Poniedziałek
Domy energooszczędne: mity i fakty
Copyright © 2004-2008 budynkipasywne-pl
Od około 2 lat nastała w Polsce moda na tzw. domy energooszczędne. Wokół tego tematu narosło wiele mitów, nie zawsze zgodnych z rzeczywistością. Spróbujmy wyjaśnić kilka z nich.
1. Od kiedy zaczyna się energooszczędność?
Niestety nikt w Polsce do tej pory nie określił co to znaczy dom energooszczędny. Padają różne liczby, często bardzo odległe od siebie. Domy budowane w sposób tradycyjny mają zapotrzebowanie na ciepło na poziomie od 120 do 180 kWh/m2/rok. W związku z tym, określenie standardu energetycznego dla domów energooszczędnych na poziomie 100 kWh (10-litrów) jest czystym skandalem. W Europie przyjęło się, że za dom energooszczędny uważa się budynek, którego zapotrzebowanie jest niższe od 50 kWh/m2/rok.
2. Kult współczynnika U.
Nie wiedzieć dlaczego, w Polsce od 15 lat panuje kult współczynnika U (kiedyś k). Oczywiście wiadomo, że im niższy współczynnik U tym przegroda jest bardziej energooszczędna, ale to tylko jeden z bardzo wielu czynników określających poziom energooszczędności domu. Współczynnik U nie jest najważniejszym parametrem. Istnieje wiele innych czynników, które w większym stopniu wpływają na szczelność budynku. Nie wiadomo również, dlaczego 15 lat temu Minister ustanowił współczynnik U na poziomie 30 W/(m²•K) dla ściany wielowarstwowej a na poziomie 50 W/(m²•K) dla ściany jednowarstwowej. Wybór tego poziomu był zupełnie przypadkowy. Równie dobrze można by było określić ten standard o 10 lub 50 % wyższy lub niższy. Ponadto, nic w tej kwestii nie zmieniło się przez 15 lat. Dobrym przykładem na optymalne rozwiązanie problemu energooszczędności jest technologia domów gotowych, która niestety dotarła do Polski z trzydziestoletnim opóźnieniem. Są to domy nowej generacji, solidnie skonstruowane i wykonane, gdzie 90% grubości ściany stanowi ocieplenie.
3. Czy cegła może być energooszczędna?
Nie! Nie może być, bo nie da się połączyć w jednym materiale wymogów konstrukcyjnych oraz cieplnych. Oczywiście można, jak jeden z producentów sugeruje, oferować jednowarstwową ścianę o grubości 45 cm, ale niewątpliwie mamy tu do czynienia z postawieniem sprawy na głowie. Wykorzystanie ocieplenia (np. styropianu) w technologii murowanej jest wręcz niezbędne. Jeśli już budujemy z cegły to optymalne budowanie wygląda tak: ściana nie powinna mieć więcej jak 20 cm grubości i może być ona np. z silikatu lub keramzytobetonu i do tego trzeba minimum dodać 20 cm ocieplenia. Budowanie z cegły 36 cm i dodawanie 10 cm styropianu jest absurdem.
4. Zasada 20+20+30
To bardzo prosta zasada, którą powinien zapamiętać każdy projektant, inżynier i inwestor. Oznacza ona, że jeśli w ogóle myślimy o energooszczędnym budowaniu to powinniśmy ocieplić płytę fundamentową (fundament) minimum 20 cm warstwą styropianu izolującą przed chłodem pochodzącym z gruntu, ścianę zewnętrzną minimum 20 cm warstwą, a dach minimum 30 cm warstwą. Parametrów fizyki nie da się oszukać, są to wartości absolutnie minimalne.
5. Mostki cieplne – detale.
Niestety, z domem jest tak jak z łańcuchem, czyli jego jakość energetyczna zależy od najsłabszego ogniwa. Na nic zdadzą się nasze starania o energooszczędność, kiedy w Polsce tak lekceważone są detale konstrukcyjne. Na polskich uczelniach o detalach konstrukcyjnych w aspekcie energooszczędności nie dyskutuje się, przeciętny architekt nie umie obliczyć współczynników związanych z mostkami cieplnymi i nie umie odpowiednio skonstruować newralgicznych detali konstrukcyjnych.
6. Dom inteligentny czy energooszczędny.
Także tu mamy do czynienia z pomyleniem pojęć. Dom inteligentny może co prawda w minimalnym stopniu przyczynić się do zmniejszenia zapotrzebowania na ciepło ale tak naprawdę jest tylko gadżetem dla ludzi, którzy lubią najnowszą technikę.
7. Ściany dobrze zaizolowane nie oddychają.
To kolejny mit powtarzany z uporem maniaka przez producentów różnych materiałów ściennych. Ściana nie może oddychać! W domu, obojętnie z czego zbudowanym, oddychają tylko domownicy lub ich pies - na pewno nie ściany. Zadaniem ścian jest przenoszenie obciążeń oraz ewentualnie ochrona cieplna. Świeże powietrze jest zadaniem wentylacji. Jeśli już, to można mówić o wchłanianiu wilgoci przez 1-no centymetrową warstwę suchego gips-kartonu lub tynku i oddanie tej wilgotności w momencie, gdy jest sucho.
8. Rekuperator.
mała genialna skrzynka powinna być obowiązkiem w każdym nowo budowanym lub remontowanym domu. Dzięki rekuperatorowi, co 2-3 godziny mamy pełną wymianę powietrza nie tracąc przy tym energii a wręcz ją odzyskując z powietrza wychodzącego. Inaczej mówiąc, nie otwierając okna mamy wewnątrz domu lepsze i czystsze powietrze niż na zewnątrz. Oczywiście przy zainstalowanym rekuperatorze nie jest zabronione otwieranie okien, ale robimy to tylko i wyłącznie w okresie letnim.
9. Jak ogrzewać dom energooszczędny – aspekt ekologiczny i finansowy.
W ciągu ostatnich dwóch / trzech lat modne stały się kominki z płaszczem wodnym, kolektory słoneczne czy pompy ciepła. Niewątpliwie każdy z tych sposobów ogrzewania ma swoje zalety i wady, ale na pewno więcej zalet. W tym temacie także panuje ogromny szum informacyjny i inwestorzy są zdezorientowani jaka instalacja ma naprawdę sens. Jeśli instalujemy pompę ciepła to na pewno nie ma sensu montowanie kolektora słonecznego, bo korzystając z pompy ciepła, ciepłą wodę mamy prawie za darmo. Kolektor słoneczny jest genialnym wynalazkiem, który kosztuje już ok. 10 tys zł, ale zapewnia nam on ciepłą wodę tylko między kwietniem a wrześniem. Kominek z płaszczem wodnym nie może być jedynym źródłem ciepła i ciepłej wody ponieważ wymaga niczym piec na węgiel, stałej pracy i nadzoru.
