Poniedziałek
Dostałem od Tomka Maciejewskiego link do strony o pracach Michała Gryzińskiego: http://www.cyf.gov.pl/gryzinski/
Nie wiem co z tematem Gryzińskiego zrobić.
Jego model atomu zgodny jest z moim Dualizmem Natury Rzeczy, jednak "oficjalna nauka" jedzie po nim równo.
W odniesieniu do "nauki oficjalnej" wraz z Gryzińskim siedzę na tym samym wózku, z tym tylko, że moja teoria jest sprawdzalna w każdym calu i w zasadzie przez każdego, kto zna logikę, teorię gier, teorię systemów, interesuje się biologią i naukami społecznymi oraz nie patrzy na świat po przez pryzmat własnego ja i nie jest naukowym oportunistą. Z jego teorią jest o wiele trudniej, bo nikt tak na prawdę elektronów nie widział.
Ta strona http://www.gryzinski.com/gryzinski.html też już [2020.09.22] nie istnieje. Rodzinie pewno przestało się chcieć ją opłacać.
Czwartek
W mediach wrzawa na temat wprowadzenia przez władzę ("państwo") nowej ustawy o refundacji leków. Dziennikarze nieudolnie pytają. A jak nieudolnie pytają to uzyskują nieudolne odpowiedzi. (Swoją drogą przeraża nieznajomość zagadnień, o których dywagują. Czołowi dziennikarze nie mają pojęcia o ekonomii i naukach społecznych, wszystkie te ich dyskusje przypominają gadanine u cioci Kloci na imieninach. Nie potrafią też jasno określić przyczyn problemu).
Znalazłem w necie bardzo zgrabne podsumowanie całego tego galimatiasu:
dlaczego prawdziwy problem jest zasłaniany tym, że lekarze protestują
05.01.2012 00:04
~lakarz
Pewnie wielu z Was zastanawia się o co chodzi w proteście "pieczątkowym" lekarzy. Część pewnie uwierzyła w słowa ministra zdrowia, albo szefa NFZ o niemoralnych lekarzach, którym "się nie chce", albo "są na smyczy koncernów farmaceutycznych" ewentualnie po prostu są złośliwi i odsyłanie kogoś z kwitkiem powoduje u nich wielokrotne orgazmy.
Pozwolę sobie wyjaśnić piekielność sytuacji. Niestety, będzie dość długo…
Jak wiecie, nowa ustawa weszła 1 stycznia, a w połowie grudnia zostały zapowiedziane protesty. Od czasu do czasu ktoś zarzuca, że ustawa jest znana już pół roku, a wcześniej było OK. Nie było. Już w maju poszedł pierwszy list z podpisami kilkunastu tysięcy lekarzy do minister zdrowia, że ustawa wprowadza bałagan i złe rozwiązania.
Pomijam oczywiście fakt, że rozporządzenie i lista leków zostały opublikowane na ostatnią chwilę (dokładnie 30 grudnia o 23.10 był dostępny komplet dokumentów), chyba po to, żeby nikt normalny nie miał szansy się z nimi zapoznać.
A jakie rozwiązania wprowadzają?
Nakładają kary na lekarzy, którzy przepiszą receptę niezgodnie z wytycznymi ministerstwa. Na pierwszy rzut oka oczywiste, przecież jeśli chcę brać pieniądze, muszę mieć wytyczne i ich przestrzegać. ALE:
Muszę sprawdzić PEWNY dowód ubezpieczenia. W Polsce nie ma takiego dokumentu! Cały czas "jest wprowadzany" (od 2004 roku…). W związku z tym jest pełno różnych "dokumentów, które chwilowo świadczą o ubezpieczeniu". Jak to wygląda?
Składka jest odprowadzona nie wtedy, kiedy pracodawca pobierze pieniądze z naszej wypłaty, tylko kiedy wpłaci je na konto NFZ. I to w terminie. Jeden dzień zwłoki sprawia, że na kolejny miesiąc jesteśmy nieubezpieczeni. Innymi słowy, najpowszechniejszy druk - RMUA, o niczym nie świadczy. Bo jak mogę brać odpowiedzialność za to, że ktoś zapomniał? Tak samo wygląda to z ZUSem. Jedyny pewny dowód, to potwierdzenie przelania składki z ZUS do NFZ. A takiego nie ma! Nawet dzieci, które obowiązkowo są ubezpieczone, mogą się załapać na "brak ubezpieczenia". Jak? Dzieci ubezpiecza albo "rodzic" albo "urząd" - każdy ma swoje oznaczenia. Jeśli podam na dokumencie zły kod, pacjent jest traktowany jako nieubezpieczony! A rodzice których pytam kto zgłasza dziecko do ubezpieczenia najczęściej nie wiedzą o czym mówię… Oczywiście za nieubezpieczonego płacę karę.
Muszę sprawdzić, czy lek który przepisuję jest zarejestrowany w danej chorobie. Na pierwszy rzut oka znów OK. Ale tylko leki oryginalne mają pełną rejestrację. Zamienniki już nie. Dlaczego? Bo każda zarejestrowana "choroba" kosztuje. A wcześniej nikt nie dbał czy rejestracja jest czy nie, bo i tak stosowano tę samą substancję. Teraz np nie mogę dać Polocardu pacjentowi po zawale, bo tylko Aspirin ma rejestrację. A to ten sam lek. Pierwszy oczywiście dużo tańszy, ale nie ma rejestracji na zawał, mimo, że jest powszechnie stosowany. Jeśli go zapiszę, zostanę ukarana.
Poza tym duża część leków zaczyna być stosowana poza pierwotnymi wskazaniami - na tym polega postęp w medycynie. Okazuje się, że lek działa też w innych chorobach, więc zaczyna się go tam stosować. Teraz ministerstwo tego zabrania.
Muszę sprawdzić najnowsze obwieszczenie na stronie ministerstwa. Urzędnicy zapowiadają, że lista leków będzie się zmieniać tak często jak trzeba. Co to oznacza? Codziennie przed pracą będę musiała przejrzeć listę kilku tysięcy preparatów, żeby zobaczyć czy nic nowego nie doszło. Jeśli zapiszę lek ze "starej listy" nie wiedząc, że dziś rano wyszła nowa, zostanę ukarana. (PS. W momencie pojawienia się listy serwery MZ padły)
Muszę mieć zaświadczenie od specjalisty. Taki druk jest ważny rok. Czyli co rok, nawet osoby które tego nie potrzebują muszą stanąć w kolejce do np. kardiologa. Tylko po papier. Jeśli natomiast dopiero rozpoznałam chorobę, np. alergię u małego dziecka, nie mogą dać mu tańszych leków od razu. Muszę mieć zaświadczenie. Czyli na kilka miesięcy (bo tyle czeka się na wizytę u specjalisty) pacjent dostaje tylko drogie leki. Dla wielu rodzin nie do wykupienia, więc dzieciak zostaje nieleczony. Jeśli się zlituję i wpiszę zniżkę, zostanę ukarana.
Muszę określić, czy pacjent nie należy do jednej z 9 grup "zniżkowych" - np. kombatanci, krwiodawcy itd. Większość pacjentów nie nosi ze sobą zaświadczeń o przynależności do danej grupy. Poza tym większość tych zaświadczeń można łatwo sfałszować. I znów - to ja zostanę oszukana, ale to ja zapłacę karę.
W tym całym zamieszaniu z papierami mam jeszcze mieć czas zbadać pacjenta i pomyśleć jak go leczyć. A później sprawdzić, czy urzędnik z NFZ mi na to pozwoli, bo może moja wiedza i publikacje naukowe nie wystarczą i dostanę karę…
Na przykładzie (naciągam tu trochę, ale sens jest zachowany) - przychodzi matka z małym dzieckiem. Nie wie jak dziecko jest ubezpieczone (już powinna dostać receptę na 100%). Dziecko ma alergie, musi dostać specjalne mleko, ale nie mam zaświadczenia od specjalisty (recepta 100%), w dodatku podejrzewam alergię, której objawem jest wysypka, a urzędnik NFZ uznał, że to mleko należy się tylko przy dusznościach (100%). Może jest już nowa lista i to mleko ma zniżkę, ale nie mam tego jak sprawdzić, bo strona ministerstwa padła. Tak czy inaczej do wyboru mam napisać receptę na 100%, albo przybić pieczątkę "do decyzji NFZ" - wtedy może jakaś refundacja będzie…
Musicie przyznać, że nie jest wesoło. Do teraz jakoś to działało, bo prawo było złe, ale nie było kar za naginanie go do realiów. Teraz są i muszę się sztywno trzymać. Do wyboru mam albo zaszkodzić pacjentowi, albo sobie. Nikomu nie życzę takich wyborów.
I dlatego piszę recepty z pieczątką "refundacja leku do decyzji NFZ". Żeby się wreszcie urzędasy zbudziły i zajęły tym, co powinni wprowadzić już dawno - kartą ubezpieczenia i ogólnopolskim systemem. A od leczenia wara - chyba, że chcecie się leczyć u urzędników… [http://www.tvn24.pl/1,251,24,95106048,235419458,3678400,0,forum.html]
Tak właśnie rządzi władza - zamiast tworzenia takich procesów i systemów by ułatwić życie społeczne, wprowadza system "haków", by w każdej chwili móc powiedzieć ten i ten obywatel lub ta i ta grupa społeczna to oszuści i złodzieje.
Jak widać narzucenie sprawdzania niesprawdzalnego i karanie za błąd jest jednym z elementów takiego rządzenia. Mogli by wprowadzić odpowiedzialność gdyby była norma sprawdzania czy pacjent jest ubezpieczony, ale takiej normy nie ma i co więcej władza nie potrafi jej stworzyć.
W przypadku lekarzy protest jest prosty i całkowicie zgodny z prawem - "nie mam pewności, podjęcie decyzji przekazuję urzędnikom NFZ", to, ze pacjent straci kupę czasu ni nerwów - to nie moja wina. Niestety w innych branżach nie ma jak zaprotestować przeciw podobnym antyspołecznym ustawom. W taki oto sposób władza rozwala to, czym w teorii ma zarzadzać.
Poniedziałek
Lodówki i pralki idą w górę
[http://biznes.onet.pl/lodowki-i-pralki-ida-w-gore,18572,4992008,1,news-detal]
Sprzęt będzie drożeć. Powody: drogie euro, droga ropa i nieoficjalny eksport produktów z polskich fabryk – donosi "Dziennik Gazeta Prawna".
Dalej dziennikarskich wypocin nie ma co czytać. Istotę rzeczy, jak zwykle, tłumaczą komentarze internautów:
rolesz: Nic nie jest takie jak się nam sprzedaje to w mediach.
Tzw. ":trudności obiektywne" znane mi są z poprzedniej epoki. Za każdym razem słychać "to nie my, to oni". Tym razem jest nie inaczej. Coś mi się wydaje, że był jakiś myk z podażą pieniądza na rynek i teraz mamy odreagowanie. Jak inaczej przejść do porządku dziennego z stwierdzeniem "forint ciągnie złotego". Co ma piernik do wiatraka. To nie ceny rosną tylko pieniądz tanieje przez co relatywnie spadają zarobki.
Daleki: A kiedy z powodu wysokich cen ropy, kursu dolara i euro zaczną w górę iść pensje?! Producentom lodówek zyczę z całego serca spadku sprzedaży. [Mediom się udaje. Ten wpis świadczy o tym, że autor za źródło podwyżek uważa producentów.]
~alibabababa: Tylko debile które nie przekroczyły granic RP uwierzą w to że jakikolwiek sprzęt AGD lub RTV jest w Polsce tańszy niż za granicą jak np. Niemcy czy Holandia
~ojej: hahaha inflacja sie klania,ceny rosna co powoduje dewaluacje zlotego.Na koncu roku euro po 6 zl to scenariusz zupelnie mozliwy ale co zrobia wtedy kredyciarze.Proponuje sztucznie zablokowac ceny i zarobki moze zloty sie wtedy ustabilizuje [Mediom się udaje. To typowy wpis dla "ekonomisty" ukształtowanego przez media mainstreamowe.]
Niedziela
W trakcie prac nad Fizyką Życia ktoś zadał mi pytanie czy tworzę naukę, czy też paranaukę. Oczywiście emocje mówiły mi, że jak najbardziej naukę, problem był li tylko z tym, że pytający nie zdefiniował definiendum "nauka".
Wikipedia, źródło wyklęte przez "prawdziwych" naukowców w wersji polskiej podaje:
Nauka definicja 1
Nauka – autonomiczna część kultury służąca wyjaśnieniu funkcjonowania świata, w którym żyje człowiek. Nauka jest budowana i rozwijana wyłącznie za pomocą tzw. metody naukowej lub metod naukowych nazywanych też paradygmatami nauki poprzez działalność badawczą prowadzącą do publikowania wyników naukowych dociekań. Proces publikowania i wielokrotne powtarzanie badań w celu weryfikacji ich wyników, prowadzi do powstania wiedzy naukowej. Zarówno ta wiedza jak i sposoby jej gromadzenia określane są razem jako nauka. [stan 2011.01.08]
i angielskiej:
Nauka definicja 2
Science (from Latin scientia, meaning "knowledge") is a systematic enterprise that builds and organizes knowledge in the form of testable explanations and predictions about the universe [stan 2011.01.08]
W czytanej przeze mnie książce Lucio Russo "Zapomniana rewolucja - grecka myśl naukowa, a nauka nowoczesna" autor zaproponował:
Nauka definicja 3
Każda teoria nosząca trzy wymienione niżej cechy będzie uznawana za naukową:
Twierdzenia teorii nie dotyczą obiektów konkretnych, lecz specyficznych obiektów teoretycznych.
Na przykład geometria euklidesowa może konstruować twierdzenia o kątach czy odcinkach, termodynamika zaś – o temperaturze czy entropii jakiegoś układu; jednak w naturze nie istnieją kąty, odcinki, temperatury ani entropia.
Teoria ma strukturę ściśle dedukcyjną, tzn. jest złożona z niewielu oznajmień podstawowych (zwanych aksjomatami, postulatami bądź zasadami) o własnych charakterystycznych przedmiotach i z metody – jednolitej i powszechnie przyjętej, pozwalającej wyprowadzać z niej nieograniczoną liczbę wniosków. Innymi słowy, teoria dostarcza ogólnych metod rozwiązywania nieograniczonej liczby problemów. Problemy te, formułowane w obrębie struktury danej teorii, są w rzeczywistości „ćwiczeniami”, w tej mierze, w jakiej miedzy specjalistami panuje powszechna zgoda co do metod, których można użyć do ich rozwiązywania i do sprawdzenia poprawności rozwiązań. Metodami podstawowymi są dowodzenie i rachunek. W tym więc sensie zagwarantowana jest „prawda” twierdzeń naukowych.
Zastosowania do świata rzeczywistego oparte są na regułach odpowiedniości między przedmiotami [enti] teorii a obiektami konkretnymi.
W odróżnieniu od twierdzeń zawartych w obrębie teorii, reguły odpowiedniości nie mają żadnej absolutnej gwarancji. Fundamentalną metodą sprawdzania prawomocności reguł odpowiedniości, tj. stosowalności teorii, jest eksperyment. Wszelako zakres prawomocności reguł odpowiedniości jest każdorazowo ograniczony.
E.O. Wilson w "O naturze ludzkiej" zaproponował:
Nauka definicja 4
Całokształt działań mający na celu opracowanie teorii. Gdzie teorię należy rozumieć jako: Najbardziej skrótowy model rzeczywistości
Nauka definicja 5
Warto wymienić również wnioski Auguste Comte na temat rozwoju wiedzy. Otóż stwierdził on, że rozwój wiedzy odbywa się trzystopniowo. Najpierw jest
faza teologiczna - gdy w wyjaśnieniach zjawisk ludzie odwołują się do sił nadprzyrodzonych, istot boskich lub bóstwa, szczęścia;
Po niej następuje:
faza metafizyczna – gdy ludzie wyjaśniają zjawiska poprzez abstrakcyjne pojęcia i rozumową spekulację (najczęściej oderwaną od rzeczywistości);
Zwieńczeniem zaś jest faza pozytywna, czyli
faza naukowa - gdy ludzie formułują twierdzenia oparte na faktach i zależnościach współistnienia lub następstwa między faktami. W tej fazie ludzie mogą ustalać i przewidywać nieznane dotąd fakty.
Nauka - definicja Fizyki Życia
Podsumowując: nauka to całokształ działań mających na celu tłumaczenie i jeśli się da przewidywanie rzeczywistości. A im lepiej tłumaczy i im wierniej przewiduje tym jest bardziej "naukowa".
Pomocnicze cytaty dla haseł:
nauka
mit / nauka
nauka / religia
Piątek
Świetny artykuł Marka Wesołowskiego na temat aktualnej sytuacji w służbie zdrowia:
Każdy ma receptę na służbę zdrowia, a jest dalej tak, jak jest
[http://www.sga.waw.pl/web/aktualnoci-artykuy-sga/50-aktualnoci/164-kazdy-ma-recepte-na-sluzbe-zdrowia-a-jest-dalej-tak-jak-jest]
Jakie są najczęstsze pretensje i "utuskiwania"?
Ile co kosztuje?
Wszystko to zbiega się do jednego mianownika - za mało pieniędzy w systemie. Być może tak, ale kto może to obiektywnie ocenić. Kalkulację kosztów robią świadczeniodawcy, więc strona zainteresowana ich podbijaniem. NFZ i MZ próbują stworzyć Agencję Taryfikacji, czyli de facto wycenić ile co kosztuje w medycynie. To również będzie ocena stronnicza, bo jako płatnicy, obie instytucje są zainteresowane zaniżaniem kosztów.
Oczywiście kalkulacja kosztów powinna być robiona. Powinna to robić niezależna grupa ekspertów, których podstawową wartością, oprócz profesjonalizmu, jest wiarygodność. Jak podadzą nieprawdziwe dane, tracą wiarygodność i miejsce na rynku, dlatego będą się starać być maksymalnie obiektywni. Nie mogą być związani ani z płatnikiem, ani ze świadczeniodawcą.
Drugim źródłem wiedzy o kosztach ma być wolny rynek. I to nie jest próba likwidacji publicznej służby zdrowia! Chodzi o realne oddzielenie płatnika od świadczeniodawcy. Realne, to znaczy przy pomocy klarownych reguł wolnego rynku.
Czy wiemy ile wyrostków, porodów, złamań, nowotworów, itp. wystąpi na danym terenie w ciągu roku? Oczywiście, że wiemy. Te liczby są znane i bardzo nieznacznie zmieniają się. Dlaczego więc nie ogłosić przetargu na leczenie tych schorzeń. Najtańsza oferta wygrywa. To trochę jak kupowanie rzeczy na aukcji. Każdy świadczeniodawca zgłasza swoją cenę i wolumen usług, które może wykonać. Płatnik wie, że powinien zakupić leczenie np. 5000 zapaleń wyrostka robaczkowego. Oferty od świadczeniodawców przychodzą, w sumie, na 8000 wyrostków po różnych cenach. Kupujemy 5000 najtańszych „wyrostków”.
Równoległa wycena przez niezależną grupę ekspertów pozwala uniknąć zawyżania cen i zmów cenowych. Szybko okaże się, ile pieniędzy potrzebujemy, żeby zapewnić koszyk gwarantowanych usług.
Koszyk po raz kolejny
Pytanie tylko, co to jest ten koszyk? Pani minister Kopacz chwaliła się ostatnio, że to właśnie ona wprowadziła ten koszyk. No cóż, może warto żeby Pani minister porozmawiała z pacjentami, którzy czekają na leczenie onkologiczne, albo ze szpitalami, które nie otrzymują pieniędzy za świadczenia wchodzące w skład „jej” koszyka, bo to są nadwykonania.
Koszyk świadczeń ma definiować te świadczenia, za które państwo jest w stanie zapłacić i dostarczyć obywatelowi w skończonym czasie (zapisanie do kolejki oczekujących nie jest terapią!!!).
„Gwarantowany” oznacza, że otrzyma go każdy obywatel! Takie podejście implikuje płatność z budżetu państwa, a nie z funduszu ubezpieczeniowego.
Podatek czy ubezpieczenie
Tu dochodzimy do problemu zbierania pieniędzy na ochronę zdrowia. Dzisiejszy system zarządzany przez NFZ, szumnie zwany ubezpieczeniem zdrowotnym, nie jest żadnym ubezpieczeniem, to zwykły podatek. Nic w tym złego, ale nie należy zafałszowywać pojęć!!!
Ubezpieczenie płacimy za samochód, za mieszkanie, itp. Wiemy co, i na jakich warunkach dostaniemy, a wszystko, co płacimy będzie obrócone wyłącznie na nasze potrzeby. Płacenie do „wspólnego kotła” i równe traktowanie wszystkich bez względu na wysokość płaconych kwot, to są cechy systemu podatkowego. Czyli płacimy PODATEK ZDROWOTNY!
Z podatku zdrowotnego Państwo ma nam zapewnić opiekę medyczną na takim poziomie, jaki jest możliwy w ramach zebranej kwoty. Co wchodzi w jej zakres (zawartość gwarantowanego koszyka), powinien ocenić specjalnie do tego powołany zespół fachowców (dobrze płatnych, bo decydują o wydatkowaniu miliardów). Zespół ten powinien najpierw stworzyć listę świadczeń medycznych, uszeregowanych od najniezbędniejszych i mających najwyższą wartość dla pacjenta i społeczeństwa. Następnie, znając koszty i liczbę wystąpień poszczególnych świadczeń w ciągu roku z jednej strony, i szacowaną kwotę podatku zdrowotnego z drugiej, powinien ocenić, które świadczenia, idąc od góry stworzonej listy, będą przez Państwo zakupione i zapłacone. To jest koszyk świadczeń gwarantowanych! Następnie NFZ realizuje na wolnym rynku zakupy z tak stworzonej listy, zaczynając od najważniejszych świadczeń, i schodzi na liście w dół dotąd, aż wyczerpie fundusze. Jest to system znany i stosowany na świecie.
Publiczna czy prywatna
Świadczeniodawcy PUBLICZNI i prywatni stają do przetargu na wykonanie tych świadczeń. Kontrakty otrzymują ci, którzy podali najniższe ceny, a przeszli poprawnie certyfikację pozwalającą na świadczenie usług medycznych.
Trzeba tu mocno podkreślić, że publiczna służba zdrowia staje do przetargów na tych samych warunkach co świadczeniodawcy prywatni. Słowo „publiczna” nie może być przyzwoleniem na niższą jakość, gorsze wyniki, słabszą efektywność. Obywatele oczekują służby zdrowia na tym samym wysokim poziomie.
Państwo może chcieć utrzymywać publicznych świadczeniodawców, jako sposób na obniżenie kosztów („u siebie” leczymy taniej). Taka postawa jest uzasadniona, jeśli wyniki placówek publicznych to potwierdzają.
Ważne jest natomiast zrównanie w prawach i obowiązkach wszystkich świadczeniodawców, bez względu na właściciela. Inaczej nie będzie mieć to sensu, a państwo będzie przyczyniać się do podziału Polski na bogatych i zdrowszych oraz biednych i gorzej leczonych.
Pozostaje pytanie czy państwo będzie dobrym zarządcą publicznych placówek służby zdrowia? W mojej opinii nie! Czy państwo powinno produkować samochody, lodówki, itp.? Każdy odpowie, że nie, bo taki zakład nie będzie dobrze zarządzany, i to prawda. Szpital „produkuje” coś znacznie bardziej skomplikowanego niż samochód czy lodówka, produkuje zdrowie. Wiara, że państwo będzie potrafiło zrobić to efektywnie, jest fałszywa. Nawet, jeśli państwo chce utrzymać własne szpitale, to powinny być one oddane w zarząd fachowcom.
Podatek, ubezpieczenie, państwo
Trzeba też zdać sobie sprawę z ograniczonej siły pieniędzy zbieranych w ramach dzisiejszego „ubezpieczenia” zdrowotnego. Za te pieniądze nie można wyleczyć wszystkich i wszystkiego. Leczenie części chorób i pacjentów nie może być sfinansowane tymi pieniędzmi, bo jest ich za mało.
Co z tym zrobić? Sprawa jest prosta, każdy może (ale nie musi) wykupić sobie ubezpieczenie zdrowotne i płacić taką składkę, jaką chce, w zamian dostając taką opiekę zdrowotną, jaka z tej składki wynika. Młodzi i zdrowi, wierzący w swoje szczęście, będą ryzykowali nie kupując ubezpieczenia, starsi i rozważniejsi wręcz przeciwnie. Każdy wie najlepiej, co mu potrzebne. Urzędnik nie powinien za nas decydować.
Jaka ma być rola państwa? Taka jak we wszystkich innych dziedzinach. Ma być regulatorem, a nie uczestnikiem rynku. Ma zapewnić leczenie tym, którzy sami sobie nie mogą zapewnić leczenia (efektywne wydatkowanie pieniędzy z podatku zdrowotnego). Tworzenie takich warunków przetargów, by odpowiedniej jakości opieka zdrowotna była dostępna w odpowiednim czasie.
Państwo ma promować i narzucać standardy postępowania medycznego. Ma dbać o odpowiednią co do czasu i jakości obsługę przypadków leczonych za pieniądze z budżetu.
Wszystkie powyższe działania nie są proste do wykonania, ale są logiczne i zrozumiałe. Dzisiejszy system, z całym jego zawikłaniem i absurdami, nie odpowiada potrzebom pacjentów i jest niezadowalający. Natomiast świetnie maskuje bałagan, niegospodarność i bezrobocie w branży medycznej. Mamy znaczący nadmiar sił i środków, w stosunku do pieniędzy z „ubezpieczenia” zdrowotnego. Nasze poradnie, szpitale, nasi lekarze, pielęgniarki, są w stanie leczyć znacznie większą liczbę pacjentów, ale nie mają za co. Wprowadzenie realnego ubezpieczenia zdrowotnego otworzy drogę do wykorzystania tego potencjału.
Zmiany w organizacji ochrony zdrowia i sposobu jej finansowania są konieczne, i to już!
Nikt z rządzących nie ma na nie ochoty, ale nie można czekać dłużej. Zacznijmy od podstaw. Z jednej strony zmieniajmy przepisy, z drugiej sprawdźmy, ile co nas kosztuje i oceńmy efektywność świadczeniodawców. Poznanie realnych kosztów leczenia pozwoli płacić odpowiednie pieniądze, tak, żeby rentowność była podobna bez względu na przypadek. To wyrówna szanse świadczeniodawców na każdym poziomie złożoności i kosztowności terapii.
Podsumowując – musimy przejść od samo-zadowalających wyobrażeń, do realnego świata i podejmować twarde decyzje zmieniające naszą służbę zdrowia. Może nowa ekipa podejmie to wyzwanie. Oby!
Artykuł klarowny i logiczny. Państwo powinno być strażnikiem zasad, a nie biznesmenem - święta prawda. Autor jednak robi jedno fałszywe założenie, uważa bowiem, że ludziom u władzy zależy na dobru państwa w którym żyjemy - nic z tych rzeczy, im zależy wyłącznie na władzy i korzyściach (pieniądzach) jakie z tego tytułu do nich płyną. Autor nie wziął pod uwagę kluczowego dylematu rządzenia tzw. dylematu Madisona. Rządzącym bardziej się opłaca robić biznesy i doprowadzać rządzony kraj do ruiny (kłamiąc przy tym ile to oni nie robią dla dobra społecznego) niż pilnować zasad. I to (niekompetencja i zakłamanie ich i wszystkich klakierów z instytucji przez nich opłacanych - czytaj państwowych) jest właśnie realnym światem.
Kraj, w którym rząd (o dowolnej orientacji) na wielką skalę zajmuje się biznesem, a nie ustalaniem i pilnowaniem zasad, prędzej czy później się zawali. W tym kontekście polecam zapoznanie się z cyklem Tytlera
Wracając do naszych problemów - sęk w tym, że społeczeństwo nie ma jak wpływać na władzę, poza tym w naszym społeczeństwie zbyt dużo jest beneficjentów, żyjących z dotacji państwa, a każdy z nich ma głos wyborczy. Nawet media przez super system koncesji wydawanych przez KRRiT są na pasku tegoż państwa. Naprawę służby zdrowia należy zacząć od naprawy mediów (ot choćby w taki sposób by ludzie mądrzy, tacy jak Marek Wesołowski, pojawiali się w ich) ale na to rząd się nie zgodzi - krytyki nikt nie lubi.
Gdzieś w internecie znalazłem bardzo mądre hasło: Skoro lekarze mają być odpowiedzialni finansowo za złe wypisanie recepty to też niech posłowie będą odpowiedzialni finansowo za swoje kłamstwa wyborcze i buble ustawowe.
[państwo] [władza]
Wtorek
Fundacja Lux Veritatis nie otrzyma koncesji dla Telewizji Trwam na nadawanie programu na multipleksie cyfrowym - poinformowała Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji po wtorkowym posiedzeniu. Przewodniczący KRRiT Jan Dworak poinformował, że wcześniej podjęte decyzje koncesyjne pozostają w mocy.
[http://wiadomosci.onet.pl/kraj/krrit-tv-trwam-nie-otrzyma-koncesji,1,5000517,wiadomosc.html]
Bez względu na to co myślę na temat TV Trwam - to mamy dobitny przykład jakimi cuglami trzyma się za pysk naszą "demokrację".
Urobieni zwolennicy tej decyzji mają wbite w mózgi coś takiego: Gdyby ta telewizja miała charakter religijny, to O.K., ale ona ma charakter POLITYCZNY !!! Poza tym dostęp do audycji religijnych jest również na TVP1, TVP2, TVP INFO. Kolejne pytanie, to skąd pochodzą pieniądze na TV kościelną i czy nie lepiej byłoby przeznaczyć te pieniądze na bardziej zbożny cel - pomoc biednym, zamiast na Rydzykowe Imperium??
Wolność słowa oznacza, że każdy może głosić swoje poglądy, nawet kościół. A wiadomo, że obecnie jedynym sposobem na głoszenie poglądów jest telewizja ogólnokrajowa i w mniejszym stopniu radio.
Środa
~rabin: Pólwysep koreanski pokzuje nam jakim syfem jest komunizm. Oba państwa startowały z podobnego poziomu, oba zniszczyła wojna w tym południe bardziej a wiekszość przemyslu byla na pólnocy. Dziś południe 8 gospodarka świata a na pólnocy żra trawe. Podobnie z Polska w 1950 roku Polska miała takie samo PKB jak Hiszpania. Gdzie jest dziś Hiszpania a gdzie polska pod względem rozwoju cywilizacyjnego? Inna para to Czechy i Austria. Małe zniszczenia wojenne podobny poziom a mimo to czechy nie dogoniły jeszcze austri. Komunizm i socjalizm zawsze wprowadza zacofanie.
~jojo do ~ghu8: Opowiadanie że Chiny rozwijają się dzięki komunizmowi to czysty idiotyzm i nieznajomość tego kraju . W Chinach nie ma komunizmu , tam tylko rządzi partyjna nomenklatura w wąskim politycznym zakresie . Kasta mandarynów i tyle . W Chinach jest drapieżny , dziewiętnastowieczny kapitalizm i dla tego mają taki wzrost gospodarczy . Jak się komuś to podoba powinien się czym prędzej się tam przenieść i doświadczyć na własnej skórze tego cudownego systemu . Osobnik taki przestał by pieprzyć od rzeczy bardzo szybko.
~sas do ~ghu8: Gwałtowny rozwój Chin nastąpił dzięki odejściu tego kraju od gospodarki planowej czyli socjalistycznej. Od kilku dekad Chiny przeżywają rozkwit dlatego, że wyzwolono wreszcie inicjatywę gospodarczą we własnym społeczeństwie. Sektor państwowy w ChRL stanowi niewielki procent gospodarki tego kraju. Do tego należy dodać, że nie ma tam tak rozwiniętego socjala jaki panuje teraz np. w Europie Zachodniej. Obecnej chińskiej gospodarce bardzo pomaga tradycja chińska, w której panuje kult pracy i szacunek do przedsiębiorczości oraz silne związki rodzinne. Proszę się zapoznać z materiałami ogólnodostępnymi na temat dzisiejszej polityki społecznej i zdrowotnej Chin. Wielu z szanownych forumowiczów może być zaskoczonych.
~mnm do ~obiektywny: JAK WAŁĘSA KOMUNĘ OBALIŁ !
Około 20 lat temu "obalono" w Polsce komunizm.
Obalono tak skutecznie, że żadnemu z czerwonych nie spadł nawet włos z głowy, czołowi komuniści stali się nagle socjaldemokratami, trockiści przeobrazili się w działaczy społecznych, reżyserzy, którzy udowadniali, dlaczego AKowcy byli straconym pokoleniem, w opozycyjnych intelektualistów, PRLowscy prawnicy, stali się konstytucjonalistami,redaktorzy PRL-owskiej TV właścicielami prywatnych TV, członkowie ZMS,PZPR, UBecy i kapusie - stali się kapitalistami pełną gębą i ludźmi roku Forbesa. A robotnicza hołota przemieniła się w robotniczą bezrobotną hołotę. Przemiana wody w wino jawi się na tym tle jako kuglarska sztuczka. Mieliśmy szansę zaobserwować, jak to można w naszym demokratycznym państwie prawa bezkarnie zastrzelić generała policji i jak do tej pory nie udało się ustalić mocodawców. Mogliśmy zaobserwować, jak po kolei są umarzane wszelkie procesy w sprawach gospodarczych, gdzie Polskę okradano na miliardy dolarów. Jak rozpadały się samochody inspektorów NIKu, jak odwoływano kolejnych sędziów, jak ginęli świadkowie. Zaprawdę, polscy autorzy książek sensacyjnych powinni zostać uznani za grupę zawodową, którą dotknęło strukturalne bezrobocie - jak tu cokolwiek sprzedać w takich warunkach? Jak miałaby sobie poradzić Agatha Christie ze swoim Orientexpressem, kiedy w polskich więzieniach "wiesza się" trzech kolejnych świadków w sprawie Olewnika? Dzisiaj taki Lem ze swoją wirtualną rzeczywistością, lub iluzjami wywołanymi chemicznymi substancjami z "Kongresu futurologicznego" miałby miażdżącą konkurencję ze strony miłościwie nam panującego (Pijarującego, jak kto woli) premiera Tuska i sztabu jego socjotechników oraz szpeniów od marketingu politycznego, którzy co dzień fundują nam taką matrixową rzeczywistość, że firmy informatyczne powinny podkupować od nich licencje i wdrażać, wdrażać, wdrażać. Natomiast od pamiętnego kwietnia dosłownie czuję, że jestem naocznym świadkiem, jak Wielka Historia wylewa (nomen omen) ze swoich utartych od kilkunastu lat szlaków, zatacza koło i miażdży niepokornych i pechowców. Miażdży na śmietniku smoleńskiego lotniska. Widzimy, jak po tej miazdze "nasz rząd" jest w zasadzie ekspozyturą woli Rosji i Niemiec. Widzimy jak coraz bardziej uzależniamy się od rosyjskiego gazu, że nawet KE nie może tego przemilczeć i broni polskiego społeczeństwa przed Polskim rządem. widzimy jak możni Unii Europejskiej świetnie dogaduje się z Rosją naszym kosztem (Nord Stream, helikopterowce), być może niedługo uzależnimy się w kwestii energii atomowej (najnowsza rosyjska propozycja). Widzimy jak "nasze elity intelektualne" wypisują wazeliniarskie i wiernopoddańcze odezwy do bratniej potęgi i mamy deja vu - ja już to widziałem! I nawet w tej samej aktorskiej obsadzie! Widzimy rosnącą potęgę Chin, obudowanie imperium przez Rosję rywalizującej z Chinami, widzimy wycofanie się USA z obecności w Europie.
Pytanie: co dalej?
Ciekawe kto to napisał? Bo tekstu jak na komentarz dużo, a sam tekst treściwy i emocjonalny.
No cóż "nasz rząd" to tak w opinii powszechnej się myśli, że to rzeczywiście nasz rząd. W rzeczywistości jednak ludzie u władzy dzielący drukowane pieniądze, dają tym co tego układu pilnują. Władza jest pazerna i niestety małorozumna. Ale ponieważ ma władzę to może sobie wypłacać wysokie premie nawet za superniekompetentne wprowadzanie marnych reform.
Rozwiązanie kluczowego dylematu rządzenia polega na sprzeżeniu zwrotnym pochodzącym od rządzonych, a działającym na rządzących, gdy takowego nie ma to dochodzi do tego co teraz obserwujemy. Do kryzysu rozpętanego przez władzę, a który usłużne media ukazują jako zjawisko naturalne tak, jak burzę.
Niedziela
Newt Gingrich znany jest z umiejętności polemicznej argumentacji. Dobry występ w debatach w Karolinie Południowej zyskał mu tam poparcie wyborców i umożliwił pokonanie Mitt'a Romney’a.
W Karolinie Płd. Gingrich, były przewodniczący Izby Reprezentantów, zwyciężył we wszystkich hrabstwach tego stanu i we wszystkich grupach wyborców.
Komentatorzy podkreślają, że według sondaży, większego poparcia niż Romney’owi udzielili mu nawet Republikanie, dla których najważniejszym kryterium była wybieralność kandydata - czyli przekonanie, że może pokonać w wyborach Obamę.
Tymczasem republikański establishment popiera Romney’a twierdząc, że to on jest "najbardziej wybieralny".
W demokracji nie wybiera się najlepiej rządzących, lecz właśnie "najbardziej wybieralnych" - takich wygadanych, milusińskich przystojniaczków.
Polecam również kilka cytatów z literatury, które związałem z hasłem demokracja, szczególnie te z książki Cel Szwajcaria.
Poniedziałek
…kraje zrzeszone w OPEC zarobiły w latach 2002-2006 na sprzedaży ropy naftowej 2,045 biliona dolarów, podczas gdy w analogicznym okresie wpływy głównych zachodnich odbiorców z tytułu samych podatków akcyzowych - które nie wymagają wszak żadnego nakładu pracy poza uchwaleniem odpowiednich przepisów - wyniosły 2,310 biliona, a zatem więcej, niż dochody państw, które musiały ponieść wysiłek wydobycia i wyeksportowania ropy. W dość jasny sposób ukazuje to skalę ucisku fiskalnego panującego w naszym regionie świata, dość wspomnieć, że mimo relatywnie wysokiego jego poziomu w Polsce, w innych państwach UE jest on jeszcze wyższy - w Wielkiej Brytanii udział podatków w cenie benzyny przekroczył już 60 procent, w Niemczech 56, zaś we Francji 50 procent. [http://www.pafere.org/artykuly,n1247,spotkanie_z_andrzejem_szczesniakiem__relacja.html]
Wtorek
Najważniejsze witryny rządowe są pod ochroną systemu bezpieczeństwa teleinformatycznego ARAKIS-GOV, za który Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (wraz z NASK) otrzymała w 2010 r. nagrodę "Teraz Polska". Jak widać, ani ARAKIS, ani prestiżowe godło nie pomogły. Strony www najważniejszych instytucji państwa padły po prostych atakach hakerów. Powód? Atak hakerów był zbyt… prosty.
Tak jest ze wszystkim, dużo gadania, a "król jak zwykle jest nagi"…
Czwartek
Diabeł, jak zwykle, tkwi w szczegółach:
Praca to zagadnienie liniowe dla producenta (cała beczka miodu, a w niej tylko jakaś pierdóła)
i nieliniowe dla nabywcy (łyżka dziegciu w beczce miodu - to ja nie chcę tej beczki).
[Więcej o kryteriach obiektowości]
Żeby odbiorcy dobrze nas postrzegali musimy zapinać wszystkie szczegóły - to jasne.
Ale w praktyce zostawiamy te pierdóły na później, traktując je jako mało istotne w tej chwili.
Potem mszczą się one na nas lub na tych, którym podłożyliśmy taki pasztet.
Cechą solidnego fachowca jest załatwianie szczegółów od razu.
Wiem, że czasem powoduje to lawinę kolejnych wątków, ale pierdóły trzeba wyrywać z korzeniami.
Jeśli tego nie umiemy, to nie będziemy postrzegani jako fachowcy i nigdy nie wejdziemy wyżej niż przeciętne popychadło.
Na dodatek zasada korekty mówi: im korekta późniejsza tym droższa.
A więc natychmiastowe lokalizowanie pierdół i szybkie ich wyrwanie wraz z korzeniami - to z nas czyni prawdziwych fachowców.
Oczywiście jest to warunek konieczny, aczkolwiek nie wystarcza sam jeden.
Niedziela
~ciekawy: CZYJŚ KOMENTARZ cytuję
"A słyszeliście o kryzysie w Islandii?? A wiecie jak to się zakończyło…?? NAJWIĘKSZA TAJEMNICA MEDIALNA XXI WIEKU- ISLANDIA Islandczycy sprawili, że rząd, który aprobował pod dyktando światowej finansjery zubożyć islandzki naród zgodnie ze scenariuszem aktualnie "przerabianym" przez Grecję podał się w komplecie do dymisji! Główne banki w Islandii zostały znacjonalizowane i mieszkańcy zdecydowali jednogłośnie zadeklarować niewypłacalność długu, który został zaciągnięty przez prywatne banki w Wielkiej Brytanii i Holandii. Doprowadzono też do powołania Zgromadzenia Narodowego w celu ponownego spisania konstytucji. I to wszystko w pokojowy sposób. To prawdziwa rewolucja przeciw władzy, która doprowadziła Islandię do aktualnego załamania.
Na pewno zastanawiacie się, dlaczego te wydarzenia nie zostały szeroko nagłośnione? Odpowiedź na to pytanie prowadzi do kolejnego pytania: Co by się stało, gdyby reszta europejskich narodów wzięła przykład z Islandii?
Oto krótka chronologia faktów: Wrzesień 2008 roku: nacjonalizacja najważniejszego banku w Islandii, Glitnir Banku, w wyniku czego giełda zawiesza swoje działanie i zostaje ogłoszone bankructwo kraju. Styczeń 2009 roku: protesty mieszkańców przed parlamentem powodują dymisję premiera Geira Haarde oraz całego socjaldemokratycznego rządu, a następnie przedterminowe wybory. Sytuacja ekonomiczna wciąż jest zła i parlament przedstawia ustawę, która ma prywatnym długiem prywatnych banków (wobec brytyjskich i holenderskich banków) wynoszącym 3,5 miliarda euro obarczyć islandzkie rodziny na 15 lat ze stopą procentową 5,5 procent. W odpowiedzi na to następuje drugi etap pokojowej rewolucji. Początek 2010 roku: mieszkańcy zajmują ponownie place i ulice, żądając ogłoszenia referendum w powyższej sprawie. Luty 2010 roku: prezydent Olafur Grimsson wetuje proponowaną przez parlament ustawę i ogłasza ogólnonarodowe referendum, w którym 93 procent głosujących opowiada się za niespłacaniem tego długu. W międzyczasie rząd zarządził sądowe dochodzenia mające ustalić winnych doprowadzenia do zaistniałego kryzysu. Zostają wydane pierwsze nakazy aresztowania bankowców, którzy przezornie odpowiednio wcześniej uciekli z Islandii. W tym kryzysowym momencie zostaje powołane zgromadzenie mające spisać nową konstytucję uwzględniającą nauki z dopiero co "przerobionej lekcji". W tym celu zostaje wybranych 25 obywateli wolnych od przynależności partyjnej spośród 522, którzy stawili się na głosowanie (kryterium wyboru tej 25 - poza nieposiadaniem żadnej książeczki partyjnej - była pełnoletniość oraz przedstawienie 30 podpisów popierających ich osób).
Ta nowa rada konstytucyjna rozpoczęła w lutym pracę, która ma się zakończyć przedstawieniem i poddaniem pod głosowanie w najbliższych wyborach przygotowanej przez nią "Magna Carty". Czy ktoś słyszał o tym wszystkim w europejskich środkach przekazu? Czy widzieliśmy, choćby jedno zdjęcie z tych wydarzeń w którymkolwiek programie telewizyjnym? Oczywiście - NIE! W ten oto sposób Islandczycy dali lekcję bezpośredniej demokracji oraz niezależności narodowej i monetarnej całej Europie pokojowo sprzeciwiając się Systemowi. Minimum tego, co możemy zrobić, to mieć świadomość tego, co się stało, i uczynić z tego "legendę" przekazywaną z ust do ust. Póki co wciąż mamy możliwość obejścia manipulacji medialno informacyjnej służącej interesom ekonomicznym banków i wielkich ponadnarodowych korporacji. Nie straćmy tej szansy i informujmy o tym innych, aby w przyszłości móc podjąć podobne działania, jeśli zajdzie taka…
Prawda, że zatanawiające? Trabią na okragło jak to rządy i banki bedą nas ratować z kryzysu, do którego same nas doprowadziły, ale ani słowa na temat innych metod.
Swoją drogą to rządy walczą właśnie z tym co przedstawia ten wpis: z siłą internetu wynikajacą z wielości stanowisk prowadzącej do obiektywności, a nie "jedynego słusznego stanowiska".
Warto obejrzeć film "Rewolucja w Islandii" https://youtu.be/afx5_Vw3edQ
Sobota
Obejrzałem film biograficzny o Thomas'ie Alva Edison'ie (1847-1931). Dwa cytaty zwróciły moją szczególną uwagę:
Dziś mało kto by się do tego przyznał, wszyscy są za teorią, pomimo, że tak, jak Edison, nikt jej nie pojmuje.
Niedziela
Ojciec cybernetyki polskiej - Marian Mazur - w swej książce "Cybernetyka i charakter" wytłumaczył dlaczego zwierzęta potrzebują snu. (Do tej pory w filmach i publikacjach naukowych i popularnonaukowych mówi się, że przyczyna snu jest nieznana, a Mazur to dość sensownie wytłumaczył). Otóż sen jest obroną organizmu (samodzielnego obiektu nadążnego) przed wewnętrznym chaosem komunikacyjnym. Rozwija się on w wyniku dostarczania przez czujniki lawiny wrażeń oraz ich analizy przez analizatory. W organizmie zaczyna krążyć coraz więcej komunikatów, których narastająca liczba może w końcu doprowadzić do rozregulowania się organizmu. Krótko mówiąc, sen to metoda organizmu na zapewnienie bezpieczeństwa wewnętrznego systemu przed bezpieczeństwem zewnętrznym. Dlaczego? Bo aby walczyć o swoje istnienie, trzeba przede wszystkim istnieć.
A co cały ten wywód ma do tytułu? Otóż narasta w naszym Państwie chaos komunikacyjny. Jeden z naszych klientów zgłosił reklamację, że program do obsługi apteki się zepsuł, bo nie "wciąga" faktur. Po kilku minutach analizy owej "niewciągniętej faktury" stwierdziliśmy, że jest ona niezgodna z ustawą o VAT. Były na niej zarówno wpisy od netto do brutto (metoda liczenia przy sprzedaży hurtowej) oraz wpisy od brutto do netto (metoda liczenia przy sprzedaży detalicznej). Ustawa o VAT takich dokumentów nie dopuszcza. Wszyscy, zarówno my jaki i księgowi firmy się z tym zgodzili. Prezes jednak, sam z siebie bardzo dociekliwy człowiek, skontaktował się z firmą, która tę fakturę wystawiła. Okazało się, że minister zdrowia Bartosz Arłukowicz (lekarz pediatra), w związku z ostatnimi zmianami przeprowadzanymi przez Ministerstwo zdrowia, zalecił taki właśnie sposób wystawiania faktur: leki refundowane liczymy od brutto do netto, a pozostałe od netto do brutto. Chyba nie uzgodniono tego w Ministerstwem Finansów. Jaki skutek? Posiedzenia, narady, niepotrzebne modyfikacje systemów komputerowych…
A teraz pytanie jeśli sen tłumi chaos komunikacyjny w organizmach (obiekty typu WSS) to co tłumi chaos komunikacyjny w grupach społecznych (obiekty typu PSS)? Jak zwykle do tej pory wojna i rewolucja, a z rzadka coś takiego, jak ustawa Wilczka.
Wtorek
Pod takim tytułem ukazał się artykuł na Onecie: Niegdyś piękni, bogaci, pożądani, wielbieni przez miliony. Na starość samotni, schorowani, zrujnowani finansowo, opuszczeni przez wszystkich. Wielkich gwiazd kina, które nie zawsze odchodziły w blasku i chwale, było więcej niż myślimy.
