiewicz chciał żyć – i to jak najdostatniej – z pióra. Nie mogąc pisać, czego by chciał o Rosji, nie pisał o niej wcale. Dlatego reżym tak chętnie dziś zezwala na "kult Sienkiewicza". Znani nieznani Praca Zbiorowa 9788374274210:149

06.04.2012
★★★

Dostawy zawodziły, higiena wołała o pomstę do nieba (największym wrogiem były choroby), a głupotę dowództwa (w armii brytyjskiej sprzedawano jeszcze wtedy stopnie oficerskie) uwiecznił w naiwności ducha Tennyson w wierszu Szarża lekkiej brygady.
Ale u Rosjan było gorzej.

Deliveries failed, hygiene cried to heaven for vengeance (the biggest enemy was disease), and the stupidity of command (the British Army sold officer ranks at this time) was immortalized by Alfred, Lord Tennyson in the poem The Charge of the Light Brigade.
But, with the Russians, it was worse.

Bogactwo i nędza narodów Landes, David S. 9788372005069:291

10.08.2013
Otóż walka w obrębie społeczeństwa ludzkiego jest wynikiem tego powszechnego prawa. Walczą ze sobą i tępią się nawzajem rasy. Walczą narody, walczą wyznawcy odmiennych religii, walczą „klasy”, a nawet walczyły i współzawodniczyły ze sobą rody. Wreszcie walczą i współzawodniczą ze sobą jednostki, należące do jednej i tej samej klasy, a nawet jednego i tego samego zawodu.
Walczą o bogactwo, o władzę, o miłość, o sławę, o honor.
Kartki z więzienia. Testament polityczny Eligiusza Niewiadomskiego. Niewiadomski, Eligiusz 9788364037023:81

18.01.2014
Podobnie działa ewolucja kulturowa w społeczeństwach, które nie potrafią rozwiązać problemu „zaufania”, czyli nie potrafią zapobiec szerzeniu się pasożytnictwa; takie społeczeństwa przeważnie tracą na rzecz tych, które to potrafią. NONZERO, Logika ludzkiego przeznaczenia Wright, Robert 9788374690287:338

24.01.2014
Sztuka wojenna mówi: do najlepszych form walki należą oskrzydlenie, obejście, okrążenie. 1943 - Rok przełomu Bieszanow, Władimir 9788393046133:16

14.02.2015
Radcliffe specjalnie uwypukla jeden fakt, a mianowicie to, że zwycięstwo osiągnięte zostało nie tyle przez samą walkę orężną, ile raczej przez zręczność manewrowania i przez zuchwałą strategię. Porażkę Rosjan przypisuje on w znacznej mierze fatalnemu, lecz jakże często popełnianemu błędowi – niedocenianiu nieprzyjaciela. Osiemnasta decydująca bitwa w dziejach Świata Abernon, Edgar Vincent d' 9788375651232:109_2

04.09.2015
Podczas gdy niemiecki kroniki filmowe z czasów wojny były przepełnione ujęciami pokazującymi przerażającą potęgę ostrzału artyleryjskiego, szwajcarskie kroniki podkreślały znaczenie dobrej łączności, precyzyjnego strzelania i skoordynowanej taktyki. Szwajcaria i naziści. Jak alpejska republika przetrwała w cieniu III Rzesz. Halbrook, Stephen P. 9788324591282:83

14.04.2017
Bitwa pod Sempach w 1386r. zakończyła się ona zwycięstwem Szwajcarów, którzy w ten sposób odparli niemiecką inwazję na kraj, jedną z wielu, jakie miały miejsce w późnym średniowieczu. Około 1300 słabo uzbrojonych szwajcarskich chłopów stawił wówczas czoło 6 tys. zbyt pewnych siebie rycerzy austriackich. Podczas tej bitwy szwajcarski bohater narodowy Arnold Winkelried w pojedynkę dokonał wyłomu w szykach austriackich, kierując wrogie piki we własną pierś. Jego towarzysze, wykorzystując powstałą w ten sposób lukę, przełamali szeregi austriackie i zwyciężyli potężnie uzbrojonych najeźdźców. Posąg Winkelrieda, który chwyta wrogie włócznie, stoi obecnie na centralnej kopule szwajcarskiego parlamentu. Szwajcaria i naziści. Jak alpejska republika przetrwała w cieniu III Rzesz. Halbrook, Stephen P. 9788324591282:163

14.04.2017
Musiały upłynąć lata, zanim zrozumiałem, że przesłanie filmu, mające na celu przeciwstawienie nazistowskiej cnoty komunistycznemu złu, to ordynarne wypaczenie faktów. W gruncie rzeczy podczas licznych krwawych walk o dominację naziści i komuchy byli siebie warci. Jedni i drudzy dążyli do totalitaryzmu, zawsze gotowi do brutalnej przemocy, byle złamać opór przeciwników wobec swojej ideologii. Neger, Neger… Opowieść o dorastaniu czarnoskórego chłopca w nazistowskich Niemczech Massaquoi, Hans-Juergen 9788364476495:134

06.01.2018