Luksusowym rozwiązaniem są pompy ciepła, które wykorzystują energię pochodzącą z gruntu lub powietrza jako źródła ciepła. Powinny być zawsze skorelowane z nisko temperaturowym ogrzewaniem podłogowym w całym domu i wtedy one mają niewątpliwie ogromny sens. Pompy powietrzne kosztują ok. 20-25 tys zł z montażem, pompy ciepła gruntowe ok. 40-50 tys zł z montażem.
Nowym genialnym rozwiązaniem są piece lub kominki na pelety. Jest to rozwiązanie ekologiczne, bardzo wygodne i właściwie bezobsługowe. Oczywiście nie można zapomnieć również o gazie, który jest źródłem wygodnym i luksusowym, ale niestety nieodnawialnym. Oczywiście ciągle popularne w Polsce jest ogrzewanie węglem lub jego odmianami. Komuś, kto wymyślił nazwę eko groszek należy się niewątpliwe nagroda Nobla. Paliwo to niestety z ekologią nie ma nic wspólnego.
10. Co robi rząd w zakresie energooszczędności?
Niestety kompletnie nic! Jesteśmy na końcu Europy, jeśli chodzi o budownictwo energooszczędne. Topimy miliardy złotych w różnych przedsięwzięciach, a nie pomagamy choćby w minimalny sposób, w zastosowaniu ekologicznych i energooszczędnych rozwiązań przy budynkach nowych lub remontowanych.
12. Jak to robią nasi sąsiedzi?
Niestety 10 razy lepiej. W Austrii rząd stworzył bardzo precyzyjnie opracowany program klima activ haus i klima activ passihaus. Jest tam w najdrobniejszych szczegółach określone, jakim standardom energetycznym musi odpowiadać dom, aby dostać jakiekolwiek dofinansowanie ze strony państwa. Dom traktuje się tam jako skomplikowany system naczyń połączonych. Nie ma tam miejsca dla dowolnych interpretacji i naciągania prawa w celu wyłudzenia dotacji. Także u naszych zachodnich sąsiadów w Niemczech istnieją bardzo restrykcyjne i dokładnie określone przepisy dotyczące współ finansowania przez rząd odnoszące się do domów jednorodzinnych. Istnieją trzy kategorie domów, które państwo może dofinansowywać: KfW 60, KfW 40 i dam pasywny. KfW to odpowiednik naszego banku gospodarstwa krajowego, który ma za zadanie dofinansowywać ekologiczne i energooszczędne zachowania inwestorów. Nie ma to nic wspólnego z rozdawnictwem pieniędzy. Inwestor budujący dom dostaje 30 lub 50 tys euro kredytu o obniżonym oprocentowaniu. Ta zachęta wystarcza, aby praktycznie wszystkie domy tam budowane odpowiadały niezwykle wysokim normom. Mało kto wie, że gmina lub miasto sprzedając teren pod zabudowę jednorodzinną może określić standard energetyczny budynków, tzn. może zażądać że na danym terenie będą zbudowane tylko i wyłącznie domy pasywne z zastosowaniem odnawialnych źródeł energii. Póki co, coś takiego w Polsce jest na razie nie do pomyślenia.
W przyszłym roku w Niemczech planowane jest wprowadzenie kolejnych rygorystycznych przepisów, wymuszających na budowniczych domów 20% udziału energii odnawialnej w całkowitym zaopatrzeniu domu w ciepło. W Austrii czy w Niemczech ogrzewanie bezpośrednio węglem lub prądem jest w ogóle nie do pomyślenia.
13. Kult materiału ściennego.
W Polsce istnieje zupełnie irracjonalny kult ściany a właściwie materiału, z którego została ona wykonana. Nie ma znaczenia czy zbudujemy ścianę z cegły ceramicznej, pustaka ceramicznego, keramzytobetonu, silikatu lub z jednej z wielu konstrukcji drewnianych. Ważne jest aby gwarantowała ona odpowiednie parametry cieplne, była stabilna i trwała.
14. Paszporty energetyczne.
Niestety wbrew temu co się sądzi, paszporty energetyczne w sposób bezpośredni nie przyczynią się do wzrostu standardów energetycznych domów budowanych w Polsce. Pomijając drobny fakt, że do tej pory nie wiadomo jak będzie wyglądał certyfikat energetyczny, trzeba zaznaczyć, że będzie on tylko określał czy standard naszego budynku jest zły, tragiczny czy bardzo tragiczny. Nie będzie natomiast zmuszał inwestora indywidualnego lub dewelopera do zdecydowanego podwyższenia standardu energetycznego budowanego budynku.
15. Okna.
Obecnie nowym standardem, jeśli chodzi o okna, stały się właściwie okna trzyszybowe oraz w wypadku okien z PVC co najmniej 5 cio a nawet 7 mio komorowe. Współczynnik dla całego okna powinien wynosić poniżej 1,0 W/(m2•K) a dla okna tzw. pasywnego – poniżej 0,8 W/(m2•K). Produkcja i sprzedaż okien o gorszych parametrach powinna być zabroniona.
16. Ile lat opóźnienia.
Jesteśmy opóźnieni o ok. 15 lat jeśli chodzi o mentalność i poziom edukacji. Dotyczy to edukacji architektów, robót budowlanych, edukacji klientów i edukacji rządu. W Polsce panuje kompletny brak zrozumienia globalnego wymiaru oszczędności energii, i nikt nie zdaje sobie sprawy, że w skali Polski aż 40 % zużytej energii cieplnej dotyczy domów.
17. Co należy zrobić?
Przede wszystkim pierwszy krok należy do rządu, który powinien dostosować Prowo Budowlane do standardów istniejących w Unii Europejskiej. Nie musimy przecież nic wymyślać i od nowa tworzyć prawa. Wystarczy dokonać kompilacji prawa najbardziej rozwiniętych krajów takich jak Szwecja, Dania, Austria, Szwajcaria czy Niemcy. Każdy z tych krajów ma prawodawstwo inne, ale główny kierunek, zasady energooszczędności i jej finansowania są zawsze takie same: dom musi być jak najbardziej energooszczędny i musi być ogrzewany maksymalnie energooszczędnie i ekologicznie. Wbrew temu co się w Polsce myśli nie chodzi tu o interes np. producentów materiałów budowlanych czy interes indywidualny, ale o dobro ogólne społeczeństwa. Czy kiedykolwiek rząd w Polsce to zrozumie?
Piątek
Mocno zaniedbuję dziennik. No cóż, jak się często go pisze to znaczy, że się obserwuje i wynotowuje spostrzeżenia. Kiedyś jednak należy je ująć w większą całość i opublikować z zgrabnej i łatwostrawnej postaci.