I, jak zwykle, najciekawsze są komentarze:
~tkr: Co tak naprawdę siedzi w głowie popularnej i uwielbianej osoby publicznej ( aktora-ki)? Otórz same uwielbienie. Aktorzy błędnie sądzą, że popularność ich nigdy nie zagaśnie. A w życiu wszystko przemija.
Prawdziwe Ja uwidacznia się w chwili, gdy coś nagle w życiu nie wychodzi. Stresy załamania psychiczne,brak samokrytycyzmu i brak pokory, często doprowadzają aktorów do totalnego załamania. A finanse to kolejne aspekty posiadania, wynikające często ze sztucznej popularności nadmuchanej przez media. Kasa leje się z nieba i sam aktor z początku nie wie za co, później już wierzy, że tak ma już być zawsze. Aktor jak żyła złota dopuki na nim się zarabia to dobrze a jak się żyła kończy to pozostaje tylko sam sobie aktor bez pokory , bez kasy i "przyjaciół". To przecież stara jak świat bajka i wypływający z jniej morał.
~sidartha: a co mają powiedzieć zwykli ludzie, czasami mam wrażenie że społeczności plemienne żyjące gdzieś w dżunglach na wyspach itd, są najszczęśliwszymi pod słońcem, wszyscy się wspierają i nikogo nikt nie odrzuca, cywilizacja niszczy w nas człowieczeństwo, dotychczasowy bilans cywilizacji to powodzenie nielicznych kosztem życia, zdrowia, poczucia godności większości, i niby dlaczego mam popierać postęp,
~swell do ~sidartha: Akurat, wszyscy się wspierają! Aleś się bajek naoglądał. To wspieranie zaczyna się od porzucania bądź zabijania noworodków, które mają jakieś wady, a kończy na wygnaniach z plemienia osób niezdolnych do pracy ze starości. Jak ktoś zachoruje to zazwyczaj mówią, że opętał go zły duch i w najlepszym przypadku też musi opuścić plemię. W najgorszym, wiadomo…
~jotef1 do ~sidartha: Kto ci takich bzdur naopowiadał??? Społeczności plemienne "dbają" o swój byt i członków plemienia którzy nie są w stanie się wyżywić sami - po prostu wywalają ze społeczności./ Nowa Gwinea/
~ja62: "Irena Kwiatkowska (1912-2011). I do samego końca zachowała pogodę ducha. Jak podkreślała, udało się jej to, gdyż zawsze starała się nie żyć przeszłością. – Człowiek jest wtedy tak zajęty rozpamiętywaniem, że teraźniejszość przechodzi mu koło nosa – tłumaczyła."
I to jest prawdziwa złota myśl!!!
~scholastyka: Gdy człowiek jest na szczycie, ogarnia go coś na kształt pychy, nadmiernej pewności siebie i nie pamięta, że tych na szczycie otacza rój pochlebców, fałszywych przyjaciół, że mija uroda i sława, kończą się pieniądze wydawane zbyt rozrzutnie a wraz z tym znikają pochlebcy. Człowiekowi brakuje pokory i skromności.
Poniedziałek
Michał od miesiąca nie ma lekcji fizyki. Pani poszła na macierzyński, a dyrektorka nie może nikogo zatrudnić na jej miejsce. Według "Państwa" gwarancja świadczeń medycznych polega na możliwości zapisania się do kolejki oczekujących, a gwarancja uczenia na odwiedzaniu budynku szkolnego.
Praca nie jest świadczona, natomiast pracę świadczący jest wynagradzany. Tracą na tym przyszłe pokolenia.
Czy ktokolwiek zatrudniony na podobnych warunkach jak ta nauczycielka (Bogu ducha winna kobieta) powie, że system jest zły? Nie ma takiej opcji. I to jest istota socjalizmu. Jednak gry ewolucyjne pokazują, że jako społeczeństwo tracimy.
Piątek
Tragiczna śmierć Madzi
- czyli niesamowita pożywka dla rządowych mediów
[http://niewygodne.info.pl/artykul/00062.htm wpis nr 62 - 05/02/2012]
Nie można nie zauważyć, że przez ostatnich kilka dni media głównego nurtu były wręcz przepełnione informacjami w sprawie zaginięcia i tragicznej śmierci półrocznej Madzi z Sosnowca. Telewizje (TVN24, PolsatNews, TVPinfo) oraz portale internetowe (Onet.pl, Wp.pl, Interia.pl) nieustannie, bez przerwy, informowały Polaków o nowych ustaleniach detektywa Rutkowskiego i policji. Niewątpliwa tragedia rodzinna wyrosła w polskojęzycznych mediach mainstreamowych na temat nr 1 do tego stopnia, że w głównym wydaniu TVN-owych "Faktów" ( serwis informacyjny nadawany w tzw. "prime time") z 03/02/2012, które trwały 26 minut, pierwsze 13 minut poświęcono tylko tej sprawie.
Warto się zastanowić dlaczego wspomniane media przez ponad tydzień wałkowały tylko ten temat? Dlaczego bez umiaru żerowały na tragedii rodzinnej, zamiast rzetelnie informować o najważniejszych informacjach z kraju i świata? W moim przekonaniu, w ciągu ostatnich kilku dni, mieliśmy do czynienia - nie ujmując sprawie zaginięcia i śmierci półrocznej Madzi niczego z charakteru tragedii - z promowaniem przez mainstream idealnego tematu zastępczego, który, przy odpowiednim uwypukleniu sfery emocjonalnej, jest w stanie całkowicie zająć uwagę milionów odbiorców medialnego przekazu na kilka-kilkanaście dni. To też pokazuje jak bardzo ogólnopolskie stacje telewizyjne i główne portale internetowe są pro-rządowe. Śmiem bowiem twierdzić, że polskiemu establishmentowi sprzyja podnoszenie do rangi tematów dnia prywatnych tragedii rodzinnych, byleby tylko nie wspominano o problemach naprawdę ważnych dla całego państwa, za które odpowiedzialność ponosi władza.
Należy podkreślić, że w tym samym czasie, kiedy media w całości były pochłonięte sprawą Madzi:
W kontekście powyższego przypominają mi się od razu słowa Piotra Skwiecińskiego. Publicysta ten, w jednym ze swoim artykułów na temat wolności mediów, wspomniał o Ryszardzie Kapuścińskim, który gdy trafiał do obcego kraju miał zwyczaj włączania nieznanej mu stację radiową. Jeśli słyszał, że nadaje ona tylko muzykę przeplataną serwisami informacyjnymi w stylu "w Urugwaju urodziło się dwugłowe cielę", to wiedział od razu, iż jest to radiostacja prorządowa. Wiedział, że tak jest, chociaż w programie rozgłośni nie było żadnej agitacji na rzecz władzy, i w ogóle słowa o polityce. Bo władzy sprzyja cisza… Polskiej władzy aktualnie sprzyjają tematy zastępcze, które, dzięki kampaniom mediów mainstreamowych, skutecznie przysłaniają prawdziwe problemy naszego państwa.
A mnie gdy miałem 10 lat zaskoczyło, że radzieckie radio podawało codziennie rekordowe wyniki w jakimś wybranym (zagubionym nie wiadomo gdzie w bezkresach Sojuza) kołchozie. To były takie ważne wiadomości dla narodu, że aż dziesięć lat później system się rozsypał.
Władza to władza, i największym nieporozumieniem jest to, że podświadomie zakładamy, iż ona nam sprzyja. Mainstreamowe media - przydupasy władzy, robią wszystko, by zdobyć zaufanie większości i w odpowiednich momentach wlewać w mózgi propagandę. Propagandę tejże władzy, która te media stworzyła lub tak jak w naszym przypadku daje łaskawe przyzwolenie, by działały.
A czym jest władza? Ano podnosi podatki i wydłuża wiek emerytalny - czyli mamy więcej oddawać i dłużej pracować. A komu więcej oddawać? Ano tejże władzy, która zostawi sobie po uważaniu, a resztę rozda swoim przydupasom.
Dojeni zmniejszą wydajność, a pazerności władzy wzrośnie. Strumień konsumpcji przestanie się bilansować ze strumieniem produkcji - i tak dojdziemy do kryzysu, zafundowanego w ten oto sposób przez władzę. Oczywiście ona potem zwali wszystko na producentów, dokładnie tak, jak przerabialiśmy to u schyłku komuny. I oczywiście będzie robić wszystko, by z tym kryzysem walczyć. I oczywiście ani media, ani profesorowie nawet się nie zająkną skąd się biorą kryzysy. Czyż gryzie się bowiem rękę, która karmi? Raczej liże…
Wtorek
Porządkując archiwum cytatów natrafiłem na coś, chyba niestety, ciągle aktualnego:
- cytat z książki Zapomniana rewolucja. Grecka myśl naukowa, a nauka nowoczesna autorstwa Lucio Russo.
Czwartek
Sukces Polonii. Koniec "polskich obozów śmierci"
[RZ / PAP http://wiadomosci.onet.pl/swiat/sukces-polonii-koniec-polskich-obozow-smierci,1,5028231,wiadomosc.html]
Po długiej kampanii protestów ze strony Polonii amerykańskiej, agencja prasowa Associated Press zabroniła swoim dziennikarzom używania określenia "polskie obozy śmierci" w odniesieniu do niemieckich obozów koncentracyjnych w Polsce w czasie II wojny światowej.
Do zmiany przyczyniła się akcja zbierania podpisów pod petycją do AP zorganizowana wśród Polonii amerykańskiej przez Fundację Kościuszkowską. Zebrano ponad 300 000 podpisów.
Z serwisu agencji AP korzysta ponad 1700 gazet i ponad 5000 stacji radiowych i telewizyjnych w USA. Jak podkreślił Storozynski - który sam jest znanym dziennikarzem i laureatem Nagrody Pulitzera - "Stylebook AP" to najszerzej stosowany podręcznik pisania depesz agencyjnych w USA.
Pytanie pierwsze: kto tam ten zapis umieścił?
Odpowiedź: Nigdy się nie dowiemy.
I drugie: dlaczego władza chce zamknąć wolny internet?
Odpowiedź: Bo wolny internet myśli głębiej i rzeczowiej niż wszyscy dziennikarze razem wzięci:
~precision language: Dalej nie rozumiem czemu nie mozna bylo nazwac tego po imieniu czyli: HITLEROWSKIE OBOZY SMIERCI byloby to w pelni precyzyjne i nie dawaloby juz zadnego pola do zadnych naduzyc ,do nadinterpretacji i "niedointerpretacji". Oczywiscie nie wierze ze zaden czlowiek w zadnej agencji nie wpadl na pomysl tak "genialnego" okreslenia jak HITLEROWSKIE OBOZY SMIERCI , czyli ze… kazde inne okreslenie jest tylko tuszowaniem historii…do momentu az "mgla zapomnienia spowije historyczna rzeczywistosc"
~Kubol do ~precision language: Widocznie komuś zależy by używać sformulowania "polskie" zamiast "hitlerowskie" - moim zdaniem skrót myślowy z "hitlerowski obóz koncentracyjny na terenie okupowanej Polski" na "polski obóz koncentracyjny" jest robiony świadomie a nie wynika z ignorancji. Wogóle dlaczego też nie nazywac tego po "imieni niemieckie obozy koncentracyjne " jakoś nie przypominam sobie państwa Hitlerland ani narodu hitlerowcy
~Hadron: Gorące sowa uznania i szacunku dla Polonii USA.Gdyby nie Polonia,to nasze MSZ nadal niczego by nie osiągnęło.Jednakże ta "zmiana" nadal jest mocno "przypudrowana".Zamienili "polskie obozy ŚMIERCI" na "niemieckie obozy KONCENTRACYJNE",a jesli już mowa o ludobójstwie,to w formie"obozy śmierci w okupowanej przez NAZISTÓW Polsce".Teraz dzieci będą zastanawiać się, skąd się wzięła wojna Polski z Niemcami?.
~o do ~Dokładny: Niemcy zbudowali obozy koncentracyjne we wszystkich okupowanych przez siebie krajach, bądź wykorzystali już istniejące. Ale jakoś w gazetach nikt się nie myli i nie pisze "francuskie obozy koncentracyjne", "holenderskie obozy koncentracyjne", "łotewskie", "austriackie" itd.
Ta dziwna przypadłość dotyczy tylko Polski…
~Julian: Niebawem Izrael to znowu skoryguje na pierwotny zapis i będzie wszystko po staremu. A nasz rząd pokłoni się i wyśle następną śmieszną notę. Żenada.
Poniedziałek
Niezależny dziennikarz niejaki James Corbett prowadzi na stronie The Corbett Report - niezależne źródło informacji. Jest jego wydawcą, webmasterem, twórcą materiałów i producentem.
Poniżej próbka jego pracy na temat jak media wmanipulowują społeczności:
I mój komentarz dotyczący jego jedynego stwierdzenia: społeczeństwo niczego się nie nauczyło
Niestety taka jest Fizyka Zjawiska: społeczeństwo nie ma przełożenia na władzę.
Typowy model społeczny to:
Wódz (to ten, który potrafi każdemu zabrać lub przypierdzielić) wraz ze swoimi poplecznikami
Szaman (to ten, który ma jakiś wpływ na wodza) wraz z poplecznikami
i reszta - między innymi dóbr producenci, na których wpływ mają dwie powyższe grupy.
Bardzo rzadko dochodzi do wpływu odwrotnego. Dylemat ten sformułował James Madison. Jak się do tej pory okazuje dylemat ten generuje tak zwany cykl rewolucji.
I w takim trójkącie, od momentu gdy stado małp oprócz wodza zaczęło mieć szamana, wszystko się kręci.
Media mainstreamowe przyporządkowałbym do sfery szamańskiej działającej ręka w rękę z władzą, która albo im płaci albo udziela koncesji.
Do tej pory pozytywny rozwój społeczny zawdzięczaliśmy konkurencji między państwami. Najbardziej niekompetentni rządzący (grupa wodza z grupą szamana) zajeżdżali swe kraje (swe koryta) i przestawali być rządzącymi. Problemem jest globalizacja i brak tej konkurencji. Rządzący stają się coraz bardziej bezczelni.
Sobota
Piotr podesłał mi linka do filmu BBC "Dangerous knowledge". Tytułowe niebezpieczeństwo wiedzy wynika stąd, że intensywnie dociekający do prawdy ludzie prędzej czy później przez swe odkrycia stają się niepoczytalni lub popełniją samobójstwa. Film przedstawia życiorysy i osiągnięcia czterech wielkich matematyków: Georg'a Cantor'a, Ludwig'a Boltzmann'a, Kurt'a Gödel'a and Alan'a Turing'a.
Dla mnie jednak ważniejszy był końcowy wniosek, o którym za chwilę.
Uczeni ci wykazali niewłaściwość myślenia redukcjonistycznego i jednocześnie dali podwaliny do myślenia teoriogrowego. Gödel po emigracji do USA starał się uzyskać obywatelstwo amerykańskie. W tym celu należało między innymi zdać „egzamin” ze znajomości konstytucji Stanów Zjednoczonych. Gödel, przygotowując się do egzaminu uznał, że sama konstytucja jest wewnętrznie sprzeczna logicznie, co usiłował udowodnić przed komisją egzaminacyjną. Na jego szczęście obecni przy tym przyjaciele matematyka nie pozwolili mu na to. [Wikipedia, stan 20120218].
A obecni politycy i dziennikarze nic na te tematy nie wiedzą. Dla nich wszystko jest jasne, proste i rozwiązywalne w pięć minut.
👉 Najważniejsze było podsumowanie tego filmu. Narrator stwierdził, że
Bardzo celnie podsumowane.
Wtorek
W nawiązaniu do wczorajszego wpisu na temat wywierania sprzężenia zwrotnego przez resztę społeczeństwa na rządzących otrzymałem od Tomka M. taki komentarz:
Trafiłem na stronę Instytutu Spraw Publicznych i oni mają program "Decydujmy razem". Czyli zaangażowanie społeczeństwa w działania obywatelskie. I tam [http://www.decydujmyrazem.pl/publikacje.html] napisali z 10 publikacji na ten temat.
Naukowo, prawniczo i tak dalej.
I co?
I żadnej publikacji-instruktażu. Gdzie byłoby napisane:
Cała ta ich pisanina, to takie bla bla bla. Dziwią się, że zaangażowanie obywatelskie jest zerowe, a totalnie nie rozumieją, że te ich jakieś pseudo naukowe dyrdymały nic nikomu nie dają. Oni się tylko podpięli do kasy i się promują, a ich prac i tak nikt nie czyta. Kogo zresztą obchodzi 128 stron dyrdymał i teoretyzowania, z których nic praktycznego nie wynika.
To naprawdę jest masakra. Ci ludzie są ślepi.
Jeśli się zarabia, to jest się ślepym. Powołano instytucję w teorii potrzebną społeczeństwu, a w praktyce pasożytującą na nim. Ci ludzie sobie coś piszą i sami się na wzajem chwalą, a opłacani są z tzw. pieniędzy publicznych zabieranych nam wszystkim lub dodrukowywanych/pożyczanych co finalnie i tak kończy się na tym, że zabieranych.
I dalej:
Ogólnie to są ci ludzie śmieszni i żałośni. Wyobrażają sobie społeczeństwo obywatelskie gdzie obywatele będą zaangażowani w sprawowanie władzy. W sensie że będą się angażować, współpracować z władzą i tak dalej.
Marzenie ściętej głowy.
Władza ma kasę z tego co robi, a oczekuje, że jej dupsko nie będzie się palić za gówniane decyzje i sposobem na to jest zaangażowanie obywateli w tę władzę. Oczywiście za darmo. Za darmo się mają angażować i uczestniczyć. Ale oni za to władza kasę będzie za to dostawać.
Takie pieprzenie albo celowa ściema, że to społeczeństwo się nie angażuje. Oni się nie angażują ale kasę biorą. A społeczeństwo się ma angażować, ale za darmo. Żałosne śmieszne absurdalne.
Jedynie pan profesor stwierdził istotne słowa, że władza nie ma interesu w edukowaniu prawnym obywateli. To jedyne zdanie jakie ma sens. Ale czy pan profesor ma interes w edukowaniu obywateli? Otóż on też nie ma. Dostał od władzy grant na zrobienie pracy, napisał wiele przemyśleń, ale instruktażu praktycznego już nie. A więc działa dokładnie tak samo. Za kasę państwową, pan profesor przyłączył się programu ściemy i robi tylko to co władzy wygodne oraz promuje SIEBIE.
Jak już robić dla siebie to coś WYTWARZAĆ i sprzedawać dla wzrostu ogólnego, a nie pieprzenie o obywatelskim zaangażowaniu za pieniądze obywateli i ku niczyjej korzyści.
Środa
W mediach dwa główne nurty: bankrutująca Grecja i podwyższanie wieku emerytalnego przez rząd. Gadania i wątków bardzo dużo, ale dwie zasadnicze kwestie dotyczące obu tych tematów są nieobecne w ogóle lub śladowo:
I jeszcze kwestia dodatkowa:
Zamiast dyskutować o efektywności Państwa i produktywności wszystkich obywateli, w mainstreamie obecne są tylko dwa sposoby na poradzenie sobie z kryzysem: rządu - podniesienie wieku emerytalnego i opozycji - podwyżka podatków.
Na koniec ciekawostka z radia. Jedna z najwięcej obecnych dziennikarek pewnej gadanej stacji radiowej, w śmieszny sposób ugryzła się w język. Mówiła o kryzysie w Grecji i o tym, że nas kryzys też może nie ominąć. I zaczęła się rozczulać nad młodymi:
Bo kryzys dotyka szczególnie ludzi młodych, ludzi, którzy myślą właśnie o…
I tu się zacięła, bo normalnie wszyscy w tym kontekście powiedzieliby "o zakładaniu rodziny", jednak nasza, highly trendy, dziennikarka, piewczyni wolnych związków monopłciowych i różnego rodzaju patologii, której rodzina zawsze i wyłącznie kojarzy się z "przemocą w rodzinie" zgrabnie zakończyła:
…o planowaniu przyszłości!
Mysłałem, że pęknę ze śmiechu.
Środa
Przedsiębiorcy rezygnują z biznesu
W urzędowym spisie wszystkich polskich firm figurowało w końcu ub. roku ponad 254 tys. przedsiębiorców, którzy zawiesili działalność gospodarczą, podaje "Dziennik Gazeta Prawna".
Oznacza to, że w ciągu 12 miesięcy ta liczba zwiększyła się o jedną trzecią. Statystycznie rzecz biorąc każdego dnia w minionym roku działalność zawieszało ponad 170 firm. To znak, że porażka w działalności gospodarczej jest coraz częstszym zjawiskiem - komentują eksperci.
Taką tezę potwierdzają inne dane GUS o liczbie wyrejestrowanych w ub. roku firm. Z gospodarczej mapy Polski zniknęło ponad 310 tys. podmiotów - ok. 100 tys. więcej niż rok wcześniej.
[http://niezalezna.pl/23920-przedsiebiorcy-rezygnuja-z-biznesu za PAP]
Rośnie armia urzędników.
Koszt - dodatkowe 1,6 mld złotych
Rośnie armia urzędników. Mamy ich już prawie pół miliona. Wzrost liczby urzędników nastąpił już po zapowiedzi premiera dotyczącej redukcji zatrudnienia w sektorze publicznym. Ograniczanie etatów miało być jednym z działań oszczędnościowych wspierających walkę z deficytem budżetowym. Tymczasem zamiast ograniczenia liczby urzędników nastąpił wyraźny wzrost ich liczby.
[http://wyborcza.biz/biznes/1,101562,9076044,Rosnie_armia_urzednikow__Mamy_ich_juz_prawie_pol_miliona.html]
Jak stwierdza "Rzeczpospolita", problemem jest także niska jakość pracy urzędników. Zauważyło to Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji, które chce przeszkolić ponad 7 tys. pracowników władz lokalnych mających najgorsze wyniki w pracy - ustaliła gazeta.
[http://www.rmf24.pl/fakty/news-w-polsce-rosnie-armia-urzednikow-jestesmy-w-unijnej,nId,434282]
I kilika komentarzy internautów:
euro_kolchoznik: Poziom "ugnojenia" Polskiego biznesu przez pasożytów (urzędników) stale rośnie. Od początku roku mamy dwie podwyżki składki na ZUS Jedne 50 zł od stycznia zafundowała przedstawicielka Partii Zielonych Cór Koryntu, podnosząc pensje minimalną drugie 50 zł zafundował Tusk ze swoją ferajną podnosząc składkę rentową od lutego. Podwyżki o 100 zł w jednym roku jeszcze nie było. (Oczywiście w myśl zasady *****, ****** łba nie urwie rekompensatę tej podwyżki w kwocie 500 mln. zł zafundował pasożytom) Czyli mała Kazio prowadzący firmę zapłaci podwójnie. Raz za podwyżkę drugi raz zżuci się na urzędniczą hydrę by ta nie odczuła skutków. To takie dwa przykłady gnojenia i nierównego traktowania Polaków. To tylko w sprawie finansów. Gdy by pisać o przepisach które coraz bardzie dokręcają śrubę powstała by wielotomowa encyklopedia.
~damian: Niechaj dalej podnoszą ZUS to za rok będziemy czytać o jeszcze większej skali.
Przeciez ci co zarabiają, to jak będize wyższy ZUS to się wyniosa do innego kraju i będą tam zarejestrowani, a działalność będzie w Polsce i ZUS zamiast miec dzisiejsze 800 zł… nie będzie miał tych 800 zł, czy 2.000 jak sobie tak wymysli, a człowiek zapłaci w innym kraju 500 zł.
Rozwiązujemy problemy NIE podnosząc danin na rzecz Państwa !!! Może po prostu ograniczyć ilość osób, które w wieku 30 lat przechodzą na zasłużoną emeryturę, może zająć się KRUS-em, może zwolnić 50% urzędasów. Mam porównanie w pracy w urzędzie państwowym i w firmie prywatnej. Wydajność pracy o 200% inna. Nie ma tekstów - Zosiu zrobisz mi też kawkę… Zosia idzie i zrobienie 2 kaw zajmuje jej 52 minuty (to było sprawdzone z zegarkiem w ręku). W prywatnej firmie zaś zrobienie kawy to ok. 2-3 minut. Szybkość obsługi klienta nieporównywalna. A spróbujecie wejść do urzędu i firmy 15 minut przed końcem pracy … oszczędzę wyśmiewania urzędasów, ale sami wiecie jak to się skończy.
~max do ~knsnr: Rozwijające się w Polsce działy "gospodarki" to:
Wszystkie ww. zatrudniają miliony ludzi przy średniej płacy znacznie wyższej niż średnia w sektorze prywatnym i przywilejach rodem z wczesnego Gierka (mundurówka, karta nauczyciela itp.).
Sektor prywatny to drobne firmy próbujące związać koniec z końcem i utrzymać to świetnie działające państwo (patrz powyższa wyliczanka). Nie twierdzę, że ww. profesje są niepotrzebne, ale sa one jak zaplecze w wojsku (kucharze, kwatermistrze i inne wojskowe dziewki). Jeżeli chcemy iść dalej, wygrywać bitwy to musimy mieć jeszcze sprawne jednostki frontowe - w tym przypadku sprawne, wysoce konkurencyjne firmy mogące sorzedawać swoje wysoko przetworzone, specjalistyczne produkty/usługi na cały świat uzyskując sporą marżę i przewagę konkurencyjną (jak np. Apple, Boeing, BMW).
Sobota
~maciek: Pomoc dla Grecji? To nie tak, ani jedno euro nie trafi do Greków jako ludności. Te pieniądze w całości zostaną przekazane na spłatę zadłużenia czyli trafią do zachodnich banków. Ta cała pomoc dla Grecji to rodzaj pompy przepompowującej podatki obywateli unii do prywatnych banków pod pretekstem ratowania Grecji. My też się do tego dokładamy. Po raz kolejny wychodzi na to że kryzys to nie skutek. To METODA. Kryzys to dla banków czas złotych żniw. Jak podała niedawno KNF w ciągu ostatniego kryzysowego roku zyski banków w Polsce wzrosły o ponad 40 %. Nawet mafie narkotykowe nie mogą się pochwalić takim wzrostem zysku.
Czwartek
Byłem wraz z żoną na filmie wczoraj. Uczyłem się na studiach o Pani Margaret i byłem zafascynowany (i dalej jestem). Ale film mnie zawiódł. Myślałem że będzie taki jak w zwiastunie czyli film o jej osiągnięciach politycznych o reformach itd. było tak tylko w 1/4 filmu. Reszta czyli 3/4 filmu pokazuje ją jaką osobą chorą która ma zwidy rozmawia z nieżyjącym mężem pod ciągła opieką rodziny która się martwi i nie chce jej wypuścić z domu samej nawet na spacer. To jest przykre. Niestety starość taka jest ale w jej przypadku to jest nie istotne i krzywdzące gdyż była to osoba pełna życia mająca swoje cele które realizowała i o tym powinien być cały film.
[opinia internauty]
Ja też byłem na tym filmie i też mi się nie podobał. Rodzina Margaret Thatcher premierę filmu ostentacyjnie zignorowała. Wiem, że jest wolność słowa, ale według mnie to Pani premier powinna dostać wielkie odszkodowanie za tego gniota.
Jak wiadomo filmy kręcą artyści, a ci głównie lewicują. No i lewacy chyba postanowili rozprawić się ze znienawidzoną przez siebie ikoną liberatrianizmu. Co prawda lewacy przy okazji zwykle feminizują, stąd też i stanęli w rozkroku. Ani to film o starości, ani biograficzny, ani o meandrach polityki.
Film, żeby upieprzyć postać głównej bohaterki.
I udało się. Większość niezależnych, internetowych recenzji też nie pozostawia suchej nitki na autorach, jako jedyny jasny punkt podając świetną grę aktorki odtwarzającej główną rolę. A zatem film promuje aktorkę i dołuje wybitną postać historyczną - polityka, który wyciągnął Wielką Brytanię z kryzysu gospodarczego.
Generalnie gniot i wypociny, jednak kilka perełek było, przy czym myślę, że niestety przeciętny widz ani ich nie dostrzeże, ani nie zrozumie.
👉 Scena gdy koledzy partyjni, chcą ugiąć się przed żądaniami strajkujących, a Margaret Thatcher mówi, że nie wolno i w krótkich słowach opisuje Kluczowy dylemat władzy. Ustąpienie oznacza obniżenie wytwórczości. Przerażające jest to, że ta scena ukazuje dążność polityków, dowolnej zresztą opcji, nie do właściwego sprawowania rządów mających na celu rozwój gospodarczy i intelektualny kraju, lecz do ustępstw. Jak widać celem polityka jest zdobycie władzy i życie z niej, natomiast cała reszta go nie obchodzi. Ponieważ nie płacą ze swoich pieniędzy i nie ponoszą odpowiedzialności w dłuższym wymiarze czasowym w zdecydowanej większości wybierają umarzanie długów (ewentualnie podwyżki dla coraz mniej wydajnych) powodując stopniową degenerację społeczeństwa.
Jak nie ma się argumentów merytorycznych lub ma małą wiedzę to atakuje się osobę. Któryś tam z nich rzuca obelgę: "Córka sklepikarza". A cóż to za obelga? Córka ciężko pracującego gościa, który oczywiście, jak każdy, zaspokaja swoją chciwość ale poprzez pracę, a nie kradzież.
Z ekranu padają też bardzo ważkie słowa: Anglia jest silna właśnie siłą małego biznesu, głównie tacy, między innymi, sklepikarze budują jej potęgę. Film zezwala na wypowiedzenie tych słów, ale na pełniejsze ich wytłumaczenie lewacki scenariusz nie daje już czasu - ważniejsze są halucynacje i to, że taksówkarz nie chce przyjąć zapłaty kartą kredytową.
Perełek mało, natomiast nic o tym na czym polegała jej wielkość. Film zostawia w pamięci niedołężną starość i nieporadną młodość, a te kilka ważnych scen politycznych szybko rozpływa się w zapomnieniu. Bo artyści dobrze zadbali by starość wszystko przytłoczyła.
A wielkość Margaret Thatcher polega na tym, że jej drobnosklepikarska ekonomia to, po prostu, ekonomia prawdziwa! To ekonomia przynosząca zysk wszystkim, a nie tylko wybranym. To ekonomia interesu globalnego - interesu wszystkich. A ci wszyscy pseudopolitycy i pseudoekonomiści działają według interesu własnego! Co im bowiem za różnica, ustąpią teraz i wszyscy będą zadowoleni, a to że za chwilę pierdzielnie? Co ich to obchodzi, i tak swoją pensję i swoje chwilowe zaszczyty dostaną.
Być potężnym – to tak samo jak być damą. Jeśli musisz zapewniać, że nią jesteś – to nie jesteś.
Dziewięćdziesiąt procent naszych zmartwień dotyczy spraw, które nigdy się nie zdarzą.
Gdyby moi przeciwnicy zobaczyli, że przechodzę suchą stopą po Tamizie, powiedzieliby, że nie umiem pływać.
Nieszczęścia własne nie uprawniają nas do unieszczęśliwiania innych.
Nie chcemy takiego społeczeństwa, w którym państwo odpowiada za wszystko, a nikt nie odpowiada za państwo.
Nie idź za tłumem, bo nigdzie nie dojdziesz.
Nie ma czegoś takiego jak społeczeństwo. Są tylko pojedynczy mężczyźni, kobiety i rodziny.
Podobanie się wszystkim nie jest zajęciem dla polityków.
UE jest skazana na niepowodzenie, gdyż jest czymś szalonym, utopijnym projektem, pomnikiem pychy lewicowych intelektualistów.
Wielka Brytania jest najlepszym krajem Europy. W ciągu mojego życia sprawcami wszystkich problemów były kontynentalne kraje Europy, a ich rozwiązywaniem zajmowały się anglojęzyczne państwa świata.
I ciekawe, że gdy byłem nastolatkiem, to w przeciwieństwie do cytowanego na wstępie internauty wcale nie byłem zafascynowany Thatcher'ką, a wręcz jej nie lubiłem. To uczucie wyzwalały emocje, a nie rozum.
Niedziela
Nie rzucim żłobów, to nasz cel. Wykurzyć się nie damy. Tak nam dopomóż Bóg.
Do krwi ostatniej kropli z żył, bronimy apanaży, Tak nam dopomóż Bóg.
A gdy wyborów przyjdzie czas, to wszystko obiecamy: Tak nam dopomóż Bóg.
A po wyborach, gdy znów powrócim na fotele, Tak nam dopomóż Bóg.
Przesłanie takie damy wam, ludziska wy kochane, Tu nawet nie pomóże Bóg.
|
[Znaleziony w zakamarkach internetu i lekko podretuszowany przeze mnie]
Poniedziałek
Na portalu emetro.pl ciekawy artykuł:
(Prawie) wszystkie triki polityków
Mariusz Jałoszewski
[http://www.emetro.pl/emetro/1,88815,11226082,_Prawie__wszystkie_triki_politykow.html]
Metoda 1 - na przykrywkę
Gdy jest jakaś wpadka, afera i trąbią o tym wszystkie media, trzeba wykreować nowego "newsa", który odciągnie uwagę mediów i społeczeństwa (przykryje starego newsa). […]
Metoda 2 - na czarne jest białe, a białe jest czarne
Zamiast mówić, że jest porażka, mówi się, że jest sukces. […]
Metoda 3 - na przeczekanie
Można stosować równolegle z przykrywkami. Pozwala zyskać czas na obronę. Stosuje się ją, gdy wybucha afera opisana przez jednego dziennikarza. Blokuje się wtedy dostęp innym dziennikarzom do informacji. Na pytania odpowiada się po 14 ustawowych dniach lub wcale. News znika, bo traci aktualność.
Metoda 4 - na atak
Zamiast tłumaczyć się, trzeba mówić, że jest się celem ataku, pomówienia i niesłusznych oskarżeń, najlepiej przez kogoś inspirowanych. […]
Metoda 5 - na ukrycie newsa lub wrzutę
O kontrowersyjnych pomysłach rządu rzecznicy nie informują.[…]
Wrzuta. Jakiś polityk daje nieoficjalnego newsa. Media to opisują. Toczy się dyskusja. Gdy ludziom pomysł się podoba, to rząd potwierdza, że nad tym pracuje. Gdy jest krytyka, rząd mówi, że to bzdury.[…]
Metoda 6 - na odbijanie piłeczki
Gdy pada niewygodne pytanie, polityk potwierdza: świetne pytanie, ale to nie temat tej konferencji.
Metoda 7 - na oplucie przeciwnika
To zna chyba każdy telewidz programów z politykami. Partie mają tzw. harcowników, którzy w kryzysowych sytuacjach wkraczają do akcji i robią medialny dym. Gnębią przeciwników, odwracają uwagę, biorą na siebie całą krytykę, żeby ocalić wizerunek partii i wodza.[…]
A na koniec - lans w mediach [to raczej nie na koniec, lecz "ueber alles"]
Politycy dbają, żeby dobrze wypaść w telewizji. To nic złego, każdy chce dobrze wyglądać. Ale to nie przypadek, że premier ostatnio występuje na niebieskim tle. To kolor, który budzi zaufanie, uspokaja. Sprawia, że mamy wrażenie, że premier nad wszystkim panuje. Na tle niebieskiego nie widać też zaczerwień na twarzy, ten kolor maskuje zdenerwowanie.[…]
Mediów nie wolno lekceważyć […]
Tak, bo to one tworzą władzę.
Wtorek
Zauważyłem, że definicja życia na polskiej Wikipedii, została mocno rozbudowana o elementy, których nie ma w wersji angielskiej i rosyjskiej. Najważniejszy z nich to poziomy organizacyjne życia:
Biologia tradycyjnie wyróżnia kilka poziomów organizacji układów związanych ze zjawiskiem życia. Wiążą się z nimi poszczególne nauki biologiczne, różniące się przedmiotem badań i metodologią. Zwykle wyróżnia się następujące poziomy organizacji i odpowiadające im nauki biologiczne:
Subkomórkowy ("części składowych komórki", "zorganizowanej materii organicznej"), przedmiot badań biologii molekularnej; obejmuje poziom molekularny (związków chemicznych, w tym szczególnie białek i kwasów nukleinowych, badany także przez biofizykę i biochemię) i poziom struktur subkomórkowych oraz wirusów. Chociaż na poziomie molekularnym opis zjawisk można sprowadzić do praw fizyki i chemii (tak bada ten poziom biofizyka i biochemia), to molekuły białek i kwasów nukleinowych mają szczególnie duże rozmiary i różnorodność. Wchodzą one w skład struktur wyższego rzędu, które są z kolei elementami struktur bardziej złożonych. Istnieje hierarchia struktur o rosnącej organizacji (np. cząsteczka DNA - chromosom - jądro komórkowe). Hierarchii struktur odpowiada hierarchia funkcji - wzajemna kontrola i zależność procesów fizycznych i chemicznych. Integracja funkcji nie jest jednak całkowita i nie możemy nazwać struktur (układów) tego poziomu żywymi. Struktury subkomórkowe nie funkcjonują poza strukturą komórki. Pewnym wyjątkiem są tu mitochondria, które funkcjonują po wyizolowaniu z komórki i umieszczeniu w odpowiednich warunkach oraz chloroplasty, które nie tylko funkcjonują w takich warunkach, ale nawet udało się przeprowadzić ich jednorazowy podział.
Komórkowy (organizmu jednokomórkowego), przedmiot badań biologii komórki - cytologii. Na tym poziomie zachodzi pełna integracja funkcji i pojawiają się typowe właściwości organizmu żywego (kryteria życia). Komórka jest więc najprostszą jednostką życia, najprostszym żywym integronem. Mogą więc istnieć i istnieją organizmy jednokomórkowe.
Organizmu wielokomórkowego - układu złożonego z wielu (nieraz miliardów) komórek, tworzących morfologiczną i funkcjonalną całość (integron), uporządkowanych w takie podukłady jak tkanki (podpoziom tkankowy, przedmiot badań histologii), narządy i układy narządów (przedmiot badań anatomii i fizjologii).
Ponadorganizmalny (ponadosobniczy) - obejmujący takie układy (integrony), jak stado, populacja, biocenoza i planetarny system żywy, czyli biosfera (geobiocenoza), przedmiot badań ekologii, genetyki populacji, socjobiologii, ewolucjonizmu.
[Stan 201202]
Jednak oceniam, że moja definicja życia jest bardziej logiczna i bardziej spójna wewnętrznie:
Definiens:
to cecha zbioru replikatorów syntetyzujących przyswajających (czerpiących) zasoby zewnętrzne aż do swego podziału, które wygenerowały proces ewolucji biologicznej, który z kolei zaczął wpływać na kolejne ich pokolenia.
Nieco szerzej:
Replikatory syntetyzujące (będące obiektami typu RPD) wraz z procesem ewolucji biologicznej (którego podstawą jest proces gerpedelucji), stanowią system autodynamiczny, który w sposób ciągły zmienia kolejne pokolenia replikatorów syntetyzujących, przekształcając je w znane nam obiekty żywe.
Jak głosi II Zasada Fizyki Życia: Dynamika zmian pokoleniowych w taktykach struktury (budowie) i taktykach zachowań (zachowaniu) obiektów żywych odbywa się w wyniku działania ewolucji biologicznej. Ewolucja biologiczna ma dwie charakterystyczne składowe, wpływające na kształtowanie taktyk struktury (budowy) i taktyk zachowań kolejnych pokoleń obiektów żywych: agregację współpracy i eskalację konfliktu. (Co stanowi treść IV Zasady Fizyki Życia). Składowe te spowodowały, że w chwili obecnej na Ziemi:
Piątek
Jestem na zorganizowanych przez Asbiro (Alternatywna Szkoła Biznesu i Rozwoju Osobistego) rekolekcjach wolnorynkowych ks. Jacka Gniadka. Rekolekcjach w formie konferencji.
Pierwszy temat przytłaczający. Starszy pan pokazuje film animowany "Crulic - droga na drugą stronę" [http://www.iplex.pl/filmy/droga-na-druga-strone,6824]. Fabuła filmu została oparta na autentycznych wydarzeniach z lat 2007 - 2008. Twórcy postanowili opowiedzieć historię Claudiu Crulica – rumuńskiego więźnia, który zmarł w wyniku czteromiesięcznej głodówki prowadzonej w krakowskim areszcie. Oskarżony o kradzież mężczyzna protestował przeciwko wątpliwym przesłankom zatrzymania. Aby zwrócić uwagę na swoją krzywdę rozpoczął strajk głodowy, który doprowadził go do śmierci na oczach społeczeństwa. - [Więcej: http://film.wp.pl/id,120157,title,Crulic-droga-na-druga-strone-zaproszony-do-Locarno,wiadomosc.html?ticaid=1e0aa]
Najkrócej można powiedzieć, że film pokazuje jak machina urzędnicza zabiła człowieka, machina złożona z ludzi myślących, w teorii moralnych, ludzi, których zsumowane działania doprowadziły do śmierci.
Opowiem w migawkach:
Każdy z machiny we własnym mniemaniu robił wszystko zgodnie z prawem i przepisami, a jednak zginął człowiek - zgniotła go machina "Państwa". I nikt nie ma sobie nic do zarzucenia. Choć…
Starszy Pan to Zygmunt Lizak:
Czystka po śmierci
Dyrektor Generalny Służby Więziennej zdymisjonował dyrektora aresztu śledczego w Krakowie przy ul. Montelupich i dyrektora małopolskiego Inspektoratu Służby Więziennej. Decyzja ma prawdopodobnie związek z ujawnioną przez „Tygodnik” śmiercią Rumuna Claudiu Crulica, który zagłodził się na śmierć w krakowskim areszcie.
Oficjalnego komunikatu w tej sprawie Centralny Zarząd Służby Więziennej nie wydał. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się jednak, że obaj zdymisjonowani są tą decyzją zaskoczeni. Dotychczasowy dyrektor aresztu płk Stanisław Potoczny, który zlekceważył doniesienia o głodówce aresztanta i zareagował zbyt późno, miesiąc temu odszedł na urlop zdrowotny. – Przedstawił zaświadczenie, z którego wynikało, że ma kłopoty z odpornością psychiczną i potrzebuje odpoczynku – informuje nieoficjalnie jeden z pracowników aresztu. Za pół roku Potoczny miał odebrać nagrodę jubileuszową za nienaganną służbę. W rozmowach z kolegami z pracy nie ukrywał, że obarczanie go odpowiedzialnością za śmierć traktuje jak niesprawiedliwość.
Odwołany został również dotychczasowy dyrektor inspektoratu mjr Zygmunt Lizak, który po ujawnieniu skandalu tłumaczył, że o rozgrywającym się niedaleko jego biura dramacie przeczytał dopiero w prasie. Decyzji CZSW nie chce komentować. O ile na temat płk. Potocznego w środowisku oficerów SW krążą różne opinie – część kadry zarzuca mu bezwzględność i małe zainteresowanie sprawami wewnętrznymi aresztu, to mjr Lizak kojarzony jest z „ludzką twarzą” służby więziennej. Przebojowy, kontaktowy, przez wiele lat próbował zmienić wizerunek aresztu przy ul. Montelupich, który jeszcze długo po 1989 roku cieszył się złą sławą.
Przypomnijmy: wewnętrzny raport, sporządzony przez CZSW po ujawnieniu okoliczności śmierci Rumuna, wskazywał na rażące zaniedbania w przepływie informacji pomiędzy dyrekcją szpitala a personelem. Niewykluczone, że stanowisko straci również kierująca więziennym ambulatorium stomatolog Krystyna Mamczur. [http://tygodnik.onet.pl/0,62,10739,czystka_po_smierci,artykul.html]
Lizak nie wiedział, bo nie był informowany przez dyrektora aresztu - nie ma przepisu, który kazałby informować wyżej o głodówce. Postanowił wyjaśnić całą sprawę, wyjaśniał i go zdymisjonowano. Choć nie wiedział, czuje się moralnie odpowiedzialny i dlatego teraz o tym mówi i pokazuje ten film, który w sposób animowany, a więc chyba nieadekwatny, pokazuje tragedię człowieka.
W jednej z końcowych scen, jakiś urzędnik mówi: "Zginął, bo nie chciał współpracować". I to przytłacza najbardziej: brak odpowiedzialności, brak inicjatywy i wspaniałe wytłumaczenia własnych zaniechań.
Środa
Tak wielki i prawdziwy, że aż postanowiłem zamieścić go w tym wyjątkowym dniu roku:
Aby robić ciągłe postępy należy skupić się na dwóch najważniejszych rzeczach:
treningu i rywalizacji.
Celem treningu jest nauka, pozyskiwanie wiedzy, dążenie do perfekcji wykonania, doskonałej techniki i pewności własnych działań. Z kolei rywalizacja, to sprzeżenie zwrotne, które dostarcza informacji, jak w rzeczywistości jesteśmy efektywni i czy metody treningowe są właściwe.
Jeśli chcesz być mistrzem (w czymkolwiek) pamiętaj:
Trening i Konfrontacja Zastosowania
Innej drogi nie ma! Choć jednak jest - rzadki przypadek.
[Cytat Charlie'go Williams'a pochodzi ze strony: http://www.poolbilard.pl/artykuly-bilardowe/trening-bilardowy/sekret-jak-zostac-swietnym-graczem - wersja polska lub http://www.billiardworld.com/cwplaygt.html - wersja angielska]
Czwartek
Fragment z ciekawego artykułu nt. fizjologii porodu, z informacjami na temat hormonów, których nie znajdzie się w encyklopedii:
Ekspert o praktyce porodów: znajdujemy się na dnie przepaści
[http://wiadomosci.onet.pl/kraj/ekspert-o-praktyce-porodow-znajdujemy-sie-na-dnie-,1,5050278,wiadomosc.html]
[…]
W tym kontekście ważna okazuje się znajomość koncepcji antagonizmu pomiędzy działaniem adrenaliny (zwaną hormonem stresu i ucieczki), a oksytocyny, czyli "hormonu miłości", bez którego nie dojdzie do porodu. Kiedy ssaki (m.in. ludzie) uwalniają adrenalinę, nie mogą wydzielać oksytocyny.
"Adrenalina wyzwala się w sytuacjach stresowych - gdy jesteśmy przestraszeni, zmarznięci albo czujemy się obserwowani. W takich sytuacjach nie będziemy uwalniać oksytocyny, niezbędnej do porodu. Kobieta, aby urodzić, musi czuć się bezpieczna, znajdować się w ciepłym miejscu i nie czuć się obserwowana" - tłumaczył Odent. Praktyka jednak często sprzyja adrenalinie: kobieta rodzi w świetle jarzeniówek, w asyście kilku osób, czasami nawet kogoś z rodziny z kamerą. Zdaniem Odenta poród przebiega wiele lepiej, jeśli rodzącej towarzyszy jedynie nienarzucająca się położna. To zaspokaja jej podstawową potrzebę, by nie czuła się obserwowana.
W zrozumieniu fizjologii porodu pomaga też wiedza nt. aktywności kory nowej - tłumaczył Odent. Owa struktura mózgowa, zwana też neokorteksem, odpowiada za racjonalność, myślenie i wyższe czynności intelektualne. A ponieważ poród nie zależy od woli - przeszkadza w nim wszystko, co wiąże się z pobudzeniem neokorteksu - wyjaśniał.
- Natura znalazła jednak na to sposób. Można powiedzieć, że podczas porodu neokorteks przestaje działać - tłumaczył naukowiec.
- Dlatego rodząca powinna być chroniona przed czynnikami, które go stymulują. Co go pobudza? Używanie racjonalnego języka, zadawanie pytań, które zmuszają do logicznego myślenia.
[…]
Piątek
Celny wpis pod artykułem o raporcie NIK nt. katasrofy smoleńskiej:
NIK opublikowała raport dotyczący katastrofy smoleńskiej
[http://wiadomosci.onet.pl/raporty/katastrofa-smolenska/nik-opublikowala-raport-dotyczacy-katastrofy-smole,1,5051738,wiadomosc.html]
Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport z kontroli dotyczącej katastrofy smoleńskiej. Poinformował o tym w "Sygnałach Dnia" w Programie Pierwszym Polskiego Radia prezes NIK, Jacek Jezierski.
Jezierski powiedział, że procedury, dotyczące lotów najważniejszych osób w państwie, były łamane od wielu lat. Powiedział on też, że nie ma kompleksowego systemu zapewnienia bezpieczeństwa tym osobom.
Kontrola wykazała między innymi, że sytuacja w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego była bardzo zła.
