Mimo ciszy w świątyni czuło się, że wierni jednak reagują, oceniają, można posiąść rząd dusz. W dobrej sprawie lub złej. Trzeba tylko wierzyć w to, co się mówi. Fałsz w głosie wykryją natychmiast. Tak wtedy naprawdę sądziłem. Parę lat później kilku znajomych czynnych księży w chwili szczerości sprowadziło mnie na ziemię.
– Dobry warsztat „aktorski” wystarcza – mówili.