No i przyszedł właśnie ten czas. Przetłumaczyłem książkę Anatolija Fiedosiejewa "Zapadnia. Człowiek i Socjalizm."
Jej treść powinna być omawiana w szkołach. Core messages są następujące:
Z Panią Joanną Lampką wydałem książkę o Szwajcarii, ale o tym opowiem jak już się ukaże w postaci papierowej.
Od ponad roku pracuję nad kolejną prezentacją Fizyki Życia zatytułowaną "Ewolucja biologiczna".
A w ogóle to jestem zmęczony własną firmą i pilnowaniem ludzi… O tym może też kiedyś szerzej…
Sobota
…rolnik popełniał samobójstwo. Jak można dowiedzieć się z niektórych fimów na youtube liczba samobójstw rośnie, ale ostatnio we francuskim rolnictwie jest ich szczególnie dużo. Ludzie poinwestowali spore kwoty, harowali codziennie i bez urlopów, bo przy zwierzętach inaczej się nie da. I teraz zostają z niczym.
Myślę, że to proces wyludniania wsi jest podobny do tego, który onegdaj miał miejsce w USA. Szkoda tylko ludzi. Chętnych do pracy, którzy chcieli być na swoim. Tracą majątek i środki do życia. Ich tereny wykupują urzędnicy i bankowcy, a oni zasilą szeregi pracowników etatowych…
Na ich niekorzyść działa mechanizm typowy dla wolnego rynku - konsolidacja, oparta na zapadce Św. Mateusza. Zagraniczna konkurencja oraz coraz sztywniejszy gorset przepisów nakładany na nich przez rodzimą administrację…
Tymczasem moim francuskim znajomym, którzy przez całe swoje, prawie już 60 letnie, życie są na zasiłku, psychicznie żyje się całkiem nieźle… On jest na zasiłku ze względu na wrodzone zaburzenia, nomen omen, psychiczne, które zawsze jeszcze sprytnie wzmacnia przed komisjami dzięki swojej inteligencji. Ona ze względu na wrodzoną wadę serca, która nie przeszkodziła jej w młodości zostać mistrzynią judo.
Atlasi giną, a niepełnosprawni kwitną.
Poniedziałek
Wenezuela prosi ONZ o pomoc. Obywatelom brakuje leków i jedzenia
Michał Wąsowski
Prezydent Wenezueli Nicolas Maduro poprosił ONZ o dostawę zapasu niezbędnych leków. Wenezuelskie placówki służby zdrowia dysponują obecnie, według szacunków, ok. 5 proc. niezbędnych zasobów. To pierwsze takie wystąpienie Maduro, od kiedy kraj ten pogrąża się w coraz głębszym kryzysie.
Wcześniej władze Wenezueli nie zwracały się po pomoc na zewnątrz, oprócz współpracy z Kolumbią, która… wpuszczała Wenezuelczyków na zakupy. Obecnie około 80 proc. towarów pierwszej potrzeby (ryż, cukier, papier toaletowy) jest w Wenezueli nie do zdobycia.
Zwrócenie się do Organizacji Narodów Zjednoczonych przez Maduro jest poniekąd wzięciem odpowiedzialności za sytuację Wenezueli. Według Międzynarodowego Funduszu Walutowego, w 2016 roku Wenezuela była najgorszą gospodarką świata.
Kryzys w Wenezueli przez ceny ropy i populizm
Tamtejszy rynek załamał się wraz z cenami ropy - jej eksport był jednym z głównych źródeł dochodów kraju. Brak wpływów ze sprzedaży ropy spowodował reakcję łańcuchową: w 2015 roku gospodarka skurczyła się o 5,7 proc. rok do roku, a inflacja wyniosła 180,9 proc. i 720 proc. w 2016.
Do sytuacji kraju przyczyniła się jednak także polityka prezydenta Hugo Chaveza, populisty, który rządził Wenezuelą w latach 1998-2013. Wprowadził on praktycznie kubański model gospodarczy, czyli skrajnie socjalistyczną odmianę gospodarki centralnie planowanej.
Przed śmiercią Chavez namaścił jednak Nicolasa Maduro na swojego następcę, a ten konsekwentnie realizuje wizję socjalistycznej gospodarki. Gdy w zamykanych przez zachodnie firmy fabrykach zaczęły się protesty, Maduro postanowił… oddawać zakłady w ręce robotników, byle tylko uspokajać nastroje. Z kolei w październiku prezydent zagroził firmom, że jeśli wezmą udział w strajku generalnym, to zostaną upaństwowione.
O ile jednak Hugo Chavez był z jednej strony nienawidzony, a z drugiej kochany, bo w trakcie rządów wyciągnął ze stanu ubóstwa ok. 30 proc. Wenezuelczyków, to już Maduro spotyka się raczej z negatywnym odbiorem. W kilka miesięcy po jego wygranej w wyborach prezydenckich, w lutym 2014 roku zaczęły wybuchać w Wenezueli zamieszki i protesty, które trwają do dziś.
[Źródło http://businessinsider.com.pl/polityka/wenezuela-prosi-onz-o-pomoc/915ylgn]
Jest maj 2021, Maduro rządzi dalej…
"To co podziwiam w Pana twórczości" - mówi Einstein - "to doskonałość. Nie mówi Pan ani słowa, a cały świat Pana rozumie". "Prawda" - odpowiada Chaplin - "lecz Pańska sława jest jeszcze większa: cały świat sie Panem zachwyca, choć nikt Pana nie rozumie"
Czwartek
Do czego prowadzi państwowy etatyzm? No właśnie do takich "Autentycznych Rozmów Pracownic ZUS":
Czwartek
Na stronie http://www.slate.com/blogs/the_vault/2013/08/12/the_1931_histomap_the_entire_history_of_the_world_distilled_into_a_single.html przedstawiono ciekawą grafikę prezentującą historię procentowego składu dominujących na Świecie populacji ludzkich:
Czwartek
Za portalem reporters.pl podaję informację o tym, że:
Trzech Murzynów zginęło w czasie rytualnego gwałtu na krokodylu!
Trzech braci z prowincji Limpopo w Afryce Południowej zostało zagryzionych przez krokodyla, którego usiłowali zgwałcić - donosi "Zimbabwe News&".