Doświadczeni piloci odchodzili z jednostki, a tym, którzy zostali nie umożliwiono wykonywania wystarczającej liczby lotów szkoleniowych. Aby móc latać, piloci fałszowali więc dokumentację dotyczącą szkoleń. Jacek Jezierski powiedział, że prezydencki samolot nie mógł lądować w Smoleńsku, gdyż lotnisko to nie było czynne.
Roni.onet: Wyjaśnię wam po co jest tzw. strefa budżetowa - wojsko, policja, szkolnictwo, służba zdrowia - otóż nie po to żeby świadczyć usługi na rzecz społeczeństwa, tylko po to żeby zapewnić dostatek i przywileje swoim pracownikom. Żadna inna branża nie ma takich osłon socjalnych, emerytalnych i przywilejów jak budzetówka. Oczywiście że są niedoinwestowane - skoro 2/3 budżetu przejadają płace… Co do specpułku i armii ogólnie - moze i jest w złej kondycji - ale nie jeżeli chodzi o korpus generalski - tylu dobrze zabezpieczonych generałów nie mają nawet bogatsze i większe armie…
Przez półtora roku nikt nie podał się do dymisji, ani nikt nie został pociagnięty do odpowiedzialności. Nieźle nawzajem się wspierają…
~kosynier: Ostatnio byłem na przyjęciu imieniniwym u dalekiego kuzyna w innym mieście.Towarzystwo po wypiciu udowadniało,kto jest lepszy.Policjant ile to dziennie jeleni upoluje,strażnik więzienny udowadniał jaki to on jest dobry dla więźniów i celnik z ruskiej granicy mający władzę jakich inni nie mają. Pochodzę z innego świata(prywatna inicjatywa) i nie mogłem zrozumieć,jak ci wykolejeńcy na państwowych urzędach mogą pracować. Dla nich normalny obywatel jest tylko jeleniem,skarbonką i celem do premii lub łapówki. Oglądam program*Państwo w Państwie* i kosa w kieszeni się otwiera na tych wszystkich urzędasów-ważnych śmieci-co niszczą ludzi.
Środa
Ciekawy artykuł o mechanizmach uczenia:
Problem studentów ws. kierunków studiów [http://wiadomosci.onet.pl/kraj/problem-studentow-ws-kierunkow-studiow,1,5058650,wiadomosc.html]
Wybrali studia, które gwarantowały elitarny zawód. Niebawem już nie będą potrzebne do jego wykonywania – czytamy w "Dzienniku Polskim".
Zarządzanie, pośrednictwo, inwestycje na rynku nieruchomości to bardzo popularne kierunki studiów. Ich absolwenci po odbyciu praktyki mieli otwartą drogę do licencji i pracy w zawodach, w których po deregulacji nie będzie wymagane nie tylko wykształcenie kierunkowe, ale żadne.
- Zostaliście oszukani. My też zostaliśmy oszukani – mówił studentom cytowany przez gazetę prof. Stanisław Belniak, wybitny specjalista zajmujący się nieruchomościami.
I, jak zwykle, wszystko tłumaczące niezawodne komentarze internautów:
~obiektywny: No, proszę wybaczyć . Ale jeżeli tzw. profesor wykładał przez 5 lat o obrocie ciał stałych (nieruchomości) wmawiając biednym żakom , że to bardzo skomplikowany proces, a jego odpowiedzialność jako nauczyciela, za poznanie owych procesów, jest równie niesłychanie ważna? No, to co ma teraz powiedzieć tzw. profesor osobom które oszukiwał przez 5 lat , a mógł towarzystwo wyedukować w rok, w np. szkole policealnej?
euro_kolchoznik: Przeprasza co to za głupoty. Po to się uczą żeby mieć wiedzę konieczną do zawodu a nie przywileje. To że nie będą wymagane licencje to nie znaczy że jełop będzie się cieszył większym zaufaniem od specjalisty z dyplomem. Tacy młodzi a już tak nastawieni na "szarpanie". Normalnego kraju to my nie wybudujemy tak szybko jak widać
~bubu: jako licencjonowany pośrednik nieruchomości z stażem w tej branży od 20 lat uważam że skandalem było ustanowienie licencji.
jak ktoś jest dobry w tym co robi to nie jest mu potrzebna licencja. jak jest zły to nic mu nie pomorze. I tak można zobaczyć całą Polskę zalicencjonowaną.
~obserwator: Ci ludzie czyli studenci zostali oszukani przez uczelnie czyli rektorów i profesorów. Stworzono kierunki które dają imitację zawodu. Aby byc dobrym handlowcem, pośrednikiem nieruchomości czy zarządzajacym trzeba miec do tego talent. Dlatego w tych zawodach w większości pracują ludzie, których zweryfikowało życie a nie studia. Stworzono kierunki na uczelniach dla zarobku uczelni, szczególnie takie które wymagają minimalnych nakładów. Za to czesne jest odpowiednie do apetytów profesorskich.
Przyszedł do nas absolwent zarządzania. Na pytanie co umie nastąstąpiła pełna konsternacja.
Ludzie, żeby zarządzac firmą lub czymkolwiek trzeba miec minimum praktyki. Życie pokazuje że często ludzie którzy byli przeciętnymi studentami lub mają wykształcenie średnie a mają naprawdę tzw. żyłkę do wykonywanej pracy są najlepszymi. Tak jest na całym świecie. Panowie profesorowie. Przestańcie wmawiac swoim studentom, że kończąc waszą uczelnie dostaną napewno dobrą pracę oczywiście dobrze płatną. Uczcie ludzi życia. Powiedzcie im że dopiero rzeczywistośc zweryfikuje czy studia im coś dały i czy rzeczywiście studiowali odpowiedni kierunek. Inaczej to wy z pobudek egoistycznych oszukujecie swoich słuchaczy.
Niedziela
Największe wydarzenie medialne ostatnich tygodni - śmierć maleńkiej Madzi. Dziecko wypada matce z rąk i w wyniku upadku ponosi śmierć. Matka wraz z mężem zakopują zwłoki w jakimś lesie, po czym matka z pustym wózkiem udaje się do galerii handlowej i tam zgłasza porwanie dziecka…
Media i policja szukają, do akcji włącza się najbardziej znany w Polsce prywatny detektyw Krzysztof Rutkowski - dla jednych mistrz swego fachu, dla innych oszust i hochsztapler. W końcu to on odkrywa prawdę…
Internauta ~pax dokonał bilansu resergetycznego dla obiektu społeczeństwo, czyli podliczył jakie koszty społeczne spowodowało to wydarzenie oraz pokazał kto na tym zarobił:
~pax: "Nie będę sie zastanawiał, czy “matka Madzi” zabiła czy nie, ani jak duży wkład miał ojciec w ukrycie ciała. Fascynuje mnie inna sytuacja.
Przez wiele dni Policja prowadziła poszukiwania (pomijam ich skuteczność). Dziesiątki, jeżeli nie setki funkcjonariuszy przetrząsało Sosnowiec i okolice, prowadzono badania, analizy, itd. Robiono to w przekonaniu, że dziecko jest rzeczywiście porwane. Po wyjawieniu paskudnej prawdy, status matki zmienił się na chwile na podejrzaną (jakoś tak), ale zaraz się wszystko odmieniło. Panienka wyszła z aresztu i pojechała w siną dal. W całej sytuacji kręcił się mężulek, ciągle zmieniający ubrania, z dziwnym uśmieszkiem na swej gębie, patrzący w dół, unikający jakichkolwiek ciężkich pytań.
Nie interesuje mnie, że Policja wyszła na całkowitych głąbów. Ale, czy ktoś nie powinien wystawić rodzicom rachunku za ogromne poszukiwania w celowo i świadomie sfałszowanej sprawie? Setki nadgodzin, itd., zostały zapłacone przez sosnowiecką Policję swoim funkcjonariuszom. Pamiętacie, jak niedawno sędzina odtajniła dane i gębę telefonicznego dowcipnisia, który zadzwonił „z bombą” do szpitala, a w wyniku ewakuacji zmarł pacjent? Dlaczego owi „rodzice” Madzi nie mogą zostać pociągnięci do takiej odpowiedzialności? Powiecie, że nie mają pieniędzy by zapłacić za akcje? To niech siedzą, jak inni. Chociaż znając media i Rutkowskiego, niedługo ukaże się książka pt. (prawdopodobnym) „O tym jak mordercy Madzi chcieli porwać moją żonę zakonnicę i dlaczego uwikłany w to jest stary Olewnik”. Więc kasa na spłacenie kosztów operacji policyjnej się znajdzie.
Powiecie, że matka działała w stresie i nie powinna płacić? Zdrowe/normalne matki dzwonią po POGOTOWIE a nie fingują porwanie.
Niedawno obydwoje „rodzice” odmówili składania zeznań, a „mamusia” odmówiła udziału w wizji lokalnej. I wyjechali na wczasy do Rutkowskiego. Czy sosnowieckim prokuratorom już całkowicie odbiło? Ile setek przedsiębiorców i bandziorów SIEDZI miesiącami i latami w tzw. „areszcie wydobywczym” lub by uniemożliwić im „matactwo w sprawie”? Dlaczego w tak publicznej i szokującej sprawie pozwolono tej parce zniknąć? Prokuratorki przestraszyły się, że dostaną takie same medialne baty jak Policja? Dlaczego nie ma żadnych zarzutów?
Na koniec – ostatnie zagrania medialne tatusia przypominają mi bandytów pewnych, że uszło im wszystko płazem i odgrywających się na świadkach lub na „krzywdzących osądach mediów”, itd. Widzicie z jakim uśmiechem domaga się on od mediów by „zostawiły ich w spokoju”? Mają media zostawić w spokoju osoby odpowiedzialne za największe wydarzenie medialne 2012 roku, wydarzenie ujawniające tragedie wychowawczą w polskich domach, ujawniającą niekompetencje Policji i służb wszelakich? Czy WY zostawilibyście w spokoju gębę cwaniaczka nie patrzącego w „oko” kamery?
Dziecko nie żyje, „rodzice” nic nie mówią, nie ma dowodów (za ANI przeciw, poza ewidentnym „udziałem osoby trzeciej”, tzn. drugiej która pomogła zakopać zwłoki). Jedyni którzy wiedzą wszystko balują na wolności (i bez zarzutów) u pseudo detektywa i piszą scenariusz dla TVNu.
Hańba dla kraju i kolejna porażka jego instytucji."
Poniedziałek
Sparafrazowałem myśl z kazań wolnorynkowych księdza Jacka Gniadka i w tej postaci w pełni współgra ona z Fizyką Życia.
Wtorek
[http://wiadomosci.onet.pl/swiat/usa-zolnierz-ktory-dokonal-masakry-w-afganistanie-,1,5063512,wiadomosc.html]
38-letni sierżant sztabowy Rober Bales, weteran czterech misji zagranicznych, stoi w obliczu oskarżenia o oddalenie się od swojej bazy w południowym Afganistanie 11 marca i zastrzelenie 16 afgańskich cywilów, w tym dziewięciorga dzieci i trzech kobiet. Masakra wywołała nowy, głęboki kryzys w stosunkach amerykańsko-afgańskich.
Według Browne'a, nie wydaje się aby Bales miał problemy alkoholem lub osobiste, które mogły wpłynąć na jego postępowanie. Miał natomiast problemy finansowe, w tym dług hipoteczny od posiadanych nieruchomości, który przewyższył już ich wartość.
W tym artykule nie napisano, ale żołnierz ten miał kiedyś wypadek drogowy, podczas którego doszło do uszkodzeń mózgu.
Sporo się ostatnio nasłuchałem o zgubnych i niekorzystnych efektach pożyczek, stąd też ten wpis.
Warto się zastanowić nad następującym procesem: jak facet mało wydający i dobrze zarabiający stał się zadłużony po uszy?
Kiedyś nie miał nic, poszedł do państwowego wojska, wziął kredyt w miłym banku i kupił nieruchomość w czasie boomu. Boom się skończył, ceny lokali spadły, a kredyt pozostał. Przyplątała się jeszcze, wygenerowana przez rząd, inflacja. Z jednej strony koryguje ją wzrost państwowej pensji, ale miły bank, który nie informował, że wartość nieruchomości może polecieć w dół, sam przed inflacją się zabezpieczył - i zgodnie z FIBORAMI podnosi wierzycielowi raty do spłaty. Wierzyciel czuje się wykorzystany, oszukany i zaszczuty, a na dodatek ten nasz z artykułu miał karabin maszynowy. Zginęli niewinni, bo najłatwiej jest wyładować się na bezbronnych. Winni zaś pokiwali z politowaniem głowami po przeczytaniu tego artykułu. zresztą winni nawet nie zdaja sobie sprawy, że takimi są. Taka to już natura kradzieży instytucjonalnej.
W tym czasie jakiś prezes banku "dostał" milionową premię, za dobre wyniki finansowe…
Wtorek
Syn znajomego pracował w naszej firmie przez niecały rok, chłopak niegłupi, coś tam zrobił, po czym stwierdził, że interesuje go coś innego i poszedł do innej firmy. W niej też pracował około roku, po czym odszedł, bo dostał pracę w wielkim europejskim ośrodku naukowym pod Genewą. Po kilku miesiącach przekazał następującą informację: W porównaniu z poprzednimi moimi pracami tu pracuje się, delikatnie mówiąc, "na luzie".
U nas dostawał zadanie, wykazywał godziny poświęcone na jego realizację i był wynagradzany na podstawie stawki godzinowej. Z tego co mówił znajomy to w drugiej firmie miał podobne warunki, z tym tylko, że deklarował ile będzie kosztowało to co robi i nie mógł tej kwoty przekroczyć.
Jest młody, swoją obserwację oparł na porównaniu z firmami prywatnymi, a komunikat przesłał rodzicom. Gdyby nie pracował wcześniej i nie miał ojca, który ciężko pracuje, pomyślałby, że obijanie się w europejskim centrum naukowym to norma. I że tak właśnie wygląda prawdziwa praca.
Czy po kilku latach "pracy na luzie", za pieniądze lepsze niż górnik w kopalni i chłop na roli nie będzie gorącym orędownikiem swojego europejskiego centrum naukowego? Czy nie będzie wspierał władz, by zwiększyły opodatkowanie tegoż górnika i chłopa, w celu finansowania jego bardzo "potrzebnych" społeczeństwu prac naukowych? Prac "na luzie".
Poniedziałek
Pamiętam, że gdy byłem kierownikiem szkoleń wspinaczkowych w Klubie Wysokogórskim Warszawa zauważyłem pewne ciekawe zjawisko: kursanci, ci najlepsi w początkowej fazie, po roku, dwóch się wykruszali, a najlepszymi w wymiarze długoterminowym stawali się ci,
I od razu kojarzy się to z Ewangelicznym, że "ostatni będą pierwszymi".
Środa
Znalezione w sieci:
Mieć receptę, a zdobyć dla niej poparcie to dwie różne rzeczy. Lud lubi być przekupywany, dlatego głosuje na polityków, którzy coś im obiecają, że dadzą. Korwin mówi, że nic im nie da, bo nic im nie weźmie - to jak widać w demokracji nie działa.
- Paweł Grobelny
I tak to działa, wolimy tych, którzy obiecują.
Od kilku lat obserwuję naszą wspólnotę mieszkaniową, każdy jest mądry i każdy bardzo zaangażowany… na zebraniu,… o ile przyjdzie. Poza zebraniem narzekanie i kontestacja. Wybór przewodniczącego wspólnoty polega na tym, że nikt nie chce. Choć jest jeden. Nazwijmy go Zgłosio - mówi mało, ale przekonująco, nie wysuwa się na przewodniczącego ale nie mówi nie. Wszyscy w swej próżności głosują na niego - to już nie ja będę musiał się kłopotać, lecz on zawalczy o nasze wspólne dobro - uff jaka ulga. Budynkiem wspólnoty zarządza jakaś firma - nazwijmy ją Fi. Każdy wydatek lub plan wydatku musi być zaakceptowany przez wspólnotę. No i zaakceptowała - naprawiamy przeciekające balkony. A tych jest kilkanaście. Plan finansowy zaakceptowany, naprawy ruszają. Na pierwszy ogień idzie balkon Zgłosia, koszt 60 tys. zł. (średnia pensja to około 3666 brutto, w tym podatki i ubezpieczenia stanowią około 30%), na drugi - balkon jego sąsiada, a potem… naprawy stają i przez ponad rok Fi niczego już nie naprawia.
Wspólnota się piekli, a Zgłosio gładko to wszystko tłumaczy.
Członkowie wspólnoty postanowili wyremontować swoje balkony ze wspólnych funduszy (bo zapłacę mniej - inni się dołożą), przegłosowano tych co mają balkony dobre. Wybrano Zgłosia (bo nie ja będę musiał tego wszystkiego pilnować). Kto skorzystał? Zgłosio.
Kto stracił?
Wracając do cytatu: Zgłosio nawet niczego nie obiecywał, tylko łaskawie zgodził się na bycie przewodniczącym…
No i prawda niby oczywista, której każdy kto ma jakąś "receptę" niestety nie dostrzega:
Piatek
Wykład Marka Bernaciaka na ASBIRO'wym kursie "Myśleć jak milionerzy" na temat fundamentalnego podziału ludzi. On akurat nazwał ich Milionerami i Nieudacznikami.
Poniedziałek
Kilka dni temu podczas wprowadzania cytatów, zatrzymałem się nad fragmentem z książki Feliksa Zandmana, polskiego Żyda, który po wojnie wyemigrował do USA i tam zaczął prowadzić interesy na dość dużą skalę:
Być może prawa fizyki wyryte są w kamieniu, ale prawa ludzkie - nie. Wynik procesu zależy od czynników innych niż prawda. Jeśli uda nam się osiągnąć sprawiedliwy wyrok, to tylko dzięki szczęściu.
Kilka miesięcy temu zaznaczyłem ten fragment i opatrzyłem tagiem "prawnicy". Kilka dni temu zastanawiałem się czy w ogóle umieszczać go w spisie cytatów, jest bowiem dość ogólny i mało precyzyjny. Jak bowiem zdefiniować w wielu przypadkach "sprawiedliwy wyrok" i co oznacza "szczęście", oba te terminy są wysoce subiektywne.
Zastanawiałem się i przy okazji natknąłem się na książkę "Czerwona prokurator. Opowieść o przemocy, władzy i korupcji w Chinach." Rzeczywiście, by zrozumieć o co Zandmanowi chodzi trzeba przeczytać wspomnienia Chinki, która od bardzo młodych lat, jako komunistyczny prokurator musiała wydawać surowe wyroki.
Książkę tę "wciągnąłem w trzy dni i tak na szybko o niej napisałem:
Całe te komunizmy i inne nazwy, to jedna wielka lipa, system społeczny zawsze wraca do tego samego: uciskani i władza. Chłop w komunistycznych Chinach nie miał żadnych praw (sic!). W kraju komunistycznym, w którym każdy powinien mieć te same prawa, jedni mieli emerytury, a inni nie.
Piątek
Na kanale Planete jakiś film o Toruniu, Malborku i krzyżakach. W pewnym momencie lektor powiedział mniej więcej coś takiego:
Mikołaj Kopernik 21 marca 1522 roku publicznie wygłosił swój Traktat o monetach, jednak nie odbiło sie to żadnym echem, ponieważ psucie pieniądza jest zawsze korzystne dla rządzących i ich popleczników.
i całokształt kłamstw z tym związanych.
I warto to robić już w szkołach podstawowych przy okazji mówienia o Koperniku. A nie robi się. Dlaczego? Bo tak to się kręci, że władza nie jest zainteresowana, by o tym uczyć. Władza uczy o swojej wielkości, skwapliwie przemilczając swoje mierności.
Uczyć choćby tak jak jak robi to na swojej stronie im. Kopernika [http://mateo.lo-zywiec.pl/koper/liceum]: W swym traktacie Kopernik mówił, że na skutek spadku wartości pieniądza ceny wciąż rosną, a handel zagraniczny staje się coraz trudniejszy. Dobre monety srebrne są wychwytywane i przetapiane na gorszą monetę, z czego zyski czerpią miasta dające prawo bicia monety oraz kupcy, którzy sprzedają swe towary według wartości złota. Pierwszy pieniądz wypiera z obiegu lepszy.
Link do streszczenia traktatu o monetach.
Treść traktatu [od strony 169]
Zbiór cytatów dot. słowa inflacja
Czwartek
Oto jest pytanie.
Dlaczego nie chcemy mieć dzieci?
[http://dziecko.onet.pl/74963,6,9,dlaczego_nie_chcemy_miec_dzieci,artykul.html]
W 2011 roku urodziło się 391 tys. dzieci, o 22 tys. mniej niż rok wcześniej – wynika z danych GUS. Blisko 30 procent z nas nie myśli o potomstwie, właśnie ze względu na sytuację materialną. Dzisiaj młodzi ludzie liczą pieniądze i coraz częściej mówią: "nie stać nas na dziecko".
Obecnie nawet te rodziny, które nie stawiają na pierwszym miejscu kariery, ale chcą mieć potomstwo, odkładają tę decyzję na lepsze czasy. Boją się tego, co przyniesie kryzys. Zastanawiają się, czy stać ich będzie na utrzymanie kolejnej osoby. Anna, redaktorka z Warszawy ma już jedno dziecko. Jaś chodzi do zerówki. Dwa lata temu planowała z mężem drugie, marzyła im się córeczka. Chcieli, żeby nie było zbyt dużej różnicy wieku między rodzeństwem. Ale wtedy odłożyli tę decyzję, bo mąż zmieniał pracę.
- Dziś już w ogóle nie wiemy, co czeka nas w przyszłości. Niektórzy mogliby powiedzieć, że przesadzamy, bo przecież mieszkamy w Warszawie i nasz budżet w sumie wynosi jakieś 7 tysięcy złotych miesięcznie. Dla moich koleżanek, które zostały w rodzinnym Ełku, to prawdziwy majątek. Ale połowę dochodów pochłaniają nam kredyty: na mieszkanie, na samochód i konsumpcyjny. Na życie zostaje niewiele ponad 3 tysiące złotych. Opłacenie rachunków, przedszkola, codziennie zakupy, a trzeba się jeszcze ubrać. Wydajemy wszystko, co do gorsza – wylicza Anna.
[…]
I tak dalej w podobnym tonie.
I oczywiście, jak zwykle, w komentarzach można znaleźć bardzo sensowną odpowiedź na to jednostronne dziennikarskie spojrzenie na sprawę:
~Super tata
Piszecie takie bzdury na portalach i młodzi ludzie, którzy dopiero wchodzą w życie faktycznie stwierdzają, że ich nie stać. Mam trójkę dzieci i nie zarabiam 10 tys miesięcznie. 700 zł na dziecko karmione piersią? Bzdura jakich mało. Jesteście zwyczajnymi leniami i tchórzami o egoizmie nawet nie wspomnę. Na nowego iphona i inne gadżety z pewnością nie brakuje. Życzę wszystkim, którzy myślą podobnie aby się obudzili na stare lata z przysłowiową reką w nocniku. Tylko wtedy będzie za późno.
Posiadania dziecka nie wolno przeliczać na pieniądze(jak kupno samochodu - stać nas czy nie stać) haha Obyście nigdy nie zaznali radości, gdy dziecko stawia pierwsze kroki, wypowiada pierwsze słowo ( mama czy tata ? :-)), cieszy się światem, dodaje sił codziennie rano swoim uśmiechem, obdarza bezgraniczną miłością itd. Zostaniecie sami na starość i komu zostawicie to swoje KUPIONE mieszkanie i resztę majątku za którym tak pędzicie bez opamiętania.
PIENIĄDZE TO NIE WSZYSTKO!! - STNIEJĄ INNE WARTOŚCI W ŻYCIU NIŻ KASA.
Pozdrawiam wszystkich normalnych posiadających dzieci…
Piątek
Podsumowanie znalezione w sieci:
~WM do lmorgoth: Polska jest biurokratyczno-mafijnym państwem bezprawia, w którym znaczna część dochodu narodowego - wypracowanego ciężką pracą obywateli - ulatnia się do kieszeni wąskiej grupy cwaniaczków z powodu napęczniałej biurokracji, wprost niewyobrażalnej korupcji i na skutek panowania "kolesiowskiego kapitalizmu" (ang. crony capitalism) zamiast gospodarki wolnorynkowej.
Mamy więc bardzo wysokie – i zarazem niezwykle regresywne - obciążenia podatkowe, gęsty gąszcz praw i regulacji, armię urzędników, masę tworzących niewielką wartość dodaną firm żywiących się na nadmiernej biurokracji - przyklejonych do niewrażliwego na ceny sektora publicznego, wysokie koszty pracy, nieprzyjazny klimat dla przedsiębiorców, pełen patologii i absurdów wymiar sprawiedliwości, nierzadko stojący po stronie przestępcy, afery zamiatane pod dywan. Polska należy też do grona krajów z najwyższym rozwarstwieniem płac pomiędzy kadrą kierowniczą a pracownikami średniego szczebla. Artykuł na ten temat: http://wyborcza.pl/1,76842,7487076,Dobra_pensja__bo_w_Polsce__Szef_zarabia_10_razy_wiecej.html#ixzz1qrBzk75u
W rezultacie, nawet połowa ceny większości produktów lub usług nabywanych w Polsce to tzw. nawis korupcyjno-biurokratyczno-mafijny. Inaczej: gdyby nie ogromna korupcja, biurokracja i mafijne układy ceny w Polsce byłyby 50% niższe (albo płace 100% wyższe).
I to jest odpowiedź na nurtujące wielu Polaków pytanie, dlaczego ceny i koszty utrzymania są jak na Zachodzie, a płace 4-krotnie niższe, pomimo wielu lat swobodnego przepływu ludzi, towarów, technologii i kapitału.
Ale wysoka w stosunku do przeciętnych zarobków struktura kosztów w gospodarce to nie jedyna cena jaką płaci przeciętny Polak za ten spaczony system. Haracz jest także uiszczany w postaci niskiej jakości produktów i usług np. fatalna jakość dróg i kolei, nowe stadiony i autostrady-buble, fatalna służba zdrowia, złe planowanie przestrzenne w miastach, niska i pogarszająca się jakość żywności, niska etyka biznesu, wysyp różnej maści naciągaczy i firm-krzaków itd.
Sobota
Ano mnie obchodzi. Wczoraj w wieku 74 lat zmarł Emil - francuski chłop, weteran wojny w Algerii, twórca wspaniałej rodziny, wymagający ojciec. A dzieci, wiadomo, tego nie lubią. Szorstki, z sercem jak gołąbek. Człowiek, który zaraz po powiedzeniu "Bonjour" pytał czy masz gdzie spać i czy masz co jeść. Całe życie pracował. Wraz z żoną wybudował nowy dom, wychował trójkę wspaniałych dzieci i doczekał się ośmiorga wnuków.
To właśnie dzięki tej rodzinie, w latach osiemdzieśiątych XX wieku, dowiedziałem się dlaczego Francja jest bogata, a Polska biedna. Nie powiedzieli mi tego wprost, ale pojąłem to przyglądając się temu jak żyją. Bogactwo wynika z pracy z sensem, a nie socjalistycznego gadania o równości społecznej.
Pochowano go z pompą przysługującą weteranom - trzykrotnie opuszczno flagi państwowe na jego trumnę. Wojna była kolonialna, ale on sam się na nią nie wybrał, wysłało go "państwo". Synowa na pytanie czy była msza odpowiedziała, że w kościele odbyła się ceremonia religijna. O tempora, o mores! Tak właśnie mówi urzędnik świecki - francuska nauczycielka. Tak mnie to zaintrygowało, że pytałem jeszcze kilka razy i w końcu przyznała: "Tak, była msza… z księdzem".
Pokój jego duszy. Odszedł Atlas, człowiek szorstki, lecz przyjazny innym ludziom.
Lubiłem go, nawet pomimo tego, że kiedyś niechcący przejechał mi piłą łańcuchową po pięcie. Spore, lecz niegroźne draśnięcie zalaliśmy samogonem jego produkcji.
Po wyżerce jaką nam, biednym Polakom, zaserwował w 1988 z okazji swoich 50 urodzin (było na niej ponad 100 osób) i dodatkowym dniu odpoczynku w komfortowych warunkach, razem z Kolarzem dokonałem swego największego wyczynu wspinaczkowego: zdobyłem Dru.
Środa
Dostałem od Tomka Maciejewskiego maila, no i zezłościłem się sam na siebie. W mailu było bowiem o liderze:
Mam ciekawą sytuację z moim menedżerem.
Przyszedł pełen pomysłów i optymizmu. Że będzie projektować serwisy internetowe i to samo będzie szło. Ma 23 lata. Ma świetne umiejętności miękkie, mocne wyczucie marketingowe ale nie ma umiejętności twardych. DTP nie umie, programować nie umie, grafiki nie umie. Sprzedawać umie, pisać teksty umie, rozmawiać umie.
I miał wizję że jak tylko dostanie dobre stanowisko w firmie to wszystko świetnie pójdzie i świat jego.
Dałem mu projekt jako kierownikowi, powiedziałem kto ew. będzie brał udział (programista, ja, drugi programista, podwykonawca grafik). Jest klient, jedna z firm inwestora, jego sekretarka.
I rzuciłem go na głęboką wodę. Budżetujesz ty, rozmawiasz ze wszystkimi ty, egzekwujesz ty i tak dalej.
Wczoraj do mnie pisze maila zestresowany, że wszystko się rozjechało. Programista chociaż obiecywał pracę spieprzył i olewa nas, klient pomimo rzetelnych próśb nie dosyła materiałów, grafik nie zrobił tego co chcieliśmy i ze świetnych założeń marketingowych (19 stron!) olał 60% i tak dalej. A na dodatek kasa z firmy klienta do niego nie trafiła, a jemu się kończy i jak on ma żyć i w ogóle coś robić.
Napisałem mu: wybacz, ale celowo wcisnąłem cię w ten projekt abyś zobaczył co to znaczy menedżerowanie i własny biznes. Projekty ładnie harmonogramowane świetnie wyglądają tylko w Microsoft Project. W życiu to się wszystko pi**doli.
A to chciałem Ci zakomunikować dając Ci pełną odpowiedzialność w projekcie:
Załamał się.
Jest to genialnie - krótko i zwięźle - sformułowane i w tych kilku nośnych zdaniach wyraża istotę rzeczy. W trakcie dyskusji zrobiliśmy jeszcze małe podsumowanie:
Spiąć finansowo to oczywiście domyślne sedno biznesu. Można doprecyzować jeszcze bardziej i dodać, że projekt ma się skończyć w sensownym czasie (bo to też pieniądz) oraz co ważne klient musi czuć, że oprócz efektu była też:
Ważne jest bowiem nie tylko co zrobiliśmy ale to jak zrobiliśmy, jak robiliśmy i jak traktowaliśmy klienta. Z kolei z drugiej strony trzeba pilnować, by klient:
Jeden z naszych młodych ludzi tak to skomentował:
Ja bym powiedział, że to bardzo typowa sytuacja. Sam wiem po sobie - na początku wszystko wygląda świetnie i banalnie, niestety potem wszystko jest weryfikowane według zasady "jak coś ma pójść źle, to pójdzie źle". Czytając to odnosiłem wrażenie, że część tego jest o mnie i pewnie o większości początkujących.
A jedna z naszych wieloletnich managerek:
Ha ha! Samo życie! My musimy lawirować pomiędzy projektami, mysleć o ludziach, o terminach, o realizacji fizycznej i pomysłach. Do tego nawalanka z klientem, fochy kolegów.
Samo życie. To lubię.
Czwartek
Znalezione w sieci:
~ina do ~K: cały naród pracuje teraz na emerytury i utrzymanie administracji unijnej. Reszta sie na razie nie liczy.
Wszystko jest nie potrzebne tylko konsumpcja, wypoczynek, urlopy, święta. i wiele innych bzdetów. Taki kierunek obrał rząd i parlament ślepo wpatrując się w samozwańców unijnych. Po co pracować, państwo ma nadrukować pieniędzy i rozdawać obywatelom. Sprzedaje wszystko , żeby jakiś czas żyło sie władzy lepiej. Jak sie skończy eldorado będą namawiać, żeby pracować bo nie będzie na chleb.
Eldorado już się kończy, "państwowi" zaproponowali podniesienie wieku emerytalnego. Natomiast wybrani "państwowi" na emerytury odchodzą w wieku 40, a ci wybrani najbardziej mają emerytury ponad 13000 zł miesięcznie.
Czwartek
Ci co przeczytali "Atlasa Zbuntowanego" Ayn Rand mogą zauważyć, że wydarzenia gospodarcze i polityczne zaczynają biec zgodnie ze scenariuszem przedstawionym w tej książce. Atlasi (pracujący z sensem) wycofują się:
Maszynista zatrzymał pociąg. Dostanie nagrodę
[http://wiadomosci.onet.pl/kraj/maszynista-zatrzymal-pociag-dostanie-nagrode,1,5108737,wiadomosc.html]
Minister transportu Sławomir Nowak zamierza wystąpić do szefa PKP Cargo o nagrodę dla maszynisty, który wczoraj zatrzymał pociąg na trasie Warszawa-Katowice.
Maszynista miał wątpliwości co do wskazań semafora i odmówił dalszej jazdy. Dwa semafory przy wjeździe na stację powinny pokazywać te same sygnały. Tymczasem według maszynisty pierwszy semafor informował, że przy wjeździe na stację Baby będzie można jechać z maksymalną prędkością. Drugi nakazywał ograniczenie prędkości do 40 km/h.
Ze względu na remonty ruch na tym odcinku odbywał się wczoraj po jednym torze. Po zatrzymaniu składu na magistrali węglowej natychmiast utworzył się korek, w którym stanęło około dziesięciu składów pasażerskich.
A przecież powinno się ukarać tego co do takiego bałaganu doprowadził.
I, jak zwykle, treściwy komentarz internauty:
~cox..: Dobrze, że dostał nagrodę, tylko dziwi mnie to, że zaczyna się rozdawać nagrody za coś, co przecież jest (a przynajmniej powinno być) normalnym zachowaniem.
To trochę tak jakby dać nagrodę budowlańcowi za to, że wybudował dom, który się nie zawalił, lub lekarzowi za to że wyleczył pacjenta (a nie doprowadził do kalectwa lub śmierci)… a kierowcy, że zatrzymał się na czerwonym świetle…
Może to i dziwne, ale widocznie w tym kraju normalne zachowania i postępowanie zgodnie z obowiązującymi przepisami i normami - jest czymś nadzwyczajnym! W sumie obserwując codzienność, w którym normą jest zachowanie "nienormalne" - przestaje mnie to dziwić…
Właśnie do takich sytuacji doprowadza zachowanie rządzących dokładnie przedstawione w Kluczowym dylemacie władzy co zresztą opisałem w rządzeniu w pigułce.
Sobota
Piotr K. - kolega z liceum - po śmierci żony zaczął pisać wiersze. Jeden z nich przypadł mi do gustu na tyle, że "zmusił" mnie do napisania mojego własnego:
Kot
Kulka z futra i energii.
Wąsy, oczy i języczek. |
W zasadzie z kotami mam niewiele wspólnego, ale w tym wierszu zawarłem wszystkie moje migawki myślowe, które mi się z nimi kojarzą.
Poniżej oryginał Piotra:
Kotek
Kłębek futra i energii,
Szybkość, zwinność i przebiegłość,
Cicho siadasz po zabawie. |
Niedziela
Papierki przykryły e-kartę, sprawa dotyczy 37,5 mln Polaków
[pełny tekst]
Elektroniczna karta ubezpieczenia zdrowotnego już dawno powinna znajdować się w kieszeniach Polaków. Tymczasem dziś planowana jest jedynie jej prowizorka, którą obsługiwać będzie 224 nowych urzędników, biorących rocznie pensje na kwotę 22,6 mln zł.
Ustawa zdrowotna z 2004 r. nakazała ministrowi zdrowia wydanie rozporządzenia ws. elektronicznej karty ubezpieczenia zdrowotnego. I wprowadzenia samej e-karty. Do dziś nie ma ani tego papierka, ani ogólnokrajowej elektronicznej karty zdrowotnej. […]
No cóż w tej kwestii nic się nie zmienia od lat. Oto cytat z pamiętników Samuela Pepysa, wysokiego urzędnika w urzędzie d/s Zaopatrzenia Marynarki i członka parlamentu Angielskiego w XVII wieku:
6 maja [1666 r]. (Niedziela) Do kościoła, a potem aż do nocy siedziałem przyprowadzając do porządku papiery dotyczące zaopatrzenia floty, których dla mnogości spraw i uciech nie przeglądałem od paru miesięcy.
7 maja. Wstałem wcześniej dalej nad papierami mego urzędu Nadzorcy Zaopatrzenia Floty, żeby je mieć w porządku na przyjście sir W. Coventry’ego, bedąc świadom, że nie łatwo mi będzie dać mu dobre odpowiedzi, jeśli mnie zacznie pytać o sprawy zaopatrzenia.
Dla mnogości spraw i uciech urzednik ten przez parę miesięcy nie zajmował się tym za co pobierał bardzo wysokie pobory.
Więcej cytatów związanych z urzędnikami
Internauta ~dpalec: podsumowuje dążność demokracji:
~dpalec: rece opadają…skoro tak prostej sprawy nie mogli załatwic przez tyle lat , to jak sie mają inne wazniejsze sprawy państwowe… Amatorszczyzna do kwadratu… czy w tym kraju ktos jeszcze mysli kategoriami dobra wspólnego? …jestem coraz bardziej podłamany…. na nastepne wybory nie idę. juz postanowione. Nie widze żadnej opcji która w tym kraju cos moze… bezsilność…
Władza to władza - może wszystko, i dlatego teraz dla mnogości swych spraw i uciech przedłużyła obowiązek pracy i podniosła ceny benzyny, a w zeszłym roku podniosła podatek VAT.
Zaczynam rozumieć słowa Wyspiańskiego: Miałeś chamie złoty róg, ostał ci się jeno sznur.
Wtorek
~Tirger777 do ~indi: Kolego zastraszony, czy wiesz co to takiego Socjotechnika ?
Właśnie tą metodę stosują media ( np.TVN ) i politycy PO - SLD, wobec Polaków - Socjotechnika, ogół metod, środków i działań praktycznych zmierzających do wywołania pożądanych przemian w postawach lub zachowaniach społecznych, np. oddziaływanie (pozytywne lub negatywne) na społeczne zachowania konsumpcyjne. Działania socjotechniki stanowią też jeden ze środków walki o władzę, rozwiązywania konfliktów społecznych, komunikacji społecznej itp. Podstawowe metody socjotechniczne to np. perswazja, manipulacja, intensyfikacja lęku. W praktyce oddziaływania socjotechniczne kierowane są zarówno na emocje (strach, współczucie, miłość), jak i na intelekt (prezentacja danych statystycznych, powoływanie się na badania i autorytety naukowe i społeczne).
I kawałek z Wikipedii [stan 2012.04.24] na temat technik:
I jak tu mówić, że człowiek obiektywnie patrzy na rzeczywistość, skoro zanurzony jest w takim sosie kłamstw i manipulacji?
Czwartek
Witam,
kontemplowałem wczoraj i dzisiaj rano w wannie temat z Pana linku i ksiażki FŻ w temacie nadążności i charakterystyk obiektu. Pojawiło mi się wówczas zdefiniowanie pojęcia "zaskoczenia" w temacie nadążności i gier.
I narazie zdefiniowałbym je jako przejawienie w grze takiej taktyki zachowań lub taktyki struktury przez dany obiekt/gracza albo inaczej własności, która jako charakterystyka nie była znana graczom wcześniej.
Można więc rozróżnić zaskoczenie na 2 rodzaje:
pozdrawiam
t.m.
Tak, zgadzam się absolutnie: teoretyczne podstawy w nadążności są extra - nadążność to kopalnia wiedzy i materiału do przemyśleń
Co do zaskoczenia to ja problem widzę tak:
W taktyce (zarówno struktury, jak i zachowań) może pojawić się nowy element (przypadkiem lub może być wymyślony) i teraz jeśli ten element wejdzie do łańcucha sukcesji genetycznej wówczas staje się on czynnikiem wiktoria.
W walce sportowej bada się charakterystyki potencjalnych przeciwników. W judo robi się to analizując walki historyczne, w siatkówce głównie rejestrując bieżące zdarzenia na boisku (trzech analityków pracujących w sieci natychmiast wprowadza dane z obserwacji, a trener otrzymuje profile drużyny przeciwnej. Wprowadzanie i obróbkę realizuje się specjalistycznym programem np. takim jak Q-Volley). W sporcie znane jest pojęcie zachowania bezprofilowego - trenerzy często się wkurzają bo tacy zawodnicy walczą, a na zewnątrz wygląda to jakby byli niedoszkolonymi patałachami - natomiast cechuje ich bardzo wysoka skuteczność wygrywania. Być może dobrym przykładem (ale gdyby ktoś się z tym nie zgodził wcale nie będę obstawał przy swoim) w tej materii byłby Kazimierz Deyna - przez wielu uważany za fuksiarza, który nie potrafił poprawnie grać w piłkę, a jednak piłkarza, który w konkursie tygodnika "Piłka nożna" zdobył tytuł najlepszego piłkarza XX wieku.
A tak na marginesie: coś w wannie musi być, bo Archimedes też w niej coś ważnego odkrył ;)
Niedziela
A na lyzwach jezdze do dzis. Ciagle ostrzone na rowek…
PRL byl jednak boski….Nie wiem dlaczego ludzie tak narzekaja.
W porownaniu z dzisiejszymi pokoleniami my mielismy wszystko wlacznie ze wspomnieniami. Nie zamienilbym tych wspomnien na bogactwa zachodu, na dziecinstwo uciekinierow Zielinskich w Szwecji…nawet jak klalem w kolejce w sobote rano bo przegapilem Teleranek czy 5-10-15…Cudowne czasy.
Piekny Zloty Wiek PRL minal… Dzis mamy wiek Egoizmu.
Panie Grzegorzu… Dzieki za wspomnienia tak przy okazji,…
Ciagle zywe.
Tak, wtedy byliśmy w przymusie i przymusie współpracy, no i wtedy nie było komputerów. Zgodzę sie z gościem, że teraz w okresie, wbrew pozorom i tego co się mówi, wielkiego dobrobytu gubimy więzy społeczne.
Dziś mniej musimy razem, więcej możemy sami, a poza tym tak na prawdę żyje się o wiele prościej niż za komuny.
Patrząc na moje życie doszdłem do wniosku, że
Kształcić trzeba się w biedzie,
bo ona wymaga a zbytek nie kształci.
Polecam też stronę: http://www.fajnastrona.com.pl/mysli-i-slowa/dziecinstwo-w-prl-u-wychowywani-bez-klosza/
Wtorek
Media to pierwsza władza. Faktyczną władzę mają ci, którzy kontrolują media.
Więcej cytatów na temat media i dziennikarze. Sama liczba tych wpisów świadczy o tym, że z nimi zadarłem :). No cóż, zgadzam się, że to pierwsza władza i twierdzę, że niestety nie najlepsza.
Poniedziałek
Nawet nie wiedziałem, że taki się kiedyś narodził. Encyklopedia podaje, że to hiszpański filozof, pisarz, dramaturg i poeta.
Czytając ksiażkę "Kres możliwości" (możliwości poznania) natrafiłem na jego cytat, który mnie zaintrygował:
Poszperałem jeszcze trochę i znalazłem jeszcze kilka następnych, równie ciekawych:
Świadomość jest chorobą
im więcej wiem o mechanizmach społecznych tym bardziej męczy mnie świadomość, że nie można im zaradzić.
Jadąc tramwajem elektrycznym do opery, można zadać sobie pytanie: co w tym przypadku ma większą użyteczność, tramwaj czy opera?
pytanie o resergię, Unamuno musiał ją czuć.
Tylko od życia można nauczyć się żyć i żadna pedagogika tej nauki nie zastąpi
dokładnie tak - teorii gier teoretycznie nauczyć się nie da
Kto nigdy nie mówi głupstw, jest głupi od stóp do głów
Czwartek
Jesienią 1956 roku w Buenos Aires Willem Sassen zaczął sesję nagraniową z Adolfem Eichmanem. Powstało w sumie 67 taśm. Na jednej z nich Sassen pyta: "Czy pan nienawidził Żydow?", Eichmann odpowiada: "Oczywiście, że nie! Moja macocha była Żydowką! Podziwiałem w Żydach ich niezłomną wolę życia. Gdybym był Żydem, sam zostałbym fanatycznym syjonistą. W istocie prawdopodobnie zostałbym tak gorliwym syjonistą, jak tylko można sobie to wyobrazić. Nie jestem antysemitą. Byłem tylko politycznym przeciwnikiem Żydow, ponieważ odbierali nam chleb potrzebny do życia"
"Dziennika nazisty, wyznania Eichmanna" Stana Lauryssens'a, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2008, str. 114
Wyznania skrajnego grabieżcy.
Sobota
Od 1000 prowadzę dwa wykłady w ASBIRO - Alternatywnej Szkole Businessu i Rozwoju Osobistego. Na sali może nieco ponad 50 osób zainteresowanych zagadnieniem prowadzenia własnego przedsiębiorstwa. Zjeżdżają się z całej Polski, by posłuchać co mają im do powiedzenia ci doświadczeni, którym udało się osiągnąć tzw. sukces rynkowy czyli z grubsza nie splajtować przez kilkadziesiąt lat.
Przedstawiam ścieżkę rozwoju naszej firmy ("Własna firma - trudna recepta na ciekawe życie"), po czym opowiadam czym w rzeczywistości jest prowadzenie własnej firmy ("Czym jest własny business?"). I oczywiście w obu wykładach przemycam informacje o Fizyce Życia. Ale jak można nie przemycać, jeśli stanowi ona ich podstawę?
Audytorium młode, ale jest kilka osób starszych. Audytorium ludzi przedsiębiorczych - ci nie obrażają się, gdy mówię, że nie mają wiedzy, natomiast ci starsi jeszcze potakująco kiwają głowami. Kontakt z publicznością jest, mówię dość gładko, sporo czasu przeznaczam na omówienie tego, że komórka, człowiek i firma są de facto systemami strumieniowymi. A zarządzanie sprowadza się głównie do kontroli strumieni. Widzę nawet, że jest spore zainteresowanie gdy mówię o kontroli strumienia pracowników.
Koniec.
Czy są pytania?
Cisza… kurcze, plotłem, o nic nie chcą zapytać… Ale to typowe dla nas Polaków, obawiają się. Gdy w końcu pada pierwsze pytanie inni się rozkręcają. Pytania, jak zwykle, o konkrety i o ścisłe recepty: Co robić, by zatrzymać ludzi?. No cóż z odpowiedziami jest drobny kłopot, bo życie i prowadzenie firmy to gra i gotowych recept nie ma, trzeba stosować taktyki. Tłumaczę: wy gracie w brydża, jesteście po licytacji, już w trakcie rozgrywki i pytacie mnie co teraz zagrać, a ja przecież nie znam ani licytacji, ani tego jakie karty do tej pory zeszły, mogę zatem mówić tylko o ogólnych zasadach, o tym czym jest np. impas ale nie mogę dać wam odpowiedzi: "W twoim przypadku zaimpasuj". Jest zrozumienie. Po części oficjalnej długo jeszcze rozmawiamy na temat konkretnych przypadków i jak ja u siebie je rozwiązałem.
W trakcie pytań padło pytanie o charakterze syndromu Machiavellego - ktoś zasugerował, że jestem zwolennikiem teorii, że ludzie w gruncie rzeczy są źli. Odpowiedziałem oczywiście, jak zwykle: Są dobrzy i źli, są nawet bardzo dobrzy i bardzo źli, ale każdy z nas jest obiektem żywym i w związku z tym optymalizuje czerpanie z zasobów, a to prowadzi to typowych procesów społecznych…
Dobre audytorium, potencjalni Atlasi… byle system organizacji państwa pozwolił im działać.
Wtorek
Podczas opracowywania cytatów z książki Joseph'a Pearce'a "Sołżenicyn. Dusza na wygnaniu" wpadłem na cytat, którego nie mogę tu nie zamieścić:
Muszę przyznać, że ludziom wykształconym polityka zajmuje, proporcjonalnie, stanowczo za dużo czasu. Są nią przesiąknięte wszystkie czasopisma i gazety, chociaż wiele omawianych w nich spraw ma charakter bardzo ulotny i krótkotrwały.