Według tych doniesień, murzyńska rodzina już wcześniej molestowała seksualnie krokodyle. Twierdzili, że chcą się w ten sposób zemścić na krokodylicy, która pożarła im wcześniej kurczaki i owce. Czterej bracia i kilku ich kuzynów zastawili na nią sidła, schwytali i zawlekli do swojej chaty w buszu, gdzie przez wiele dni gwałcili zwierzę. […]
Bracia zostali zatrzymani i skazani na areszt za okrucieństwo wobec zwierząt. […]
To jednak nie koniec tej zdumiewającej historii, gdyż niemal natychmiast po wyjściu z aresztu bracia zdybali kolejnego krokodyla i ponownie usiłowali go zgwałcić. Tym razem jednak sprawy wymknęły się spod kontroli – w czasie gwałtu krokodyl wyrwał się i zagryzł trzech z nich. […]
Ojciec, który stracił w ten sposób trzech synów, ma o to pretensje do miejscowego szamana. Okazuje się bowiem, że gwałty na krokodylach były nie tylko zemstą - miały też podłoże rytualne związane z faktem, że chłopcy ci uchodzili w wiosce za impotentów i mieli kłopoty z zatrzymaniem przy sobie swoich żon.[…]
[Źródło: https://reporters.pl/4385/trzech-murzynow-zginelo-w-czasie-rytualnego-gwaltu-na-krokodylu/]
ludzie są bardzo podatni na manipulację,
a skoro o tym wiesz to nie daj się manipulować szamanom :)
Sobota
Arcyciekawy artykuł pióra Sylwii Cisowskiej na onecie z roku 2014. Cytuję bo obawiam się, że kiedyś może zniknąć.
Władza, która okradła naród
Jedna ustawa, dwanaście artykułów zapełniających niecałą kartkę A4. Tyle wystarczyło, aby w 1950 roku Polska Rzeczpospolita Ludowa mogła w majestacie prawa przejąć 2/3 oszczędności zgromadzonych przez jej obywateli.
Komunistyczne władze stawiały przed sobą niezwykle ambitne cele. Odbudowa państwa zniszczonego wojną pochłaniała ogromne ilości pieniędzy. W jaki sposób sfinansować forsowną industrializację kraju? I skąd wziąć pieniądze na realizację radzieckiego snu nad Wisłą? Odpowiedź okazała się zaskakująco prosta – należy wyciągnąć je z kieszeni obywateli. Przy okazji fundując im pranie mózgu, po którym część z nich będzie przekonana, że państwo okradając ich, de facto wyświadczyło im przysługę. Wystarczyła tylko jedna reforma walutowa.
Zaskoczenie to podstawa
29 października 1950 roku Polaków zelektryzowała informacja o zatwierdzonej dzień wcześniej przez Sejm nowej ustawie walutowej. Szczegóły reformy podały dopiero poranne gazety. W większości przypadków było już zdecydowanie za późno, aby uchronić oszczędności. Władze zadbały o to, by o planowanej denominacji złotówki wiedziało jedynie wąskie grono państwowych dygnitarzy. Nowe banknoty wydrukowano w Szwecji, Czechosłowacji i na Węgrzech. Nosiły one datę 1 lipca 1948 roku i prawdopodobnie od tamtej pory przechowywano je pod ścisłym nadzorem wojska. Podobnie rzecz miała się w przypadku bilonu, który wybito w roku 1949. Gdyby informacja o planowanej denominacji wyszła na jaw, zbyt wiele osób byłoby w stanie zabezpieczyć swoje pieniądze na tę okazję, a dla peerelowskich władz taki scenariusz był nie do przyjęcia.
Głosowanie nad projektem ustawy odbyło się w nocy z soboty na niedzielę. Wszyscy posłowie przebywający w Sejmie dostali kategoryczny zakaz opuszczania budynku i kontaktowania się ze światem zewnętrznym. Kilka minut po 22 do sali obrad niespodziewanie wkroczyła grupa dygnitarzy z premierem Cyrankiewiczem i marszałkiem Rokossowskim na czele. Wtedy też ujawniono rządowe plany. Nową walutę zrównano z kursem rubla i miała mieć ona wartość 0,222168 grama czystego złota. O jakichkolwiek debatach nie mogło być mowy. Tuż przed 23 projekt uchwalono. W niedzielę informacja o denominacji obiegła kraj, natomiast w poniedziałek, 30 października, rozpoczęto akcję wymiany pieniędzy. Cała operacja miała zakończyć się 8 listopada tego samego roku.
Złodziejska denominacja
W jedną noc oszczędności Polaków straciły aż 2/3 swojej wartości. Wszystko to za sprawą przeliczników, jakie ustalono na potrzeby denominacji. Pensje pracownicze oraz ceny sklepowe ustalano w proporcjach 3 „nowe” złote za 100 „starych” złotówek. Podobnie sytuacja wyglądała w przypadku depozytów bankowych, z zastrzeżeniem, iż kurs 3:100 obowiązuje jedynie przy wymianie lokat o wartości do 100 tys. „starych złotych”. Im większe oszczędności zgromadzone w banku, tym bardziej niekorzystny kurs wymiany. W najgorszej sytuacji znalazły się jednak osoby posiadające jakiekolwiek oszczędności w gotówce. W tym wypadku za 100 „starych” złotych otrzymywali oni zaledwie złotówkę.
Należy zauważyć, że w tamtych czasach banki nie cieszyły się zaufaniem Polaków, a zwłaszcza mieszkańców wsi. Większość z nich pieniądze trzymała w przysłowiowej skarpecie, mając w pamięci doświadczenia z czasów wojny i pierwszych lat PRL. Jak się okazało, nawet skryte w domowych pieleszach zaskórniaki nie były do końca bezpieczne, gdyż na mocy ustawy walutowej to właśnie one najbardziej traciły na wartości. Warto też zwrócić uwagę na fakt, iż denominacja została przeprowadzona w momencie najbardziej dogodnym dla władz – gdy wielu rolników posiadało gotówkę po sprzedaży plonów, a mieszkańcy miast mieli jeszcze odłożone pieniądze na zakupy zimowe, takie jak opał czy też ubrania. Dzięki tej skrzętnie zaplanowanej akcji władzom udało się zagrabić około 750 mln ówczesnych dolarów, co równa się obecnie kwocie 7 mld dolarów. Taka ilość pieniędzy zapewniała władzom spokój na kilka najbliższych lat.
Aby kapitalistom schudły kieszenie…
Władze zdawały sobie sprawę, iż przy tak drastycznym posunięciu niezbędna jest zmasowana akcja propagandowa, która w jakikolwiek sposób wytłumaczy Polakom decyzje rządzących. W mediach zaroiło się od komunikatów próbujących wytworzyć wrażenie, iż zagrabienie przez państwo 2/3 oszczędności obywateli było tak naprawdę dobrodziejstwem. Na łamach Polskiej Kroniki Filmowej bolesne skutki złodziejskiej denominacji określano eufemistycznie „drobnymi stratami”, które ostatecznie małym i średniorolnym chłopom miały zapewniać bliżej nieokreślone „trwałe i nieprzemijające korzyści”.
Jak przy wielu podobnych okazjach, także i tym razem, propagandowe ostrze wymierzono w „kułaków”, „paskarzy” oraz tak zwany „element spekulujący”. Zgodnie z argumentacją władz reforma walutowa miała wymierzyć im sprawiedliwość i odebrać pieniądze, które „zdobyli, wyzyskując klasę robotniczą”. Na łamach wielu gazet pojawiały się wypowiedzi zadowolonych obywateli, potwierdzające takie tezy. „Państwo ludowe przycisnęło kułaków i nareszcie skończyło się ich panowanie, teraz nie będą już się mądrzyć, bo została im uniemożliwiona droga do grabieży i oszustwa” – twierdził robotnik z Kolbuszowej. Inny wtórował mu: „cieszę się na samą myśl o tym, jak muszą wyglądać ci, którzy dusili w domu grube tysiące na cele spekulacyjne. Nareszcie robotnik będzie miał wolniejszy dostęp do towarów wykupywanych przedtem przez ludzi, którzy z pracą w ogóle nic wspólnego nie mieli”. Logika rządzących nakazywała społeczeństwu myśleć, iż jedynym efektem denominacji będzie to, że „kapitalistom schudną trochę kieszenie”. Pomijano zupełnie fakt, iż reforma uderzała w każdą osobę posiadającą jakąkolwiek ilość gotówki.
Każdy, kto ośmielił się wyrazić publicznie swoje niezadowolenie, mógł spodziewać się spotkania ze służbami, które swoimi metodami przekonywały go o słuszności rządowych działań. Co i rusz można było natknąć się na informacje o załogach fabryk, które z wdzięczności za przeprowadzenie reformy walutowej zobowiązywały się do ustalania nowych rekordów produkcyjnych lub wcześniejszego wykonywania ustalonych planów.
Tymczasem dla wielu osób utrata znacznej części oszczędności była tak ogromnym ciosem, iż decydowały się nawet targnąć na swoje życie. Samobójstwa nie należały do rzadkości, a wzmianki o nich do dziś zachowały się w dokumentach. Szczególnie ciekawe było zachowanie władz, gdy takie zdarzenie dotyczyło osoby nieuznawanej za „spekulanta” lub „kułaka”. Niektórzy działacze twierdzili nawet, iż „nie ma co takich ludzi żałować, gdyż mieli oni większe umiłowanie do pieniędzy niż do Polski socjalistycznej”.
…a władzy żyło się dostatniej
Polacy starali się zrobić wszystko, aby uchronić choć część swoich oszczędności. Osoby, do których informacja o zasadach reformy dotarła wcześniej, często udawały się do pozbawionych szybkiego dostępu do informacji wiosek. Tam od nieświadomych chłopów wykupywały wszystko, co tylko się dało – począwszy od bydła, a na pościeli i zbożu kończąc. Wiele osób decydowało się również na wydanie pieniędzy w ostatni dzień, w którym miały one jeszcze jakąkolwiek wartość, czyli w niedzielę 29 października. Zapełniły się sale kinowe oraz restauracje.
Ustawa denominacyjna przyniosła jeszcze jedną zmianę – od tej pory w PRL zaczął obowiązywać absolutny zakaz posiadania złota i platyny w formie innej niż użytkowa oraz jakichkolwiek obcych walut. Za niedostosowanie się do nowego prawa groziło nawet 15 lat więzienia, a osobie przyłapanej na handlu kruszcami lub dewizami zasądzano karę śmierci. Podobnie jak w przypadku złotówek, także złoto i waluty skupowano po bardzo niekorzystnym i znacznie zaniżonym kursie.
Strach przed powtórzeniem się scenariusza z 1950 roku tkwił w Polakach przez długie lata. Każda plotka o kolejnej denominacji rodziła falę paniki. Pamięć o reformie była również wyzwaniem dla rządzących podczas przeprowadzania denominacji w 1995 roku. W efekcie swojej reformy peerelowscy dygnitarze zagarnęli niewiarygodny wręcz majątek. Mimo iż na krótką chwilę udało im się zastopować inflację, wystarczył zaledwie rok, by złotówka znów znacząco straciła na wartości, a finanse państwa znów znalazły się w opłakanej sytuacji.
Pisząc tekst, korzystałam m.in. z: "Gospodarka Polski Ludowej 1944-1955" (aut. Z. Landau, J. Kaliński), "Od Drugiej do Trzeciej Rzeczypospolitej" (aut. A.L. Sowa), "10 dni, które wstrząsnęły portfelem" (aut. J. Kochanowski) oraz archiwalnych wydań dzienników i Polskiej Kroniki Filmowej.
[Źródło: http://biznes.onet.pl/wiadomosci/finanse/wladza-ktora-okradla-narod/zxkwy]
Czwartek
Dr Sławomir Mentzen Wypowiedział się na temat odpowiedzialności urzędników. Oni przejawiają wiele inicjatywy do podejmowania działalności w innych branżach. Urzędnicy chętnie inwestują publiczne pieniądze, zakładają spółki, Często to im się nie udaje, ponieważ oni nie ponoszą odpowiedzialności za własne działania.
Prywatny przedsiębiorca ryzykuje własnymi pieniędzmi, natomiast urzędnik nie ryzykuje. Często urzędnikowi zależy na tym, żeby dana inwestycja trwała i nigdy się nie skończyła.
Przykładem takiej działalności jest nasza spółka zajmująca się budową elektrowni atomowej, której prezesem był przez ileś lat Aleksander Grad. Co miesiąc otrzymywał kilkadziesiąt tysięcy zł wynagrodzenia, a spółka zajmowała się opracowaniem planów, według których miała kiedyś powstać elektrownia atomowa. Grada już nie ma, elektrowni też nie ma. Wiele milionów zostało straconych. Takich przykładów jest znacznie więcej.
Na południu Europy (Grecja, Włochy, Hiszpania) jest wiele lotnisk, z których nie wystartował żaden samolot czy wiele basenów, w których nigdy nie było wody, czy stadionów, na których nie odbył się żaden mecz.
Urzędnicy inwestują pieniądze nie patrząc, czy dana inwestycja ma sens ekonomiczny, czy go nie ma. Zatrudniani są krewni i znajomi, a kontrakty otrzymują firmy, które mają dobre relacje z urzędnikami. W sumie państwowe inwestycje są niedochodowe, złej jakości, a my jesteśmy niezadowoleni z usług. Urzędnicy natomiast nie ponoszą odpowiedzialności za to, co robią.
Czasami jednak ponoszą odpowiedzialność.
Dr. Metzen podał skrajny przypadek takiej odpowiedzialności. To budowa na początku lat 20. XX w. sterowców w Wlk. Brytanii. Jeden przez firmę prywatną Vickersa a drugi przez Ministerstwo Lotnictwa. Sterowiec Vickersa został ukończony pierwszy, spełniał wszystkie parametry i doleciał do Kanady i z powrotem. Nazywano go powszechnie „The Capitalist”. Zbudowany przez ministerstwo sterowiec nazywany „The Socialism” był 2 razy droższy, wolniejszy i miał trochę krótszy zasięg. Ten sterowiec w pierwszym locie spalił się nad Francją wraz pomysłodawca tego projektu Lordem Thompsonem. Zginęło 47 osób.