Tymczasem prawda jest taka, że wyższych kwestii duchowych i czegoś tak diabelnie błahego jak polityka nie da się w ogóle porównać. Różnicę jeszcze bardziej uwypuklają fundamentalne problemy życia i śmierci, których współczesna ludzkość nie jest już zdolna poruszać. Ludzie gotowi są napychać sobie głowy czymkolwiek i rozmawiać na każdy temat, byle tylko nie dopuścić do siebie rozmyślań na ten najważniejszy. Jest to przyczyna postępującej małostkowości naszego społeczeństwa, tego, że skupia się ono na sprawach drobnych i nieistotnych.
Powiedziałbym, że skupia się na interesie nie szerszym niż własne ja i nie dalszym niż własny nos. W istocie, myślenie o rzeczach fundamentalnych jest bardzo, bardzo rzadkie.
Dlatego też taki słaby jest odbiór "Cybernetyki i charakteru" Mazura, "Psychologii tłumu" Le Bona no i mojej "Fizyki Życia"
Poniedziałek
James Madison sformułował kluczowy dylemat rządzenia, który brzmi: "jakie prerogatywy dać rządowi, by faktycznie mógł sprawować władzę oraz jak kontrolować rząd, by danej mu władzy nie nadużył".
Z tą kontrolą nadużyć to jest duży problem, władza bowiem sama sobie wzmacnia prerogatywy sprawowania władzy. Madison miał tego świadomość i dlatego był orędownikiem posiadania broni palnej przez obywateli - w razie czego (w tamtych czasach) można zorganiozować rewoltę przeciw władzy, a ta z kolei mając tego świadomość będzie się bała nadużyć.
Broni co prawda nie mamy, ale oto garść cennych rad, jak możemy działać tu i teraz.
Informacje te otrzymałem od osoby z komitetu walczącego przeciwkom likwidacji jednego z warszawskich liceów. Ich działania odniosły sukces, a w walkę zaangażowanych było ponad 2000 osób.
Jeśli są przestępstwa to składa się zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez funkcjonariusza państwowego.
Przestępstwa są różne:
Zasady walki z urzędem miasta lub dzielnicy
Na pracę podległych np. burmistrzowi urzędników skarżyć się trzeba do burmistrza, formalnie odpowie zastępca. Są różne obszary merytoryczne które podlegają burmistrzowi, więc różne ciała władzy stanowiące (np. rada dzielnicy Y) i nie stanowiące-egzekucyjne mogą być zamieszane i są różne uwarunkowania prawne i procedury. To także się zmienia. Terminy. Pewne procesy można skarżyć do sądu ale nie działania, a podjęte decyzje, do sądu administracyjnego.
Realne pytanie, które trzeba sobie zadać na samym początku brzmi: jaki jest cel skargi. Jeśli wyrażenie niezadowolenia, to będą albo rozmywać to, uciszać i nie będzie zmiany, albo będą zasłaniać się prawnymi przepisami, chować za nimi, lub opiniami i papierami urzędów zależnych występujących w sprawie. Na zasadzie: przekazano nam takie papiery, to wynika z tego i tego i zrobiliśmy i jesteśmy perfect. Na zasadzie ja za to nie odpowiadam i nie jestem osobą decyzyjną, choć w rzeczywistości odpowiada i jest decyzyjny. Oddalenie od siebie petetnta poprzez pokazaniu mu ogromu trudności i miażdżcej struktury urzędu i procedur.
Pytanie więc o cel akcji. Jeśli celem jest doprowadzenie do konkretnych rozstrzygnięć, to cel podstawowy wejść na poziom analizy prawnych odpowiedzialności, procedur, przepisów (trzeba sie wgryźć w ustawy, to idzie szybko ale tylko jak jesteśmy zmotywowani) i NIE LICZYĆ NA ŻADNĄ DOBRĄ WOLĘ. A więc metoda twardych ruchów na poziomie znajomości prawa.
Należy do tego dodać zachowanie (na pewnym etapie) SŁODKIEJ TWARZY: "Jesteśmy prawnie wyedukowani, bardzo życzliwi emocjonalnie, ale dobrze znamy temat ustawowo, rozumiemy strukturę i zależności danego organu i nie wchodzimy w emocje i epitety". Czyli jak to się mówi taktyka Gorbaczowa - "słodki uśmiech, lecz stalowe szczęki".
Niemniej, u podstaw leży twarda znajomość przynajmniej bazy prawnej. Dla umysłów ścisłych nie jest to trudne zwykła logika zapisów.
Jednocześnie trzeba, pomimo pozornej nieznajomości struktury władzy i organów, należy rozpocząć bombardment (baraż) wszystkich instytucji, a w szczególności osób związanych z danym obszarem merytorycznym którego skarga dotyczy. W nastroju "prosimy o pomoc", interwencję. Celem jest manifestacja determinacji i pokazanie otoczeniu, że "coś się dzieje". Oni będą robić swoją ściemę, że dany organ lub persona nie jest odpowiednia do tego i tego, że my nie możemy tego i tamtego - NIe należy się tym przejmować tylko dalej tworzyć dokumenty. Sednem jest aby stworzyć świadomość sytuacyjną. A więc chronologia, dostęp do dokumentów i ich krótki opis wraz z oceną (Sukces, porażka, itp)
Jeśli sytuacja mocno dotyka jakieś licznej grupy społecznej można rozpocząć informowanie społeczności lokalnej o danej sytuacji. Tutaj ważne są cyferki, by władza wiedziała, że przekaz trafia do społeczności lokalnej. Stąd na froncie liczba rozdanych ulotek. Jeśli ulotki rozdaje się pod kościołem, bo szybko idzie (tłumy), wchodzi aspekt zaangażowania wyższych wartości. Obecna władza ma konflikt ideologiczny z Kościołem więc jest to atut korzystny wizerunkowo aczkolwiek może być postrzegany jako nie neutralny światopoglądowo. Jedna osoba w godzinę pod kościołem rozda 200-500 ulotek. Na ulotce: krótkie hasłowe informacje czego protest dotyczy, link do strony internetowej afery. Przy zbieraniu podpisów pod kościołem zbierać maile (będzie baza mailingowa).
Jeśli władza wykazuje arogancję, to skuteczna staje się manifestacja pod siedzibą władzy. Grzecznie spokojnie ale z tablicami, poinformować koniecznie wcześniej media lokalne, miejskie i tak dalej (np. redakcja@agora.pl) o akcji (precise targetting - łatwo znaleźć redaktorów piszących z danej dzielnicy). Władza manifestacji się boi, bo to natychmiastowy antagonistyczny zły wizerunek. Cały czas ma być bez epitetów, lecz mogą być już emocje, są wręcz wskazane. Manifestacja to etap pokazania emocji.
W przypadku gdy decyzja jako propozycja uchwały pojawia się do zatwierdzenia przez organ stanowiący np. radę dzielnicy, należy szybko rozpocząć poszukiwania wsparcia w grupie władzy przeciwnej czyli dziś PIS. Oni mają fasadowy konflikt z władzą obecną, nie ugryzą ich, ale w zakresie nadszarpywania wizerunku pomogą. Na poziomie decyzji chodzi aby na radzie w trakcie decyzji nie zebrała się wymagana większość. Skład rad można znaleźć w internecie np.: bip.warszawa.pl.
Przy zagęszczonym potencjale PR-owym akcji na pewnym etapie przygotowania można uderzać w media mając na uwadze, że dziennikarze to lenie i nic sami nie zrobią. Im bardziej będziemy przygotowani i im lepiej zredagowane materiały im dostarczymy, tym oni będą mieć większą determinację, by wesprzeć nasz temat. Uwaga jednak na układy personalne dziennikarzy z władzą. Jeśli jest układ, nie będą tematu drążyć.
Ekstremalizacja:
Jeśli władza ma brudny cel, geszeft i jest zdeterminowana, otwieramy program szukania haków personalnych. To w dobie internetu nietrudne. Ludzie piszą, robią strony i dany kierownik organu władzy wykonawczej ma już na pewno przykrą historię, z poprzedniej kadencji, z innego miasta i tak dalej. Prawdopodobnie nie przestrzega zakazu nie uczestniczenia w przedsięwzięciach konfliktu interesów (np. doradza firmie korzystającej z wsparcia danej dzielnicy). Należy przestudiować oświadczenia majątkowe dostępne na Bip. Jeśli haki się znajdą, należy lekko je zaprezentować ale jednemu z w miarę neutralnych graczy, który ma swoje cele ale jest w związku z tymże kierownikiem organu władzy wykonawczej lub jego ludźmi. On na pewno puści parę przy najbliższym z nim spotkaniu. Wówczas taki kierownik i jego ludzie otrzymuje w tle komunikat: "tam są jacyś ludzie i coś mieszają, coś co może ci (nam) zaszkodzić". Jeśli sprawy jeszcze nie zaszły za daleko tak, że nie da się już nic wyciszyć, to jest szansa na dogadanie się i ludzie zapomną więc trzeba się z nimi dogadać.
Należy być w pełni świadomym, że ludzie zależni finansowo od decyzji burmistrza (wszyscy, którym on płaci lub wspuiera finansowo lub inaczej) będą jak przerażone kurczaki i oficjalnie nie wystąpią. Chyba że mają mocną zadrę ale to kryją. Wówczas dadzą informacje ale będą siedzieć cicho.
Taktyka i strategia przejrzysta.
Wszystko co robimy, robimy przejrzyście, na www bez emocji, ocen, suche fakty, analiza, interpretacja, pełna komunikacja dla obywateli. Komunikujemy znajomość prawa, wszystko w imię demokracji.
Tracking.
Staramy się każdą obietnicę notować w jakiejś formie. Oczekujemy wyraźnych obietnic. Zapamiętujemy, publikujemy w słodkich słowach, że tak życzliwy Pan burmistrz obiecał to i to i leci to na stronę. Jak nie dotrzyma, mamy dowód, iż to robił. Notujemy (Trakujemy) na stronie nasze działania.
Wnioski, a informacje publiczne.
Mamy prawo do składania wniosków o udostępnienie informacji publicznej.
Składamy zapytania krzyżowe. Szukamy i zdobywamy dowody przekrętów. Teoretycznie brak odpowiedzi na wniosek o informację publiczną jest obarczony karnie. W praktyce rzadkie przypadki nie mniej prawnie jest ewentualna możliwość złożenia zawiadomienia o przestępstwie jeśli informacja publiczna na wniosek obywatela nie została udostępniona. Krzyżowy intensywny bombardment daje sygnał "ktoś tutaj czegoś chce się dokopać".
Organizacje kontrolujące władzę.
są tacy co władzę chcą kontrolować. Warto z nimi od razu wejść w kontakt:
Powinni pomóc merytorycznie. Trzeba krótko i konkretnie transferować sytuację i ssać wiedzę - mają mało czasu.
Fachowiec:
Rozmawiałem wstępnie z panią, która profesjonalnie robi to co opisałem. Powiedziała, że jakby przekazać jej szczegóły, to zrobi plan działania i może wesprzeć. Ona ma duże doświadczenie i robi to na platformie nie ekstremalistycznej (bez haków). Ma duże doświadczenie w walce z geszeftami w sektorze edukacji.
Dalsza część tej tematyki będzie jeszcze omawiana dnia 2012.05.16.
Poniedziałek
A my widzimy to wszystko i dalej pokornie brniemy w te ścieżki, które pokazuje nam system - chodzimy na wybory, które nie są żadnymi wyborami tylko głosowaniem na z góry ustalone listy, stajemy przed jakimiś śmiesznymi facetami czy kobitkami poprzebieranymi w togi i z pokorą mówimy do nich "wysoki sądzie" - chociaż to najczęściej zwyczajne (…), które po znajomości, przez tatusia-mamusię, "krewnych i znajomych królika", wkręcili sie do funkcji sędziego.[…] Na napisanie takiej opinii mam argumenty.
~taka prawda do ~wer: Otóż jest taka organizacja World Economic Organisation (WEO) która dwa razy do roku publikuje prestiżowy ranking państw wiarygodnych do inwestowania. Popatrzmy na statystyki WEO. PiS w 2005 roku objął rządy kiedy Polska po epoce "balcerowiczowskiej" zajmowała 55 miejsce. W przeciągu 2 lat rządów PiS (głównie działania Gilowskiej) nasz kraj awansował na 5 miejsce(!!!) co znalazło uznanie wśród inwestorów. Po wygranych wyborach jesienią 2007 przez ekipę Tuska Polska spadła na 24 miejsce co "FT" skomentował jako "katastrofalny spadek". Obecnie zajmujemy 48 pozycję i non stop spadamy!!!!!!!!
👉 Na fotce przykład władzy urzędników - wydali pozwolenie na budowę czterokondygnacyjnego budynku w dzielnicy, w której do tej pory obowiązywała zabudowa jednorodzinna. Ktoś w odległości 2 metrów od swego parterowego domu ma takie coś. Wartość jego domu, który jest usytuowany przy tym bloku spada nieomal do zera.
Środa
Ciąg dalszy tematyki związanej poruszonej dnia 2012.05.14.
Ludzie władzy nie spodziewają się kilku rzeczy i na tym należy opierać strategię i taktykę:
Że walczący też znają prawo, ustawy i procedur
A jeśli nie znają to są zdeterminowani w ich poznaniu. I w związku z tym mogą czytać pisma, ustawy, poznawać sprawy związane pośrednio z tematem, śledzić całościowo temat i protokoły posiedzeń itp.
Umysł walczących tworzy barierę "o rety to musimy tak strasznie wniknąć w temat". A ponieważ walczący muszą pokonać swój oportunizm, bariera jest silna. W praktyce ogarnięcie tematu zajmuje trochę czasu. Ale w miarę wnikania staje się ono coraz szybsze. Przydają się tu dwa powiedzenia: Konfucjusza - Żeby przejść 5000 li trzeba zrobić pierwszy krok i Napoleona - Trzeba się zaangażować, a potem się zobaczy, co można sparafrazować: Trzeba się zaangażować, a potem sprawa sama nas wciągnie i wskaże co robić.
Współpracy walczących: solidarności, komunikacji, organizacji, wojskowego wykonywania zadań. Pospolite ruszenie źle się komunikuje ze sobą, nie działa razem, jest chwiejne. Nie lubi struktur dowodzenia (hierarchi) co stanowi ogromny problem.
Duży wkład niosą ludzie samozmotywowani. Widzą rzeczy ze swojej strony i jak wykażą determinację i dociekliwość współpraca jest świetna. Pokazują inne ścieżki, znajdują inne materiały. Wystarczą 2 fajne osoby i temat leci do przodu.
Ważne jest by 1-2 osoby pełniły rolę rozdzielaczy zadań (wątków) i pilnowały ich realizacji, ważny jest również sekretarz - zapisujący chrologię wydarzeń i rejstrujący dokumenty. Najlepiej na dostępnej dla zainteresowanych stronie internetowej.
Ludzie władzy nie spodziewają się, że możemy znać charkterystyki ich zachowań (np. wiemy, że rządzi nimi zorganizowana ściema). Jeśli dobrze wiemy jakie mają podejście i taktyki, są tym zaskoczeni.
Władza nie spodziewa się, że możemy rozumieć tematy z ich poletka lepiej niż oni sami. A to prosta rzecz, wystarczy lekko pogrzebać np. w księgowości budżetu dzielnicy i za chwilę widać jak sami się gubią w niejasnych zasadach. Raz coś przedstawiają tak, raz siak. Nie prowadzą własnej działalności gospodarczej dlatego też ich księgowość jest zorientowana sprawozdawczo, a nie pod kątem analizy mającej na celu realizację projektu.
Należy unikać złych emocji, trzeba trzymać się pozytywnej energii. Dobre na froncie są miłe twarze zaagnażowanych pań. Kobiety, łagodzą obyczaje i potrafią na mężczyznach wymóc swoje racje. Mężczyźni rządzą światem, a kobiety rządzą mężczyznami.
Działac merytorycznie i stanowczo, sprawdza się metoda porucznika Columbo - ciągłego powracania do tematu, aż osiagnie się cel.
Trzeba krok po kroku budować model problemu i trzeba być cały czas przygotowanym na wprowadzanie doń korekt (nadążność). Trzeba myśleć racjonalnie i nie dopuszczać przesądów. Na każdym etapie i w stosunku do każdego źródła trzeba być wnikliwym. Błędy popełniają obie strony, również w stosunku do własnych ocen. Sprawdza się zasada, że geszefciarz i władza nie wkładają altruistycznego wysiłku w solidne rozwiązanie tematu. Ich decyzje są pobieżne. Wynika to z:
a/. wygodnictwa lub
b/. ze zbyt dużej ilości spraw lub też
c/. z niewiedzy na dany temat (radni z reguły nie mają wiedzy merytorycznej na temat problemu i ulegają lobby konkretnych rozwiązań i ich zwolenników, urzędnicy mają, ale kierują się własnym interesem - wygodnictwo, lobbying, łapówka).
d/. korzyści osobistych
Do metodyki działania inspirację można czerpać z wojskowości. Ponieważ walka z urzędami to walka nielicznych z wielką instytucją, warto przeczytać o obronie Groznego kiedy Czeczeńcy zniszczyli dziesiątki czołgów i wozów bojowych sił, wielokrotnie przeważających ich, Rosjan:
[http://www.obronanarodowa.pl/artykuly/display/i-obrona-groznego/">http://www.obronanarodowa.pl/artykuly/display/i-obrona-groznego/]
Mieli precyzyjnie znać konstrukcje wozów bojowych i wiedzieć, między które koła strzelać z granatnika aby trafić w magazyn amunicji w czołgu.
Mieli wybierać za kryjówki palące się domy, bo Rosjanie nie podejrzewali w nich zasadzki.
Mieli liczyć kroki do wyjścia z zasadzek aby w razie kontrakcji w dymie mogli uciec po omacku.
Mieli świetnie zorganizowane grupy bojowe.
Żaden z bojowników nie miał prawa przypisywać sobie samodzielnie zwycięstwa. Zasługa szła na zespół.
Wynikiem tej konfrontacji były bardzo małe lub czasem żadne straty po stronie Czeczeńcow, natomiast Rosjanie (ponoć pijani, niewyszkoleni i źle dowodzeni) - przegrali.
Obrona Groznego etap I się udała. Potem Rosjanie dostosowali taktykę i Grozny zdobyli w drugim etapie. Dlatego taktyki należy kryć przed przeciwnikiem - władzą. Warto je publikować tylko dla zaufanych ludzi.
Środa
Wydaje mi się, że to było najtrudniejsze przeze mnie rozwiązane sudoku (nie używam algorytmów ewolucyjnych)
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | |
A | 8 | 7 | 6 | ||||||
B | 3 | 9 | 5 | 7 | |||||
C | 2 | 8 | 3 | ||||||
D | 7 | 9 | |||||||
E | 8 | 2 | |||||||
F | 5 | 1 | |||||||
G | 5 | 6 | 7 | ||||||
H | 9 | 2 | 3 | 6 | |||||
I | 9 | 1 | 8 |
Rozwiązanie podsumowałem sobie tak:
W wierszu F czwórka tworzy parę
Para ta redukuje trójki do pary w dolnym wierszu centralnego kwadratu
Ta zredukowana para tworzy parę "jedynko-czwórek" w górnym wierszu centralnego kwadratu
A ta para eliminuje w krzyżu
Ciekawe czy rozwiązanie było takie trudne, czy coś przeoczyłem. Po paru miesiącach spróbuję rozwiązać jeszcze raz.
Rozwiązanie:
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | |
A | 8 | 7 | 1 | 4 | 3 | 6 | 5 | 2 | 9 |
B | 3 | 6 | 9 | 1 | 2 | 5 | 8 | 7 | 4 |
C | 2 | 5 | 4 | 7 | 8 | 9 | 1 | 6 | 3 |
D | 7 | 8 | 6 | 5 | 1 | 4 | 9 | 3 | 2 |
E | 9 | 1 | 3 | 8 | 7 | 2 | 6 | 4 | 5 |
F | 4 | 2 | 5 | 6 | 9 | 3 | 7 | 8 | 1 |
G | 5 | 4 | 8 | 3 | 6 | 1 | 2 | 9 | 7 |
H | 1 | 9 | 7 | 2 | 4 | 8 | 3 | 5 | 6 |
I | 6 | 3 | 2 | 9 | 5 | 7 | 4 | 1 | 8 |
Wtorek
[…]
W latach 70-tych Elizabeth Noelle-Neumann stworzyła koncepcję spirali milczenia:
Nie jest to problem wyłącznie polski, liczne badania z całego świata pokazują przechył sympatii dziennikarskich w stronę liberalną/lewicową [opcja Grabieżców] również w krajach ugruntowanej demokracji. Jednak w Polsce możemy obserwować jego działanie na własne oczy i uszy, prawie za każdym razem, gdy słuchamy telewizyjnych lub radiowych debat z udziałem polityków czy dziennikarzy, gdzie normą jest nadreprezentacja opcji [ Lewacko - Grabieżczej] lub całkowite pominięcie w nich opcji konserwatywnej [w tym opcji reprezentowanej przez Atlasów].[…]
[http://rebelya.pl/post/1862/krzysztof-karnkowski-blogosfera-a-media-tradycy]
W myśl teorii spirali milczenia Elisabeth Noelle-Neumann świadomość posiadania poparcia opinii publicznej sprzyja wyrażaniu na głos zgodnych z nią poglądów, a w przypadku przeciwnym – ludzie zachowują milczenie. Następuje spiralny proces wyciszania jednych i wzmacniania innych opinii. Zjawisko ma charakter kuli śnieżnej.
Teorię tę można określić za pomocą czterech hipotez:
Istniejącej obawy przed wyizolowaniem, która kieruje jednostkami będącymi częścią współczesnych społeczeństw.
Braku kontaktów z innymi, którego rezultatem jest nieznajomość różnorodności opinii. Tworzy to silną zależność względem tego co dominujące.
Szacowaniu przez jednostki statystycznie dominujących opinii, w celu uniknięcia przyjęcia stanowiska, które spowoduje ich wyizolowanie.
Zależności zaangażowania publicznego od postrzeganego prawdopodobieństwa sukcesu.
[Wikipedia, pol., stan 2020.09.18]
👉 Formułowanie przez Serge'a Moscovici tez sprzecznych z tezami Elisabeth Noel-Neumann to typowy przykład myślenia redukcjonistycznego: albo tak albo tak. Według mnie obie te teorie są słuszne. Noel-Neumann pisze o procesie naturalnym, natomiast Moscovici o tym, że "grupy o charakterze mniejszościowym często posiadają większą zdolność do wyrażania się". Zatem jeżeli grupa mniejszościowa stworzy, na przykład za pomocą mediów, wrażenie, że jej opinia jest opinią większości to natychmiast spowoduje to zadziałanie spirali milczenia.
Piątek
~Biedny malarz: Nie atakujcie artystów. Nie utożsamiajcie ich z niewielką grupką przyssanych do państwowego cycka cwaniaków, którym wciąż tego cycka mało. Większość polskich artystów żyje w nędzy, ale na swój rachunek; nie proszą o nic nikogo (zresztą i tak Zdrojewski nic im nie da, podczas gdy p. Stuhrowi - wielkiemu aktorowi, ale człowiekowi dobrze sytuowanemu - proponował "pomoc" finansową gdy ten zachorował); ci artyści piszą wiersze, malują obrazy, grają swoją muzykę, organizują spektakle teatralne i nawet nie pomyślą, że ktoś ma ich finansować. Prawdziwy artyści zawsze tak mieli - żyli biednie, ale uczciwie, no ale dzisiaj mamy do czynienia w grupą cwaniaków, którzy by "tworzyć" potrzebują milionów, z państwowej kiesy oczywiście. P. Holland do nich należy. Gdybym jak namaluję kilkadziesiąt obrazów, wystawię, nikt nie kupi - ponoszę tego finansowe konsekwencje i tyle, ale gdy p. Holland, czy p. Wajda, czy inny z tej grupy nieźle żyjących ludzi stworzy film, który przyniesie straty (np. Janosik, np. Tatarak) - klapa finansowa ich nie dotyczy - swoje i tak z kiesy państwowej dostaną i spokojnie wezmą się za kolejne deficytowe dzieło, to znaczy - dostaną od Państwa forsę na spełnianie swych twórczych ambicji. W tym czasie większość polskich artystów nie stać na farby, płótna, na wydanie tomiku poezji - ale oni nie narzekają, nikt ich zresztą nie słyszy, sam Zdrojewski takimi pogardza. Mówię wszystkim: są w Polsce artyści, jest ich większość, którzy nie mają i nie chcę od Państwa nic, żyją biednie ale wiedzą, że tak muszą żyć chcąc realizować to co uznają za najważniejsze dla siebie. Ale jest garstka sytych i pysznych cwaniaków, którym wciąż mało, którzy zresztą i za komuny i dzisiaj mają wszystko od Państwa, ale im mało, mało, mało… Nie cedujcie ich pazerności, pychy i megalomanii na artystów prawdziwych, niezależnych, biednych, nie liczących na żadne wsparcie Państwa, wiedzących, że i tak kasa zarezerwowana jest dla garstki cwaniaków. Szanujcie cichych artystów, doceniajcie ich pracę i poświęcenie. To oni są prawdziwi, to po nich zostanie sztuka, nie po tym co wyprodukuje jakiś medialnie ustawiony cwaniak, często lizus dominującej politycznej opcji.
Niedziela
Sobota
Nowy wiersz Grassa, tym razem na temat Grecji
[http://wiadomosci.onet.pl/swiat/nowy-wiersz-grassa-tym-razem-na-temat-grecji,1,5142530,wiadomosc.html]
Utwór, który ukaże się w sobotę w monachijskim dzienniku "Sueddeutsche Zeitung", nosi tytuł "Hańba Europy" - poinformowała w piątek agencja dpa, której udostępniono wcześniej tekst poematu. Grass skarży się w nim, że Grecję "jako dłużnika postawiono nago pod pręgierzem" i "oszacowano poniżej wartości złomowej". Stała się "pozbawionym praw krajem, któremu prawni posiadacze władzy coraz bardziej zaciskają pasa". Poemat składa się z dwunastu dwuwierszowych strof. Grass zwraca się w nim bezpośrednio do Europy. "Bliska chaosu, bowiem nie dorosłaś do wymogów rynku, daleka jesteś krajowi, który udzielił ci kołyski" - napisał 84-letni noblista. Według niego Grecja została "spisana na straty". "Postawiony jako dłużnik nago pod pręgierzem cierpi kraj, który zwykłaś zapewniać, że dłużna mu jesteś wdzięczność".
Autor ubolewa, iż Grecja skazana jest na biedę, że jest "krajem ledwo tolerowanym", któremu Europa podaje czarę z trucizną. "Pij wreszcie, pij! wrzeszczą komisarze klakierzy, ale gniewnie Sokrates oddaje ci pełny puchar" - napisał Grass, nawiązując do losu najsłynniejszego ateńskiego filozofa, który po skazaniu na śmierć musiał wypić truciznę.
Poemat czyni też aluzję do zbrojnego najazdu hitlerowskich Niemiec na Grecję, wspominając ludzi, którzy nosili wiersze niemieckiego romantycznego poety i miłośnika antyku Friedricha Hoelderlina "w żołnierskim tornistrze". W zakończeniu wiersza Grass ostrzega Europę przed klątwą bogów i zaznacza: "Bezdusznie zwiędniesz bez kraju, którego duch cię Europo spłodził".
W opublikowanym na początku kwietnia w "Sueddeutsche Zeitung" poemacie zatytułowanym "Co należy powiedzieć" Grass napisał, iż Izrael jako mocarstwo atomowe zagraża światowemu pokojowi i może w ramach uderzenia prewencyjnego zniszczyć Iran. Izrael zareagował na to wydaniem zakazu wjazdu pisarza na swe terytorium.
I, jak zwykle, bardzo rzeczowy komentarz:
~wn=ma do ~Prawdy trzeba!: Ile dowodów w postaci zmasakrowanych ekonomicznie, moralnie i politycznie krajów trzeba dostarczyć, żeby wreszcie przyjęto do wiadomości, że taki ustrój jak socjalizm NIE ISTNIEJE w praktyce. To UTOPIA (o komunizmie nie wspominając). Baza ustrojowa zakłada, że co do reguły ludzie mogą pracować, bo lubią i nie napędza ich chęć posiadania. Byłoby to miłe, ale jest 100% fałszem. Wszystkie znane przypadki "dążenia do socjalizmu" zakończyły się totalitarnymi dewiacjami. Orwell dał doskonałą alegorię mechanizmów rewolucji ludowej (każdej, ale o socjalistycznej tu mowa). Tylko ludzie, którzy tego nie widzieli i nie mają zdolności uczenia się, mogą twierdzić, że takie coś może istnieć. Jeśli zaś chodzi o Grecję - kilkadziesiąt lat nieustannych kłamstw, oszustw gospodarczych, statystycznych nie stanowi o winie państwa greckiego? W konsekwencji społeczeństwa, które wolało nie zauważać kłamstw. Nie było ekonomistów, którzy mieliby ciut odwagi, by to ujawnić?
Takich ekonomistów jest jak na lekarstwo i działają w jakichś niszowych i nikomu (głównie żadnemu dziennikarzowi) nieznanych niepaństwowych instytutach. Ekonomiści państwowi natomiast zajmują się głównie nieustannym produkowaniem kłamstw, oszustw gospodarczych i statystycznych po to by społeczeństwo nie miało pojęcia czym jest opisywany przez ciebie socjalizm czyli de facto: dojenie przez członków państwa pozostałych, niepaństwowych członków społeczeństwa. Ponieważ głoszący doktrynę socjalistyczną państwowcy są z reguły miłymi ludźmi to chętnie zgadzają się na zwiększanie swoich szeregów - ostatnio nawet artyści chcą być urzędnikami państwowymi. Naukowcy już są, i co więcej, wywojowali sobie nawet coś takiego, że do otrzymania wynagrodzenia za swoją, w większości pożal się Boże, "pracę naukową" wystarczą dwie pozytywne recenzje od kolegów - nawet nie trzeba przedstwiać wyników pracy.
Model jest prosty: ci co mają władzę doją pozostałych, a ponieważ mamy demokrację to do władzy dostają się przez wybór większości. Zwiększają zatem szeregi osób, którym płacą. Nawet nie wymagając od nich lojalności, ta lojalność bierze się sama z siebie. Mało kto kąsa ręke, która go karmi. Szeregi leni i wałkoni rosną, a szeregi producentów maleją, a wszyscy pożądają produktów. W ten oto sposób dochodzi do zapaści gospodarczej. Za naszego "dobrodzieja" Gierka stałem po 1/2 bochenka chleba i 1 litr mleka 4 godziny w kolejce, w mroźny grudniowy poranek. (Ci co napiszą, że to nieprawda, należeli wtedy lub należą dziś oczywiście do "państwowców").
Jak na razie poprzez różnego rodzaju układy finansowe ciężko pracują na nas Chińczycy, my zaś, wbrew temu co pisze prasa, trąbi telewizja i podają ststystyki (a co zresztą mile łechce naszą próżność) tracimy umiejętność wytwarzania dóbr. Natomiast w tworzeniu socjalistycznego bełkotu dochodzimy do kolejnych stopni perfekcji.
Kolejny prosty opis:
papasmerf: Zastanawiające jest, że rząd PO-sekty [rządzący] z zapałem godnym ważniejszych spraw poszerza wachlarz kar dla różnych grup zawodowych jednocześnie nic nie robiąc żeby odpowiedzialność ponosili urzędnicy państwowi. Sekciarstwo partyjniackie wymachuje "odpowiedzialnością polityczną" jak wyświechtaną chorągiewką. Tylko co to jest ta "odpowiedzialność polityczna"? Obserwując losy partyjniackich parchów jest to ulokowanie delikwenta na stanowisku prezesa w jakiejś spółce-słupie stworzonej na partyjniackie potrzeby [zasilanej pieniędzmi państwowymi (zabieranymi lub drukowanymi)]. Między innymi dlatego na kolei powstały kolejne 22 spółki.
Poniedziałek
Komentarz na marginesie protestów artystów malarzy domagajacych się etatów państwowych:
~Dziennikarz: Film, Teatr, Telewizja, Muzyka, Książka, Malarstwo, Rzeźba. Budżetowe wydatki na Kulturę juz dawno zostały podporządkowane Jednemu Jedynie Słusznemu Kierunkowi. Służą one Naszym Jednie Słusznym Geniuszom Kultury wyznania Handlowego. Gdyby Martin Luther King żył w Polsce, zobaczył by Rasizm ekonomiczny, jakiego Murzyni w Ameryce nigdy nie doświadczyli. Rasizm polegający na wykluczeniu 95% społeczeństwa z podziału dóbr które wytworzyło, a te pozostałe 5%, ma monopol na ich użytkowanie. I nie ma znaczenia rzeczywisty poziom tych tworów, bo nadworna klaka zmobilizowana do oceny (krytycy, komentatorzy, dziennikarze) bedzie publicznie piała z zachwytu, żygając na premierze. Ich Genialne Wytwory Kultury mają to do siebie, że poruszają rzeczy Wielkie aczkolwiek nieco po czasie, którego upływ jest gwarantem bezkonfliktowej ich akceptacji przez Grupę Trzymającą Władzę. Motywacja DZIELĄCYCH ten budżet jest następująca:
- Geniusze i Klasycy nie podlegają ocenie społecznej (sprzedaż biletów), ponieważ tworzą ponadczasowe dzieła, które współczesnej hołocie nie należy dawać do oceny.
I tak ten MONOPOL trwa niemal od 67 lat. A polscy twórcy rzeczywiście coś potrafiący i umiejący, przymierają głodem.
Taki podział dóbr na cele Kultury, w mateczniku Kapitalizmu - USA, spowodował by masowe wyroki wieloletniego więzienia, dla Dysponentów Finansów Publicznych.
PODOBNO MAMY KAPITALIZM ?????? A kółko się kręci. Ile jeszcze ????
Sobota
Jeszcze nie mam opracowanego tego hasła w moim słowniku. Zresztą jak na razie nawet trudno zdecydować mi się na definiendum. "Przekomunikowanie", "natłok komunikatów" czy wreszcie "chaos komunikacyjny".
W systemach nadążnych czujniki przez cały czas dostarczają komunikatów o bodźcach zewnętrznych, analizatory muszą je przetworzyć i w oparciu o nie, wiedzę historyczną zgromadzoną w pamięci oraz wrodzone i wypracowane modele decyzyjne podjąć decyzje. Następnie przeanalizować ich skutek, podjąć nadążne działania korygujące skutki tych decyzji, przemyśleć zagadnienie i ewentualnie: przeorganizować pamięć lub/i przebudować wypracowane modele decyzyjne.
Jak widać sporo roboty.
W systemach złożonych miliardów (człowiek składa się z miliardów komórek) i milionów (społeczeństwa składają się z dziesiątek, setek i tysięcy milionów ludzi) obiektów nadążnych opisane powyżej zjawisko potęguje się, co skutkuje nadmiarem krążących pomiędzy elementami komunikatów. Elementy, zaprogramowane przez ewolucję biologiczną) do reagowania mają dwa wyjścia: albo reagować na wszystkie komunikaty albo część z nich ignorować. W pierwszym przypadku elementy mogą ulec zniszczeniu przez nadaktywność lub wyczerpanie zasobów, w drugim mogą nie zareagować na żywotny dla nich komunikat co może doprowadzić do ich zniszczenia lub nawet do zniszczenia całego systemu.
Systemy w naturalny sposób bronią się przed natłokiem komunikatów: organizmy żywe przez sen, organizmy społeczne przez przewroty społeczne (ustawa Wilczka, Rewolucja Sowiecka).
We mnie też krąży zbyt dużo komunikatów, że aż trudno się za coś wziąć. Jednym z ich źródeł była kolejna konferencja naukowa dotycząca zarządzania w służbie zdrowia. Ciekawych do opracowania tematów jest dużo, a pracy by każdy z nich rzetelnie opracować jeszcze więcej - przytłoczony organizm zatem woli nie robić nic. Choć nieprawda, chce je wypisać w notatniku, a przy okazji opracował (powyżej) zręby definicji natłoku komunikatów. :)
👉 Ciekawe zagadnienia do opracowania po konferencji naukowej
Korupcja poprzez zaproszenie do współudziału jako naturalny mechanizm systemu demokratycznego prowadzący do zapaści gospodarczej
Typowe zwierzę konferencyjne - profesor zarządzania, dla niepoznaki nazwijmy go LiNaO,… Zaakcentować swoją obecność, coś pochwalić coś zganić, tak by zawsze potem powiedzieć "a nie mówiłem". Nawiazać kontakt z potencjalnymi pomocnikami w realizacji własnej kariery naukowej, organizatorami wycieczek konferencyjnych itp. Cała "mądrość" tych zwierząt opiera się na tym, że wiedzą, że ktoś coś powiedział oraz na tym, że coś widzieli bo gdzieś byli. Można powiedzieć, że ich fasadą są generatory pseudonaukowego PR'u.
Celność wypowiedzi i właściwe wstrzelenie się w grupę, a budowanie swego wizerunku. Gdy ja mówię do zgromadzonych, że w zarządzaniu należy opierać się na austriackiej szkole ekonomii i fizyce życia, nie słyszę odzewu. Natomiast gdy kolega, którego lubię i który należy do tego samego obozu intelektualnego co ja, mówi, że z własnych obserwacji wie, że w zdecydowanej większości poczynania lekarzy sterowane są ich własnym interesem sala to w mig pojmuje.
Nikt na obecnej konferencji nie pamięta tego co mówiłem na poprzedniej o kluczowym dylemacie zarządzania. Bo w gruncie rzeczy głownie koncentrujemy sie na tym so sami mówimy.
👉 Że całe zarządzanie w publicznej służbie zdrowia i tak w końcu sprowadza się do apelu do władz "Dajcie więcej forsy!".
👉 Fizyka konferencji naukowej, żeby podnieść jej rangę trzeba zapraszać przygłupich profesorów, niemających pojęcia o wykładanych przez siebie przedmiotach, ale za to posiadających odpowiednie tytuły, nadskakiwać im i się jeszcze podlizywać. Trzeba też polować na zagraniczniaków, którzy oczywiście, gdy nie muszą sami za siebie płacić, chętnie się wyrwą do ośrodka wypoczynkowego w innym kraju, a przy okazji to i dla nas korzyść, bo może się zrewanżują i nas zaproszą.
O sposobach dojenia publicznych pieniędzy przez szeroko rozumianych intelektualistów i urzędników.
👉 Że jedynym sensownym sposobem na uzdrowienie czegokolwiek jest konkurencja, że pieniądze powinny iść za pacjentem, że dyrektorzy i personel powinni odpowiadać utratą pracy za marnotrawstwo i niekompetencję. I że nikt ze zgromadzonych na tej konferencji na konkurencję nie będzie chciał się zgodzić, bo o wiele łatwiej jest wypraszać pieniądze i wynajdywać mądre wytłumaczenia swojej niekompetencji niż konkurować.
O tym, że każdy czuje się niedoceniony, bo wydaje mu się, że to co pisze i robi jest odkrywcze i genialne, a ludzie tego nie dostrzegają…
O prezydencie Obamie, który obraził Polaków mówiąc publicznie o "Polskich obozach śmierci" i z niewiadomych przyczyn nie chcącym za to publicznie przeprosić. I naszym ministrze spraw zagranicznych, Rotfeldzie, który pomimo, że tego słuchał to nie usłyszał i w związku z tym nie zareagował.
O "gazecie wyborczej", która piórami swych naczelnych wydała instrukcję polskim intelektualistom, że to pikuś i nie nasz problem, lecz prezydenta Stanów Zjednoczonych. Instrukcję skwapliwie podjetą przez wielu dziennikarzy, polityków i komentatorów. Dali ci w mordę, nie przejmuj się, to nie twój kłopot, lecz tego co ci przywalił…
O pazerności hiszpańskich bankierów, którzy przyznali sobie milionowe odszkodowania, bo zarządzany przez nich bank przyniósł 600 mln zysku i ileś tam miliardów strat.
Poniedziałek
Ciekawy fragment o tym, na czym powinna polegać rzetelność dziennikarska:
Więcej w artykule "Ojciec Piotra Staruchowicza pisze do Michnika" ciągle jeszcze dostępnym (2020.09.17) pod adresem: http://niezalezna.pl/29404-ojciec-piotra-staruchowicza-pisze-do-michnika">http://niezalezna.pl/29404-ojciec-piotra-staruchowicza-pisze-do-michnika
Wtorek
Voltaire powiedział: Prędzej czy później papierowy pieniądz zawsze powraca do swojej realnej wartości – ZERA!
Ciekawe, że rzesze ekspertów w mainstreamowych mediach nigdy nie poruszają tego tematu i nigdy nie zadają sobie następujących pytań:
Środa
Gdy kilka lat temu zapytaliśmy Wasylkę - Bułgarkę, która odwiedza nas średnio raz na dwa lata - jakie zmiany widzi w Warszawie, odpowiedziała, że pojawia się coraz więcej banków i sklepów z używaną odzieżą. Zdumiało nas to. Po pierwsze dlatego, że my tego nie dostrzegliśmy (jak bowiem pisała o tym Ayn Rand są to zmiany wsączalne, niewidoczne z dnia na dzień), a po drugie dlatego, że był to pewien wskaźnik wzrostu roli pustego pieniądza (więcej szumu wokół instytucji obracających pieniędzmi i ich malejąca wartość nabywcza).
Ostatnio na odcinku Malczewskiego i Woronicza obserwuję serię ruchów związanych ze sklepami. Długo nosiłem się zanotowaniem tego tematu, ale dopiero dziś otrzymałem stosowny bodziec - zlikwidowano agencję pogrzebową. Nie wiem dlaczego ale postrzegałem tę firmę jako instytucję wieczną i niezniszczalną - nieśmiertelną. Może ze względu na jej przedstawiciela - Pana Śmierć - wiekowego choć, według mnie, od kilkunastu lat nie zmieniającego swego wyglądu staruszka. Dziś witryna zamalowana.
Po miesiącu działalności padł sklep z pieczywem i ciastkami (na tym odcinku pieczywo można kupić w co najmniej 8 sklepach), wyprowadził się gość od radioodbiorników i nawigacji, apteka zlikwidowana - właścicielka przeszła na emeryturę, a nikt dalej nie pociągnął tematu, duży lokal po działającym 2-3 lata wypasionym sklepie mięsnym - do wynajęcia…
Trzymają się mali, długowieczni, którzy wypracowali markę. Mają swój dość szeroki asortyment, właściciele stoją za ladą i niejako swym nazwiskiem gwarantują jakość, a i koszty są mniejsze - jednym słowem widać zaangażowanie i chęć do pracy. Tam gdzie pracują etatowi, jest nudniej i nie tak uprzejmie, stąd i mniej klientów.
Dużą rolę ogrywa, jak zwykle, taktyka struktury - lepiej mają się sklepy położone na skrzyżowaniach lub w ich okolicach.
~ewa do staliniec55: My - to po prostu zwykli Polacy - pracujący ciężko dla siebie i dla Polski . Jak mi brakuje forsy - to szukam dodatkowej pracy , a ty siedzisz przed Tv albo kompem i z zawiści cię skręca . Dostaniesz wrzodów żołądka z tej nienawiści ! Naucz się cieszyć tym co masz . Ks.prof. Tischner mówił , że zawiść i zazdrość to najgłupsze z grzechów - nic z tego nie masz a grzech i owszem jest i to ciężki ! Przejedź się przez Polskę i zobacz co przez te 20 lat zostało zrobione . Doceń to ! Nie narzekaj . Pomyśl - co ty takiego zrobiłeś dla Polski ? Może tylko cały czas marudzisz a nic nie zrobiłeś !
Czwartek
Poniżej oryginalna tabela Skousena i moja pierwsza przymiarka.
Ekonomia na jednej stronie | ||
według Marka Skousen'a |
według Johna Freeslow'a |
|
---|---|---|
A. Interes własny |
"Pragnienie polepszenia naszych warunków towarzyszy nam od chwili poczęcia i nie opuszcza nas do grobowej deski" (Adam Smith). Nikt nie wydaje cudzych pieniędzy tak rozważnie jak wydaje własne. |
|
A. Natura człowieka uczciwego |
Aktywne czerpanie z zasobów i płodzenie potomstwa to klucz do zrozumienia wszelkich procesów biologicznych i społecznych, w tym ekonomii i polityki. Każdy z nas optymalizuje aktywne czerpanie z zasobów. Ci, którzy tego nie robią nie mają dzieci. Interes własny sprawia, że kradzież, wymuszenie i kłamstwo są wszechobecne. |
|
B. Rozkwit ekonomiczny | Kluczem do wyższego standardu życia są: poszerzenie oszczędności, formacja kapitału, edukacja i technologia. |
Kluczem do wyższego standardu życia są: wydajna wytwórczość i innowacyjność, a te wynikają z konkurencji na wolnym rynku. Z kolei do zwycięstw na nim dochodzi się pracowitością, pomysłowością, nadążnością, myśleniem absolutnym i treningiem. |
C. Rynek |
We wszystkich dobrowolnych wymianach, gdzie znana jest dokładna informacja, zarówno kupiec jak i sprzedawca zyskują; dlatego więc wzrost w handlu pomiędzy podmiotami indywidualnymi, grupami lub nacjami przynosi korzyści dla obydwu stron. |
We wszystkich dobrowolnych wymianach, gdzie znana jest dokładna informacja, zarówno kupiec jak i sprzedawca zyskują. Dlatego więc wzrost w handlu pomiędzy podmiotami indywidualnymi, grupami lub nacjami przynosi korzyści dla obydwu stron. |
D. Konkurencja |
Ograniczoność źródeł i nieograniczoność potrzeb sprawiają, że konkurencja istnieje we wszystkich społeczeństwach i nie może być zniesiona przez rządowy edykt. |
Ograniczoność źródeł i nieograniczoność potrzeb sprawiają, że konkurencja istnieje we wszystkich społeczeństwach. Rządzący powinni wyłącznie dbać o: zachowanie uczciwych zasad walki konkurencyjnej, w tylko podstawowy sposób zabezpieczać przegranych i nie dopuszczać do powstawania monopoli. Społeczeństwo powinno być kształcone tak by nie dpouszczać do monopolu władzy. Każde psucie wolnej konkurencji jest psuciem rozkwitu ekonomicznego. |
E. Współdziałanie |
ponieważ większość jednostek nie jest samowystarczalna i prawie wszystkie źródła naturalne muszą być przekształcane, by były użytecznymi, indywidua takie jak: robotnicy, ziemianie, kapitaliści i przedsiębiorcy muszą pracować razem, by produkować wartościowe towary i usługi. |
Współpraca i specjalizacja to naturalne procesy w społecznościach. Naturalną opłacaloność mechanizmów współpracy i specjalizacji tłumaczy model kosztów komparatywnych. |
F. Podział pracy i względna korzyść |
Różnice w uzdolnieniach, inteligencji, wiedzy i posiadaniu prowadzą do specjalizacji i względnej korzyści każdej jednostki, firmy i nacji. |
Dokładnie to samo co w punkcie poprzednim. |
G. Rozproszenie informacji |
Informacja o zachowaniach rynku jest tak różnorodna i wszechobecna, że nie może być ona schwytana i przekalkulowana przez rząd centralny. |
Informacja jest szczególnym rodzajem resergii:
|
H. Zysk i strata |
Są one mechanizmami rynkowymi, które wskazują co powinno, a co nie powinno być ostatecznie produkowane. |
To mechanizm sprzężenia zwrotnego, który pokazuje co powinno, a co nie powinno być produkowane i co więcej, jak należy, a jak nie należy się zachowywać. |
Koszt możliwości |
Choć wiadomo, że czas i źródła są ograniczone, zawsze jednak w życiu pozostają nam kompromisy. Jeżeli chcesz zrobić coś musisz zaprzestać robienia czegoś innego, co może miałbyś ochotę robić. Cena, jaką płacisz za angażowanie się w jedną czynność jest równa kosztom innych czynności, których zaniechałeś. |
Czas to też zasób. |
Teoria cen |
Ceny są określane przez subiektywne oceny kupujących (popyt) i sprzedających (podaż), nie zaś przez obiektywne koszty produkcji; im wyższa cena tym mniejsza ilość nabywców chętnych kupić a większa ilość sprzedawców chętnych zaoferować towar. |
Ceny są określane przez subiektywne oceny kupujących (popyt) i sprzedających (podaż). Obiektywne koszty i warunki produkcji nie mają absolutnie żadnego znaczenia podczas transakcji zakupu. |
Przyczynowość |
Każda przyczyna ma swój skutek. Działania podjęte przez jednostki, firmy i rządy mają oddziaływanie na inne podmioty w gospodarce. Działania te mogą być jednak przewidziane, choć poziom przewidywalności zależy od złożoności akcji przedsięwziętych. |
Każda przyczyna ma swój skutek. Stuprocentowo dokładne przewidzenie przyszłych zdarzeń nie jest możliwe, a wynika to z: bariery obiektywnej obserwacji i bariery przetwarzania informacji. Można przewidywać, a i to tylko z pewnym przybliżeniem ogólne trendy. |
Niepewność |
Zawsze istnieje pewien stopień ryzyka i niepewności o przyszłość, ponieważ ludzie, ucząc się na własnych błędach, często szacują i oceniają ponownie, zmieniając przy tym zdanie. Utrudnia to przewidywanie ich zachowań w przyszłości. Tu sam sobie zaprzeczył z wpisem z punku poprzedniego. [przyp J.F.] |
Zawsze istnieje i istnieć będzie ryzyko i niepewność o przyszłość, bowiem wszystkie obiekty żywe grają (definicja w znaczeniu matematycznej teorii gier) o zasoby, a te bardziej inteligentne (w tym i ludzie) grają w sposób nadążny. |
Ekonomia pracy |
Wyższe zarobki mogą być osiągnięte ostatecznie poprzez większą produktywność np. zastosowanie większych inwestycji kapitałowych na pracownika; chroniczne bezrobocie jest spowodowane rządowym ustalaniem stopy zarobków ponad równowagę poziomów rynkowych. |
Podstawowym czynnikiem rozwoju ekonomicznego społeczeństw jest BFDS - możliwość dysponowania w pełni pieniędzmi pochodzącymi z wymiany na wolnym rynku wyprodukowanych przez jednostkę towarów. |
Kontrole rządowe |
Kontrole cen, zarobków, dzierżawy mogą dać zyski tylko pewnym jednostkom i grupom, ale nie społeczeństwu jako całości; ostatecznie kreują one braki, czarny rynek i pogorszenie jakości i usług. Nie ma takiej rzeczy jak darmowy obiad. |
Kontrole cen, zarobków, dzierżawy mogą dać zyski tylko pewnym jednostkom i grupom, ale nie społeczeństwu jako całości; ostatecznie kreują one braki, czarny rynek i pogorszenie jakości i usług. Nie ma takiej rzeczy jak darmowy obiad. |
Pieniądze |
Celowe usiłowania obniżenia wartości waluty kraju - sztucznie obniżają stopę procentową a angażowanie się w politykę "łatwych pieniędzy" nieuchronnie prowadzi do inflacji i kryzysu ekonomicznego. To rynek, nie państwo, powinien determinować pieniądze i kredyty. |
Pieniądz to środek wspomagający wymianę. Jego wartość stanowi społeczne zaufanie do niego, jako najlepszego zasobu służącego do wymiany na inne zasoby. Psucie pieniądza leży w interesie rządzacych i ich popleczników, dlatego prędzej czy później go psują, rujnując przy tym gospodarkę. |
Finanse publiczne |
we wszystkich publicznych przedsięwzięciach, ażeby utrzymać wysoki stopień wydajności i dobrego zarządzania, zasady rynku powinny być zaadaptowane, kiedy tylko jest to możliwe:
|
Zgoda |
Niedziela
Krótki wpis świetnie ilustrujący zjawisko generowania fałszywych komunikatów:
Damian Dąbrowski do ~gonia: Gonia, ulegasz opinii mediów, zamiast opierać się na faktach, na liczbach.