Dr. Metzen stwierdził, że nie życzy nikomu poniesienia takiej odpowiedzialności.
[Źródło: http://wolnosc24.pl/2017/07/06/dr-metzen-o-odpowiedzialnosci-urzednikow-wyjasnia-dlaczego-tak-duzo-jest-marnowanych-publicznych-pieniedzy/">Źródło]
No cóż, powtórzę dokładnie to samo co zawsze mówię: "Można podwoić wielkość czcionki i dodać jeszcze kilka wykrzykników, ale to i tak nie odda tego co czuję gdy jestem (jesteśmy) w Dolomitach i z wywieszonym jęzorem ganiam(y) po tych przewspaniałych górach.". Dla mnie jest to najlepszy rodzaj wypoczynku.
Jak zwykle garść informacji praktycznych:
Trasa | Trzeba uważać na korki przy Monachium, najlepiej jechać nocą. Brnąc w autostradowym korku wymyśliłem hasło: "Niemcy nocą". Ale bardziej zasadnym dla Dolomitów byłoby: jechać tam, trzeba tak, by Monachium minąć o 4.00, z kolei wracać trzeba tak, by wyjechać z la Villa (lub Cortina d'Ampezzo) o 4.00. |
Tania stacja benzynowa | Jeśli zjedzie się z autostrady ok 1 km to olej napędowy można było kupić za 1.01€ |
Diesel | |
Opłaty za autostrady: | Polska via Łódź i potem Wrocław: jeszcze nic, ale już są przymiarki |
Zakwaterowanie | Apartments Casa Momi info@sasvanna.it | http://www.famigliabalestra.it/en/casa-momi |
kurs Euro | PLN za 1EUR |
Ubezpieczenie górskie roczne wykupione w PZU za kwotę zł/osoba | Ubezpieczenie WOJAŻER – PZU Pomoc w Podróży w ramach programu Polskiego Związku Alpinizmu (Porozumienie nr 0451 /MSP/W/2013) |
Dzień po dniu | |
---|---|
2017.07.22 Sobota |
O 11.00 spotykamy się Mariuszem i Beatą na opuszczonej stacji kolejki i jemy śniadanie. Podjeżdżamy o 12.00 pod Strobla, z zejściem przez las zajmuje nam wszystko około 4.5 godziny. Po południu szukamy naszego zakwaterowania. Babeczka nie podała nam współrzędnych geostacjonarnych tylko adres - i nasz GPS wywiódł nas w pole. Mariusz lepiej się przygotował: obejżał sobie w googlach rejon tego adresu i dokładnie zdjęcie po zdjęciu przeanalizował otoczenie - trafił bez pudła. |
2017.07.23 Niedziela |
Alghezi w wejściu, Tissi w zejściu na Civettę start 6.00 koniec 18.00 (właśnie otwierali pizzerię) |
2017.07.24 Poniedziałek |
Prognoza zła. Leje mocno już o 3 w nocy. Opad intansywny i bardzo obfity. Jednak o 9.00 po śniadaniu piękne czyste, błekitne niebo. Jedziemy do Belluno. Słońce praży. Samo maisto nieciekawe. Starówka byle jaka. Po godzinie "zwiedzania" jedziemy do centrum handlowego. Kupuję buty, a potem idziemy do marketu po spożywkę. Gdy chcemy wyjść okazuje się, że leje jak z cebra. Niebo zaciągniete. Leje długo i intensywnie. Cały dzień. |
2017.07.25 Wtorek |
Via Ferrata Ra Gusela Dzień kondycyjny. Ferratujemy w rejonie passo Giau. Wjeżdżamy krzesełkami i robimy Ferratę Averau. Potem wchodzimy turystycznie na szczyt Nuvolau. |
2017.07.26 Środa |
Via Ferrata Gianni Constantini na Moiazza Prognoza taka sobie zapowiadane są niewielkie przelotne deszcze. Uderzamy na via ferrata Gianni Constantini na Moiazza Sud. Dotarliśmy do schronu Ghedini po czym zeszliśmy sentiero attrezzato Cengia Angelini. Pogoda dopisała w 100%. Cały czas była nad nami cienka warstwa chmur, chroniły przed słońcem, a jeśli już coś z nich padało to były to nieliczne krople, ktore w trzy sekundy wysychały. Całość od Rifuggio Paso Duran i z powrotem zajęła nam 12 godzin. |
2017.07.27 Czwartek |
Wokół jeziora w jakimś miasteczku Dzień kondycyjny. Dowiadujemy się, że schronisko jest zamknięte i kolejka doń nie działa. Zatem nie uda nam się zrobić ferraty Stella Alpine. Zmianiamy cel na ferratę Eterna na Marmoladzie. Płacimy za apartament 7 nocy 5 osób 3 pokoje 2 łazienki 1 kuchnia = 600 Euro (Ruttorbol). Link do mansardy. |
2017.07.28 Piątek |
Eterna na Marmoladzie i zejście zamkniętym od kilku lat szlakiem. Dopiero na samym dole uświadomiłem sobie jakimi debilami byliśmy schodząc tą ścieżką. Kable ferratowe miały powyrywane przeloty nawet na odcinkach kilkudziesięciu metrów. Na górze nie widzieliśmy żadnego ostrzeżenia. Dojeżdżamy na parking pod ferratą Eterna (passo Fedaia) o 7.00 i wróciliśmy na 16.00 Jeden samochód zostawiamy w Malga Ciapella na parkingu kolejki na Marmoladę. Plan jest taki, że zjedziemy kolejką po skończeniu ferraty. Zgodnie z opisem ferrata jest długa i składa się z trzech długich charakterystycznych odcinków:
Sama ferrata zajęła nam 4 godziny. Podejście pod nią zajęło 1 godzinę. Plan zjazu kolejką legł w gruzach gdy nasze dwie panie Beata i Danusia dbające o rodzinne finanse postanowiły, że nie będziemy jechać w dół kolejką za 18 Euro od osoby i że zejdziemy ferratą ???. Dziwna była ta ferrata. Kotwy pourywane, odcinki drutów po 10-50 metrów! Udało się zejść choć zdrowy rozsądek podpowiadał, że to szaleństwo. Niżej czekał nas zdradziecki próg, który był nieubezpieczony! Udało się zejśc dzięki 20 metrowemu odcinkowi liny. Użyliśmy jej dwa razy! Gdy zeszliśmy na poziom kosówek i potem lasu to ścieżka była jakby zupełnie nieużywana, a i stroma. W końcu udało się zejść i na jej końcu znaleźliśmy tablicę informującą, że szlak został zamknięty w 2014 roku!? Dobrze, że jakaś stalówka się nie zerwała i że mieliśmy linę. |
2017.07.29 Sobota |
Dolomity w roku 2021
Dolomity w roku 2020
Dolomity w roku 2019
Dolomity w roku 2018
Dolomity w roku 2017
Dolomity w roku 2016
Dolomity w roku 2015
Dolomity w roku 2013
Dolomity w roku 2012
Dolomity w roku 2011
Statystyki pokazane przez profesora Yoshidę dobitnie pokazują dążność systemów dobrobytu jak również naturalną tendencję każdej władzy do zagarniania jak najwięcej.
Poniedziałek
Za co rządzący Wenezuelą Nicolás Maduro (z zawodu kierowca autobusu) wywalił ministra zdrowia Panią Antonieta Caporale? Ano za:
Antonieta była ministrem zaledwie od 4 stycznia do 10 maja 2014 roku. Wywalono panią minister i zlikwidowano "Biuletyn epidemiologiczny" wydawany od roku 1938. Tak to rządzą socjaliści.
Środa
Środa
Mateusz G.:
Utwierdzam się w przekonaniu, że bycie przedsiębiorcą opiera się głównie na heurystykach, tak jak bycie lekarzem,
Tylko zestaw umiejętności jest zupełnie różny
Ja:
Poproszę o definicję heurystyki (jest ich sporo)
Ale jeśli rozumie Pan to mniej więcej tak:
to się zgadzam
"Tylko zestaw umiejętności jest zupełnie różny" - tak ale na pewnym poziomie ogólności jest tym samym :)
Piątek
Mateusz podesałał mi świetny materiał na temat tego po czym poznaje się ludzi obdarzonych duchem przedsiębiorczości:
It is too hard
It's already been done
I don't know how
How much I am going to get paid?
My idea is worth millions
A to od razu pociągnęło inne ciekawe linki:
The 6 Scary Truths About Becoming an Entrepreneur [https://www.entrepreneur.com/article/238983]
15 Signs You're an Entrepreneur [https://www.entrepreneur.com/article/235378]
7 Risks Every Entrepreneur Must Take
Niedziela
Marcin:
Wielkie dzięki
Zaraz to wrzucę do słownika FŻ
do Natury Człowieka Uczciwego i Tabeli Fiedosiejewa
Czytam teraz książkę z I wojny Św.
i chyba odkryłem nowe pojęcie do słownika FŻ
Ludzie podjudzeni przez innych, którzy znają ludzkie słabości, na własne życzenie wpieprzają się w kłopoty, jednak uświadamiają to sobie dopiero w momencie wielkiej tragedii.
Obok takich taktycznych rozważań, najwięcej miejsca w naszych rozmowach zajmowało zranienie kapitana von Schmitterloew, które wywarło nadzwyczaj przygnębiające wrażenie na wszystkich. W chwili, gdy na skraju lasu lornetką szukał pozycji angielskiej, jeden z pierwszych szrapneli urwał mu obie ręce powyżej łokcia.
Kapitan przeniesiony na polanę, mimo danych mu poprzednio dwóch silnych dawek morfiny, wciąż krzyczał, żeby mu wyjąć z rąk lornetkę, bo palce go bolą. Wie, że umrzeć musi. Dziękuje swoim ludziom za pomoc, przeprasza ich, że wymyślał im od "Pollaken" - (po wyczerpaniu całego słownika przezwisk uchodziło "du Pollake" za wyzwisko najdosadniejsze i najbardziej pogardliwe). Przyznaje, że Polacy wypełniają sumiennie swoje obowiązki, chociaż naród ich tak bardzo dręczono i choć nie za swoją ojczyznę walczyć muszą. Teraz w chwili śmierci pojmuje, jak wielkie krzywdy wyrządzono [neutralnej - przyp. JF] Belgii. Przeklina wojnę i Wilhelma, jej inicjatora.
Biedaczysko był od roku żonaty. Dnia poprzedniego otrzyma wiadomość, że urodziła mu się córka. W przeciągu kilku następnych godzin dostał od rozmaitych, litujących się nad nim lekarzy, razem wziąwszy, 5-ciokrotną maksymalną dawkę morfiny, a jednak cierpień jego nie uśmierzono. Trzeciego lub czwartego dnia zmarł. Ponieważ do ostatnich chwil życia mówił stale o Polakach, Belgach i o wojnie to samo, co w pierwszej chwili zranienia, ogłoszono, że dostał pomieszania zmysłów.
Więcej cytatów z książki "Z armią Klucka na Paryż. Pamiętnik lekarza Polaka."
Na początku swych pamiętników autor dużo pisał o wielkim entuzjazmie Niemców, którzy zaatakowali neutralną Belgię. Entuzjazm ten spowodowany był brakiem oporu. Drugą poruszaną kwestią były masowe zbrodnie popełniane przez tych rozentuzjazmowanych żołnierzy na ludności cywilnej.
Tak na szybko nazwałem to zjawisko NPPM - Naturalny Proces Prania Mózgów. Z socjalizmem jest dokładnie tak samo, przy czym mało kto to rozumie nawet jak dochodzi do zapaści ekonomicznej i związanych z tym tragedii.
Niedziela
Niedawno, kiedy pracowałam w ogródku, moi sąsiedzi, wracający ze spaceru, zatrzymali się na pogawędkę. Podczas rozmowy zapytałam ich córeczkę, kim chciałaby być, gdy dorośnie. Powiedziała, że chce zostać prezydentem.
Jej rodzice oboje są postępowymi demokratami, zapytałam więc: „Gdybyś była prezydentem, co zrobiłabyś w pierwszej kolejności?” Odpowiedziała: „Dałabym jedzenie i domy wszystkim bezdomnym ludziom.” Jej rodzice nie kryli dumy!
„Cóż za szczytny cel! – powiedziałam – Ale nie musisz zwlekać, aż zostaniesz prezydentem, by to uczynić!”. „Jak to?” – zapytała. Odpowiedziałam jej: „Możesz przyjść do mnie, skosić mój trawnik, powyrywać chwasty i przyciąć żywopłot, a ja zapłacę ci 50 dolarów. Potem będziesz mogła pójść pod supermarket, gdzie kręci się bezdomny i dać mu te 50 dolarów, by odłożył na jedzenie i dom.”
Dziewczynka zastanowiła się przez chwilę, po czym spojrzała mi prosto w oczy i zapytała: „A dlaczego ten bezdomny nie przyjdzie do pani i nie zrobi tych wszystkich rzeczy, a pani po prostu jemu da te pieniądze?”