Przytoczę Ci pewne liczby. Co roku (a więc w ciągu 12 miesięcy, bo tyle trwa sezon w górach) na górskich szlakach liczących wiele tysięcy kilometrów ginie kilka/kilkanaście osób.
Za to w ciągu zaledwie 3 miesięcy na polskim wybrzeżu Bałtyku i nad jeziorami tonie aż 700 osób. Założę się, że o tym nie wiedziałaś, bo o tym mało się mówi, ale za to dziennikarze mówią o każdym śmiertelnym (czasem nie tylko śmiertelnym) wypadku w górach, bo one zdarzają się rzadko.
Jeśli Twoim zdaniem wypoczynek w górach jest taki niebezpieczny, to jak można w takim razie nazwać wakacje nad wodą?
Przy czym nie wiadomo czy opisane o wiele większe przywiązanie dziennikarzy do wypadków górskich (wypadek spektakularny - runął w przepaść, giną dzielni turyści w trudnym terenie…) niż do wodnych (wpadł do wody po pijaku…) należy zaliczyć do komunikatów naturalnie falszywych czy do komunikatów sztucznie falszywych.
Wtorek
Czytam ksiażkę "Bogactwo i ubóstwo" George'a Gilder'a i już mi się bardzo podoba, choć jestem dopiero na 70 stronie.
Sporo w niej zgrabnych sformułowań trafnie tłumaczących zjawiska społeczne:
Kapitalizm przeobraża odruch zabierania w zdyscyplinowany proces twórczego inwestowania opartego na nieustannej analizie potrzeb innych.
Tak mi się on spodobał, że od razu chciałbym go użyć w podręczniku "WOS - fizyka człowieka" w nieco zmienionej postaci:
Środa
O Euro (Mistrzostwa Europy w piłkę kopaną) miałem nie pisać, bo w gruncie rzeczy temat nie do ogarnięcia: i piękno sportu, i piękno dopingu na bazie narodowej (a może nawet nacjonalistycznej), i prowokacje, i pieniądze, i polityka, i prywata przy budowie stadionów, i bilans resergetyczny (ile pieniędzy zarobiliśmy, czy coś zyskał nasz wizerunek,…), i metody wyciągania narodowych pieniędzy przez instytucje międzynarodowe, no i oczywiście to, że w samej Polsce mamy około 10 milionów "trenerów", którzy o wiele lepiej poprowadziliby polską reprezentację.
Wczorajszy mecz Polska-Rosja to oprócz wydarzenia sportowego wydarzenie polityczne - Rosjanie zorganizowali w stolicy naszego kraju marsz upamiętniający ich zwycięstwo nad Polakami w XVII wieku (coś w rodzaju przemarszu oranżystów w Irlandii). Już to samo w sobie stanowiło łatwo detonującą bombę.
W sumie trudno powiedzieć czy nasze władze zrobiły dobrze czy źle zezwalając na to. Można domniemywać, że chcieli mieć to pod kontrolą i jak pokazały wydarzenia - mieli. Do mordobicia doszło, ale przy tak wielkiej imprezie skala była mała: Zatrzymaliśmy w sumie ok. 180 osób, w tym ponad 150 Polaków, ponad 20 obywateli Rosji, a także jednego Hiszpana i jednego Węgra. 33 osoby zostały przewiezione do izby wytrzeźwień. Z naszych wstępnych szacunków wynika też, że w zamieszkach ucierpiało 10 policjantów, którym udzielono pomocy medycznej - powiedział w środę rano PAP rzecznik komendanta stołecznego policji Maciej Karczyński. Zatrzymania pseudokibiców trwały do późnych godzin nocnych. Po godz. 1 w nocy w stolicy już w miarę się uspokoiło, policjanci zatrzymywali pojedynczych chuliganów.
Dobrze skomentował to internauta ~mararkad:
Prowokacje i drobne bijatyki były do przewidzenia. Kibolstwo to choroba która dotyka w równym stopniu tak Polaków jak Rosjan oraz przedstawicieli innych nacji. Jedynym lekarstwem są policyjne pały i kraty więzień! W sumie bandytom nie udało się popsuć święta co zauważyli tak Polacy jak i Rosjanie. Teraz ważne są Czechy!
Czechy oczywiście w wymiarze sportowym, natomiast jak te wydarzenia zostaną zinterpretowane zależy już od polityków i dziennikarzy. A oczywiście zawsze liczy się interes własny: Mimo że Rosja dąży do rozwiązania sporu (Armenia-Azerbejdżan), to i tak nie przeszkadza jej to regularnie zaopatrywać w broń obie strony konfliktu.
Niedziela
relacji, klas i innych pojęć objętych przez "wyższy typ logiczny" Russela. I od razu fragment ten wywołał u mnie takie skojarzenie: rozwój cywilizacyjny człowieka polega właśnie na odkrywaniu nowych obiektów, klas obiektów, sprzężeń (relacji) pomiędzy nimi oraz innych pojęć i tworzeniu symboli na ich oznaczenie. Człowiek pierwotny nie wiedział co to łuk, Arystoteles nie miał pojęcia o energii, a ten co wprowadził pojęcie energii nawet nie przewidywał googlowania. Telewizory też dopiero od niedawna są oczywistością dla dzieci z naszego kręgu cywilizacyjnego.
Natomiast ludzie (nawet naukowcy) nie są na to otwarci. Wprowadzenie nowego obiektu i jego nazwy jest bardzo trudne. Wszyscy jakby podświadomie są przekonani, że już wszystko zostało odkryte i nazwane. To tak jakby każdy z nas pozjadał wszystkie rozumy, nikt nie chce się przyznać, że "wiem, że nic nie wiem".
Jurij Curganow w artykule "Jak czytać historyków postsowieckich" świetnie zauważył, że:
Autorzy nie są nauczeni: ani metodologicznego sprawdzania wiarygodności źródeł, ani logicznego analizowania faktów, ani debaty na temat przeciwstawnych koncepcji, ani tym bardziej dokonywania samodzielnej oceny. Zamiast tego nauczeni są przyjmowania na wiarę i wykuwania na pamięć obowiązujących tez.
Dokładnie właśnie tego uczą nas systemy edukacyjne i siedzi to w zdecydowanej większości z nas, nowości są chłostane i poniewierane, nawet bez głębszego zastanowienia.
Szkoły nie uczą nas praktycznej strony życia i odkrywczości. Dawniej robił to dom rodzinny, ale przestał od momentu, jak rodzi się mniej dzieci, a matki poszły do pracy. Właśnie odkrywania lub wytwarzania nowych obiektów i nazywania ich…
[autocenzura]
Poniedziałek
Usłyszałem zestawienie tych dwóch słów wypowiedziane przez jakiegoś dziennikarza radiowego i przyznam, że fraza ta uderzyła mnie jak obuchem. Przecież tak nie można mówić! Nie można mówić "jest inflacja" czy też "inflacja szaleje", lecz
Rządzący psują pieniądz!
Nie mówimy przecież, że ktoś choruje na gorączkę albo, że jest chory na złe wyniki badań krwi.
No tak, ale jeśli media zależą od rządzących to mówią tak, jak rządzącym zależy.
Czy ta fura pieniędzy na zdjęciu obok wynika z tego, że producenci podnieśli ceny, czy z tego, że sprawujący władzę nad drukarnią pieniędzy ciągle je drukują i sobie rozdają?
Sobota
Miałem jej nie czytać! Zarówno na lotnisku w Sydney, Hong Kongu i Londynie było jej pełno. Te książki stały na wielu półkach, a z ich okładek każdego przechodzącego śledził zza drucianych okularów zadumany, acz widać, że zadowolony z siebie, Steve Jobs. Nic do niego nie mam, ale nie lubię robić tego co wszyscy, jeśli zatem jest to bestseller to nic z tego, czytał nie będę. Wolę przestudiować coś niszowego.
Kilka miesięcy później dostałem ją na urodziny. Do dziś leżała na przechodnim stoliku czekając na sklasyfikowanie i odstawienie na półkę z napisem "nie przeczytana". Jednak dziś po obudzeniu siegnąłem po nią. Szok? Jeszcze nie wiadomo i jeszcze nie wiadomo czy będzie, ale już trzy tematy z pierwszych stron wstępu wymusiły na mnie zatrzymanie się nad nimi:
Steve Jobs - niejako wymusił na autorze napisanie biografii o nim. I co więcej był to proces konsekwentnie przez niego realizowany.
Steve Jobs zainicjował kampanię medialną "Think different"…
Steve Jobs był zadowolony z tego, że udało mu się to, co udało się Hewlettowi oraz jego koledze Davidowi Packardowi - stworzenie firmy, która była do tego stopnia przepojona nowatorską kreatywnością, że zdołała przeżyć założycieli.
Biologicznie był synem Niemki i Syryjczyka, lecz tuż po narodzeniu był adoptowany przez małżeństwo Amerykanina i Ormianki. Jobs wysoko cenił sobie projekt memetyczny przekazany mu przez przybranych rodziców, natomiast rolę rodziców biologicznych sprowadzał wyłącznie do roli do dawców gamet.
Zjawisko Rashomon'a - to zjawisko subiektywnej percepcji wspomnień, przejawia się tym, że obserwatorzy zdarzenia opowiadają znacznie różne, acz równie prawdopodobne wersje o tym jak ono przebiegało.
Jobs, światowej sławy konstruktor, chyba jednak warto zapoznać się z jego biografią. Ciekawe czy potwierdzi ona moje przekonanie o tym, że ludzie kreatywni w okresie, którym żyłem, mogli w pełni spełnić się jedynie w Stanach Zjednoczonych - że Steve Jobs w swoim czasie trafił w to jedyne, właściwe miejsce.
Środa
Polecam dostępną w sieci (trzeba wygooglać "EFSF.A4.pdf"), prezentację na temat tego jak Europejski Mechanizm Stabilizacji destabilizuje gospodarki.
Oto cytaty na zachętę:
W dzielnicy Ekali na przedmieściach Aten w zeznaniach podatkowych ujawniono 324 baseny. Gdy rząd ogłosił, że będzie z satelity sprawdzał, kto ma basen, w sklepach zabrakło siatki maskującej. Okazało się, że w Ekali jest 16 974 baseny.
Choć Jezioro Kopais zostało osuszone w 1957 roku (54 lata temu), 30 urzędników w pełnym wymiarze czasu pracy w dalszym ciągu zarządza całą "akcją".
Wstępne wyniki wewnętrznej kontroli w Ministerstwie Finansów pokazały, że w samym ministerstwie 234 urzędników nie złożyło deklaracji podatkowych za poprzedni rok. A 20 dyrektorów urzędów skarbowych zostało zwolnionych, gdy okazało się, że w ich regionach ludzie masowo nie płacą podatków.
Nieustannie działa powołane przez rząd grecki biuro zajmujące się promocją Salonik, jako europejskiego miasta kultury w… 1997 roku.
Państwo wypłaca do pensji tzw. dodatek małżeński w wysokości 10% podstawowego wynagrodzenia. Dodatek ten otrzymują obydwoje małżonkowie każdy u swojego pracodawcy. Prawo do dodatku małżeńskiego mają też wdowy, wdowcy oraz osoby rozwiedzione.
Bruksela zapytała Grecję, jak to możliwe, że ma aż 11 tysięcy osób żyjących ponad 100 lat. Grecy sprawdzili. Okazało się, że takich osób jest 800. Reszta nie żyje, ale rodzina nie zgłaszała zgonu i pobierała emeryturę, rentę. Straty greckiego budżetu na tym procederze to około 8 mld euro.
Państwo wypłaca tzw. dodatek komputerowy – 15 proc. podstawowego wynagrodzenia dla osób, które przez większość dnia wykonują obowiązki przy komputerze.
Państwo wypłaca tzw. dodatek za znajomość języka obcego - 10 proc. podstawowego wynagrodzenia. Przysługuje wszystkim tym, którzy władają w mowie przynajmniej jednym językiem obcym ( nie jest wymagane świadectwo, zaświadczenie itp.)
Kwota wolna od podatku to 12 000 Euro (47 520zł). W Polsce wynosi ona 3 091 zł. W Niemczech - 8 004 Euro (31 695zł). W Wielkiej Brytanii 6 474 Funtów (28 231zł). We Francji 5 875 Euro (23 265). W Hiszpanii 5 050 Euro (19 998zł). W Czechach 23 640 CZK (3 782zł).
Nauczyciele i rodzice są oburzeni tym, że w tym roku muszą kupić dzieciom do szkoły książki. Do tej pory robiło to państwo (samorząd). Rodzice podkreślali, że to niedopuszczalne by płacić za książki w szkole publicznej.
Mimo, że Grecja ma jedną z największych administracji w Europie, grecka konstytucja zakazuje zwolnić raz zatrudnionego greckiego urzędnika publicznego. Konstytucja gwarantuje mu dożywotnio etat (art 103, pkt. 4 konstytucji). EBC, KE, IMF żądają zwolnienia 30 000 urzędników. Grecki rząd odpowiedział, że zabrania mu tego konstytucja. Zaproponował przeniesienie ich do "rezerwy" płacąc im "tylko" 60% wynagrodzenia.
Wtorek
Za pozwoleniem autora w całości przytaczam jego artykuł zamieszczony na stronie http://www.piko.salon24.pl/. A dlaczego przytaczam? Jest to bowiem dobrze opisany model współczesnego społeczeństwa polskiego, jeden z serii modeli poznawczych Fizyki Życia, które pomagają w zrozumieniu jak to wszystko funkcjonuje.
Postaram się krótko opisać co charakteryzuje przeciętnego obywatela w dziedzinie odbioru mediów i analizowania treści (Co mamy) oraz podać przyczyny takiego stanu (Dlaczego).
Co mamy:
(kolejność punktów nie jest przypadkowa)
Dlaczego:
Odpowiedź jest bardziej skomplikowana niż pokazanie jak jest. Poniższe wyjaśnienia będą zapewne uproszczeniem z uwagi na szczupłość miejsca dla tak obszernego tematu, jak i mojej wiedzy w tej materii.
Generalnie przyczyny podzielę na 1. wewnętrzne i 2. zewnętrzne.
Pierwsze dotyczą natury ludzkiej i warunków w jakich się funkcjonuje i powstają z następujących powodów:
Druga przyczyna określona jako zewnętrzna to jest świadome działanie właścicieli sceny medialnej uniemożliwiające wolny dostęp do rynku mediów.
W kraju gdzie żyję nie ma możliwości, aby jeden człowiek (bądź grupa ludzi) powiedziała coś innym (dużej grupie) bez pozwolenia jakiegoś organu państwowego, czyli trzeciej osoby w postaci funkcjonariusza państwowego. Jest drobny wyjątek w postaci Internetu, ale to zapewne niedługo się skończy, bo staje się on pokaźnym źródłem nie koncesjonowanej informacji.
Taka sytuacja jest patologiczna, zła, chora, upokarzająca, ogłupiająca ale dla nadzorców sceny medialnej i nie tylko, wyjątkowo korzystna.
Utrzymywanie „kowalskiego” w stanie jak opisałem w „Co mamy” jest idealne dla realizacji celów jakim jest zarządzanie materiałem ludzkim, materiałem z punktu widzenia władzy podobnym do barana lub krowy, którego trzeba: hodować, dbać o niego, pilnować aby w szkodę nie wszedł, kierować za pasterzem (tym, bądź innym) w kierunku zagrody, gdzie dostanie karmę, no i najistotniejsze – STRZYC i DOIĆ ile się da i jak długo się da. Co jest straszniejsze to młode pokolenie owieczek w większości uważa taki stan za normalny i korzystny (może do pierwszego większego dojenia?).
I władza wszystko robi - i będzie robiła - aby media nadawały w jednym tonie i aby „kowalski” dalej był baranem.
Jest jeszcze jedno pytanie z którym trzeba się zmierzyć - JAK to jest robione?
W notce „Upiór – dzienny, nocny, całoroczny” zasygnalizowałem temat mówiąc o burzeniu pojęć. Jak widać powrócił on jak bumerang do kolejnego tekstu, więc do zobaczenia.
Przy okazji, druga wyliczanka stanowi uzupełnienie hasła Natura Człowieka Uczciwego.
Niedziela
Na mistrzostwach Europy w piłkę nożną mnożą się sędziowskie błędy: "Pierluigi Collina mówi nieuznanie gola dla Ukrainy to błąd". Sędzia trudną sytuację widzi, o ile w ogóle mu się to uda, przez ułamek sekundy. W ocenie pomaga mu co prawda gość podpowiadający przez słuchawkę, ale i tak błędy są. Miliony ludzi przed telewizorami jest w o wiele lepszej sytuacji - widzą powtórki z różnych ujęć i w zwolnionym tempie, i widzą, że często sędzia popełnia grube błędy. Nawet nie chodzi o milimetrowe spalone, ale o karanie kartkami za nic i dyktowanie, zupełnie bez powodu, rzutów wolnych, a nawet karnych: Szef komisji sędziowskiej UEFA Pierluigi Collina przyznał na konferencji prasowej w Warszawie, że we wtorkowym meczu grupy D Euro 2012 Ukraina – Anglia sędzia niesłusznie nie uznał bramki dla współgospodarzy mistrzostw, a więc elementów kluczowych dla wyniku gry, promocji drużyny i kraju oraz zarobków głównych uczestników zmagań. Jeśli chodzi o statystykę to Collina powiedział, że w 24 dotychczasowych meczach Euro mieliśmy trzy kluczowe decyzje podejmowane przez sędziów bramkowych. Dwie były słuszne, jedna niestety nie.
~nie kibol: Po co kibice chodzą na mecze? Żeby oglądać strzelone bramki? Jeśli tak,to po co są jakieś kontrowersyjne spalone? Jak 10 zawodników poleci atakować bramkę przeciwnika,to nikt nie zostanie w obronie i odwrotnie.
Dużo łatwiej strzelić wtedy bramkę i dużo łatwiej ja stracić,a o to przecież chodzi,żeby padało więcej bramek inie było tyle wątpliwości,ale działaczom chyba nie o to chodzi. Im zależy na tym,żeby sędziowie i nie tylko mogli ustawiać mecze według swoich potrzeb,dlatego nie chcą się zgodzić na likwidację pozycji spalonych i możliwość korzystania w niejasnych sytuacjach z nagrań wielu kamer umieszczonych na stadionach. Czy nie prościej byłoby w takiej sytuacji skorzystać z nagrania i pokazać na telebimie (tak jak są powtórki w tv) o co naprawdę chodzi ? My kibice nie idziemy na stadion, żeby oglądać machlojki i błędy nieudolnych sędziów i nie na tym sport polega. My chcemy oglądać dużo fair strzelonych bramek.
Ma rację ~nie kibol! Działacze też chcą mieć duże wpływy z wynku gry, a ponieważ sami nie grają to wprowadzają własne instrumenty wpływania na wynik - humanizują sport przez oceny subiektywne. Mówią, że kamery i weryfikacja elektroniczna zabije czystość futbolu, a przecież największym brudem każdej dyscypliny sportowej jest niesprawiedliwa ocena. Turniejów judo nikt nie ogląda - bo nikt nie wie co się dzieje na macie i za co przyznaje punkty sędzia, snookerem wielu się pasjonuje, bo reguły są proste i każdy może sam dokonać oceny, która w ogromnej liczbie przypadków będzie zgodna z oceną innych.
Skoro na ściemie można zarobić to grupy społeczne wprowadzają ją, jako mechanizm współdziałania. W przypadku futbolu i np. boksu nie chodzi o to, że wprowadzają, lecz że nie eliminują.
Poniedziałek
W bardzo słusznej sprawie funkcjonariusze przesłuchali również osoby, które płaciły kartami elektronicznymi za te same ubranka, w które ubrany był chłopiec.
Ale w sprawach niesłusznych też można użyć tych samych metod.
Niedziela
1000 rano, w gabinecie 27oC na zewnątrz w cieniu 30oC.
Piątek
Wczoraj miałem trudny dzień. Z samego rana udałem się do Kamiennej Góry na rozmowy biznesowe. Wyjazd 4.30, 440 km w 5.5 godziny (do Piotrkowa droga under construction - znamienne słowo "under", dalej do Wrocławia byle jaka z ciągłymi ograniczeniami prędkości, wspaniała obwodnica Wrocławia, ale ten co zaprojektował oznakowanie jak na nią wjechać powinien zostać zwolniony z pracy i zapłacić odszkodowanie, potem znów lokalne wśród drzew). Wracałem przez Koło by ominąć odcinek Wrocław-Warszawa i przejechać się nowo otwartą autostradą Stryków-Warszawa. Powrót zajął 6 godzin, co i tak jest sukcesem.
Same rozmowy dość udane i konkretne, a dwunastogodzinne samotne obcowanie z radiem i muzyką łagodzi kłębiący się w głowie natłok komunikatów.
Na marginesie tych rozmów i wcześniejszych przemyśleń zrobiłem podsumowanie na temat błędów popełnianych przez osoby zarządzające, czyli coś w rodzaju "modelu pożal się Boże dyrektora" albo może żeby przypadkiem nikogo nie obrazić "listę typowych błędów managerskich":
W drodze powrotnej przejeżdżam przez leśne ostępy, w których miejscowi sprzedają jagody i grzyby. Kupuję u babiny jagody za 15 złotych, niestety ta nie ma wydać z 50 i udaje się jej ode mnie wynegocjować bym przyjął resztę w postaci grzybów. Jest bardzo zadowolona z transakcji. Jeden kozak ma kapelusz o średnicy 20 cm. Aż szkoda, że nie zrobiłem mu zdjęcia.
Pod firmą wielkoluda, o pardon wielkogrzyba, oddaję w prezencie, jak zawsze sympatycznemu, panu Kaziowi.
Czwartek
Znalezione w sieci:
~www do Tomi007: Przyczyną powstania komunizmu jest:
a)brak myslenia,
b)chciwosc
c)lenistwo
d)brak uczciwosci
e)populizm
a). Brak myslenia: każdy kto sądzi ,że wszyscy uczciwie bedą oddawali państwu wszystko co wypracuja, i te zasoby bedą równo redystrybuowane ma nierowno pod sufitem. Kazdy normalny człowiek pracuje dla siebie nie dla innego, któremu nie chce się pracować.
b). Chciwosc: ludzie którzy chcą/chcieli ustroju komunistycznego w gruncie rzeczy chcieli dostac gratisy od państwa na które nie zasługiwali(tzn nie zapracowali). Wojna klas czy rewolucja przy pomocy przemocy (Tak przemoc była nieodzownym elementem rewolucji komunistycznej-zawsze to podkreslali ich teoretycy) dawał im możliwosc rabunku i wykorzystanie środków które wczesniej zostały przez innych wytworzne pracowitoscią i zdolnosciami. Oczywiscie tych co wytworzyli byli bądz likwidowani bądz skazani na gułagi ,obozy ,życie w kolchozach itd.
c). Lenistwo: Z racji tego, że bez względu na jakość, wydajność wykonywanej pracy była gwarancja stałej płacy. Ci pracowici i leniwi ,ci co dobrze wykonywali parce i partacze mieli miec po równo (nie opłacało byc pracowitym i dobrze wykonywac prace). Lenie chcieli miec gwarancje że nadal mogą się obijać i nie bedzie miało to konsekwencji (życie później to potwierdziło w popularnym powiedzeniu czy się stoi czy się leży…)
d). Brak uczciwosci. Aby komuś dac trzeba wpierw komuś zabrac. Oznaczało to rabunek, nacjonalizacje, kolekwywizacje majątków osób prywatnych. Tylko osoby nieuczicwe lub głupie mogły chciec takich rozwiązań.
e). Populizm: KOmunizm głosili bezszczelni populisci.Pomimo że ustrój był z góry skazany na niepowodznie,bo nie mógł się udac, grali na uczuciach krzywdy ludzi aby zdobyc władze. Ludzie głupi ,chciwi i niemoralni szybko łapali się na lep propagandy "że im się należy"
Przypomnę że bezmiar nedzy to dopiero komunisci zafundowali przez swoje wojny ,niszczenie gospodarki i represyjne reżimy. Wielki głód na Ukarinie,Kambodża czy zupy z trawy w KRL coś panu mówią. W porówaniau z tym praca w XIX kopalni to wakacje .. Komunizm nie powstał naturalnie w Polsce z "nedzy" .Został przyniesiony na bagnetach sowieckich żołnierzy ,tych samych którzy na spółkę z Hitlerem napadli na Polskę w 1939. Podobnie było na Węgrzech,Czechach itd. Najczesciej przyczyną nedzy jest lenistwo,i brak wykszałcenia .Jak to pisał Beniamin Franklin "Lenistwo idzie tak wolno, że bieda je dogania". Proponuje przeczytac Folwark Zwierzęcy i Drogę do Zniewolenia Hayeka
Wtorek
Znalazłem coś takiego w sieci i wbrew pozorom nie jest to tekst antychrześcijański, lecz ilustracja tego, że cywilizacja rozwija się wtedy gdy przestrzegane są pewne zasady, a gwarantem takiego przestrzegania było właśnie Chrześcijaństwo. Nasza cywilizacja rozwinęła się na tyle, że odrzuca przestrzeganie zasad (patrz Cykl społeczny), co doprowadza do jej upadku, tak więc niedługo od teraz takim gwarantem może stanie się Islam, podbijający Zachodnia Europę sensowną pracą i rozrodczością. [Sensowną pracę należy rozumieć jako proces odchodzenia Europejczyków od wykonywania prac potrzebnych (i wymagających realnych wyników) na rzecz stanowisk typu: "pożal się Boże naukowiec", "bezproduktywny urzędnik" i "indolentny manager". Te zawody oprócz tego, że nikomu nie potrzebne nie kształcą charakterów (generalnie chodzi o nieumiejętność realizacji), a to jest zabójcze dla cywilizacji].
~TW "Cappino" do ~itakwkolko: Europa jest od lat systematycznie podbijana przez bliskowschodnie pomysły (wcześniej Chrześcijaństwo, a teraz Islam ). We wczesnym średniowieczu Francja i Niemcy porzuciły swoje pierwotna kulturę i zostały podbite przez chrześcijaństwo. Ci co nie chcieli tego zrobić zapłacili najwyższa cenę lub było im wszystko jedno. Teraz trudno stwierdzić co jest tak naprawdę kulturą Europejską. Trudno nazwać europejską kulturę, która wywodzi się z Państwa Izrael (pomimo tego, że tak wszyscy robią). Zapewne niedługo nastąpi zmiana siedziby (z Rzymu do Mekki) i Europa po raz kolejny zostanie podbita kulturalnie przez bliski wschód. Tym razem będzie to Islam.
Chrystianizacja przebiegała następująco:
Pierwsi chrześcijanie skupiali sie początkowo w małych grupach (tak jak teraz muzułmanie w Europie Zachodniej). Po pewnym czasie było ich tak dużo, że przejęli władze na Rzymem (po bitwie przy moście Mulwijskim w roku 312).
Następnie kraje przeszły na chrześcijaństwo w latach:
Frankowie 496
Irlandia V w.
Szkocja VI w.
Brytania VI w.
Niemcy VII w.
Państwo wielkomorawskie 822
Bułgaria 866
Czechy 925
Dania 965
Polska 966
…
Mniej więcej po podobnej ścieżce kroczy teraz Islam. Tyle ze idzie mu dużo szybciej.
Jest to ciekawe o tyle, ze Ci co zwykle uchodzą za ostoje kultury Europejskiej (Włochy, Francja, Niemcy) padli pierwsi. Teraz też padną pierwsi. Tak przynajmniej mówią statystyki demograficzne. Zostaną podbici przez Islam dokładnie tak samo jak Rzym przez Chrześcijaństwo. Po cichu i bez rozgłosu.
Jednym z ostatnich, którzy sie opierali i trwali przy pierwotnej kulturze Europejskiej byli Słowianie Połabscy (tereny byłego NRD).
Germanie żyjący w strukturach wodzowskich (rządy sprawowane przez wodza wybieranego na jedną wyprawę, czy też wodza na dłuższy okres czasu) szybciej podporządkowali się Chrześcijaństwu. Słowianie żyjący w demokracji (władza wieców) znacznie dłużej się opierali.
Islam jest stworzony dla Germanów.
Obecnie Europa podbijana jest przez Islam. Schemat działania jest bardzo podobny. Najpierw padną Francja i Niemcy (w sumie to im już niewiele brakuje). Norwegia i Wielka Brytania pewnie będą następne. Jak już to się stanie to reszta Europy zostanie uznana za pogańską i siłą zostanie zmuszona do zmiany zwyczajów. Taki przynajmniej było 1000 lat temu. Teraz pewnie pójdzie dużo szybciej bo mamy trochę więcej technologii.
Poniżej zamieszczam opis jak to się odbywało w przypadku chrześcijaństwa 1000 lat temu. Dla uproszczenia podje tylko historie Słowian Połabskich (Oborzyczanie, Wieleci, Serbołużyczanie i parę innych plemion na terenach byłego NRD). Można by jeszcze długo pisać jeszcze o Prusach, Inflantach itp.
***********************************************************
***********************************************************
Opis troche dlugi i mozna go pominac
***********************************************************
***********************************************************
Słowianie świątyń nie budowali. Kapłani żyli z pracy własnych rąk lub z zapłaty za świadczone usługi, jak leczenie. Były za to kamienne kręgi, święte gaje, dęby itd. jako miejsce wyznaczone do wspólnego odprawiania czynności religijnych (Święty Krzyż, Ślęża). Świątynie takie jak Radogoszcz, Arkona to odpowiedź na oddziaływanie chrześcijaństwa, wtedy właśnie wybijają się poszczególni Bożkowie lokalni, powstaje grupa zawodowych kapłanów na wzór chrześcijaństwa, nawet wzorem biskupów niemieckich posiadających własnych wojów (Arkona ok. 300 zbrojnych), aby dać odpór Chrześcijaństwu.
W 864 r. z Konstantynopola przybyli na Morawy dwaj bracia Konstantyn (przyjął imię zakonne Cyryl) i Metody, którzy z powodzeniem nawracali Słowian. Oni to stworzyli pierwsze pismo słowiańskie - głagolicę, dzięki czemu udało im się przełożyć Pismo Święte na język słowiański. Po śmierci misjonarzy papież potępił ich przekład Biblii, przez co zaprzepaszczone zostały ich dokonania. Uczniowie braci w 886 r. zostali wygnani z Państwa Wielkomorawskiego przez następcę Rościsława, księcia lub króla (nie wiadomo czy doszło do koronacji) Świętopełka.
Pierwszy etap narzucania Obodrzycom chrześcijaństwa miał miejsce w roku 931, kiedy to król niemiecki, Henryk I, pokonał nieznanego z imienia księcia obodrzyckiego zmuszając go do hołdu oraz przyjęcia chrztu. Fakt ten pozostał bez następstw, gdyż książę ten nie przejął się nową wiarą. Nieco większe znaczenie miała działalność pierwszego biskupa merseburskiego Bosona (968-970). Tym jednak razem lud nie przejął się nową wiarą. Thietmar opisuje jak „gwoli szyderstwa" przekręcali oni modlitwy, które im Bozo nakazywał odmawiać.
Niemniej jednak już od X w. Niemcy poczęli tworzyć na Połabiu pierwsze biskupstwa (dla Obodrzyców - starogardzkie, 968). Jedno z takich biskupstw misyjnych, w Szlezwiku, zostało przez Obodrzyców (albo przez Polaków, jak uważają niektórzy historycy) zniszczone ok. 995 r. W tymże Starogardzie kilka lat wcześniej Obodrzyce urządzili pogrom chrześcijan. Miało to miejsce w czasie powstania obodrzyckiego pod wodzą Mściwoja i Mścidraga, które wybuchło, jak podaje Helmold, kiedy margrabia Teodoryk nazwał Mściwoja „psem". W roku 1018 ma miejsce kolejna reakcja pogańska, przy okazji najazdu Wieletów.
Księciem, który wprowadzał chrześcijaństwo był Gotszalk (1010-1066). Ten wychowanek klasztoru sam aktywnie włączył się w akcję ewangelizacyjną. Tym niemniej jednak głosicielem nowej wiary był kler niemiecki, który, nastawiony głównie na korzyści materialne i uważany za ciemięzcę, nie budził zaufania u Słowian. Po kilkunastu latach Gotszalk zostaje zamordowany z inspiracji Związku Wieleckiego, po czym wybucha wielka „reakcja" pogańska, która kończy się unicestwieniem organizacji kościelnej na ziemiach obodrzyckich i ukamienowaniem chrześcijan w Raciborzu.
Zimą 1067 na 1068 - biskup Burchard z Halberstadt prowadzi wyprawę wojenną przeciw Wieletom, zdobywa i pustoszy kraj Redarów i powraca do Saksonii na świętym rumaku Swarożyca (Swarożyc – słowiański bóg ognia ofiarnego i domowego). Świątynia Swarożyca (Zuarasici) znajdowała się w Radogoszczy (prawdopodobnie na terenach obecnego Berlina). W wyniku akcji zbrojnej biskupa rozpada się Związek Wieletów. Wykorzystując osłabienie swego konkurenta Henryk Gotszalkowic w 1093 r. przejmuje dla Obodrzyców ziemie wieleckie.
Tymczasem „praca misyjna" trwała nadal. Jak zauważył Adam Turasiewicz, "hasło pracy misyjnej w odniesieniu do Połabian, przerodziło się w praktyce w najbardziej obłudną komedię, której szczytowym punktem była wyprawa krzyżowa w roku 1147".
Nim jednak doszło do krucjaty władzę w państwie obodrzyckim przejął wybitny książę Niklot (1131-1160), który po śmierci synów Henryka Gotszalkowica objął tron w drodze elekcji przez wiec. Jego panowanie zostało w pierwszym okresie naznaczone pokojową pracą nad zespoleniem i wzrostem znaczenia politycznego i ekonomicznego państwa.
W roku 1108 biskupi niemieccy ogłosili manifest nawołujący do ekspansji na ziemie Słowian połabskich. W XII wieku (wyprawa z 1147) miała miejsce tzw. krucjata połabska - zbrojna wyprawa wojenna zorganizowana z upoważnienia papieża Eugeniusza III. Krucjata była prowadzona przez księcia Saksonii Henryka Lwa oraz margrabiego Marchii Północnej Albrechta Niedźwiedzia (Albert I Brandenburski). Feudałowie niemieccy zaatakowali plemiona Słowian Połabskich. W wyniku licznych wypraw krzyżowych, w których brali udział także schrystianizowani wcześniej władcy polscy, wiele z tych plemion zostało ujarzmionych. Najdłużej (do pocz. XVIII wieku) ich język i obyczaje zachowały się na zachód od dolnej Łaby, gdzie mieszkali potomkowie Drzewian. 1125 - zburzenie grodu Radogoszcz (główny ośrodek polityczny Redarów oraz centrum kultu Radogosta-Swarożyca) przez wojska króla niemieckiego Lotara III. Dokładne położenie miejscowości nie jest znane; najbardziej wiarygodne jest utożsamienie Radogoszczy z grodem i osadą słowiańską odkrytymi w wyniku badań archeologicznych w miejscowości Groß Raden w Meklemburgii, gdzie odkryto pozostałości świątyni słowiańskiej. Istnieje teza jakoby gród znajdował się na terenach obecnego Berlina.
Jedynym władcą słowiańskim, który oparł się chrystianizacji i odparł krucjatę był książę Niklot (1090 – 1160). Niklot zginął w zamachu w roku 1160. Oborzyczanie, których był władcą, porzucili swoją dawną kulturę i tradycje. Centralnym grodem Oborzyczan był Mechlin (obecnie Mechlin-Mecklenburg) i Swarzyn (obecnie Schwerin).
Święty Wojciech (956-997) patron Polski może być uważany za symbol upadku kultury Słowian. Celem jego misji w było wykorzenianie pierwotnej kultury europejskiej u Wieletów oraz Prusów. Przykładem jego działalności było wycięcie świętego dębu w Gdańsku i przeprowadzenie masowego chrztu (997 rok). Wszystko działo sie w asyście oddziałów wojskowych. W roku 1003 Wieleci sprzymierzyli sie z królem niemieckim Henrykiem II przeciwko Polsce. Zaakceptowanie przez cesarstwo wytworzonej sytuacji na północnym Połabiu spowodowało, że pogaństwo (czyli pierwotna kultura Europejska) funkcjonowało na tych obszarach jeszcze przez następne 150 lat.
Na obszarach podległych biskupstwu w Brandenburgu w 1128 prowadził działalność chrystianizacyjną Otton z Bambergu (1060-1139). W swojej pierwszej wyprawie misyjnej w asyście wojsk Bolesława III Krzywoustego oraz Wacława I organizował masowe chrzty. W Szczecinie zniszczył świątynie Trygława, a posrebrzanie głowy posągu zostały wysłane do Rzymu (i ślad po nich oczywiście zaginął). Przerażeni mieszkańcy Wolina, Lubania i Gardzieca (obecnie Gartz) dali się ochrzcić.
W swojej drugiej wyprawie misyjnej (1128 rok) Otton z Bambergu wspierany przez wojsko Warcisława I chrystianizował Dyminie (dziś Demmin), Wołogoszcz (obecnie Wolgast), i Choćków (obecnie Gützkow). Działalność Ottona z Bambergu znacznie przyspieszyła późniejszą germanizacje tych terenów.
Ostateczne podbicie Wieletów nastąpiło w latach 1160–1163 przez sprzymierzonego z Danią Henryka Lwa. Historia Wieletów pokazuje czym kończą się dla próby zachowania pierwotnej tożsamości kulturalnej w środku Europy. Ruiny największej świątyni słowiańskiej (Świątynia Światowida) znajdują sie na przylądku Arkona na wyspie Rugia (tereny byłego NRD). Została zdobyta i zniszczona w 1168 przez króla duńskiego Waldemara I. Ruiny świątyń słowiańskich datowane na VII-VIII wiek można znaleźć również w Feldbergu pod Neustrelitz (tereny byłego NRD). Były to budowle głównie drewniane i bardzo łatwo można było je zniszczyć.
Na podbitych terenach Niemcy rozpoczęli we wczesnym średniowieczu tzw. Ostsiedlung proces osiedleńczy na wschód od rzeki Łaby i Soławy oraz wzmożoną germanizację ludności słowiańskiej w wyniku czego do dnia dzisiejszego na tych terenach dawniej zamieszkanych przez Słowian połabskich obecnie zachowała się jedynie 60 tys. populacja Serbów łużyckich.
O postępach procesu germanizacji wśród Łużyczan świadczy statystyka: pod koniec XIX wieku około 150 000 osób mówiło językami łużyckimi. W 1920 praktycznie wszyscy Łużyczanie w takim samym stopniu władali językiem niemieckim, jak łużyckim. Ostatni Łużyczanin bardzo słabo znający język niemiecki zmarł w 1954 w dolnołużyckiej wsi Myšyn/Müschen. Obecnie (2004 r.) liczbę osób posługujących się językami łużyckimi szacuje się na nieco ponad 50 000.
Jeśli Polacy by nie przyjęli by chrześcijaństwa to skończyli by jak Słowianie Połabscy, czy Prusowie (zostali by uznani za pogan i zabici). Dlatego w trosce o własne życie Polacy przyjęli chrześcijaństwo w 966 roku.
Po przyjęciu chrześcijaństwa wszelkie ślady po dawnej kulturze i tradycji w Polsce zostały skrupulatnie zniszczone. Teraz historia Polski zaczyna się w 966 roku, a wcześniej jest czarna dziura wymazana z pamięci. Ostatnim zrywem w obronie dawnych tradycji na ziemiach Polskich było krwawo stłumione powstanie w 1037 (tzw. reakcja pogańska). Pewne elementy starej kultury słowiańskiej dotrwały do 16 wieku.
***********************************************************
***********************************************************
Ciekawe kiedy z podobnych powodów przyjmiemy Islam ze wszystkimi tego konsekwencjami? Ciekawe czy ślady po kulturze chrześcijańskiej też zostaną zniszczone i wymazane z historii? Tak przecież działają specjaliści szkoleni na bliskim wschodzie i są naprawdę dobrzy w swoim fachu.
Poniżej podaje kopie obrazu Wojciecha Gersona pt. "Opłakane apostolstwo" przedstawiający moment podbicia Słowian Połabskich pod pretekstem chrystianizacji. Ciekawe kiedy powstanie podobny obraz przedstawiający "islamizację"?
Krucjata połabska – zbrojne wyprawy wojenne zorganizowane w XII wieku z upoważnienia papieża Eugeniusza III, przez feudałów niemieckich, skierowane przeciwko pogańskim plemionom Słowian połabskich. Do krucjaty tej przyłączyli się także polscy książęta, ale ich udział i motywy nie zostały do końca wyjaśnione. Wyprawy te dawały rycerstwu niemieckiemu możliwość uniknięcia uczestnictwa w zorganizowanej w 1147 roku II wyprawie krzyżowej przy jednoczesnym zachowaniu ideałów rycerskich.
Krucjata połabska z roku 1147 była bezpośrednią reakcją na nawoływania do uczestnictwa w II wyprawie krzyżowej. Była ona prowadzona przez księcia Saksonii Henryka Lwa oraz margrabiego Marchii Północnej Albrechta Niedźwiedzia. Szczególne zasługi w obronie swoich włości przed atakami krzyżowców miał obodrzycki książę Niklot, dzięki któremu pierwotne zamiary przejęcia kontroli nad słowiańskimi ziemiami w 1147 roku zakończyły się fiaskiem. Szczególne niepowodzenie poniosła próba zdobycia, chrześcijańskiego skądinąd, Szczecina obleganego przez wojska krzyżowców.
[Wikipedia, stan 2012.06.26]
Tak, każdy pretekst jest doby, by usprawiedliwić zabór.
Poniedziałek
W finale mistrzostw Europy w piłkę nożną wygrali 4:0, w pięknym stylu, Hiszpanie. Trzy pierwsze bramki zostały zdobyte według tego samego schematu: piękne prostopadłe podanie do piłkarza wychodzącego w tempo na pozycję strzelecką. Włosi oklapli kondycyjnie i moralnie.
W ciągu całego turnieju nasi dziennikarze stawiali zupełnie nie na tych co trzeba. Najpierw genialna była drużyna Rosji, potem rozgromić miały wszystkich Niemcy, gdy dostali od Włochów, to ci stali się kolejnym obiektem adoracji. A tu Hiszpania profesjonalnie zrobiła swoje. Świetna gra w finale, mądre rozplanowanie całego turnieju, doskonałe przygotowanie kondycyjne i taktyczne. Nic dodać nic ująć, tylko…
Ale ja nie o tym miałem pisać. Przygotowania do mistrzostw ukazały, że Polska jest krajem wyzysku. Proceder jest prosty: ludzie władzy zlecają budowę czegokolwiek spółce z ograniczoną odpowiedzialnością, ta buduje i początkowo płaci, ale pod koniec przestaje regulować swoje zobowiązania. Podwykonawcy niejako z rozpędu i z wiarą, że ci co do tej pory płacili nie mogą nie zapłacić, pracują dalej. Gdy obiekt jest skończony, okazuje się, że spółka bankrutuje, co oznacza, że część prac ludzie wykonali bez zapłaty. Natomiast ludzie władzy otrzymują premie za zbudowanie tego czegokolwiek. W teorii całym swym majątkiem powinien odpowiadać za to prezes spółki, ale to tylko teoria. Albo nie ma majątku albo udaje mu się wywinąć.
Taki prosty transfer pieniędzy od pracujących do rządzących - kolejny mechanizm wyzysku społecznego.
Wtorek
~media robią ludziom wodę z mózgu do ~piotr: No ale jak pewnie już się zorientowałeś są w świecie "terroryści" (to ci co nam nie odpowiadają) oraz powstańcy (czyli "nasi"). Wszystko to jest obrzydliwe, a rola serwilistyczna mediów w ogłupianiu społeczeństw bardzo widoczna. Jak się pojawia niezależna siła (np. twórca Wikipedii) informująca jak jest w rzeczywistości, to rzucają się na nią wszystkie rządy tego popie…onego świata. Zastanówmy się czy na prawdę jesteśmy wolni…
No właśnie, jak się pojawi coś co tłumaczy to dziennikarskie hordy i zagony państwowo opłacanych ekspertów to państwo zajadle z tym walczy. Bo to chyba walka o życie.
Poniedziałek
Garść statystyki na temat bieżących polskich osiągnięć gospodarczych w artykule R.Ziemkiewicza.
Takie małe porównanie a propos wydajności pracy:
Czwartek
Lubię takie ułożenie słów, które niesie w jasny sposób wiele treści:
albo jest absurdalne:
Piątek
Ponoć nie powiedział tego 20 prezydent USA James A. Garfield, ale i tak jest w tym głębia i prostota:
Whosoever controls the volume of money in any country is absolute master of all industry and commerce…. And when you realize the entire system is very easily controlled, one way or another, by a few powerful men at the top, you will not have to be told how periods of inflation and depression originate.
Ktokolwiek kontroluje ilość pieniędzy w jakimkolwiek kraju jest absolutnym władcą całego przemysłu i handlu… ilością bowiem pieniędzy kilku wpływowych ludzi na górze może sterować całym systemem gospodarczym. Oczywiście społeczeństwu nie tłumaczy się jakie są prawdziwe przyczyny inflacji i depresji.
Rzeczywiście społeczeństwo, tak jak mrówki, nic na ten temat nie wie, a czołowe "autorytety ekonomiczne" twierdzą, że inflację powodują plamy na słońcu.
Wtorek
Cezary Mech (były wiceminister finansów) w tekście "Podatek, który nas wywłaszczy", opublikowanym w "Gazecie Polskiej Codziennie", zauważa:
Wady podatku katastralnego, biorąc pod uwagę specyfikę polskiego systemu podatkowego, mogą się objawić z całą ostrością właśnie w okresie kryzysu, zaburzając rynek mieszkaniowy, wywłaszczając z resztek majątku polskie rodziny i generując dodatkowy spadek dochodów budżetu wtedy, kiedy środki są szczególnie potrzebne w celu łagodzenia skutków recesji. Istnieje ponadto ryzyko, że szczególnie poszkodowana będzie klasa średnia oraz właściciele o niewielkich dochodach, np. emeryci i renciści. Wprowadzenie podatku katastralnego może zatem prowadzić do koncentracji własności w rękach zagranicznego kapitału i dalszego ograniczenia dostępności mieszkań oraz zwiększać i tak znaczące rozwarstwienie społeczne.
[http://niewygodne.info.pl/artykul/00159.htm]
Bardzo celne! Ale powstaje pytanie co z innymi podatkami? Czy inne nie czynią tego samego?
A może to jest tak, że "państwo" pod szczytnymi hasłami zbierania pieniędzy na cele wyższej użyteczności publicznej (bezpieczeństwo, prawo, edukacja, zdrowie) stworzyło aparat bezwzględnego przymusu oddawania pieniędzy (podatki + inflacja) i go z całą bezwzględnością wykorzystuje. A jakie są tego skutki? Ano dwa:
Tomek Maciejewski:
Mam taką wizję gdzie ten cały system zależności prawno-finansowych pęka. Ktoś wyskoczy przez okno, ktoś zrobi małemu egzekucję z majątku wywalając go na bruk (zrywane kredyty), potem presja rządu, potem wojsko/policja, potem ekstremizmy. No bo nikt nie chce być pierwszym frajerem, a ekstremizmy się rodzą, więc ktoś to musi kontrolować. Potem nie ma pensji dla kontrolujących więc oto władza zacznie zabierać jedzenie rolnikom na dystrybucję (gdzie członkom władzy przyklei się do ręki więcej niż lud dostanie do dystrybucji). Członkowie aparatu siłowego zaczną gwałcić i kraść i wykorzystywać pozycję, ale z czasem właściciel kałasza ich zaskoczy posławszy serię po nerach a sąsiedzi solidarnie zakopią ich w lesie obok i będzie "cudowne znikniecie władzy" i szereg innych podobnych procesów.
Pojawią się też naprawiacze świata i wizjonerzy poprawy, znajdą się wrogowie wewnętrzni, zewnętrzni i tak dalej. Bajka znana tyle, że sceneria bieżąca. Lasów mniej, za to miasta większe itp. No może jak elektrownie padną i wodociągi to choroby zakaźne i głód znów przyjdą jak za Rzymu. Migracja na wieś, ucieczki z miast.
Fizyka upadku :)
Środa
Tyle i aż tyle.
Czwartek
W Bułgarii doszło do zamachu terrorystycznego. Podłożono bombę w autobusie wycieczki Izraelskiej. Dziś w najbardziej nakładowej gazecie w Polsce ukazują się artykuły zatytułowane:
I jednym z najczęściej odwiedzanych portali informacyjnych:
Wiedzą tak szybko, bez śledztwa?
A teraz fakty internetowe:
"Gazeta Wyborcza" wyłączyła komentarze ale Onet nie i ludzie z cała mocą mówią że to prowokacja.
I pytanie dlaczego wyłącza się komentarze?
Ano po to, by sterować ludzkimi emocjami i po to, by do innych nie dotarła logika, taka na przykład jak ta:
~pqrst16: Jaaaasne, a na radiostacje gliwicka w 1939-tym napadło polskie, regularne wojsko. Irańczycy musieliby być kompletnymi GŁUPCAMI, żeby robić teraz coś takiego. Jakby chcieli sprowokować wojnę, to wystarczyłoby wysłać rakietę w Izrael i mają wojnę. Co Iranowi dałyby takie zamachy, poza prowokacją wojny? Czy Iran naprawdę chce wojny? Nie wierzę. Persowie głupi na pewno nie są. Poza tym: jakie "wszystkie znaki"? A które konkretnie wskazują na Iran? To wszystko śmierdzi. Bo mi wszystkie znaki wskazują na izraelskie służby specjalne.
Temat niezwykle gorący bo w ciągu 12 godzin (od 2133 do 800) wypowiedziało się aż 1800 internautów.
W 1904 roku silna gospodarczo i ekspansywna Rosja, mająca jednak problemy wewnętrzne, postanowiła, że najlepszym remedium na ich rozwiązanie będzie znalezienie sobie wroga zewnętrznego. Padło na słabszą ekonomicznie Japonię. Z punktu widzenia ekonomii, Japonia była znacznie słabsza. Rosja uważała Japonię za słabego przeciwnika i liczyła na szybkie zwycięstwo. Jednak japońska armia o stosunkowo małym doświadczeniu bojowym uzyskała miażdżące zwycięstwo nad siłami Rosji, co było dużym zaskoczeniem dla wielu obserwatorów konfliktu. Poniżający szereg klęsk armii rosyjskiej w ogromnym stopniu przyczynił się do wzrostu niezadowolenia społecznego w Rosji i był główną przyczyną rewolucji w 1905.
Tak to się plecie na tym świecie.
Piątek
Więcej w artykule Biedny jak Polak [http://niewygodne.info.pl/artykul/00162.htm]
I tak zadaję sobie pytania "Dlaczego przez mainstreamowe media przewalają się wyrafinowane w szczegółach, obszerne i dogłębne dyskusje o kolorze majtek medialnych wycelebrytów, a nikt nie zadaje pytania jakie są tego przyczyny, że w stosunku do innych zarabiamy tak mało? I co zrobić by podskoczyć w tym rankingu?".
Sobota
Jakąż to kopalnią prawdziwej wiedzy są komentarze internautów. Pewne tematy brzmią zupełnie inaczej w ustach, tych co je przeżyli, niż tych co się w nich specjalizują.
W zasadzie nie chciałem czytać o jakims artyście co się powiesił, ale kliknąłem. Rzut oka na dwa zadania i decyzja o zaniechaniu, jednak ręka automatycznie leci do komentarzy i już pierwszy z nich (a razem jest ich 194) godny zanotowania:
~asdfghj do ~wmordemisia: Wychodzisz z zupełnie błędnego założenia, że depresja/nerwica (bo to zaburzenia o podobnej strukturze) są winą, albo słabością osoby, która na nie cierpi, a to nieprawda. Może sieknąć każdego, nawet bez tak zwanego racjonalnego powodu, nie dotyka zazwyczaj ludzi pozbawionych wrażliwości (nie mylić ze słabością) i inteligencji, oni są zbyt przyziemni i prymitywni zazwyczaj.
Sam cierpiałem na głębokie epizody depresji i nerwicę przez lata, to daje nieźle w kość i nie masz na tym prawie żadnej kontroli. Tobie wydaje się, że możesz dowolnie sterować swoim samopoczuciem, co jest iluzją, bo kiedyś może ci się zdarzyć (raczej wątpliwe jeśli masz ustabilizowane życie, ale zdarza się) głęboki dół ciągnący się miesiące bez żadnej przyczyny, a rady otoczenia weź się w garść na nic się zdadzą, bo będą tyle warte co weź się w garść powiedziane osobie, która złamała kręgosłup i nie może wstać.
Depresja i nerwica to obiektywne choroby, nad którymi nie ma kontroli, to nie fanaberie, nie dotykają tylko ludzi którzy są zdziecinniałymi mazgajami. Ja rozumiem, że można się zabić z tego powodu kiedy mija kolejny rok, a ty nie masz FIZYCZNEJ często siły, żeby zrobić cokolwiek konstruktywnego i widzisz jak mija czas, a ty bezsensownie cierpisz i nie widać wyjścia, bo nie ma żadnego światełka w tunelu (tzw. psychologowie nic nie wiedzą - za to dużo gadają, "budując" swój autorytet "specjalisty"), i nawet jeśli robisz wszystko co w twojej mocy (zdrowe odżywianie, sport, ciężka praca/albo dużo odpoczynku, wysypianie się, suplementy diety, itp.) żeby stan twojej psyche wrócił do normy i to nie działa, to opadasz w bezsilności, a rachunki, perspektywy i brak siły do przeżycia kolejnych dni dobijają jeszcze bardziej.
A teraz kiedy to piszę nie czuję depresji i wcale się nie zmieniłem pod żadnym względem w porównaniu z czasem, w którym miałem ochotę wykonać na sobie wyrok, nie ma różnicy, poza samopoczuciem, nie jestem ani słabszy, ani silniejszy (choć tu może trochę i tak, bo wiem już jak duże przeciążenia mój organizm i psyche może znieść).
~mrowka do ~asdfghj: Podzielam Twoje zdanie. Mnie również dopadła depresja. Było ciężko. Leczyłam się farmakologicznie kilka lat. Zdołałam chodzić do pracy i przyjmować leki. Jeśli ktoś nie chorował, to nie wie, jak ciężka jest to choroba. U mnie to był krzyk duszy - ból psychiczny, bezsilność, poczucie żałoby , beznadziei i lęki, których przedtem nigdy nie miałam. Bałam się np. wyjść z domu, bo nie widziałam, czy zdążę na autobus itp. Lęki są irracjonalne,można siebie tłumaczyć, że nie ma powodu się bać i martwić, ale ten stan i tak sam przychodzi i ogarnia człowieka. Na depresje chorują ludzie wrażliwi. Choroba pozostawiła u mnie pokorę. Żyjąc w dużym mieście, mijając ludzi, myślę o nich z życzliwością - może ten młody człowiek też zmaga się z depresją. Przecież depresji nie widać - sama uniknęłam podejrzeń, że mam depresję. Staram się być życzliwa, bo depresanci potrzebują ciepła i życzliwości.
A od tego sie zaczęło:
~wmordemisia: Drazni mnie,ze robia z takich ludzi,tak naprawde slabych psychicznie-bohaterow. Dlaczego mam podziwiac "goscia",ktory mial depreche i zamiast sie leczyc postanowil sie powiesic. Bohaterem w tym przypadku jest jego Mama,ze potrafila to jakos zniesc.Bohaterem bedzie dla mnie czlowiek,ktory wiedzac,ze psyche mu "siada"jednak stara sie cos z tym zrobic,leczy sie,walczy. Szkoda mi kasy na jego ksiazki,nawet jesli sa genialne.
I w sumie ten ~wmordemisia też ma rację, bo media i środowiska twórcze na siłę robią wielkich artystów z tych co się powiesili lub narkotyzowali, pomijając to co mieli do przekazania.
Wpisy internatów na temat depresji są natomiast bardzo prawdziwe i niosą dużą dozę "niedziennikarskiej" (czyt. rzetelnej) informacji.
Poniedziałek
Politycy doją państwowe spółki. Grad zarabia 110 tys. zł miesięcznie
[http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/398575,politycy-i-publiczne-pieniadze-tak-doja-panstwowe-spolki.html]
W kraju funkcjonuje głęboki, patologiczny mechanizm wyciągania korzyści ze spółek należących do państwa - pisze "Rzeczpospolita". Mnożą się fikcyjne etaty, praca z polecenia, zasiadanie w radach nadzorczych czy zlecenia dla firm znajomych. Gazeta przypomina, że niedawno szefem spółki PGE PEJ1, zajmującej się energią atomową, z wynagrodzeniem miesięcznym 110 tysięcy złotych został Aleksander Grad - były minister skarbu i poseł PO. Rzeczniczką w spółce PGE Dystrybucja jest jego synowa.
Z kolei brat byłego ministra sprawiedliwości jest szefem departamentu w spółce Polski Cukier, córka działaczki PO z Gorzowa bez konkursu została szefową filii Urzędu Marszałkowskiego w Gorzowie. Córka jednego z bohaterów afery taśmowej pracuje w departamencie Ministerstwa Rolnictwa, a Jolanta Fedak, była minister pracy z ramienia PSL, gdy nie dostała się do parlamentu, została przewodniczącą Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.
Dla teścia syna byłego już ministra Marka Sawickiego stworzono specjalne stanowisko w Centralnej Bibliotece Rolniczej w Warszawie. Został wicedyrektorem.
Niedziela
Pewno mu się narażę, ale cóż - temat mnie gnębi od dłuższego czasu i dlatego muszę go opisać. Tym bardziej, że skatalizował go właśnie Bogdan i przeczytana wczoraj następująca myśl Blaise Pascala:
Bogdana poznałem dwa lata temu na spotkaniach dyskusyjnych tzw. "racjonalistów" (patrz notatka z dnia 2010.05.28). Wyczuwałem, że myśli podobnie jak ja. Że tak jak ja wie, że owi "racjonaliści" to w istocie bardziej antyklerykałowie, niźli ludzie racjonalnie myślący. Pamiętam jak dziś, co mnie do Bogdana przekonało. Chciałem tym "racjonalistom" wygarnąć ten ich, przyćmiewający wszystko, antyklerykalizm, jednak nie wiedziałem w jakie ubrać to słowa. I nagle gość, siedzący po mojej prawej stronie, który głos zabierał dość rzadko, powiedział:
"Wy nie macie prawa nazywać siebie racjonalistami! Nie macie takiego prawa, bowiem wasza wiedza na temat ekonomii jest znikoma, a człowiek, który ma luki w podstawowych obszarach wiedzy nie ma prawa uważać się za racjonalistę".
Wypowiedziane to było stosunkowo cicho, jednak w sposób stanowczy, z oratorską dykcją, której nic nie dało się zarzucić, a przesłanie było bardzo jasne - nie jesteście racjonalistami.
Zapadła cisza. Nikt się nie obraził, co świadczy o wielkim kunszcie Bogdana. Po chwili jedna z czołowych "racjonalistek" zapytała czy w takim razie moglibyśmy ich ekonomii nauczyć…
Byłem pod wielkim wrażeniem tej akcji. Od tej pory stanowiliśmy z Bogdanem jeden front, aż do tej pory.
I tak jak wtedy Bogdan przepięknie zganił "racjonalistów" za wiedzę zadufaną, tak teraz takową zaprezentował. Nie można mówić o czymś czego się nie doświadczyło, a w tym przypadku z obu stron, Bogdan bowiem zarządzanym jest, sam natomiast nigdy nie był zarządzającym.
No cóż, najgorsze jest to, że większości z nas wydaje się, że właśnie już wszystko zrozumiała.
Wracając do myśli Pascala niewiedza uczona, to świadomość tego:
Wiedza zadufana natomiast polega na niedostrzeganiu tych dylematów, nadążności oraz barier i głośnym perorowaniu jedynie słusznych rozwiązań. A skoro dostrzegał to już Cyceron to chciało by się rzec:
No i w ten oto sposób Bogdan stał się konstruktorem wywodu filozoficznego na temat tego co wiemy i że nie wiemy, czego jeszcze nie wiemy…
Nie ma obaw dalej będziemy myśleć podobnie, za mądry jest, by wziąć mi to za złe. Ale jak widać coś takiego każdemu może się przydarzyć.
Wtorek
~rabin: Oba kraje startowały z podobnego pułapu, tyle że na północy maja komunizm i żra trawe, a na południu wywalaja do śmieci wiecej żarcia niz produkuje północ. Oto do czego prowadzi komunizm i realny socjalizm, do głodu i nędzy! U nas PRL też cofnał nas w rozwoju o dekady, gdy na zachodzie się bogacili my walczylismy z brakami podstawowych produktów jak mięso, papier toaletowy czy sznurek do snopowiazałek.
I odpowiedział mu lewak tabro:
tabro do rabin: To jedna strona niepodważalnej prawdy o systemie komunistycznym,ale jest także druga o kapitaliźmie produkującym analfabetów, obecnie niewolników do pracy na umowach śmieciowych oraz wzrastającej armii bezrobotnych,których dzieci nie przekroczą progu edukacyjnego szkoły podstawowej z powodów ekonomicznych, ludzi chorych bez ubezpieczenia nie licząc warunków mieszkaniowych oraz marzeń o nabyciu własnego a nawet czynszowego mieszkania etc.Korea Południowa nie weszłaby do strefy tego kapitalistycznego dobrobytu ,gdyby nie ogromne darowizny USA,uzyskane w zamian za zgodę na rozszerzenie w tym regionie amerykańskiej strefy wpływów oraz pobyt okupacyjnych wojsk,które w liczbie 50 tyś.stacjonują na terytorium Korei Południowej.To że ten naród do chwili obecnej się nie zjednoczył,podobnie jak Niemcy,to "zasługa " urzędników White House,którzy przy pomocy prowokacyjnej i okupacyjnej polityki zagranicznej,nie dopuszczają do zjednoczenia-rozumiejąc że zjednoczenie Korei -wypędzi Amerykanów z tego kraju (podobnie jak władców ZSRR z NRD i z PRL),nie naruszając warunków handlowych,eksportu,importu etc.Trzeba też pamiętać że w ówczesnych czasach,to socjalizm-mówiąc kolokwialnie typu "szwedzkiego" (nie kapitalizm i nie komunizm) wprowadził edukację pod przysłowiowe strzechy w krajach europejskich i nie tylko.
A ponieważ z rabinem się zgadzam to postanowiłem ustosunkować się do wypowiedzi tabro:
tabro do rabin: To jedna strona niepodważalnej prawdy o systemie komunistycznym,ale jest także druga o kapitaliźmie produkującym analfabetów, - tak, dobre warunki ekonomiczne produkują leni i cymbałów, trudne zaś, komunistyczne, niewolników - ludzi wytrzymałych i bystrych
obecnie niewolników do pracy na umowach śmieciowych - każdy z nich może założyć własną działalność gospodarczą i zostać milionerem, problem w tym, że tabro to lewacki demagog i chciałby, by każdy (mówi "każdy" ale na myśli ma głównie samego siebie) zbijał w robocie bąki i był "godnie" wynagradzany, a to z ekonomicznego punktu widzenia sprzeczność sama w sobie. Udowodnił to zresztą własnie PRL, Związek Radziecki i Korea Płn.
oraz wzrastającej armii bezrobotnych, - ale jak się szuka do konkretnej roboty to fachowców brak
których dzieci nie przekroczą progu edukacyjnego szkoły podstawowej z powodów ekonomicznych, - ale jakoś teraz mamy o wiele więcej absolwentów szkół wyższych niż za komuny, przy czym te ich dyplomy są mało warte
ludzi chorych bez ubezpieczenia - w komuniźmie tacy już by dawno poumierali
nie licząc warunków mieszkaniowych oraz marzeń o nabyciu własnego a nawet czynszowego mieszkania etc. - ja miałem swoje dostać za komuny w wieku 50 lat, a oddawać na nie przez całe życie 50% pensji
Korea Południowa nie weszłaby do strefy tego kapitalistycznego dobrobytu ,gdyby nie ogromne darowizny USA,uzyskane w zamian za zgodę na rozszerzenie w tym regionie amerykańskiej strefy wpływów oraz pobyt okupacyjnych wojsk,które w liczbie 50 tyś.stacjonują na terytorium Korei Południowej. - ale również jest to naród bardzo pracowity będący w szpicy technologicznej - jak nie ty, to twoi znajomi korzystacie z ich telewizorów, monitorów i telefonów - a więc gadżetów ułatwiających cywilne życie
To że ten naród do chwili obecnej się nie zjednoczył,podobnie jak Niemcy, - tam biedni Niemcy bardzo chcieli dołaczyć do bogatych Niemców i tyran (ekonomicznie martwy) im na to pozwolił
to "zasługa " urzędników White House,którzy przy pomocy prowokacyjnej i okupacyjnej polityki zagranicznej,nie dopuszczają do zjednoczenia-rozumiejąc że zjednoczenie Korei -wypędzi Amerykanów z tego kraju (podobnie jak władców ZSRR z NRD i z PRL),nie naruszając warunków handlowych,eksportu,importu etc. tu kolejni tyrani-mordercy spod znaku "Kim" nie pozwalają
Trzeba też pamiętać że w ówczesnych czasach,to socjalizm-mówiąc kolokwialnie typu "szwedzkiego" (nie kapitalizm i nie komunizm) wprowadził edukację pod przysłowiowe strzechy w krajach europejskich i nie tylko. Wysłałbym cię, bez prawa powrotu, do tej tak przez ciebie chwalonej Korei Północnej - ciekawe ile byś tam pociagnął?
Środa
Niesamowity, ze względu na to kto kogo cytował, cytat. Otóż John Maynard Keynes uwielbiany przez socjalistów (a może bardziej adekwatne było by mówienie o państwowacach) twórca teorii interwencjonizmu państwowego w dziedzinie ekonomii i finansów państwowych mówi:
Lenin was certainly right. There is not a more positive, or subtle or surer means of destroying the existing basis of society than to debauch the currency. By a continuous process of inflation, governments can confiscate, secretly and unobserved, an important part of the wealth of their citizens … the process impoverishes many… The process engages all of the hidden forces of economics on the side of destruction, and does it in a manner that not one man in a million can diagnose
Lenin z pewnością miał rację. Nie ma lepszego, bardziej subtelnego i pewniejszego sposobu niszczenia podstaw funkcjonowania społeczeństwa od psucia pieniądza. Przez ciagły proces inflacji [zwiększania podaży pieniądza np. drukowanie banknotów, dodawanie cyny do złotych monet - przyp. JF] rządy mogą w niedostrzegalny sposób konfiskować ważną część bogactwa swoich obywateli… Proces ten zubaża wielu [To nieco bardziej skomplikowany proces: przepompowuje resergię od niepaństwowców do państwowców, przy czym w efekcie zubaża całą społeczność. Tzw "czerwone kacyki" za Gierka, względem reszty społeczeństwa, byli stosunkowo bogaci, ale względem poziomu życia tzw. społeczeństw Zachodu byli dziadami - przyp. JF] . Proces ten angażuje wszystkie niewidoczne siły ekonomiczne po stronie destrukcji i robi to w taki sposób, że mało kto potrafi podać prawdziwe przyczyny tego stanu rzeczy. [O to by nikt nie wiedział, że chodzi o drukowanie pieniędzy starają się, wyłażący ze skóry, państwowcy i, trzymani przez nich na krótkiej smyczy państwowych pensji, ich poplecznicy - przyp. JF]
Jeśli ktokolwiek drukuje pieniądze stanowi to przestępstwo, a drukarzy wsadza się do więzienia. Jeśli rząd drukuje pieniądze jest to "instrument finansowy".
Cytat zaczerpnięty z prezentacji Kevina Koernera "Banking and Inflation".
Poniedziałek
powiedział Esteban mój znajomy Hiszpan - zawodowy foncionario (nieusuwalny urzędnik państwowy). A w prasie tytuły: "Strefa euro nie udzieli pomocy Hiszpanii? Niemcy przeciw.".
No cóż, mamy do czynienia z typową serią pożyczek, w których kolejne służą do spłacenia poprzednich. Zresztą z tym samym zjawiskiem mamy do czynienia przy dodruku pustego pieniądza. Taka fizyka przepożyczkowania. Generalnie chodzi o powstawanie mocy nabywczej z niczego, czyli pozwalanie komuś na coraz większe nabywanie niż wynikało by to z tego co ten ktoś produkuje.
I do czego to prowadzi?
Ano do tego, że beneficjenci pustego pieniądza tracą umiejętności i ochotę uczestniczenia pracy z sensem. Zamiast produkować to, czego potrzebują inni, produkują nic - tzn. zgodnie z prawem optymalizacji taktyk obiektów żywych koncentrują się coraz większym pozyskiwaniu pustego pieniądza, bo to stanowi główne źródło ich środków utrzymania. Wynajdują zatem całą masę parasensownych powodów, dla których ta sytuacja ma trwać nadal. W wymiarze społecznym spada produkcja dóbr pożądanych. Ten proces ma swoją narastającą dynamikę i trwa aż źródło pustego pieniądza się wyczerpie (nie jest udzielana kolejna pożyczka lub inflacja - dodruk pustego pieniądza - przechodzi w hiperinflację i pieniądz nie ma już żadnej wartości). Ponieważ łamana jest zasada korekty i całość musi zakończyć się nagłą i istotną jakościowo zmianą systemu czyli kryzysem.
Jakie to proste.
Oczywiście beneficjenci pustego pieniądza wyłażą ze skóry by ten prosty model nie dostał się do świadomości ogółu. Co więcej, z czasem (tak, jak za Gierka) dochodzi do sytuacji, w której liczba beneficjentów pustego pieniądza zdecydowanie przeważa liczbę producentów dóbr pożądanych i nie ma co jeść.
Wszelkie działania beneficjentów mające na celu utrzymanie status quo polegają na wytwarzaniu przez nich różnego rodzaju informacji, mających na celu uzasadnianie ważności ich pracy, czyli do matrixu - informacyjnie wygenerowanej rzeczywistości, która "udaje" prawdziwą rzeczywistość.
Czwartek
Wpadła mi w ręce ciekawa książka Jana Marii Szymańskiego "Życie systemów", i choć jestem dopiero po 30 jej stronach, to już myślę, że będę ją polecał.
Na podstawie jego tabelki porównawczej z 27 strony opracowałem swoją podobną:
Technologie przemysłowe |
||
---|---|---|
w warunkach interwencjonizmu |
w warunkach wolnego rynku |
|
struktury pionowe - hierarchia i podległość | struktury poziome - organizowanie zespołów celowych | |
szef jest panem i władcą | szef jest strażnikiem zasad współpracy | |
przymus | partnerstwo | |
konserwatyzm | innowacyjność | |
szukanie winnych | szukanie rozwiązań | |
dążenie do zdobywania wyższych i lepiej płatnych stanowisk | przymus zwiększania wydajności pracy | |
nie zważanie na wydajność i koszty pracy - w razie czego państwo zainterweniuje | pilne baczenie na wydajność i koszty pracy - w razie czego wolny rynek nie daruje | |
priorytet przemysłu propaństwowego, głównie ciężkiego (zapewnienie miejsc pracy i zbrojenia - poszukiwanie wroga zewnętrznego) | priorytet przemysłu prokonsumenckiego | |
dominacja produkcji nad usługami | dominacja usług nad produkcją | |
praca skoszarowana narzucająca na pracownika więzy procedur | praca zdecentralizowana stawiająca na odpowiedzialność pracownika | |
nie motywuje do samodoskonalenia (szkolenia są sposobem na urwanie się z pracy) | motywuje do samodoskonalenia (ludzie chcą się uczyć sami i na własny koszt) | |
praca szablonowa | praca zindywidualizowana | |
produkcja masowa | nadążne programy produkcji | |
dążenie do zapewniania pracy człowiekowi | dążenie do automatyzacji pracy | |
rozbudowywanie struktur, zwiększanie stanu zatrudnienia | specjalizacja, zmiejszanie stanu zatrudnienia | |
sztywne zarządzanie centralne | nadążne zarządzanie rozproszone |
Aha, książka została wydana w roku 1991 zatem w trakcie przemian ustrojowych w Polsce, polegających na przejściu od gospodarki centralnie sterowanej przez państwo do wolnego, w dość znacznym stopniu, rynku. Dlatego też autor sklasyfikował nagłówki tabelki nieco inaczej: "Świat technologii tradycyjnych" i "Świat technologii nowoczesnych". "Tradycyjne" oczywiście kojarzyło mu się z tym co znał z ówczesnej Polski, natomiast "nowoczesne" z tym co było wówczas na jeszcze nie zunioeuropeizowanym Zachodzie.
Tabelka tak ważna, że wydzieliłem ją jako temat samodzielny: Interwencjonizm / Wolny rynek
Uwaga z dnia 2020.09.08:
Strona Jana Marii Szymańskiego http://jszymanski.com już nie działa. A tak mu przed śmiercią zależało, by potomni zapoznali się z jego przemyśleniami… Robił wszystko by przelać wszystkie swe myśli na bity i bajty, miał nadzieję, że to uratuje świat. Patrz wpis List do następnych pokoleń. Nie zostawił pieniędzy na finansowanie domeny i przepadła. Szkoda.
Ponieważ jego zdjęcie było zawsze na jego stronie nie ściagnąłem go - przepadło.
Czwartek
to warto zerknąć na liczby:
According to the declassified Soviet archives, during 1937 and 1938, the NKVD detained 1,548,366 victims, of whom 681,692 were shot - an average of 1,000 executions a day (in comparison, the Tsarists executed 3,932 persons for political crimes from 1825 to 1910 - an average of less than 1 execution per week). - [Wikipedia stan 20120802 za: "Communism: A History (Modern Library Chronicles)", Richard Pipes, pg 67].
Według odtajnionych radzieckich archiwów w latach 1937 i 1938 NKWD zatrzymało 1,548,366 osób, z czego 681.692 zostało zastrzelonych - co daje średnio 1000 egzekucji dziennie (dla porównania, w latach od 1825 do 1910 - czyli za Cara - wyroki śmierci za przestępstwa polityczne wykonano na 3,932 osobach - przeciętnie mniej niż 1 egzekucja w tygodniu).
Zestawienie to jest oczywiście szokujące, ale jest również drugie porównanie. Chodzi o refleksję Pierre'a Gaxotte'a z książki "Wielka Rewolucja Francuska":
Na za dużo Car pozwolił - zbyt wielu było u żłoba, zatem ci, dla których zabrakło już przy nim miejsca, zrobili carowi rewolucję.
Sobota
Perz, jak rośnie na przykład w szczelinach bruku jest mizerny ale wydaje pełno nasion, jak, natomiast, rośnie w tłustej glebie i bez żadnej konkurencji jest dorodny i rozmnaża się przez kłącza. W dobrych warunkach obiekty żywe inwestują w siebie, w złych - w potomstwo.
Mszyce żyjące na roślinach stosują rozród bezpłciowy wiosną i wczesnym latem, gdy warunki ich życia są optymalne. Później, gdy liście twardnieją i trzeba poszukać innych miejsc, poprzedzają emigrację następnego pokolenia rozrodem płciowym [mszyce żyją około 20-40 dni i to warunki zewnętrzne sprawiają, że forma rozrodu zmienia się w danej chwili na korzystniejszą – przyp. J.F.]. W optymalnych warunkach, przy małych zagęszczeniach i dużej obfitości pokarmu stułbie słodkowodne rozmnażają się przez pączkowanie. Pozostawione przez pewien czas bez opieki i pokarmu tworzą formy płciowe. - "Zarys mechanizmów ewolucji", Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa, 2002, ISBN 83-01-13723-1, str 246.
Wczoraj na przyjęciu u Brunera, ktoś powiedział, że w Szwecji 70% społeczeństwa żyje w samotności, i to tak daleko posuniętej, że jak umierają to nikt nawet o tym nie wie…
Przeinwestowali w siebie.
Niedziela
Cały czas po głowie chodzi mi jak profesor, specjalista od średniowiecznej historii Litwy, popierał podatki, w tym katastralny. "Jestem za wprowadzeniem…, jestem za podniesieniem" - oczywiście podatków. To było u niego takie naturalne i mówił to z taką pewnością. Chłop niegłupi, miły i uczynny. Ale cóż profesor - poplecznik aparatu władzy - toteż całym swym jestestwem jest za podatkami, przecież to właśnie z nich jest finansowany.
I nawet nie zdaje sobie sprawy, że niszczy innych i gospodarkę.
W teorii nawet płaci te podatki, ale nie widzi, że tacy jak on, czyli pracownicy i poplecznicy aparatu władzy, dość szybko je sobie wyrównują.
Niesamowite, jak powszechna jest podstawowa niewiedza ekonomiczna. Jak wrodzona roszczeniowość przyćmiewa prawdę!
Środa
Raczej nie piszę o sprawach bieżących, bo o tym piszą wszyscy. Raczej staram się pisać o procesach. Ot choćby teraz wybuchła afera Amber Gold, facet, według od dawna znanego i dobrze wypróbowanego schematu piramidy finansowej przerolował kolejne rzesze ludzi, którzy z chęci dodatkowego zysku "powierzyli" mu "oszczędności swego życia". Media trąbią o tych "nieszczęśnikach" i o tym złodzieju, ale rozdziałów "Mechanizm rolowania naiwnych" albo "Jak w łatwy sposób zabrać pieniądze milionom ludzi" do "Podręcznika wiedzy o społeczeństwie dla szkół podstawowych" nikt nie napisze. Dlaczego? Bo rządy i banki robią to samo. Patrz na metody wyzysku społecznego.
Wróćmy do igrzysk, oto ich całkiem sensowne podsumowanie: ~ZNIESMACZONY KIBIC SPORTU: Najwyższa pora zacząć podsumowywać te IO od strony sportowej i nie tylko. Z jednej i jak i okolo sportowej strony byly one kompletnie nieudane. I to nic nie zmienia srebny medal Włodarczyk chociaz weglug niektorych koemntatorow mialo być zloto.
Jest coraz gorzej Polscy sportowcy maja już wielkie trudności z wywalczeniem jakiegokolwiek medalu. Ale to nie powinno dziwić bo Polski sport zatrzymał sie w rozwoju 40, 30,20 lat temu wtedy kiedy zdobywaliśmy 15-25 medali, a świat poszedł i cały czas idzie do przodu a my stoimy od 40 lat w miejscu i sie cofamy! Trzeba sobie powiedzieć ze Polski sport upadł na dno już w Sydney! Do Londynu pojechała bardzo liczna kadra ale ni jak ma sie to w parze z jakością. Ci co zdobyli medale to większości ludzie którzy z dala trzymają sie od tkz. Polskiej myśli szkoleniowej ( ktoś w ogóle wie co to jest?). To jednostki obdarzone talentem które pomimo braku odpowiednich pieniędzy, profesjonalnej infrastruktury i wielu innym niedogodnością o dziwo się nie zniechęciły się i chciały szlifować talent z profesjonalnym sztabem szkoleniowym zagranicą a nie wuefistami na rozpadających sie obiektach z zimna wodą pod prysznicem. Miarczyński, Klepacka, Zieliński to tylko jedne z przykładów. Zdobyte medale nie są efektem pracy Polskich związków sportowych, ktore w większości są siedliskiem leśnych dziadków, tylko pracy własnej utalentowanych i charakternych sportowców! Bo u nas system szkolenia nie istnieje, a jak istniał, to już upada np. Boks! Klasyczna partyzantka! Śmiem twierdzić że Polskim sporcie jest więcej talentów tylko wielu z nich nie ma po prostu możliwości wyrwania się z tego bagna i się nie rozwija. Jest zła selekcja, wielu zostalo przegapionych przez swoich trenerów, pewnie są też znajomości, układziki, a potem obserwujemy z zażenowaniem błaźniących się lebiegow na świecie, którzy nigdy nie powinni być na takiej imprezie!
A jeszcze inni to pewnie juz dawno zrezygnowali z uprawiana sportu w takich spartańskich warunkach. Kiedys sam Malysz o mało co nie zakończył przedwcześnie kariery. Strach myśleć ilu takich sportowców zakończyło kariery albo "kaleczy" swoje talenty. Nikt nie wmówi że u nas nie ma więcej utalentwanych sportowcow. Skoro są na Węgrzech, Białorusi nie mówiąc już o Nimczech to tym bardziej w Polsce! Tylko problem jest taki ze u nas sport traktuje sie po macoszemu. Ludzie którzy maja wpływ na sport mówią o nim niepoważnie i z ironicznym uśmieszkiem, apieniądze przeznaczane na sport są śmieszne nawet w skali europejskiej, a efekt widzimy na IO.
Wielu znakomitych Polskich fachowców wyjeżdża trenować zagranicznych sportowców i odnoszą sukcesy (trener tyczkarek czy biegaczy długodystansowych), za mało pieniędzy idzie na przygotowania przez co wielu przedstawicieli innych dyscyplin niż, np. lekkoatletyka nie może się odpowiednio przygotowaś, kompletnie lezy szkolenie młodzieży, brak odpowiedniej infrastruktury, a nawet jak już jakaś jest to nawet nie stac żeby ją utrzymać np tor kolarski. Szerzą sie tylko patologie i afery. A to jeden działacz na którychś IO się "zmeczył" i odpoczywał w wiosce Olimpijskiej na trawniku, zwiazek chce karac zlotego medalistę olimpijskiego bo przygotowywał się do IO w profesjonalnych warunkach, sportowcy sie bija, prezes PZLA czuje sie oszukany. I najgorsze jest to ze media zamiast: napiętnować to, mówić o tym głośno i długo, organizowac jakies debaty, trochę o tym wspomną a najchetniej to by udali ze nic sie nie stalo. Gadajace glowy w TVP tylko karmią kibiców już nie ile to medali zdobedą tylko jakiego koloru! Rozbudzają bezpodstawne nadzieje na kolejne medale i wciskala kibicom jak to z Polskim sportem jest dobrze a jak sie nie da to łudzą że juz za 4 lata na pewno bedzie lepiej. Mdli mnie jak na slucham tych bredni Wkurzajewksiego, Szarana , Szpaka, Babiarza. Zero fachowości, meteorytyki I OBIEKTYWIZMU!!!! Z takim podejściem to nigdy sie nie uzdrowi Polskiego sportu. O problemach nalezy mowic glosno!!!! Poziom pokazywania tych IO w TVP jest zatrwazaajcy!!! Studio to totalna porazka. Brak ekspertów, a jak już to jacyś to są niemrawi np. ten od plywania to mial trudności żeby sklecic jedno zdanie albo malo sie ich dopuszcza do glosu, bo w krótkim studiu lansowac sie musi wkurzajewski. Jałowa niemerytoryczna krotka gadka. Na próżno szukać w niej analiz tłumaczących ten stan rzeczy. Po studio sterta reklam i spóźnianie się na relacje, które przeprowadzają w większości nieprzygotowani i nieznajacy się na dyscyplinie, którą komentują komentatorzy. Dariusz, "daj buziaka", Szpakoski, który chyba ma problemy ze wzrokiem i widzi zloto a nawet brazu nie ma, Szaranowicz który mowi na wizji ze jest podniecony przed finalem 100 bo Bolt biega „nie dotykujac” biezni. Jozwik wydaje z siebie jakies dziwne odglosy( juuuuu uuu uu czy cos w tym stylu) podczas jednego biegu na 100, a o kajakarstwie gorskim za ktore się wziął nie ma zadnego pojęcia. Komentator od zeglarstwa krzyczy „Zosiu gdzie jestes, nie strasz mnie” i wielu innych, ktorych nie sposób wszystkich i ich wszystkie wtopy wymienic.
Największą jednak porażką jest niejaki Piotr Debowski. Jego komentarz można podsumowac tak: wieś śpiewa i tańczy. Opowiada tragiczne banały i co chwila popada w histerię. Nie dość że siatkowka na takim poziomie to bardzo emocjonująca dyscyplina to jeszcze dolewa oliwy do ognia i niemal przed każdym serwem według niego musi musi byc as, punkt, a potem "jaka szkoda jaka szkoda". Po jednej udanej akcji drze japę jakbyśmy zdobyli zloto, a po nieudanej - „jaka wielka szkoda”, „oj jak nie wiele brakowało”. Tego nie da się sluchac! W dodatku podczas transmisji raczy kibiców wywodami rodem z brukowca , podaje przeterminowane wieści ze swiata siatkówki, wymśla i próbuje lansować jakieś ksywki np. Kapitano Mozdzonek, Profesure Winiarski ( co ciekawe krzyczał tak, jak temu ostatniemu zupełnie gra nie szla i za chwile zostal zmieniony hehe).
Nie wiem po co TVP zatrudniła Laskowskiego i Wyrzykowskiego, Rudzinskiego z Eurosportu jak oddelegowuje ich niestety do mniej interesujących Polskich kibiców wydarzń. Szkoda ze tacy fachowcy się marnują, a musimy sluchac bełkotu. Wątpliwości można mieć tez co do wyboru dyscyplin jakie serwuje nam TVP. Zamiast pokazywac dyscypliny popularne w Polsce, w których mamy tradycje np. siatkówkę kobiet, boks, zapasy, judo w szerszym wydaniu, to pokazują tekwondo, wygibasy na drążkach, i ping ponga. Żeby chciaz Polacy tam startowali albo mieli szanse na medal to rozumiem. A tak to z całym szacunkiem ale kogo to interesuje?! Podsumowując to aby byla jakas szansa na lepsze to wiele osób musi podać się do dymisji odejść i dać szanse młodszym prężnym, pelnym zapalu do zmian do tworzenia czegoś…
👉 Sporo w tym komentarzu prawdy i nieprawdy. Ale autor poruszył kluczowe problemy:
Praca z młodzieżą (Wuefistom bardzo szybko odechciewa się pracy u podstaw, no i chłopaki na lekcjach biegają bez ładu i składu za piłką zamiast poznawać, co to trening, taktyka, mikrocykle i zawody)
Selekcja
Praca z wybraną elitą
Brak managementu i profesjonalizmu (Członek kadry narodowej judo nie ma w Polsce nikogo do kogo mógłby się zwrócić z kluczowym dla tej dyscypliny tematem trzymania wagi)
Brak czystych i jasnych reguł (Japońce w judo -52kg. wysłali zawodniczkę "bardziej doświadczoną", a nie aktualnie bardziej lepszą, no i ta doświadczona przegrała w przedbiegach)
Finansowanie czy nie lepiej by było gdyby firmy same decydowały komu ze sportowców płacić część swego VAT'u?
Popularyzacja sportu (Dziennikarze podniecają się kolorem nielicznych medali i piszą o tym kto kogo wydymał, a nie informują o ciężkiej pracy i sposobach treningu)
A nam po prostu brak systemu! Skoro pieniądze dostaje się za bycie działaczem i nijak się to ma do osiąganych wyników, to tak działo się będzie dalej. A media to sensaci - ich merytoryka nie interesuje. Komisją do spraw radia i telewizji zapewnili sobie monopol i stąd tacy durni dziennikarze. A poza tym czy na przykład "Dablju gazeta" napisze o kims źle, albo ujawni stosowane mechanizmy przekrętów przez kogoś, kto płaci wielkie pieniądze za reklamowanie się w niej?
Nie ma konkurencji i wolnego rynku to i nie będzie wyników, a to dlaczego nie ma ani jednego ani drugiego świetnie tłumaczy cytat Rafała Ziemkiewicza.
Od Piątku do Soboty
Tydzień urlopu i wypad w Dolomity. Wyruszamy w piątek po południu, dojeżdżamy do Borca di Cadore w sobotę około 1500. Zostawiamy za sobą cały ten codzienny, zwariowanie ustabilizowany świat i łapiemy życie na całego. Pobudki przed szóstą i stały, wymagajacy wysiłku każdego mięsnia, ruch. Dupsko nie jest już przykute godzinami do fotela, od dziś całymi dniami pracują ręce i nogi, dźwigając ciało do góry, na szczyty.
I tak od niedzieli w ciągu sześciu dni pada siedem ferrat.
Dzień | Ferrata |
---|---|
2012.08.19 Niedziela |
Via ferrata Albino-Michielli Strobel Punta Fiames Rozgrzewkowa i dobrze nam znana. Schodzimy w lewo, a nie jak rok temu w prawo przestromym piarżystym żlebem. W lewo malowniczo i łatwo, ale można ścieżki nie znaleźć, w prawo ewidentnie ale za to tak stromo, że aż strach. Rok temu miałem niezłego "pierdla", że wystarczy się poślizgnąć na tych pieprzonych kamyczkach i zwalić się kilkaset metrów w dół po tej żwirowej zjeżdżalni. (Następnego dnia, też rok temu, pierdla nie miałem i dlatego wypieprzyłem się na prostej drodze na campingu. Wypieprzyłem się tak skutecznie, że w pobliskim Ampezziańskim szpitalu złożono mi 7 szwów pod łokciem. Zakończyło to natenczas moje dalsze działania górskie, ale to już inna historia).
|
2012.08.20 Poniedziałek |
Via ferrata delle Scalette Torre Toblin Pierwsza - ferrata drabiniasta (scaletta - po włosku drabina) - jest ponoć tylko dla orłów, ale jak to napisał Bojarek wróbelki też sobie nieźle na niej radzą. Druga prześmieszna. Najpierw idzie sztolnią, a potem łatwą granią, natomiast zejście z niej na przełącz Lavaredo jest chyba najciekawszym zejściem w Dolomitach: najpierw stromo, krucho i trudno, potem tarasy, a na koniec sztolnia, w której stwierdziłem, że już dalej się nie da :) ale po chwili zobaczyłem mały otwór, w który musiałem wpełznąć i po kilku metrach na czworakach dało się wyjść.
|
2012.08.21 Wtorek |
Via ferrata Ettore Bovero Col Rosa W założeniach miał to być dzień kondycyjny, ale zarówno dość wymagająca farrata jak i nużące zejście dały się mocno we znaki. W jednym miejscu mało co się nie zwaliłem, bo nie mogłem podnieść odpowiednio wysoko lewej, tej sprotezowanej, nogi.
|
2012.08.22 Środa |
Sentiero attrezzato Ivano Dibona grań Cristallo Nie ferrata ale ścieżka z asekuracją. Podejście zwykle się omija, jest zbyt długie i niebezpieczne - prościej jest dojechać do startu kubełkową kolejką linową i zamiast zmagać się z przestromymi piargami, ogladać je sobie z góry. Całość (nie licząc jazdy kolejkami) od startowej przełeczy Stounies do zejścia na stację kolejki Rio Gere zajęła nam 8 godzin. Dzień słoneczny i upalny. Wypiliśmy ponad dwa litry na głowę. Sama ścieżka niby łatwa, ale kilka miejsc zaliczyłbym do mocno niebezpiecznych - poślizgnięcie na piargu i fruuu w dół. Gdy się wspinałem to podziwialiśmy tych "gamoni" turystów, którzy chodzą na tak niebezpieczne ścieżki :).
|
2012.08.23 Czwartek |
Via ferrata Brigata Tridentina Pisciadu Jedna z najbardziej popularnych ferrat Dolomitów - pionowa i łatwa. I tu się sprawdziły słowa Bojarka: jak ferrata znana to kupa na niej ludzi. Zamiast posuwania się do góry sterczymy w ścianie i przyglądamy gamoniom, których przerosły trudności. Ale na pocieszenie tuż obok sterczał też Słowak, który od czasu do czasu z nudów grał na fujarce Zbójnickiego.
|
2012.08.24 Piątek |
Via ferrata Mario Bianchi Cima di Mezzo To już deser - droga krótka, trudna i piękna. Ale to piękno szybko szlag trafia, gdy raz za razem czekamy, aż różni tatusie motywujący ferratowaniem swoje dzieci, przepchną te stękajace pociechy przez kolejne "trudne" miejsce. Jeden z takich tatusiów był tak zacięty, że za żadne skarby nie chciał nikogo przepuścić - skoro cierpię ja to cieprcie i wy. Tylko, że ja, tatusiu, nie ciągnę tu takiego gamonia tak, jak ty. Najpierw bym takiego chłopaka/dziewczynę parę razy przegonił przez ściankę, by sprawdzić czy ich to w ogóle intersuje.
|
Tydzień oderwania od bieżączki i codziennego natłoku komunikatów, dobra pogoda i ten ciągły wysiłek zakwaszający organizm, sprawiają, że, choć fizycznie mocno "połamani", psychicznie czujemy się niezwykle wypoczęci.
Pomocne okazały się informacje opracowane przez pasjonatów ferrat Jarka i Marzenę Kardaszów:
[http://jarekkardasz.republika.pl] informacje ogólne o Dolomitach
[http://jarekkardasz.republika.pl/dolomity/Zestaw_ferrat.htm?m5] informacje ogólne o ferratach
[http://jarekkardasz.republika.pl/dolomity/Ferraty_zestaw/Zestawienie_ferrat.htm] zestawienie ferrat
oraz inne źródła internetowe. Natomiast w samych górach mapa jest nieodzowna, a można ją kupić w każdym kiosku Il gazettino.