Powiedziałam „Witaj w Partii Republikańskiej!”. Jej rodzice już się do mnie nie odzywają.
Czwartek
Kodeks podatkowy USA, który w roku 1913 roku liczył tylko 400 stron tekstu, obecnie [2017 rok] – po 104 latach wprowadzania poprawek, dodatków i rozporządzeń wykonawczych – liczy 70 tys. stron.
Urzędnicy generują przepisy do tego stopnia, że nikt już nie ma pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. Pojawia się masa specjalistów od interpretacji tych przepisów, czyli de facto specjalistów od niczego. Co więcej, interpretują ale odpowiedzialności za swoje interpretacje nie ponoszą.
Iluż to speców od przepisów mieliśmy za komuny, czyli od przepisów, które doprowadziły kraj do ruiny gospodarczej…
Znalezione nad ranem w odmętach internetu:
Całość jest nieco wulgarna, zatem poddałem lekkiej cenzurze i na początku i na końcu.
Uwagi:
Większość ludzi guzik wie o państwie czy ekonomii i wiedzieć nie chce. Ci ludzie wierzą w socjalizm, redystrybucję, etatyzm i że "państwo da". Wielkie media oraz państwowe szkolnictwo ich w tym przekonaniu utwierdzają. - Marcin J.
Sobota
Witaj. Wróciłem właśnie z marszu. Skonany, bo szliśmy z centrum na Stadion Narodowy. To już mój 4 marsz. Dziś podszedłem do tego z pewną taktyką. Stanąłem na rogu Alej i Nowego Światu i stamtąd obserwowałem całość, za nim sam na końcu dołączyłem. Chciałem mieć ogląd całości.
Pochód zaczęli motocykliści na ciężkich motorach (około setki) z biało-czerwonymi flagami z tyłu, potem przeszli historyczni żołnierze Hallera i Piłsudskiego, kilku widziałem z pospolitego ruszenia szlachty w kontuszach i z karabelami. A potem… biało-czerwona ściana z głównymi hasłami: "Bóg Honor i Ojczyzna", "My chcemy Boga!!!". Flagi nasze, narodowe przeplatały się z zielonymi proporcami ONR (Obóz Narodowo - Radykalny) i czarnymi Młodzieży Wszechpolskiej. Skandowano; "Cześć i Chwała bohaterom!", "Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę!!!"
Transparenty widziałem z całej Polski. Strzelały wokół mnie race, petardy i biało-czerwone ognie. Poszedłem na tę manifestację sam. Ci co zwykle mi towarzyszyli, albo się pochorowali, albo… nie wiem co. 80% tłumu stanowiła młodzież!!! Takich dziadków jak ja widziałem również, ale statystycznie nie stanowiliśmy znaczącego procentu. Dużo ludzi przyszło z małymi dziećmi z wózkami. Oczy mi wilgotniały ze wzruszenia. Zmęczony śmiertelnie, z biało-czerwoną opaską dotarłem do siebie i piszę Ci to drobne sprawozdanie.
Serdeczności. JB
Wtorek
Rzeczywiście, z przykrością stwierdzam że ZUS jest bardzo słabą merytorycznie instytucją. Zazwyczaj nie mieszam spraw służbowych z prywatnymi ale w tym roku wygrałem sprawę z ZUS o należne mi świadczenie chorobowe przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Mimo oczywistej bezzasadności odmowy I Oddział ZUS w Warszawie założył apelację do Sądu Okręgowego od korzystnego dla mnie wyroku Sądu Rejonowego. Jednak przedstawiciel ZUS nawet nie pojawił się na rozprawie apelacyjnej. System ubezpieczeń (czyli nas wszystkich) kosztowało to ponad 2 tysiące złotych za wpis na złożenie bezsensownej apelacji. Może to nieduże pieniądze ale pokazuje dobitnie jak oni działają.
Wtorek
Środa
Jacek Barcikowski
Wtorek
Na wolność nie ma i nie będzie masowego zapotrzebowania. Masy chcą żyć "godnie" (i dlatego głosują na soc) i "moralnie" (i dlatego głosują na kolektywistyczną konserwę). A najlepiej, gdy jakieś ugrupowanie (tak, jak PiS) ma w ofercie i jedno, i drugie. Do mas nigdy nie dotrze, że jeszcze nigdy w historii rezultat nie okazał się ani godny, ani moralny.
W wolności człowiek nie czuje opiekuńczego ciepła kolektywu i jego z czapy wziętych reguł, narobić się trzeba, inteligentniejszy i pracowitszy sąsiad zarabia więcej, a jakże to tak, no i w ogóle. Proszę się pogodzić z tym, że jako wolnościowcy pozostaniemy wąskim klubem. Najlepiej poświęcić energię na robienie pieniąchów, bo one dają swoim posiadaczom całkiem przyzwoity zakres wolności. Dać kurii co łaska, urzędnikowi w łapę i w każdym systemie się od człowieka odpieprzą. :)Lud „wolność”… olewa!
Nie szuka jej, nie pragnie, i nawet nie wie tego, do czego jej się używa. I tak na marginesie pisząc, jest to jednym z istotniejszych powodów, dla których partyjka Wolność (w skrócie KORWiN) tak we wszelkich sondażach — dołuje.Niedziela
Jak się okazuje nie jest w tej opinii odosobniony. Cezary Kaźmierczak, Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, również upatruje w całej sytuacji silny lobbing i wielce szkodliwe dla polskiej gospodarki działania, które zapewnią korzyści jedynie koncernowi naszego zachodniego sąsiada. Kaźmierczak podzielił się swoimi przemyśleniami na ten temat:
Mięso i wędliny są w Polsce relatywnie tanie z powodu morderczej konkurencji oraz m.in. bezkosztowemu pozbywaniu się produktów zwierzęcych nie wykorzystanych do prodykcji spożywczej. Odbierają je fermy norek na paszę. Gdyby nie było ferm norek – zakłady mięsne musiałby je utylizować i słono za tą utylizację płacić. Rynek utylizacji będzie wart około 1 miliarda złotych. W związku z tym pewien niemiecki koncern utylizacyjny najął kilku lobbystów-obszczymurków od mokrej roboty (uczciwy lobbysta nie weźmie roboty przeciw własnemu krajowi), parę infantylnych panieniek i organizacji „ekologicznych” oraz zapewne w przytłaczającej większości nie wiedzących w czym uczestniczą, polityków. No i mamy ustawę zakazującą hodowli norek, bo niemiecki koncern utylizacyjny chce zarobić 1 miliard złotych rocznie.[Źródło: http://wolnosc24.pl/2017/12/03/niemiecki-koncern-wydal-10-milionow-na-ustawe-w-polsce-dzieki-niej-moze-zarobic-miliard-zlotych-pojawily-sie-powazne-zarzuty/]