Dolomity w roku 2021
Dolomity w roku 2020
Dolomity w roku 2019
Dolomity w roku 2018
Dolomity w roku 2017
Dolomity w roku 2016
Dolomity w roku 2015
Dolomity w roku 2013
Dolomity w roku 2012
Dolomity w roku 2011
Piątek
~KGB ? czy FSB czy CIA czy jeden dJAbeł: Do przemyślenia:
Dezinformacja czyli manipulowanie świadomością
W Monako ukazała się ostatnia książka zmarłego we wrześniu 2005 roku Władimira Wołkowa, francuskiego pisarza pochodzenia rosyjskiego i specjalisty od "medialnej manipulacji świadomością", poświęcona jego uwagom na temat dezinformacji. Wołkow znany jest w Polsce ze swej powieści "Montaż", wydanej u nas po raz pierwszy oficjalnie dopiero w ubiegłym roku. "Montaż" opowiadał o metodach dezinformacji stosowanych przez KGB celem wpływania na opinię publiczną Zachodu, w tym o posługiwaniu się dysydentami świadomie współpracującymi z sowiecką bezpieką. Książka była uważana przez michnikowszczyznę za niebezpieczną do tego stopnia, iż Adam Zagajewski ukrywał, że był jej tłumaczem, a egzemplarze "Montażu" wydanego w Londynie przez Polonię Book Fund znikały z bibliotek publicznych i prywatnych, by "niebezpieczne treści" nie dotarły do Polaków.
W tym roku wydano w języku polskim inną znaną powieść Wołkowa, "Werbunek", poświęconą próbie przewerbowania oficera KGB.
W opublikowanej teraz "Dezinformacji widzianej ze Wschodu" Wołkow omawia książkę sowiecko-rosyjskiego politologa Siergieja Kara-Murzy "Manipulowanie świadomością", wydaną w Moskwie w 2003 roku. Wołkow pomija tezę autora, jakoby twórcy pieriestrojki wykorzystali dezinformację do zlikwidowania komunizmu i koncentruje się na charakterze oraz oddziaływaniu manipulacji za pośrednictwem mediów. Wołkow był i pozostał "zoologicznym antykomunistą". Tak więc ocena tego, co jest, a co nie jest dezinformacją, zależy od poglądów obydwu wymienionych teoretyków.
Dezinformacja była bronią sowiecką przejętą od myśliciela chińskiego Sun Tzu, autora "Sztuki wojny" (V w. p. Chr.), a obecnie jest, zdaniem Wołkowa, masowo stosowana przez media społeczeństw postindustrialnych uzależnionych od telewizji, w których manipulowanie świadomością stało się technologią panowania.
Normalnie wydarzenie tworzy informację, natomiast z dezinformacją mamy do czynienia wtedy, gdy zależność jest odwrotna; informacja tworzy wydarzenie w świadomości manipulowanego "ludu".
Dezinformacji nie należy mylić z kłamstwem czy propagandą. Kara-Murza, który woli posługiwać się terminem "manipulowanie świadomością", definiuje ją jako narzędzie narzucania swojej woli ludziom poprzez programowanie ich zachowania w drodze oddziaływania duchowego. Dezinformacja zawsze jest w służbie "porządku światowego", a posługujący się nią chce tego, co uważa za nasze dobro, np. III RP, rządy Kwaśniewskiego, Mazowieckiego i Geremka jako stan najwyższego szczęścia dla Polaków.
Sens manipulowania świadomością polega nie na przymusie, lecz na przeniknięciu do duszy, do podświadomości, i sprawieniu, że manipulowany będzie chciał tego co my chcemy, by wręcz tego pragnął. Aby dominować nad ludźmi, najpierw trzeba zapanować nad ich świadomością. W ten sposób rodzi się, zdaniem Wołkowa, miękki totalitaryzm. Manipulowanie świadomością pozbawia więc jednostkę wolności skuteczniej niż przymus bezpośredni i to bezboleśnie, co jest jednak postępem. Każdy przecież wolałby być manipulowany przez Lisa za pomocą programu "Co z tą Polską" niż torturowanym przez Lunę Brystygierową.
WARUNKI SKUTECZNOŚCI
Człowieka bezbronnym wobec manipulacji czyni bałagan w myśleniu. Jeśli zmusi się go, by wątpił w stabilne prawdy życiowe, jeśli wyłączy się "zdrowy rozsądek", w czym pomagają nam media, zwłaszcza telewizja, jednostka staje się bezbronna i w rezultacie jej ambicją jest tylko myślenie tak, jak myślą inne osoby, które z kolej myślą tylko to, co nakazują im media.
Warunkiem skuteczności manipulowania świadomością jest wykorzenienie, odrzucenie przeszłości, tradycji. Człowiek pozbawiony swojego naturalnego środowiska, bez swojej grupy, rodziny, ojczyzny i historycznych więzi, który odrzucił tradycyjne bariery kulturowe, wyeliminował wszystkie zakazy i tabu właściwe społeczeństwu tradycyjnemu i w to miejsce stworzył etykę jedyną i uniwersalną, staje się bezsilny wobec dezinformacji.
Człowiek jest więźniem języka, którym się posługuje, ale słowa nie mają już swego właściwego sensu, lecz taki, jaki się im nadaje w danym momencie, np. okazuje się, że system stalinowski to taki, w którym "represjonowany" Kaczmarek urządza konferencję prasową przed siedzibą premiera. Stąd Wołkow rozróżnia język tradycyjny i język stworzony przez społeczeństwo przemysłowe, przejęty przez ideologię i rozpowszechniany przez prasę, radio, a zwłaszcza telewizję. Słowa klucze, jak demokracja, tolerancja, pluralizm, służą w nim za wytrychy, by przeniknąć do opiniotwórczej części społeczeństwa. Pojawienie się języka telewizyjnego spowodowało głęboki kryzys wartości, ponieważ mowa jest ściśle związana z ich systemem.
We Francji po 1968 roku kulturę humanistyczną zastąpiono kulturą-mozaiką, czyli kulturą wybiórczą, fragmentaryczną, pozbawioną ducha syntezy, oderwaną od wartości i tradycji, niszcząc w ten sposób tradycyjny system uniwersytecki. Nowe uniwersytety tworzą "proletariat myśli", łatwo poddający się manipulowaniu przez oligarchię reprodukującą się przez dziedziczenie i kooptację. By przekonać się o prawdziwości tej tezy wystarczy sprawdzić, gdzie pracują dzieci czołowych przedstawicieli "Gazety Wyborczej" i "Polityki". Nowa szkoła nie czyni człowieka zdolnym do refleksji i służby Ojczyźnie, ale wychowuje poprawnego obywatela i konsumenta. Dlatego manipulanci, jeśli chcą byś skuteczni, muszą opanować szkołę i media.
TECHNIKI
Zdaniem Kara-Murzy i Wołkowa obecne metody dezinformacji polegają na adaptacji technik reklamowych do polityki. Ich podstawą jest zjawisko asocjacji; konsument kupuje samochód, ponieważ podświadomie żywi nadzieję, że dostanie dodatkowo piękną dziewczynę, która go reklamuje. W ten sam sposób dezinformator "sprzedaje" idee, stara się przy tym oddziaływać na niskie instynkty "konsumenta".
Kandydata lub program rzuca się na rynek jak pachnące mydełko, przesłanie polityczne podaje się na przemian z neutralnym przesłaniem reklamowym, w ten sposób pierwsze nadaje powagi drugiemu.
Wołkow wymienia siedem podstawowych technik manipulowania świadomością.
Media przestały być instrumentami informacji, lecz stały się narzędziami ideologii - podsumowuje Wołkow. Przekazują nie wiadomości, lecz idee, które wnikają do naszej świadomości wbrew naszej woli.
OBRONA
Jak bronić się przed manipulacją osaczającą nas z mediów? Zdaniem Wołkowa dobrze jest od czasu do czasu wyłączyć telewizor na dwa tygodnie, a wówczas zdrowy rozsądek powróci. Trzeba szanować tradycję i przeszłość, nawiązywać do niej i czerpać z literatury klasycznej swego narodu zamiast pogrążać się w nowomowie wtłaczanych nam bestsellerów. W głowie należy zawsze mieć interes własny, swoich potomków i interes narodu oraz pytać, jaki jest interes tego, który do nas mówi, lub interes jego patrona. A najważniejsze to myśleć, odrzucić język, terminologię, koncepcje manipulatora i unikać wszystkich kategorii ideologicznych. Nie wolno nam przyjmować narzuconej płaszczyzny konfrontacji.
Trzeba zachować przede wszystkim ostrożność przed powtarzaniem "klisz". Gdy dziennikarz zamiast całego problemu przedstawia nam jedynie jego fragment, gdy zaczyna grać na uczuciach, powinna zapalać się nam w głowie czerwona lampka. Szczególnie niebezpieczny jest brak dialogu, ale też sztuczny okrągły stół z wyreżyserowaną spontanicznością. Klasycznym przykładem takiej operacji jest cotygodniowa "Puszka Paradowskiej" w Superstacji TV, gdzie reprezentanci prawicy mają zadanie ułatwiać propagandę kolegom z lewicy w otoczce sztucznego pluralizmu.
Józef Darski (2007)
Piątek
Kolejna afera medialno-państwowa. Jakiś gość, nazwijmy go Gold Amber, rozkręcił kolejną piramidę finansową. Zgodnie z klasycznym schematem oferował większe niż banki odsetki. No cóż ludziska, jak to ludziska, chcą więcej za mniej (patrz natura człowieka uczciwego), chyżo zatem zaczęli mu wpłacać. Facet odsetki tym pierwszym spłacał z wpłat tych kolejnych, a ci pierwsi zachwyceni tak szybkim, łatwym i dużym zarobkiem napędzali mu nowych wpłacających - typowy mechanizm dodatniego sprzężenia zwrotnego. W pewnym momencie, jak zwykle zresztą, piramida ta pękła. Oszukanych jest około trzech tysięcy osób, a wiele z nich ulokowało w "Amber-Gold" oszczędności całego swojego życia… Przy okazji wyszło, że właściciel tej firmy miał jakieś deale z synem obecnego premiera.
No i zaczęło się medialne bicie piany. Wyszło też na jaw, że mister Gold Amber założył firmę "Amber Gold" sp. z o.o., będąc osobą skazaną prawomocnym wyrokiem sądowym. K woli ścisłości: spółki z o.o. w majestacie prawa rejestruje sąd. Skandal! Jasne, że skandal, ale… przedstawiciele "państwa" tłumaczą to tak: w przepisach jest, że organ rejestrowy powinien wystąpić o zaświadczenie o niekaralności założycieli, co wszak wcale nie oznacza, że musi. Zauważmy jakież świetne narzędzie do sterowania przez urzędników każdego szczebla stanowi słowo "powinien" i inne jemu podobne, którymi upstrzonych jest większość polskich przepisów. Nietrudno sobie wyobrazić wielkie podziękowania składane urzędnikowi, który choć "powinien" lecz "nie musi", i na naszą prośbę występuje lub nie występuje o zaświadczenie, zezwala lub nie zezwala na budowę, nakłada lub nie nakłada kary,…
Kwestia zezwalania na zakładanie firm przez osoby skazane oparła się o Sejm. Głos zabrał sam minister sprawiedliwości. Dla niego kwestia jest jasna jak słońce: "Do tego uchybienia doszło, bowiem nie są zintegrowane dwa systemy informatyczne: rejestr firm i rejestr skazanych. On, jak twierdzi, juz wcześniej zdawał sobie sprawę, że ten brak integracji może doprowadzić do podobnych konsekwencji i już na początku swojej kadencji postulował taką integrację, ale ponieważ było to koszmarnie drogie to niestety musiał odstąpić od tego projektu…"
Najważniejszym celem tych wszystkich ludzi władzy jest pokazywanie jacy to oni są nieskazitelni, mądrzy i prospołeczni, jednak rzeczywistość jest zgoła inna. Ja, człowiek należący do dyskryminowanej mniejszości producentów, podczas brania udziału w byle gównianym przetargu muszę wylegitymować się najświeższym zaświadczeniem o niekaralności (za wystawienie którego państwo pobiera 50 złotych), a pan minister nie wyobraża sobie by takie same zaświadczenia były dołączane do wniosków rejestrowych - według niego potrzebny jest system zintegrowany.
Już widać szereg nieprawidłowości i zaniedbań urzędników państwowych wokół Amber Gold, nie widać jednak podstaw by obciążać finansowo skutkami afery Skarb państwa, czyli podatników - to cytat z prasy. Popatrzmy jakie to proste: urzędnik działa - odpowiedzialność ponosi skarb państwa. Jaki prosty mechanizm do nabijania w butelkę tego skarbu państwa. No i dlatego tak się pchają na te urzędnicze synekury, a jedynymi pomysłami jakie mają na rządzenie jest robienie bardzo drogich "integracji", z których przy okazji mogą coś skubnąć.
Komunizm, demokracja - system nie ma większego znaczenia cały czas mam przed oczami złote pierścienie na rękach urzędniczek z wydziału paszportowego z epoki Edwarda Gierka. One mogły wydanie paszportu nieco przyspieszyć lub opóźnić, ich zwierzchnicy/czki przepchnąć lub zablokować. A zawsze działa reguła:
No cóż, od Chrystusa mentalność się nie zmieniła… doskonalą się tylko mechanizmy dojenia.
Niedziela
Najpierw trzeba zobaczyć film:
Rzeczywiście jeśli nie jest to jakieś oszustwo (ustawienie, wytresowanie itp) to wyniki są imponujące - przynajmniej dla nas ludzi. Ale porównywanie tego do inteligencji, to generowanie fałszywych komunikatów. Szybkość postrzegania i zapamiętywania jest elementem inteligencji ale nią nie jest.
Komentator próbuje wmówić widzowi, że istnieje bezpośrednia i liniowa zależność pomiędzy tym elementem, a inteligencją - a to niestety jest fałsz.
Czwartek
Nie udało się zorganizować Liberty Campu, ale wykładowcy przyjechali. Trzeba było coś zrobić. Jackowi udało się zgromadzić na dwa dni niewielką publikę. Spotkanie z Glennem i w szczególności z Andym to, jak zwykle, niezwykła przygoda intelektualna.
W Ameryce ekonomia idzie do kibla - is going to the toilet.
Piątek
W Dolince Pustej przypomniał mi się pierwszy września z okolic roku 1983. Pogoda była tak samo piękna, ludzi wcale, a my z Brunerem przyleciawszy z Moka wsiekaliśmy Lewych Wrześniaków, Trawers i Motykę. Dziś też ktoś na nim był - piękna droga.
Spotykam starego druha i partnera wspinaczkowego Marka Pokszana, z którym kiedyś tam zrobiłem "kosmiczną" krajobrazowo drogę na wschodniej ścianie Łomnicy. A po niej wykończeni, brudni i spoceni zjedliśmy po dwa obiady w najlepszej knajpie w Tatrzańskiej Łomnicy. Dwa nieogolone, śmierdzące, ledwo trzymające się na nogach dziady, a obsługiwał nas pełen gracji kelner w smokingu. No cóż w tym czasie kurs złotego do czechosłowackiej korony był, zresztą w niezrozumiały dla nas sposób, wielce korzystny.
Po całej tej wycieczce czułem się bardzo dobrze, ani nie padałem "na pysk", ani nie chciało mi się spać. W samochodzie jednak zaczęły dopadać mnie dziwne skurcze. A to w lewej dłoni przy kciuku, a to w łydce i udzie nogi obsługującej pedał gazu i hamulec - znak dużego odwodnienia. Często stawałem i ciągle piłem, głównie coca colę pół na pół z wodą. Na sześć kilometrów przez Krakowem zatrzymałem się na stacji by skorzystać z ubikacji i jak wysiadałem z samochodu to mnie dopadł wielki i bolesny skurcz całej prawej nogi. Udało mi się go jakoś rozchodzić. W celi hostelu (łóżko, stolik, telewizor, taboret i wieszak) wypiłem piwo i spać. W nocy budziłem się ze cztery razy na sikanie, ale nazajutrz rano czułem zaledwie lekkie zakwasy.
Trzy lata wcześniej w dniu 2009.07.18 przeszliśmy z Danusią całą Orlą Perć - co było inspiracją dla tej wycieczki.
Sobota
O ile czwartek można uznać, za intelektualna rozgrzewkę, to dziś jest prawdziwa uczta. Coroczna konferencja PAFERE zatytułowana "Państwo opiekuńcze, a Chrześcijaństwo". Oto kilka migawek:
Głównym problemem w organizowaniu się wielkich organizacji ludzi, którzy coś mają jest "kieszonkowe napoleoństwo" - każdy chce rządzić, byle gównianą grupą, ale najważniejsze by być prezesem. Najważniejszy jestem ja, a dopiero potem idea. Komuniści jednoczą się łatwiej, bo grupują tych co nie mają nic, a tym wystarczy pozwolenie na grabienie.
J. Chodakiewicz (Prof. dr): W socjalizmie nie ma dobroczynności, bo nie ma ludzi, którzy mają. Ma bowiem tylko chamokomuna i jej poplecznicy.
👉
S. Szwarocki (Prezes Stowarzyszenia KoLiber [http://www.koliber.org/]): Dążnością demokracji jest socjalizm. Urzędnicy powołani do zwalczania patologii podświadomie jej nie zwalczają, lecz w praktyce nawet rozwijają. Mają bowiem świadomość, że gdyby ją zwalczyli utraciliby źródło dochodu. Według J.Buchanana: raz powołane do życia instytucje socjalne mają tendencje do ekspansji, w dużym stopniu niezależnie od innych czynników
Z tej samej przyczyny prawnicy nie upraszczają prawa, bo żyją z jego zawiłości.
Państwo opiekuńcze prowadzi do erozji norm moralnych (w/g A.Lindbecka):
Wpadło mi do głowy: Miejsca pracy to stanowiska, na których produkuje się coś czego potrzebują inni, i to potrzebują na tyle, że są gotowi za to w sposób nieprzymuszony zapłacić. Natomiast stanowiska, na których robi się "fajne rzeczy", za które pieniądze daje to tak zwane "państwo" miejscami pracy nie są. Są to miejsca płacy, które z ekonomicznego punktu widzenia są stanowiskami antyprodukcyjnymi.
👉 S. Skiba (red. nacz. "Polonia Christiana"): To skutek egalitarnego przeświadczenia, że każdy z nas może być profesorem, premierem lub choćby ministrem niezależnie od danych mu talentów.
S. Michalkiewicz (publicysta): Rząd narzuca współobywatelom obowiązek utrzymywania roszczeniowców.
Na marginesie wystąpienia P. Sztąberka (redaktor portalu prokapitalizm.pl): Legitymacją do zdobycia władzy jest odegranie najlepszego zobowiązania do zagwarantowania opieki tym, którzy na nich głosują.
P. Jaroszyński (Prof. dr hab.): Ludzie nawet nie wiedzą jak są manipulowani. Najlepszymi wabikami są edukacja i ochrona zdrowia. Gdy ludzie pracują za darmo to ani nie edukują, ani nie chronią zdrowia - a to badanie to dopiero za pięć miesięcy możemy zrobić. Państwo opiekuńcze to semantyczna manipulacja, by wszystko co robią dobrze się kojarzyło. W rzeczywistości jednak nie jest to pozytywna opieka, lecz destruktywna nadopiekuńczość.
M. Chludziński (prezes Fundacji Republikańskiej [http://www.republikanie.org/]): Wydawanie koncesji staje sie metodą rządzenia i zarabiania. Patrz: http://www.mapawydatkow.pl.
K. Budziakowski (Związek Przedsiębiorców i Pracodawców): Na socjalizm jest zapotrzebowanie społeczne.
Wpadło mi do głowy: Pracownik etatowy szybko zapomina za co mu płacą i pensję traktuje jako "zapłatę za gotowość" jednocześnie szukając dodatkowych profitów za np. wydanie (nie wydanie) decyzji lub szybsze zrobienie operacji.
Lewacki profesor optował za tym, że "państwo" musi pomagać - ktoś skomentował to tak, że wolałby, żeby to "państwo" wyciągało te dwa złote pomocy z kieszeni tego profesora, a nie z jego kieszeni.
Moje podsumowanie tej konferencji: "Oczywiście ludzie przegłosują by, zabierać domy tym, którzy je mają. Jednak dotrze do nich co tak faktycznie przegłosowali dopiero wtedy gdy ci, którzy mają tylko lodówki wyciągną łapy po ich samochody".
S. Michalkiewicz: Poruszył bardzo ciekawy aspekt wykorzystywania przez lewaków przypadków szczególnych do budowania reguł. Rozwiązania systemowe tworzy się dla okolic środka rozkładu normalnego, a nie dla jego ekstremów. Klamki montuje się na takiej wysokości by zdecydowanej większości to odpowiadało. Absurdem byłoby ich montowanie na poziomie dogodnym dla osób upośledzonych karłowatością, przy całym szacunku dla tych osób i przy pełnym zrozumieniu ich problemów.
[rachunek populacyjny, rozwiązania systemowe]
Cała konferencja kręciła się wokół tego czy moralna jest pomoc społeczna pochodząca ze środków zabranych pod przymusem. I po raz kolejny okazało się, że życie polega na nierozstrzygalnych dylematach. Moralista z tytułem prof. dr hab. (pracownik na etacie "państwa") nie widział w tym niczego złego. Ja przecież na świecie jestem sam, nie mam nikogo, nie widzę zatem niczego zdrożnego w tym, że państwo zapewnia mi darmową opiekę… Tak, ludzie dzielą się na Grabieżców i Atlasów - Wolnych i Zależnych - Samodzielnie zarabiających, którzy produkują to czego potrzebują inni i tych, którzy popierają nawet złodziejstwo, byle tylko im było dobrze… A złodziejstwo instytucjonalne jest dobrze zamaskowane. Na pierwszy rzut oka go nie widać. A by pojąć na czym ono polega potrzebne są konferencje i chęć zrozumienia.
No i tak na zakończenie sformułowałem
Gramy o zasoby. Na oszustwie (kradzieży) dobrze wychodzi oszukujący, ale odbywa się to ze stratą pozostałych - tych, którzy produkują. Imperatywem rozwoju społeczności jest to, by wprowadzić system, który wymusi by wszyscy, ewentualnie prawie wszyscy nie oszukiwali (kradli). Jednak jak do tej pory okazuje sie to niemożliwe, bowiem zawsze znajdują się tacy, którzy skuszeni szybkim zyskiem oszukują (kradną).
Czwartek
Środa
Krótki cytat z artykułu o Stanisławie Lemie z Onetu:
"Nie cierpiał Internetu. Philip K. Dick twierdził, że za jego nazwiskiem kryje się grupa pisarzy działających na zlecenie partii komunistycznej, by przejąć kontrolę nad opinią publiczną. Krytycy literatury uważali go za chałturnika, a naukowcy za dyletanta.
12 września Stanisław Lem świętowałby 91. urodziny. Odszedł nagle 6 lat temu.
O Stanisławie Lemie nie sposób pisać krótko – to jedna z tych osób, co do których możemy z pełną odpowiedzialnością używać nazwy "człowiek renesansu". Bez formalnego wykształcenia, ale z olbrzymią wiedzą na temat nauk przyrodniczych, technicznych, nowych technologii, ale także filozofii, polityki (choć tej ostatniej w swojej twórczości unikał) czy zjawisk społecznych. Nazwać Stanisława Lema "pisarzem science-fiction" to tak jak nazwać Monę Lizę obrazkiem. Niby prawda, ale żałośnie okrojona. Bo to, co było najważniejsze w postaci Lema, to jego wszechstronność, nieustająca ciekawość świata i przekonanie, że nie ma rzeczy niemożliwych. "Gdyby ludzie od jaskiniowej epoki robili tylko to, co wyglądało na możliwe, do dzisiaj siedzieliby w jaskiniach" – tak pisał we "Fiasku".
[…]
Człowiek, który wywarł wielki wpływ na miliony czytelników,… "bez formalnego wykształcenia". Warto zwrócić uwagę na manipulacje dziennikarskie we wstępie do artykułu:
Manipuluje się podawaniem nieprawdziwych/małoistotnych informacji, nie podawaniem prawdziwych/istotnych, Do zaciemnienia obrazu rzeczywistości świetnie nadaje się i kolejność ich podawania. Dziennikarzyna mógł w zasadzie zacząć: "Mieczysław Kowalski uważał go za idiotę…"
A ja podkreślę: pasjonat, wielki i znany twórca literatury popularno-naukowej bez formalnego wykształcenia. Członek klubu ludzi bez formalnego wykształcenia.
Niedziela
Napisał to w roku 1835. A dziś:
"Ja nie płacę! Chcę więcej za mniej!" - Hiszpanie wypowiadają posłuszeństwo. Burmistrz komunista dowodzi rajdami na supermarkety
Wszystkie hiszpańskie regiony objęła akcja społeczna "Ja nie płacę". Jej uczestnicy odmawiają płacenia za transport, żywność i produkty pierwszej potrzeby. Ostatnio "rajdami" kilkudziesięciu osób na supermarkety w Andaluzji kierował burmistrz anarchista małego miasteczka - Juan Manuel Sanchez Gordillo, nazwany przez media "hiszpańskim Robin Hoodem".
Akcję "Ja nie płacę" rozpoczęli na początku roku wykończeni kryzysem Grecy. W Hiszpanii podchwycili ją jako pierwsi użytkownicy katalońskich autostrad, najdroższych w całej Hiszpanii. Co najmniej 10 tysięcy kierowców korzysta z nich i odmawia płacenia. Każdemu grozi 100 euro mandatu. Potem przyszła kolej na korzystających z madryckiego metra i barcelońskich autobusów. […]
I jeden z komentarzy:
say69mat
Tiaaa, jak zwykle wszyscy chcą więcej za … mniej. W trakcie rewolucji fracuskiej chciano właśnie … 'więcej za mniej'. W trakcie rewolty bolszewickiej żądano … 'więcej za mniej'. W trakcie rewolty nazistowskiej żądano 'armaty zamiast masła', czyli znowu sakramentalne … 'więcej za mniej'. Kiedy rozkułaczano Polskę, dobra władza na cudzesach, oferowała … 'więcej za mniej'. Doprowadzając np. perełki naszej architektury ziemiańskiej do poziomu wygódki. I kiedy jesteśmy w Anglii, podziwiamy pieczołowitość, z jaką traktuje się architekturę wiejską. Tam nikt nie wpadł na pomysł aby chcieć lub dać … 'więcej za mniej'. A jak chciał to… po łapach i cześć. System penitencjarny stanowił skuteczne narzędzie polityki społecznej.
A teraz zastanówmy się, siedzimy w naszym ukochanym 'M-gniazdeczku'. Zatopieni jesteśmy cieleśnie i duchowo w naszej ukochanej 'plaźmie'. A tu przychodzi ekipa, z niedwuznaczną propozycją … wyskakuj z plazmy. Chcemy … 'więcej za mniej'. Kiedyś na początku lat dziewięćdziesiątych zdarzały się przypadki ściągania modnego obuwia sportowego na ulicach naszych miast. Zjawisko traktowano jako najzwyklejsze przestępstwo. Choć znowu, chciano przecież … 'więcej za mniej'.
Problemem jest zatem nie tyle redystrybucja dóbr, ale redystrybucja … biedy. Ponieważ to zubożenie produkuje populistyczne hasła… 'więcej za mniej'. A jak przeciwstawić się zjawisku ubóstwa, to pytanie adresowane do polityków. Jako specjalistów, którzy w imię dobra narodu pragną, tegoż dobra przymnażać, aby dzielić.
Podstawą naszej cywilizacji i kultury jest prawo do własności. Prawo do posiadania i obowiązek dzielenia się. Ale nie na zasadzie… więcej za mniej!!!
Redystrybucja dóbr prowadzi do redystrybucji biedy
Piątek
Ambasador USA zabity za film
J. Christopher Stevens i trzech innych pracowników ambasady zginęli w ataku rakietowym w Bengazi. Za zamachem stoją najpewniej muzułmańscy ekstremiści rozwścieczeni amerykańskim filmem obrażającym proroka Mahometa
Jakiś uciekinier do USA z Afrykańskiego kraju zrobił film o Mahomecie. Główną tezą jest to, że Mahomet był dziwkarzem i oszustem. Na podstawie krótkich urywków tego filmu prezentowanych w telewizji oceniam, że jeszcze 20 lat temu zostałby uznany za bliski pornograficznemu. Film powstał rok temu i ponoć nakręcił go jakiś chrześcijanin koptyjski… cokolwiek to znaczy. Świat muzułmański autorstwo przypiął Amerykanom i rok po zamieszczeniu tego filmu w internecie w krajach Islamu zawrzało. Niestety są ofiary śmiertelne.
Sobota
Bardzo często spotykamy się ze stwierdzeniami: "że dzięki państwu to to i tamto", "że państwo powinno…". I państwo to jawi nam się jako dobroczyńca lub super opiekun, który wszystko za nas załatwi i to na dodatek jeszcze po naszej myśli. Wiele natomiast wyjaśniła by metoda zmiany parametrów.
Wystarczy bowiem słowo "państwo" zamienić na "inni" lub "ja" i wówczas poznamy właściwe intencje mówiącego i sens wypowiedzi.
Piątek
Pan John Swinton (1829 - 1901), redaktor naczelny głównej gazety establishmentu "New York Times". Żegnając w przeddzień przejścia na emeryturę swoich współpracowników podczas bankietu wydanego na jego cześć w American Press Association, powiedział:
Powyższa wypowiedź Swintona została zamieszczona w "Labor's Untold Story", przez Richarda O. Boyera i Herberta Morais'a.
Piątek
Tomek M. podziela i moje spostrzeżenia w tym temacie:
Tak nawiasem można stwierdzić, że takie pisma jak Wedy, Biblia i inne, w swej pierwotnej nie poniszczonej postaci bez wątpienia powstały w wyniku działania wyższej inteligencji. Oddalając kwestię czy to Bóg, Święci, Geniusze, Kosmici czy gromadzona wiedza grupy myślicieli, to jest to wyższa inteligencja. Oczywiście póki interesowne małpy nie robią swoich manipulanckich poprawek pod „zamówienie”. Przykładowo, słyszałem, że w Rosji jest jakaś inicjatywa aby zakazać publikacji Bhagavad Gity.
I adekwatny cytat z "Fizyki Życia":
Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo.
Ono było na początku u Boga.
Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało.
W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła.
Pojawił się człowiek posłany przez Boga – Jan mu było na imię
Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego.
Nie był on światłością, lecz [posłanym], aby zaświadczyć o światłości.
Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi.
Na świecie było [Słowo], a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał.
Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi,
tym, którzy wierzą w imię Jego – którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale
z Boga się narodzili.
A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas.
I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy.
„Słowo” pojawia się w nim wielokrotnie, zarówno w postaci rzeczownika, jak i zaimków, pisane jest dużą literą i już w pierwszym zdaniu utożsamiane jest z Bogiem. Co więcej, z tak krótkim i jednoznacznym wytłumaczeniem istoty Boga jak to, nigdzie indziej się nie spotkałem. Przyznam, że „słowo” zaczęło stanowić dla mnie zagadkę odkąd po raz pierwszy usłyszałem prolog. W pewnym momencie zadałem sobie pytanie: czy dwa tysiące lat temu ludzie znali pojęcie projektu? Czy cieśla, zamiast prosić o projekt stołu, nie prosił kolegi po fachu, by ten mu po prostu o p o w i e d z i a ł, jak się go robi? A odpowiadający nie dawał projektu na papierze, lecz opisywał kolejne czynności s ł o w a m i? Zatem to nie papier lecz słowo stanowi nośnik wszelkiej informacji! Zestawiając to spostrzeżenie z zagadnieniami tworzenia się życia na Ziemi, ewolucji i co za tym idzie budowania się struktur białkowych oraz ich wzajemnego komunikowania się, można pozwolić sobie na dalekie skojarzenie słowa z projektem. A to już jest bardzo bliskie naszych rozważań.
Niektórzy uczeni sugestywnie zestawili ten wers ze współczesnym naukowym poglądem na ewolucję organiczną: na początku było jeśli nie słowo, to przynajmniej sekwencja zakodowanej informacji pewnego rodzaju. […] a kiedy już zaistniała samopowtarzająca się informacja genetyczna […] i budujące się na jej podstawie struktury białkowe zaczęło się trwające przez kilka miliardów lat ćwiczenie w teorii gier [44, str. 369 – zmiana J.F.].
Na marginesie zastanawiające jest, że jeśli w naszych spekulacjach jesteśmy bliscy temu, co chciał przekazać św. Jan lub ten, kogo on cytuje od razu nasuwa się pytanie: kim był autor tych słów i skąd w tamtych czasach miał taką wiedzę?
A teraz krótka parafraza prologu:
1 - światłością - systemem samodzielnym zdolnym do podtrzymywania swej samodzielności
2 - światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła
3 - Jego chwałę
👉 Swoją drogą to ciekawa sprawa: powstają jakieś księgi, kilka z nich przyczynia się do dominacji jednej populacji (plemienia, narodu) nad innymi populacjami (plemionami, narodami). Tej populacji, która czyta właśnie tę, a nie inną ksiegę i jakoś się tam stosuje do myśli w niej wyrażonych. Czyli w sensie populacyjnym właśnie takie księgi są czynnikiem wiktoria dla tych populacji, bo powodują, że czytające je populacje się rozrastają.
A teraz podejście z drugiej strony (reverse engineering): skoro myśli zapisane w tych księgach powodują rozrost populacji to nie mogą być głupie - ponieważ są konstruktorami populacji jako obiektu muszą być mądre (mądre = służące rozrostowi i wzrostowi siły danej populacji, madra rada to taka, która powoduje, że stosujący sie do niej gracz wygrywa)! Co ciekawe, przy głębszej analizie (teoriogrowej) tych myśli, okazuje się, że takowymi w istocie są.
Jako uzupełnienie podaję definicję mądrości z Wikipedii [Stan 2012.10.04]:
Mądrość w najwęższym znaczeniu to umiejętność podejmowania uzasadnionych decyzji, które w dłuższej perspektywie przynoszą pozytywne rezultaty. W innym ujęciu można powiedzieć, że mądrość to umiejętność praktycznego wykorzystywania posiadanej wiedzy i doświadczenia.
W tym sensie można np. mówić o mądrości nauczyciela, który wykorzystując swoją wiedzę pedagogiczną radzi sobie z kształceniem niesfornego ucznia, czy mądrości szefa, który w oparciu o posiadaną wiedzę fachową i praktyczną znajomość stosunków międzyludzkich skutecznie zarządza wieloosobowym personelem.
W głębszym sensie, często stosowanym w różnych religiach, mądrość oznacza zdolność do działania nacechowanego głębokim, emocjonalnym zaangażowaniem, zwiększającego w długiej perspektywie czasowej nie tylko dobro własne, ale też dobro ogólne. W tym sensie używa się tego terminu w takich zwrotach jak np. mądrość życiowa, czy mądrość rodzicielska.
W obu tych znaczeniach mądrość wymaga nie tylko samej wiedzy, lecz także szeregu predyspozycji psychicznych, ale też duchowych i etycznych, takich jak:
Ja ze swej strony mądrość zdefiniowałbym następująco:
Środa
Był prekursorem teorii względności i miał do Einsteina żal o zawłaszczenie swego intelektualnego dorobku w tej sferze. Przyjętą w świecie nauki jest zasada powoływania się na badania poprzednika czego Einstein nie uczynił. Swoje badania Poincaré zaczął od studiowania praw Izaaka Newtona, stwierdzając, że są one wyjątkiem od innych przyjętych zasad. Obliczenia którymi się zajmował nigdy nie zostały ukończone, a teorię względności upowszechnił Albert Einstein.
Autor wielu prac z fizyki matematycznej, termodynamiki, elektromagnetyzmu, teorii potencjału, analizy matematycznej, zajmował się również mechaniką nieba. [Wikipedia, pol., 2012.10.03]
He is often described as a polymath, and in mathematics as The Last Universalist, since he excelled in all fields of the discipline as it existed during his lifetime. (Uważany jest za polihistora, a w matematyce za Ostatniego Wszystkowiedzącego, ponieważ doskonale znał się na wszystkich jej działach, które znane były za jego życia) [Wikipedia, eng., 2012.10.03]
Psycholog Édouard Toulouse na podstawie obserwacji Poincarego napisał Enquête médico-psychologique sur la supériorité intellectuelle (Medyczno-psychologiczne badanie wyższości intelektualnej) oraz książkę Henri Poincaré. Dowiadujemy się z niej, że Poincaré:
Codziennie pracował w tych samych, krótkich okresach czasu. Badaniami matematycznymi zajmował się cztery godziny dziennie, między 10 rano a 12 i znowu od 17 do 19. Czytał w późnych godzinach wieczornych.
Problem rozwiązywał całkowicie w głowie i dopiero wtedy go zapisywał.
Był oburęczny i krótkowzroczny.
Posiadał wyjątkowe zdolności wizualizacji, gdyż jego wzrok był tak słaby, że nie widział tego, co wykładowca pisał na tablicy.
Był fizycznie niezręczny i artystycznie nieudolny.
Zawsze żył w pośpiechu i nie lubił wracać do zmian lub poprawek.
Nigdy nie spędzał wiele czasu nad jednym problemem, ponieważ uważał, że podświadomość będzie nadal pracowała nad nim, podczas gdy on sam świadomie pracuje nad czymś innym.
Czwartek
Dziś rano mnie olśniło. Tym czym dla naszej planety jest grawitacja tym dla ludzkich społeczeństw jest grawitacja ku socjalizmowi.
Newton's law of universal gravitation
=
Freeslow's law of social gravitation
Na Prawo Powszechnego Ciążenia Ku Socjalizmowi składają się Natura Człowieka Uczciwego optymalizująca czerpanie z zasobów i naturalna Presja Na Wyzysk Społeczny. I to daje "social gravitation". Universal gravitation kumuluje materię i jak jej za dużo skumuluje to następuje Wielki Wybuch. Social gravitation kumuluje próżniactwo, i jak jego za dużo skumuluje, tak, że społeczność już nie ma nawet co jeść to następuje społeczny odpowiednik Wielkiego Wybuchu, czyli rewolucja lub transformacja ustrojowa, wymuszający zwiększenie ludzkiej produktywności. Produktywności sensownej, czyli takiej, która jest potrzebna innym.
Na długo się to jednak nie zdaje bowiem law of social gravitation jest jak grawitacja - nieubłagane, i w ten oto sposób społeczeństwo pulsuje w konwulsjach Cyklu Społecznego (Cyklu Tytlera), a obiekty gwiezdne w cyklu od jednego Wielkiego Wybuchu do następnego Wielkiego Wybuchu. Hm? Naturalna teoria pulsowań?
Środa
Powiedziałbym raczej, że nie z chemii lecz Fizyki Życia:
Chemiczny Nobel dla Amerykanów
Nobel z chemii dla dwójki Amerykanów. Komitet Noblowski docenił osiągnięcia Roberta Lefkovitza i Briana Kobilki w badaniach nad inteligentnymi receptorami na powierzchni komórek.
W krótkim uzasadnieniu swojej decyzji Komitet Noblowski podał, że przyznano ją za "badania nad receptorami związanymi z białkiem G". Jest to ważna grupa receptorów, dzięki którym komórki wyczuwają zmiany środowiska i mogą się do niego zaadaptować.
[…]
[http://wiadomosci.onet.pl/nauka/chemiczny-nobel-dla-amerykanow,1,5273367,wiadomosc.html]
Nie wiem skąd się znalazł w artykule przymiotnik inteligentnymi, po pierwsze by była mowa o inteligencji taki receptor musiałby mieć pamięć i umiejętność analizy przechowywanych w niej danych…
Bardziej precyzyjnie ujęła temat:
~Doktorantka biotechnologii do ~talerzem w zupę.: To przykre że dla takich rzesz ludzi nie ma znaczenia kto i za co dostał nobla. Nie znam tych nazwisk, ale wiem, że receptory związane z białkiem G znajdziesz w każdym podręczniku biologii molekularnej. Są bardzo ważne w komórce, regulują wiele jej funkcji, w tym odpowiedź na hormony czy aktywację transkrypcji. Nie zajmuję się nimi na co dzień, ale idę o zakład że przynajmniej cześć z nich może mieć znaczenie w powstawaniu i przebiegu nowotworów, a dokładne zrozumienie tych mechanizmów prędzej czy później przełoży się na skuteczne terapie. Podsumowując, to przykre, że ludzi obchodzi tylko, czy nagrodę dostał Polak, Żyd czy Amerykanin, a nie co to wnosi do naszego codziennego życia. Nic dziwnego, że w Polsce trudno prowadzić jakiekolwiek badania.
Oczywiście temat bardzo ważny, to dzięki nim komórka reaguje na bodźce zewnętrzne i zgodnie z nimi się powiela przy uruchomieniu odpowiednich "kompilacji warunkowych" czyli wykorzystując takie, a nie inne fragmenty kodu genetycznego. To fundament budowania takich obiektów żywych jak każdy z nas.
I odpowiedni fragment z "Fizyki Życia":
Człowiek powstaje w wyniku połączenia się plemnika (haploidalnej komórki pochodzącej od ojca) z komórką jajową (haploidalną komórką pochodzącą od matki). Połączenie to – zwane zapłodnieniem – jest przykładem omówionej wcześniej syngamii. W rezultacie tworzy się komórka diploidalna – zygota. Następnie w wyniku kolejnych jej podziałów powstanie ogromna liczba (około 1014) komórek różnego typu, które ukształtują organizm człowieka. Badanie rozwoju organizmu od zygoty do postaci dorosłej należy do największych wyzwań współczesnej biologii.
Nowo powstające grupy komórek w sposób zaprogramowany w DNA różnicują się i układają przestrzennie. Ludzkie ciało zbudowane jest z około 200 typów komórek. Każda z nich ma ściśle określone budowę i właściwości, a przecież każda, bez względu na typ, powstała z tej samej zygoty.
Rozwój, od zapłodnionego jaja, tj. zygoty, do dojrzałego organizmu zdolnego do samodzielnego życia, obejmuje wiele nakładających się na siebie procesów. […] Komórki przekształcają się w wyspecjalizowane typy, różniące się zarówno kształtem, jak i funkcją. Łączą się one w zespoły, tworząc tkanki i narządy. Zmiany te zachodzą stopniowo i w rozwoju zwierząt można wyróżnić odrębne etapy. Są to bruzdkowanie, gastrulacja, tworzenie narządów pierwotnych, organogeneza. […] Podstawą wszystkich przemian w rozwoju zarodka są procesy, jakie zachodzą w poszczególnych komórkach. Wytwarzanie wyspecjalizowanych typów komórek nazywa się różnicowaniem. Zróżnicowane komórki różnią się między sobą formą (kształtem), składem substancji zawartych w cytoplazmie i aktywnością genów, co powoduje odmienne ich funkcje. Proces różnicowania się komórek jest wysoce skomplikowany i zależy od wielu czynników. Szereg określonych zdarzeń, jakie zachodzą w nim kolejno, zwany jest szlakiem rozwojowym lub ścieżką różnicowania. Do każdego typu zróżnicowania końcowego prowadzi odrębny, określony szlak rozwojowy. Komórki rozwijające się według tego samego szlaku rozwojowego mają taki sam biologiczny rodowód […].
Niedziela
Uwielbiam cytaty. Ktoś za mnie trafinie i elegancko ujął myśl, którą samemu trudno było mi zapisać. Ciag przypadków (czytelnik "Fizyki Życia" zapytał czy czytałem "Summa technologiae" Lema, bo sporo jest w niej fizykożyciowych myśli. Kupiłem ją i przy okazji zapoznałem się z bibliografią Lema. Zaciekawił mnie jeszcze inny tytuł) sprawił, że kupiłem "Filozofię przypadku" i właśnie dziś zacząłem ją czytać, a mówiąc precyzyjniej - studiować. Lem w dość pogmatwany sposób wyrażał swe myśli i dlatego nie czyta się go - przynajmniej mi - łatwo. Ale cytaty są:
Gdyby się chciało ująć rzecz aforystycznie, chodzi o takie ewolucje, w których przypadkowy, koincydentalny stan wyjściowy przeradza się w trwałą cechę systemu, jako jego prawidłowość: rzecz jest więc o tym, jak przypadek obraca się w sternika, losowość - w los.
Z tym tylko, że od razu chciałoby się je napisać po swojemu:
Krótko i treściwie zatem wytłumaczona charakterystyka ewolucji biologicznej. Wytłumaczenie to powinno być w każdym podręczniku poświęconym ewolucji i w jej haśle w każdej encyklopedii - a nie jest.
Lem wyczuwał również, że życie to gra: każdy z nas stale jakoś wybiera […], wybiera również i ten kto się od dokonania wyboru powstrzymuje.
Sobota
Ciekawy cytat o tym jak funkcjonują media:
~magdaxx3: Jak „media” kłamią w sprawie „wybuchowej” publikacji Rzeczpospolitej
Czy redaktorzy piszą do nas z Marsa?
Po osławionej już publikacji Rzeczpospolitej o śladach materiałów wybuchowych na wraku Tupolewa, rozpętało się piekło. Po kilku godzinach od publikacji Rzeczpospolita wydała oświadczenie, „że się pomyliła”. Podchwyciły to oczywiście z wielką ulgą główne redakcje w Polsce i zaczęli wałkować temat w dzień i w nocy, że „Rzeczpospolita wycofała się ze swoich rewelacji”. Od tamtego momentu wszędzie pełno artykułów o blamażu Rzeczpospolitej. Oczywiście również i publicyści telewizyjni idą tym torem. Monika Olejnik i spółka powtarzają do znudzenia, że Rzeczpospolita się pomyliła. Nikt jednak z tych redaktorów nie był skłonny zauważyć, że w dwie godziny po publikacji „przeprosin” Rzeczpospolitej, owe przeprosiny zniknęły ze strony gazety a całe oświadczenie zostało przeredagowane! Okazało się, o czym nikt dzisiaj nie mówi, że „przeprosiny” zostały zamieszczone nie przez autora tekstu o materiałach wybuchowych – redaktora Gmyza, tylko szefostwo gazety i to bez konsultacji z autorem publikacji! W normalnym kraju, w normalnej gazecie oznaczało by to wielki redakcyjny skandal i opuszczenie gazety przez tak potraktowanego dziennikarza z uprzednim, solidnym trzaśnięciem drzwiami. W Polsce, w Rzeczpospolitej, skończyło się jedynie na redakcyjnej naradzie i polubownym załatwieniu sprawy. Po wyjaśnieniach, jakich udzielił redaktor Gmyz, i podtrzymaniu przez niego wersji z trotylem, szefostwo wycofało się z przeprosin i zmieniło tekst oświadczenia, jednak było za późno. Nie zauważyła tego ani O'Monika, ani L'Tomasz ani reszta usłużnych medialnych PO-litruków. Czyżby o tym nie wiedzieli? Wiedzieli, bo podano tą informację publicznie, ale ponieważ nie są dziennikarzami „obiektywnymi”, szukającymi prawdy, a jedynie pro rządowymi agitatorami, rozpowszechniają więc dalej w najlepsze nieprawdę o „przeprosinach” Rzeczpospolitej, ponieważ władza której służą, potrzebuje wszelkimi środkami zdyskredytować niewygodną prawdę o wybuchach.
Dziennikarze kłamamli za komuny jak najęci i do dziś za to nie przeprosili. Do dziś również nikt z nich publicznie nie wytłumaczył dlaczego to robili i jakie stosowali metody. Nie przeprosili i dalej, w najlepsze, zasiadają sobie i ględzą w przeróżnych mediach. Ględzą na potegę tak jak u cioci na imieninach. Ostatnio po minucie wyłączyłem radio w samochodzie gdy z ust, na zlecenie obsmarowujących visage jakiemuś politykowi, pożal się Boże niedouczonych palantów wsłyszałem: wszyscy mamy taki sam kod genetyczny, a w chwilę po tym dla wzmocnienia swych odgórnie zaprogramowanych tez zaczęli używać wyjętych z kontekstu cytatów tego polityka… Są tacy ludzie, którzy dla pieniędzy gotowi są robić wszystko, bez wyjątku.
Wcale nie trzeba ani oglądać telewizji, ani czytać prasy, ani słuchać radia - rozwiązaniem są własne dociekania i społeczność internetowa:
Wersja dziennikarska | Wersja internetowa |
---|---|
Dwie osoby zostały ranne w wyniku wypadku, jakiemu uległ motoszybowiec w pobliżu lotniska na Bemowie w Warszawie. Pilot - doświadczony instruktor - i pasażer zostali przewiezieni do szpitala. Maszyna spadła kilkadziesiąt metrów przed płytą lotniska, podczas podejścia do lądowania. Jak informował na antenie TVN24 Z'Tomasz z TVN Warszawa maszyna podchodząc do lądowania zawadziła o latarnię, złamała ją, a następnie spadła na ziemię. Awionetka próbowała lądować w trudnych warunkach - padał deszcz i robiło się już ciemno. |
~Ajax: Złe dane. Nie było jeszcze ciemno jak spadała, ani nie padał deszcz. Widziałem jak opada ta awionetka a że mam okno na ich ścieżkę lądowania to zwróciłem uwagę na to, że nie było widać tych pulsujących świateł i awionetka jest za nisko. Widać było że opada. To nie była próba lądowania tylko opadanie. Zapewne za chwile będą informacje że był problem z elektryką na pokładzie. Helikopter był w pogotowiu. Widziałem, że jak awionetka spadła to helikopter już nad nią zawinął. Zapewne zgłaszali, że tak to się skończy stąd już helikopter był w pogotowiu i tuż za nimi. Oby wszystko zakończyło się dobrze. |
nie dziennikarze,
lecz pro-władzowi agitatorzy
Czwartek
Wczoraj w radiu - w najlepszym, najwspanialszym, w numerze jeden wszystkich radiostacji - postkomunistyczni dziennikarze bajali sobie:
Za czasów PRL'u - mówi taki [zamiast powiedzieć prawdę: Gdy za Gierka robiłem ludziom wodę z mózgu] - mówiło się, że u nas ludzie są nerwowi, a na Zachodzie uprzejmi. Ale oczywiście wszyscy z nas wiedzieli, że tam ta uprzejmość jest "tylko na pokaz". Na to drugi gaduła: Ale wie Pan, ja tam wolę ich sztuczną uprzejmość od naszego naturalnego chamstwa.
I skończyli na tym rozmowę. Bez wnikania dlaczego tam było miło (niech nawet będzie, że sztucznie), a u nas opryskliwie. Skończyli, ich bowiem możliwości analityczne na tym się kończą - takie klepanie banałów komunałów (precyzyjniej socjonałów).
Kluczem do rozwiązania tej zagadki jest jak zwykle natura człowieka czyli optymalizacja czerpania z zasobów.
U ludzi Wschodu, którym bez względu na to czy się stało czy leżało dwa tysiaki się należały, kontakty ludzkie, mówiąc kolokwialnie, "wisiały kalafiorem", liczyła się ranga. Z rosyjskiego czin. Nie po czinu bieriosz - to zjawisko opisał już Gogol w "Rewizorze". Tam gdzie nie ma naturalnej kontroli wolnorynkowej, potrzebni są carscy (państwowi) rewizorzy - a tym się człowiek Wschodu podlizywał, bo to od ich woli wszystko zależało, a nie tak jak u ludzi Zachodu od woli wszystkich pozostałych. Woli, którą myślący zdroworozsądkowo ekonomiści nazywają dość enigmatycznie niewidzialną ręką rynku.
Ale rzeczywiście nie widzą jej nasi dziennikarze, nie dostrzegają ekonomiści na trwałe doczepieni do złotówkodajnych sutków władzy i zupełnie nie mają o niej pojęcia młodzi wchodzący w życie. Nikt bowiem ich tego nie uczy… A skoro nie wiedzą to przeżyją to samo co my w latach 80 XX wieku - spadek produkcji… do zera przy równoczesnym wzroście medialnego bicia piany…
Poniedziałek
Rozmowa w radiu (radio PIN albo Kampus, ok. 16.10):
- Czy wiemy czego chcą? Może warto z nimi debatować? - mówi jeden z dziennikarzy.
- My właśnie teraz z nimi debatujemy, oby słuchali! - odpowiada buńczuczna dziennikarka.
Koniec dyskusji.
Takie oni mają właśnie przeświadczenie, debata według nich polega na tym:
Nic się nie zmienia, a protestujących jest coraz więcej. Do żadnej debaty nie są dopuszczani. Dziennikarze obsabaczają ich ile wlezie (jak za Gierka) i mówią co tamci ponoć mówią (jak za Gierka).
Zdaniem prof. Daviesa mówienie o "dwóch Polskach" to tylko retoryka. - Z tego, co widzę, jest jeden naród, w którym są różne poglądy, ale nie ma podziału na pół. Jest tylko jeden element, który wojuje i otwarcie atakuje ten obecny porządek - mówił w "Poranku Radia TOK FM".
Historyk przyznał przy tym, że w Polsce grupa kontestująca jest bardzo duża. - Awantury to nic nowego. Na całym świecie zawsze jest margines, różne agresywne grupy; ludzie, którzy prawie zawodowo dołączają się do każdego manifestu. W Polsce jednak grupa, która nie zgadza się z obecnym porządkiem demokratycznym, to 25-30 procent, bardzo duża - mówił.
[http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,12839236,_Z_zalem_patrze_na_role_Kosciola____Norman_Davies.html]
Środa
Piątek
"Puls Biznesu" opublikował listę 428 osób powiązanych z Platformą Obywatelską (działacze, znajomi działaczy oraz ich rodziny), którzy w ciągu ostatnich pięciu lat korzystali z publicznego majątku zasiadając w zarządach lub radach nadzorczych spółek publicznych. Wynagrodzenia dla tych osób kosztowały wszystkich podatników 200 milionów złotych. Na jedną osobę powiązaną z PO trzeba było wydać średnio 467.289,72 zł!
Gazeta, publikując listę osób powiązanych z PO, które w ciągu ostatnich 5 lat były opłacane z "państwowych" pieniędzy przypomniała deklarację Donalda Tuska z 2007 roku, który powiedział, że po objęciu władzy będzie zmierzał do "zakończenia procederu zawłaszczania spółek z udziałem Skarbu Państwa". Według "Pulsu Biznesu" premier Tusk tej obietnicy nie dotrzymał.
Bezpośredni link do artykułu Lista wstydu Platformy Obywatelskiej [http://www.pb.pl/2841223,15705,lista-wstydu-platformy-obywatelskiej]. Warto przeczytać bo jest tam cała 428 osobowa lista tych "działaczy".
Artykuł świetnie ilustruje typowy mechanizm władzy. W demokracji dochodzi się do niej stosując taktykę von Socialla wspomagając się inne jej pokrewnymi, a potem… a potem to się doi ile tylko wlezie.
Jak żyję niegospodarność w sektorze państwowym zawsze w mediach była tematem tabu. A przecież to jest właśnie źródło wszelkiego zła i wszelkich kryzysów gospodarczych. Biorą wielkie pieniądze rujnując sektory, w których pracują. Oczywiście media pokazują ich jako wielkich managerów, aż do momentu gdy wszystko pieprznie lub wybucha afera.
Obiecać by wybrali, a potem doić ile wlezie. I stroić się w piórka "troski o innych".
Niedziela
Wszedł na ekrany kin fim "Bitwa pod Wiedniem". Jak (wszyscy) piszą w zwiastunach: opowiada historię jednej z najsłynniejszych bitew w dziejach Europy. 11 września 1683 r.: tysiące żołnierzy toczy bitwę pod murami Wiednia. Europa walczy o utrzymanie swoich ziem. Trzysta tysięcy wojowników imperium Osmańskiego przedarło się przez Stary Kontynent zostawiając na swojej drodze spustoszenie i śmierć. Ich przywódca, Wielki Wezyr Kara Mustafa przewodzi im w bitwie o unicestwienie Chrześcijaństwa i zdobycie terytorium. Jednak narody europejskie zjednoczyły się przeciwko najeźdźcy w obronie swojej tożsamości. Wspierani duchowo przez wysłannika Bożego Marco D’Aviano oraz Jana III Sobieskiego z jego husarską armią, bohatersko stawiają czoła wrogowi.
Dziwne jest to, że za sfilmowanie jednej z najchwalebniejszych dla polskiego oręża bitew zabrali się Włosi, a nie ci co pracują w polskiej kulturze. Trzeba się wybrać by zobaczyć film, a tu kolejne zdziwienie: prawie go nie grają. Senase są pojedyncze w pojedynczych kinach, z reguły rano, po pracy nie ma jak tego fimu zobaczyć.
Sięgam (raczej: wyklikowuję sobie) recenzje internetowe: ~Damian: Byłem obejrzałem i film co najwyżej nadaje się jako produkcja telewizyjna niskobudżetowa. Grafika komputerowa oraz animacje komputerowe oraz sceny w terenie są poprostu jak powycinane z pocztówek i poklejone jak na pracach plastyki. Realizm powyższych jest też śmieszny. Najbardziej pospolite gry internetowe online mają lepszą animację ruchu niż pokazana w filmie (wilk chodzi jak z nogami w gipsie). To poprostu jest katastrofa nie polecam kina poczekajcie będzie w telewizji
Jak widać raczej niepochlebne, ale natrafiłem jeden nieco z innej parafii:
bakubaku6: Heh zwycięstwo chwalebne a żołnierz polski bohaterem i temu oczywiście nie przeczę. Problem tylko w tym, że Polska zawsze stała po stronie nie tych, co trzeba. Ta wyprawa nie była w żadnym stopniu korzystna dla polskiej racji stanu. Mądry król dogadałby się z Turkami i wykorzystał to, że Rosja walczyła wówczas z Imperium Szwedzkim. Można było poprowadzić tą armię na Brandenburgię, zająć Pomorze i Prusy Wschodnie a następnie właśnie na Austrię zajmując Śląsk i robiąc sobie z Czech swojego wasala. Dzięki temu Prusy nigdy by nie powstały, Austria stałaby się jak dziś małym nic nieznaczącym krajem Rzeszy Niemieckiej, Niemcy byłyby pokojowym krajem nie mając dominacji ze strony militarnych Prus a Polska odzyskałaby piastowskie ziemie, które uchodziły wtedy za jedne z najbardziej rozwiniętych. Dzięki sojuszowi z Turcją moglibyśmy kontrolować razem cały handel od Bałtyku aż po Morze Czerwone i się bogacić. Potem można byłoby zbudować sojusz Szwedzko-Turecko-Polski przeciwko Rosji nie pozwalając im na dostęp do mórz zachodnich i własna nędza by ich zniszczyła i zacząć kolonizację Kanady i Afryki. A dzięki tej niby wielkiej Victorii, co zyskaliśmy? Heh pochwalę papiestwa i to, że dzięki temu Austria umocniła swoje panowanie na całych Bałkanach. W podziękowaniu za 100 lat bez wahania nas rozebrali. Jak na przekór losowi tylko Turcja sprzeciwiła się rozbiorom Polski. Papiestwo również nam podziękowało. W 1863 roku papież Pius IX w liście do Cara Aleksandra II wręcz pochwalił go za kaźnie nad polakami i tylko cieszył się z jego zwierzchnictwa nad Polską. Podobnie było podczas II wojny światowej. Ehh ten kraj prawie zawsze głupcami był rządzony, zwłaszcza dziś. Daj Boże Polsce takiego Mussoliniego a pierwszy w ogień za nim pójdę ! Tylko patriota na jego wzór może ten kraj poprowadzić do dobrobytu.
Takie spekulacje po fakcie, z łiszfulthinkowymi założeniami: że Turcy są bardzie szlachetni od Niemców (pewnie dlatego, że Niemcy to nasi sąsiedzi, a Turcy to sąsiedzi naszych sąsiadów) i że jeśli my łupimy to dobrze ale jak nas łupią to już jest źle.
Takie co by było gdyby…
Taka humanistyczna woda na młyn naszych emocji.
Wtorek
Fragment artykułu "Chcieliście Tuska, no to go macie (skumbrie w tomacie, pstrąg)" autorstwa Rafała Ziemkiewicza, wszelkie pogrubienia, wycięcia i wstawki w nawiasach moje:
Kiedy polityk hasła rozprawienia się z establishmentem, z elitami i ich przywilejami, hasła przewrócenia istniejących hierarchii głosi przed wyborami, dzięki nim dochodzi do władzy, a potem się z elitami zaprzyjaźnia i wmontowuje w establishment, to można powiedzieć - klasyka. Normalka. Nie pierwszy i na pewno nie ostatni taki przypadek. [Opisane dwa elementy: jeden z elementów mechanizmu dochodzenia do władzy i element mechanizmu sprawowania władzy]
Ale jeśli taka wolta [skumanie z estabishmentem] następuje przed wyborami, i owocuje wyjściem polityka wcześniej przegrywającego na prowadzenie, jego nieoczekiwaną wygraną, i to wysoką - to mamy do czynienia z fenomenem. I ten fenomen najlepiej pokazuje, w jakim państwie żyjemy.
W państwie, gdzie władzę daje nie lud - ale grupy interesu. [Nie miejmy złudzeń, nikt władzy nie daje, władzę się zdobywa i utrzymuje (za pomocą mechanizmów zdobywania i sprawowania władzy), zawsze i wszędzie. A demokracja jest li tylko fasadą, by lud myślał, że ją daje] Nazwijmy je jak chcemy, lobbies, korporacje, sitwy, mafie… Środowiska kierujące się wewnętrzną lojalnością, nastawione na wyrywanie z państwa i dojenie z jego obywateli maksymalnego zysku dla siebie, na poszerzanie swych wpływów i możliwości zwiększania skali wyrywania i dojenia. […] Jest to całe kłębowisko układów, stale zresztą powstają nowe. Sukces, awans, kontrakt, zarobek, tytuł naukowy, promocja i recenzja, prestiż, praca, wszystko, co ma jakąkolwiek wartość, podlega reglamentowaniu przez nie, wszystko zależy w III RP [By tekst uogólnić, można wyrzucić III RP, ale wówczas przekaz słabiej by grał na emocjach obecnie żyjących] od znajomości, wzajemnej wymiany przysług, od różnych nieformalnych powiązań i hierarchii. No, „wszystko" to oczywiście publicystyczna przesada - ale bardzo wiele i wciąż coraz więcej.
To typowy problem państwa kolonialnego, państwa „cwanych niewolników", w którym wspólnota wyższego rzędu została rozbita, więc nie istnieje lojalność wobec niej, istnieje tylko lojalność plemienna. [Państwa, w którym odstąpiono od przestrzegania zasad uniwersalnych, państwa, w którym są równi i równiejsi].
Piątek
Ciekawy głos w dyskusji pod artykułem: "Instytut Matki i Dziecka nie ma pieniędzy. Co dalej?".
Z artykułu dowiadujemy się, że: Narodowy Fundusz Zdrowia nie zapłacił Instytutowi za nadwykonania, czyli świadczenia wykonane ponad wysokość kontraktu przyznanego na rok 2012, których suma przekroczyła już 4 mln złotych. - To oznacza, że jeżeli dziś nie wygasimy działalności, to na koniec roku zadłużenie wyniesie ok. 6 mln złotych i będzie to równoznaczne z brakiem środków finansowych na podstawowe potrzeby, takie jak zakup leków, materiałów jednorazowych, opłacenie kosztów energii czy gazu.
A tak skomentował to: ~za 7 lat dp lekarza ---------- to chory kraj, chory system : Chcesz dostać się do lekarza? Przyjdź za… 7 lat!
Tłok w poczekalniach, kolejki przed przychodniami ustawiające się bladym świtem, a wolne terminy na zabiegi - za kilka lat! Tak wygląda smutna prawda o polskiej służbie zdrowia. Czy urzędnicy NFZ robią coś, żeby ulżyć udręczonym pacjentom? Coś innego wyraźnie zaprząta im teraz głowę. Rozpisali przetarg na komputery, na których mogliby oglądać filmy w najwyższej jakości HD. NFZ zamawia 62 supernowoczesne monitory. Kupuje też 47 komputerów stacjonarnych i 12 laptopów. Urzędnicy dokładnie określili do czego sprzęt ma się im przydać. NFZ zażyczył sobie, aby komputery były wyposażone w dużą pamięć operacyjną i wysokiej jakości monitory. Obraz ma być ostry jak brzytwa, żeby nie tracić nic z przyjemności oglądania obrazów w jakości HD. To właśnie takimi sprawami zajmują się urzędnicy NFZ. To spędza im sen z powiek. Komputery, monitory, HD! A pacjenci w całej Polsce przeżywają koszmar!
Na przykład w przychodni specjalistycznej we Wrocławiu przy ul. Wiśniowej mogą liczyć na wizytę u endokrynologa – zajmuje się hormonami – za… siedem lat! Pierwsze wolne terminy są w 2019 roku! – To efekt małego kontraktu z NFZ – tłumaczy Marek Nikiel, dyrektor przychodni przy ul. Wiśniowej we Wrocławiu. – Kontrakt w tej przychodni rzeczywiście jest mały. Negocjujemy jego zwiększenie na 2013 rok – mówi Joanna Mierzwińska, z dolnośląskiego NFZ. Zapowiada też kontrolę, bo zapisywanie ludzi na 7 lat do przodu wydaje jej się absurdalne. Ale tak jest przecież w wielu innych polskich przychodniach. A nowoczesne komputery w NFZ może ucieszą urzędników i panią prezes Agnieszkę Pachciarz, ale sytuacji pacjentów nie poprawią.
[BART, STR ] /gazeta Fakt z dn. 23-11-2012 r./
Chcesz dostać się do lekarza? Przyjdź za… 7 lat!
Najważniejszą cechą bezpłatnej służby zdrowia jest to "że się mówi, że jest bezpłatna" - tak mi powiedział jeden murzyn z Tanzanii.
Wszyscy narzekają, jednak w mediach nie uświadczysz tekstu o złej jakości pracy, o systemach, które mają motywować zarówno tych złych urzędników z NFZ'u, jak i dobry personel medyczny do dobrej jakościowo pracy. O tym się nie mówi to temat tabu - być może za trudny, zarówno w percepcji, jak i samym napisaniu, a może niebezpieczny dla piszącego.
Cudownie jest być urzędnikiem wydającym cudze pieniądze! Wszyscy wokół się w pas kłaniają, kogo zatem obchodzi jakaś wydajność pracy.
Wtorek
Budzę się, zabieram się do czytania, a w głowie jakaś pustka…
A jednak wczoraj był dzień pełen wrażeń:
👉
1: Albrecht Lempp
O 1300 pogrzeb Albrecht'a Lempp'a - dyrektora Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej [http://www.fwpn.org.pl/]. W sumie ten przykry temat powinny poruszyć główne dzienniki telewizyjne, ale niestety mało kto wie, że taka fundacja w ogóle istnieje i że przewodził jej właśnie Albrecht Lempp - człowiek, który przybliżał Polskę i polską kulturę Niemcom.
A swoją drogą o Hitlerze i jego przydupasach media mówią codziennie, a o takich Lempp'ach wcale.
👉
2: Fizyka Firmy
O 1500 młodzi przedsiębiorcy (a w zasadzie nie młodzi, lecz już w sile przedsiębiorczego wieku) przyjechali by porozmawiać o prowadzeniu przedsiębiorstwa. Pytania te same, jakie i ja miałem w ich wieku. Fizyka prowadzenia firmy ta sama:
Faza indywidualna (robię wszystko sam):
Faza zespołu bezpośrednio zarządzanego (bezpośrednio zarządzam podległymi mi ludźmi):
Faza zespołu zarządzanego pośrednio (zarządzam dyrektorami, którzy zarządzają podległymi im ludźmi):
👉
3: Rekord życiowy
Wieczorem na treningu biję swój rekord w ćwiczeniu "stobil" (czytać jednym ciągiem) - na sto strzałów mam siedem błędów, a zwykle było ich około 20-30. Co więcej błędy wynikają z myślenia w trakcie strzału o "niebieskich migdałach" zamiast koncentrowaniu się na wszystkich elementach poprawnego wbicia. Daje to kolejne przemyślenia na temat treningu, który jest de facto procesem samodoskonalenia. Procesem, którego tak wielu unika jak ognia.
👉
4: Polskie konie
Jeszcze później rozmawiam z trzema Kazachami, którzy przyjechali do Polski kupować konie - ponoć można je kupić na torach służewieckich. Widać z tego, że musimy być niezłymi eksporterami koni, skoro przyjeżdżają aż stamtąd. Chłopaki młode. Gdy zapytałem co mówią ich rodzice: czy teraz jest lepiej niż za komuny - powiedzieli, że rodzice uważają, że za komuny. Niby jest gorzej, ale przyjechali kupować konie i rozglądają się za kilkuletnim mercedesem…
No tak, niby uważamy, że będzie nam lepiej jak będziemy mieli więcej, ale jak już mamy więcej to uważamy, że jest źle.
Czwartek
Tadek W., który próbuje mi pomóc w promocji "Fizyki życia", napisał, że podczas rozmowy z kimś tam, ten ktoś tam wyraził Duże zadziwienie że Ktoś coś napisał dla wewnętrznej przyjemności dzielenia się WIEDZĄ.
Rzeczywiście w tej naszej przyziemnie zmaterializowanej Ojczyźnie, zdominowanej przez agresywne i prymitywne media, wielu ludziom może się to wydawać dziwne. Dzielić się wiedzą za darmo? Kakoj wzdor [Adekwatnie pikantny polski odpowiednik nie przyszedł mi do głowy].
Tak dzielę się, ale coraz bardziej zaczynam rozumieć Chrystusową przenośnię rzucania pereł przed wieprze. Lubię przekazywać wiedzę tym, którzy chcą ją wykorzystać. Tym którzy mają jasne (pożyteczne i etyczne) cele i robią wszystko (w tym samodoskonalą się metodami treningowymi), aby je osiągnąć, bez uciekania się do gwałcenia, a i nawet drobnego nadużywania, norm moralnych. Taki mam cel.
Jako przykład takiego przekazywania wiedzy zawsze podaję moje doświadczenia z okresu gdy byłem instruktorem alpinizmu. Jednym z elementów wspinaczki jest tak zwane zeszpejenie się pod ścianą. Polega ono na wyciągnięciu z plecaka: liny, haków, kasku, młotka, butów wspinaczkowych - generalnie całego sprzętu wspinaczkowego, założeniu tego w odpowiedniej kolejności i w odpowiednim ułożeniu na sobie. Przygotowania te robi się zwykle w trudnych warunkach, z reguły teren jest mocno pochylony i brak jest wygodnego miejsca do stania, rzadko kiedy udaje się usiąść, a gdy szpeimy się wśród wielkich kamieni łatwo coś zgubić. Zauważyłem, że zarówno moim kursantom, jak i wszystkim pozostałym czynności te zabierały około 40 minut.
Gdy wróciliśmy do "Betlejemki", nakazałem swoim podopiecznym trening. Mieli spakować do plecaka cały sprzęt, stanąć na taborecie i bez dotykania ziemi na nim się zeszpeić. Kto zrobi to, bez zgubienia czegokolwiek i w czasie poniżej 15 minut, będzie wolny. Moi pocili się i byli źli, coś im wychodziło, a coś nie, wielokrotnie zaczynali od nowa, a reszta się śmiała - jacy to oni nieporadni. Ale nazajutrz pod ścianą okazało się, że moi są dumni. Nam szpejenie zabierało od tej pory 10, góra 15 minut inni pozostali na swoim czterdziestominutowym poziomie.
Trening czyni mistrza, ale oczywiście trzeba chcieć trenować, trzeba chcieć się samodoskonalić. A dotyczy to nie tylko alpinizmu, judo czy bilarda ale każdej dziedziny życia.
Niedziela
Sobota
Zbliża się koniec roku, zacząłem przygotowywać się otworzenia nowego roku i… gdzieś na dole strony znalazłem arcyciekawy nieopracowany (jeszcze niezamieszczony w notatniku) do tej pory temat:
Oto, oparta o prace amerykańskiego lingwisty Noama Chomskiego, lista „10 strategii manipulacji” przez establishment. Warto je poznać, aby umieć je odczytać i przed nimi obronić:
👉
1 – ODWRACAJ UWAGĘ
Kluczowym elementem kontroli społeczeństwa jest strategia polegająca na odwracaniu uwagi publicznej od istotnych spraw i zmian wprowadzanych przez polityczne i ekonomiczne elity. Realizuje się to poprzez technikę ciągłego rozpraszania uwagi i atakowania nieistotnymi informacjami. Strategia odwrócenia uwagi jest również niezbędna aby zapobiec zainteresowaniu społeczeństwa podstawową wiedzą z zakresu nauki, ekonomii, psychologii, neurobiologii i cybernetyki. „Opinia publiczna odwrócona od realnych problemów społecznych, zniewolona przez nieważne sprawy. Spraw, by społeczeństwo było zajęte, zajęte, zajęte, bez czasu na myślenie, wciąż na roli ze zwierzętami (cyt. tłum. za „Silent Weapons for Quiet Wars”).
👉
2 – STWÓRZ PROBLEMY, PO CZYM ZAPROPONUJ ROZWIĄZANIE
Ta metoda jest również nazywana „problem – reakcja – rozwiązanie”. Polega na wytworzeniu problemu lub „sytuacji”, mających na celu wywołanie konkretnej reakcji u odbiorców. Chodzi o to by społeczeństwo domagało się podjęcia kroków zapobiegawczych. Przykład#1: pozwól na rozprzestrzenienie się przemocy lub zaaranżuj krwawe ataki tak, aby społeczeństwo przyjęło zaostrzenie norm i przepisów prawnych za cenę własnej wolności. Przykład#2: wykreuj kryzys ekonomiczny aby usprawiedliwić radykalne cięcia praw społeczeństwa i demontaż świadczeń społecznych.
👉
3 – STOPNIUJ ZMIANY
Akceptacja aż do nieakceptowalnego poziomu. Przesuwaj granicę stopniowo, krok po kroku, przez kolejne lata. W ten sposób przeforsowano radykalnie nowe warunki społeczno-ekonomiczne (neoliberalizm) w latach 1980. i 1990.: minimum świadczeń, prywatyzacja, niepewność jutra, elastyczność, masowe bezrobocie, poziom płac, brak gwarancji godnego zarobku – zmiany, które wprowadzone naraz wywołałyby rewolucję.
Patrz Metoda wkraplania.
👉
4 – ODWLEKAJ ZMIANY
Kolejny sposób na wywołanie akceptacji niemile widzianej zmiany to przedstawienie jej jako „bolesnej konieczności” i otrzymanie przyzwolenia społeczeństwa na wprowadzenie jej w życie w przyszłości. Łatwiej zaakceptować przyszłe poświęcenie, niż poddać się mu z miejsca. Do tego społeczeństwo, masy, mają zawsze naiwną tendencję do zakładania, że „wszystko będzie dobrze” i że być może uda się uniknąć poświęcenia. Taka strategia daje społeczeństwu więcej czasu na oswojenie się ze świadomością zmiany, a także na akceptację tej zmiany w atmosferze rezygnacji, kiedy przyjdzie czas.
👉
5 – MÓW DO SPOŁECZEŃSTWA JAK DO MAŁEGO DZIECKA
Większość treści skierowanych do opinii publicznej wykorzystuje sposób wysławiania się, argumentowania czy wręcz protekcjonalnego tonu, jakiego używa się w stosunku do dzieci lub umysłowo chorych. Im bardziej usiłuje się zamglić obraz swojemu rozmówcy, tym chętniej sięga się po taki ton. Dlaczego? „Jeśli będziesz mówić do osoby tak, jakby miała ona 12 lat, to wtedy, z powodu sugestii, osoba ta prawdopodobnie odpowie lub zareaguje bezkrytycznie, tak jakby rzeczywiście miała 12 lub mniej lat” (zob. Silent Weapons for Quiet War).
👉
6 – SKUP SIĘ NA EMOCJACH, NIE NA REFLEKSJI
Wykorzystywanie aspektu emocjonalnego to klasyczna technika mająca na celu obejście racjonalnej analizy i zdrowego rozsądku jednostki. Co więcej, użycie mowy nacechowanej emocjonalnie otwiera drzwi do podświadomego zaszczepienia danych idei, pragnień, lęków i niepokojów, impulsów i wywołania określonych zachowań.
Patrz Para ortogonalna Rozum-Emocje.
👉
7 – UTRZYMUJ SPOŁECZEŃSTWO W IGNORANCJI I PRZECIĘTNOŚCI
Spraw, aby społeczeństwo było niezdolne do zrozumienia technik oraz metod kontroli i zniewolenia. „Edukacja oferowana niższym klasom musi być na tyle uboga i przeciętna na ile to możliwe, aby przepaść ignorancji pomiędzy niższymi a wyższymi klasami była dla niższych klas niezrozumiała (zob. Silent Weapons for Quiet War).
👉
8 – UTWIERDŹ SPOŁECZEŃSTWO W PRZEKONANIU, ŻE DOBRZE JEST BYĆ PRZECIĘTNYM
Spraw, aby społeczeństwo uwierzyło, że to „cool” być głupim, wulgarnym i niewykształconym.
👉
9 – ZAMIEŃ BUNT NA POCZUCIE WINY
Pozwól, aby jednostki uwierzyły, że są jedynymi winnymi swoich niepowodzeń, a to przez niedostatek inteligencji, zdolności, starań. Tak więc, zamiast buntować się przeciwko systemowi ekonomicznemu, jednostka będzie żyła w poczuciu dewaluacji własnej wartości i winy, co prowadzi do depresji, a ta do zahamowania działań. A bez działań nie ma rewolucji!
👉
10 – POZNAJ LUDZI LEPIEJ NIŻ ONI SAMYCH SIEBIE
Przez ostatnich 50 lat szybki postęp w nauce wygenerował rosnącą przepaść pomiędzy wiedzą dostępną szerokim masom a tą zarezerwowaną dla wąskich elit. Dzięki biologii, neurobiologii i psychologii stosowanej „system” osiągnął zaawansowaną wiedzę na temat istnień ludzkich, zarówno fizyczną jak i psychologiczną. Obecnie „system” zna lepiej jednostkę niż ona sama siebie. Oznacza to, że w większości przypadków ma on większą kontrolę nad jednostkami, niż jednostki nad sobą.
Autor: Noam Chomsky [http://www.aferyprawa.eu/Zycie/10-sposobow-na-manipulacje-spoleczenstwem-wg-amerykanskiego-lingwisty-Noama-Chomskiego]
Dobre, nieprawdaż? Ciekawe, od kiedy zakażą czytania Chomskiego w Stanach? A od kiedy powyższy materiał stanie się "językiem nienawiści" u nas?
I jeszcze krótka notka o Chomskim:
Avram Noam Chomsky (ur. 7 grudnia 1928 w Filadelfii w USA) – amerykański lingwista, filozof, działacz polityczny. Profesor lingwistyki w Massachusetts Institute of Technology (katedra lingwistyki i filozofii), współtwórca (wraz z Morrisem Halle) gramatyki transformacyjno-generatywnej, wniósł duży wkład w rozwój psycholingwistyki, informatyki (w zakresie teorii języków programowania, lingwistyki komputerowej). Jeden z najczęściej cytowanych naukowców na świecie. Język jest według Chomsky'ego nieskończonym zbiorem zdań, generowanych za pomocą skończonej liczby reguł i słów. Opracował tzw. hierarchię Chomsky'ego – klasyfikację gramatyk języków formalnych.
A na koniec zastanowienie się nad tym co Chomski miał na myśli używając słowa „system”? Trudno powiedzieć, przecież go nie zapytam, ale według mnie to samo co Le Bon używający słowa „instytucja”. „System” to grupa społeczna i charakterystyka jej, dokładnie to co chcę opisać mając na myśli moje hasła:
Artyści i o artystach,
Bankierzy i o bankierach,
bezpieczniacy,
chłopi,
dziennikarze,
eksperci,
historycy,
humanisci,
inzynierowie,
lewactwo,
media,
nauczyciele,
naukowcy,
policjanci,
politycy,
pracownicy aparatu państwowego,
prawnicy,
przedsiębiorcy,
twórcy,
urzędnictwo,
władza,
żołnierze.
Poniedziałek
Jak się wali, to i dziennikarze zaczynają roztropnie mówić. Chyba czują zmianę i już starają się przypodobać nowym:
Z Grzegorzem Miecugowem - dyrektorem ds. publicystyki TVN24, twórcą "Faktów" w TVN, członkiem Katedry Dziennikarstwa Collegium Civitas, współautorem książki "Szkiełko i wokół" - rozmawia Jacek Nizinkiewicz
Jacek Nizinkiewicz: Rozmawiał Pan z politykami na początku lat 90-tych. Obserwował Pan jak tworzy się nowa klasa polityczna. Dzisiaj również ma Pan kontakt z politykami. Jak nasza klasa polityczna zmieniła się na przestrzeni lat?
Grzegorz Miecugow: Wszystko strasznie przyspieszyło, także za naszą sprawą. Jeszcze na przełomie wieków było tak, że najważniejsze było co kto powiedział w "Wiadomościach", w "Panoramie" czy "Faktach" i następnego dnia się do tego odnoszono. A dzisiaj ktoś palnie coś o 10, o 11 jest konferencja, o 12 kolejna, a o 14 jeszcze raz zabiera głos ten, co palnął. I tak to się nakręca, tylko nic z tego nie wynika.
No i jak to zatrzymać?
Tego się nie da zatrzymać.
Ale to jest ogłupiające. Pan doskonale wie, że siedząc w tym cały czas przez lata, człowiek się uwstecznia. Uwsteczniają się dziennikarze, bo podążają za głupotami i tym jak jeden polityk skomentuje, na dłuższą metę nic nie znaczące, emocjonalne wypowiedzi drugiego polityka. Media nakręcają lud, który to później słucha, ogląda, klika i czyta. Same emocje. Im gorsze tym lepsze.
No tak. Myślę, że nie zauważamy, że ciężar przenosi się zupełnie gdzie indziej. W latach '90 było bardzo istotne co politycy robią i jakie prawo stanowią. Dzisiaj jest to znacznie mniej istotne. Chociaż to prawo jest coraz gorsze. Coraz częściej słyszy się głosy, że być może należałby napisać prawo od początku. Strasznie trudno funkcjonować w kraju, w którym można udowodnić na podstawie przepisów prawa, że coś jest czarne i na podstawie tych samych przepisów udowodnić, że coś jest białe. A tak jest w tej chwili w Polsce. Nawet jeżeli gdzieś awansujemy, w jakichś rankingach to, to zagmatwanie prawa jest dla nas kotwicą i obciążeniem.
Czy polityka jest ogłupiająca?
Oczywiście, że jest! Politycy mają łatwość mówienia ciepło o nas tylko przed wyborami. Potem jesteśmy sierotami. Potem przez długie lata mam poczucie, że im wszystkim jest kompletnie obojętne co ja o nich myślę. Dlatego początkowo mi się nawet spodobał pomysł, żeby płacić na nich co roku. Ja bym płacił.
Chodzi Panu o to, żeby państwo nie dotowało partii?
Tak. Żebym mógł sobie wybrać, czy chcę płacić na jakąś partię. Bo to mogłoby dać szansę komuś, kto jest w tej chwili poza parlamentem.
Potrzebna jest taka nowa siła? Świeża krew?
Oczywiście! […]
[ Więcej na http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/wywiady/miecugow-2013-r-bedzie-trudnym-rokiem-nie-tylko-me,1,5320863,wiadomosc.html]
A przecież Miecugow nawet nie dopuści do siebie myśli, że jest współautorem tego kryzysu, że on też jest elementem „systemu”, o którym pisał Chomski w 10 punkcie. „Systemu”, który manipuluje, „systemu”, który dla własnego interesu niszczy społeczność, której jest elementem. Czy zadał sobie pytanie dlaczego nie ma świeżej krwi? Czy doszło do niego, że dlatego, że on i jego koledzy cały czas ją skutecznie blokowali?
Środa
Za pozwoleniem Ciaran Ryan'a (Ciaran Ryan is a Johannesburg-based writer and mining entrepreneur with an Austrian wife) zapisuję sobie jego artykuł, podesłany przez Bogdana D.:
Apart from violent street protests or outright revolution, they are the world’s most profligate printers of money.
The Johannesburg-based and Austrian-leaning economic research house ETM Analytics [http://www.etmstrategy.com/] recently put out some research that looks at the economic triggers behind social upheaval. Rather than looking at the more obvious political causes of violent revolution, the research shows that those countries with the money printing presses in overdrive are also those experiencing – or about to experience – massive social tension.
Take a look at the accompanying graph and make your own deductions. It’s no surprise that Syria tops the list, with a Continuous Commodity Index (CCI) inflation rate of 60% since the start of 2010. Next comes Turkey, Brazil, South Africa and Argentina with CCI inflation of 30-40% over the same period.
It’s true that apart from Syria, none of these countries have experienced anything like the kind of upheaval in Egypt, Tunisia and Syria. Not yet, at any rate.
Using the same methodology over a longer time frame, ETM concludes that monetary looseness is a key trigger for social unrest. The second graph shows which countries were printing money the fastest since 2009: Morocco, Syria, Algeria, Egypt, Jordan and Tunisia. Each of these countries subsequently experienced social upheaval or outright revolution. It is therefore fairly safe to assume that the big money printers over the last 12 months can expect heightened social tensions in the coming months. It’s already happening in Argentina and in South Africa, where dozens of striking mine workers were gunned down by police in August 2012.
CCI growth as a predictor of social unrest is particularly applicable to emerging economies such as Brazil and South Africa where inflation has eaten into the incomes of poor households.
CCI is used as a more immediate measure of inflation than more conventional measures such as the Consumer Price Index (CPI). The CCI is a basket of some 19 commodities, including food, fuel, industrial commodities and precious metals. It reflects inflationary trends almost immediately on the basis that monetary expansion debases the currency, resulting in higher costs of commodity imports such as fuel and food. CPI, on the other hand, covers a much wider basket of goods such as housing costs, clothing and technology, costs which form an insignificant part of the spending of low income households.
Monetary expansion as a predictor of social tension – countries that printed money the fastest were more likely to experience mass protests.
"When mass unrest broke out across the Middle East in early 2011, the central banks of those countries had presided over substantial monetary inflation that resulted in huge increases of raw commodity prices, which the lower income groups of any population spend most of their incomes on," says ETM Analytics.
The research also suggests that emerging countries’ central banks are attempting to inflate their way out trouble now spilling on to the streets. The one monetary delinquent which seems to be the exception to the rule is the U.S., which until March 2011 was the fifth worst offender on the list. It has since slowed down the printing presses relative to other countries.
Based on monetary inflation trends over the last two years, those countries most at risk of social upheaval in the coming months are Turkey, Brazil, South Africa, Argentina and India.
South Africa, already suffering investment flight due to mine labour problems and regulatory strangulation, is likely to face more social unrest going forward, conclude the authors of the research. "The (South African) Reserve Bank continues to focus on headline measures of price inflation, i.e. the consumer price index, to dictate monetary policy. Meanwhile, raw commodity prices that feed straight through to higher food and fuel prices that reduce the disposable incomes of low income earners and unemployed people by the most continues to rage, which risks fuelling even more unrest going forward."
The conclusion is obvious: watch money supply growth rather than twitter traffic if you want to locate the next global hot spot.
Going back to 2009, look who was printing money before riots spilled on to the streets:
December 14, 2012
Wtorek
Wiele osób interesuje się w jaki sposób dobieram ludzi do współpracy. Oto garść moich doświadczeń:
Ostatnio prawie wszyscy rekruterzy w Polsce pytają dlaczego klapy włazów są okrągłe. Prymitywni naśladowcy zadają jedno z pytań z dawnej ankiety rekrutacyjnej Microsoftu, teraz, z powodu tych bezkrytycznych tłuczków, superpopularne u nas.
A ja, jako stolarz, wymyśliłem sobie swoją własną metodę: dwie rozmowy i test.
Ogłoszenia o pracy umieszczam głównie na Politechnice na Wydziale Drewna i Technik Produkcyjnych. Przychodzą młodzi ludzie, pełni wiary we własne siły i ufni, że zostali świetnie przygotowani do pracy.
- Co Pan umie?
- Piłować, heblować, polerować, wbijać gwoździe i…
- OK, czy już robił Pan jakieś rzeczy w praktyce?
- O tak, karmnik dla ptaków… na zaliczenie.
- Tak wiem, wszyscy robicie karmniki na zaliczenie, a ich jakość ocenia pan doktor ciesielki. A czy robił Pan coś poza uczelnią, na przykład płot lub szafkę dla sąsiada?
- No, niestety nie… to typowa odpowiedź dla 90% kandydatów.
- A jak u Pana z umiejętnościami konstrukcyjnymi?
- Oczywiście, umiem konstruować i uważam, że jestem w tym całkiem dobry.
- Proszę powiedzieć ile, by Pan chciał zarabiać na godzinę?
I tu padają różne odpowiedzi. Gdy na rynku jest duże zapotrzebowanie na stolarzy co ceny wahają się od 10 do 30 zł, gdy małe, to w okolicach 10 zł, a są i tacy, którzy są gotowi na przyuczenie za darmo.
Notuję sobie to wszystko i mówię, że kolejnym etapem kwalifikacji jest wykonanie jakiegoś zadania w domu, tak żeby można było zobaczyć jakie są faktyczne umiejętności kandydata.
- Czy zrobienie czegoś wygodnego do siedzenia sprawiłoby Panu/Pani kłopot? [Zwolenników poprawności politycznej informuję, że używam zwrotu pan, ponieważ tradycyjnie w naszej branży panów ubiega się o pracę zdecydowanie więcej niż pań].
- Nie, absolutnie nie. Poradzę sobie.
- Czy wszystko Pan rozumie?
- Tak i kandydat już chce wychodzić.
- To proszę zadanie zapisać na papierze, wówczas jakby w domu miał Pan jakieś wątpliwości, to ta notatka bardzo się przyda.
Zaledwie około 20% osób same z siebie robi notatki.
- Ok, proszę to zrobić, przynieść i pochwalić się dziełem.
Dodaję jeszcze, że warto jest zwrócić uwagę na dwa aspekty: na funkcjonalność - żeby się w miarę wygodnie siedziało (czyli żeby dzieło spełniało to do czego ma służyć) i na konstrukcję - żeby w miarę ładnie wyglądało. I jeszcze, że zamiast się spieszyć, warto wszystko dobrze przemyśleć. Na koniec dodaję, że za zużyte materiały oczywiście zwracam pieniądze, a samo dzieło będzie własnością kandydata.
Wykonanie trwa z reguły od kilku do kilkunastu dni. Delikwenci z reguły przynoszą zydle (taboret z podłokietnikami) na trzech nogach. Jakoś tak wybierają, że nie są to ani taborety, ani krzesła, ani tym bardziej fotele. Jakoś uważają, że zydel będzie najwygodniejszy. Z ciekawostek: około 10% kandydatów przynosi coś w rodzaju szafki nocnej.
Trzy nogi, bo najłatwiej jest je splanować. Najciekawsze są konstrukcja i zdobienia: jedna noga jest toczona, a inna prosta o przekroju kwadratowym, a na prawym podłokietniku, w jego środku, wmontowany jest cudowny fidrygał samodzielnie wyrzeźbiony w hebanie. Piękny, jednak uniemożliwiający oparcie ręki i zupełnie nie pasujący do sosny, z której wykonana jest cała reszta.
Clou całości jest jednak test:
- Proszę usiąść - mówię.
I w tym momencie, po krótkim zastanowieniu, około 80% osób, nie siada. Mówią, że właśnie zobaczyli, że nie połączyli elementów na klej, a śrubach zapomnieli i siedzisko może się rozlecieć. Pozostałe 20% siada i z hukiem ląduje na podłodze…
Wtedy po raz drugi zadaję pytanie:
- Jak Pan ocenia swoje umiejętności konstrukcyjne?
- No teraz widzę, że jest z tym raczej kiepsko… - przyznają.
Młodzież mamy bardzo zdolną, a nasze uczelnie należą do najlepszych na świecie to oficjalna teza państwowo-medialna. Gdzieś tam przecież nasze pociechy wygrywają jakieś światowe konkursy na najlepszego chemika, matematyka, programistę czy cieślę - i wówczas trąbi się o polskiej szkole ciesielstwa… jesteśmy wśród najlepszych na świecie! W praktyce jednak absolwenci naszych Wyższych Szkół Zegarmistrzostwa nie są w stanie zrobić najprostszego zegarka. Co najwyżej radzą sobie z wzorami na cyferblatach.
To na pracodawcę spada nauczenie ich robienia zegarów…
W rzeczywistości uczelnie kształcą ludzi, którzy najlepiej nadają się do pracy… na uczelni. - cytat z "Prawdziwa wiedza jest gdzie indziej", Anna i Filip Kowalik, FORBES 09/2013.
I na koniec rada dla rekruterów: jeśli ktoś z was zatrudnia ludzi, to nie pytajcie ich o kształt pokrywy do kibla, tak jak to robią wasi koledzy z czołowych koncernów Amerykańskich - sprawdzajcie czy wasi kandydaci na stolarzy potrafią zrobić krzesło albo lub conajmniej wystrugać fujarkę… ale taką, na której uda się zagrać.
Nie robić, a zrobić - zwróćcie uwagę na tę subtelną jednoliterową zaledwie różnicę.
Wczoraj w radiu usłyszałem ciekawą odpowiedź profesora sinologa. Gdy dziennikarz zapytał go co sądzi na temat książki jakiegoś innego polskiego specjalisty od Chin, ten odparł: Proszę nie zajmować się głupotami, a wiedzę proszę czerpać z najlepszych źródeł - głównie amerykańskich uniwersytetów… i między wierszami dodał, że to on właśnie tłumaczy te amerykańskie źródła…
Poniedziałek
System złożony jest: ze zlewu, osób i brudnych naczyń
oraz instrukcji: jeśli przynosisz naczynia do zlewu, musisz je umyć i wstawić na suszarkę, zlew spłukać i wytrzeć. Warunki początkowe: zlew jest czysty i pusty.
Pytanie: czy taki system z taką instrukcją gwarantuje stałe utrzymanie zlewu w czystości?
Z reguły ludzie odpowiadają, że tak. Tym niemniej analiza wrażliwości mówi, że nie.
Analiza ta musi uwzględnić jak zachowa się system w przypadku zaburzenia, którym na przykład może być to, że ktoś stoi przy zlewie, zabiera się za mycie swych naczyń i w tym momencie umiera na zawał serca.
Dalsza analiza prowadzi jeszcze do kilku ciekawych spostrzeżeń:
Za pomocą tego modelu można dość dobrze wprowadzić do teorii systemów i teorii gier w odniesieniu do problemów społecznych. Myślę, że zaraz po omówieniu systemów strumieniowych za pomocą tego właśnie przykładu można rozpocząć uczenie myślenia absolutnego.
A oto i refleksje innych osób na marginesie powyższego:
Jadwiga M.: z doświadczenia, pracowałam w firmie V. ok. 2 lat. Jak przyszłam zdażyło mi się raz zostawić kubek po kawie zlewie, nie minęła godzina dostałam maila od kolegi (który pewnie zrobił z własnej woli dochodzenie), żebym umyła kubek. W tamtej siedzibie było czysto choć zdarzały się pojedyncze kradzieże jedzenia. Gdy przenieśliśmy się do większej siedziby, gdzie do jednej kuchni doszły nam 2 inne działy, zaczął się bałagan: brudne naczynia, okruszki, śmieci z resztek. Wzięłam sprawy w swoje ręce, i wywiesiłam kartkę: wyrwane serce, dziura z kromki chleba, okruszki wokół i wieloznaczne: CO po sobie pozostawiasz? Ten ruch i moje, lub innych, wycieranie po kimś przez 2-3 tygodnie doprowadziło do tego, że w gromadzie 50-60 osób kuchnia była w miarę czysta. Torowałam kartką refleksję, bez ocen. To sam człowiek musiał się opowiedzieć po którejś stronie, tej dobrej lub tej złej.
Tomek M.: Otóż tak, na następujące 3 kategorie dzieli ludzi model wedyjski:
Jadwiga M.: spotkałam się z wyrażeniem "pierwszej rozbitej szyby". Otóż odkryto, że pustostany zostają dopiero wówczas zdewastowane, gdy zostanie wykonana pierwsza demolka, gdy ktoś pierwszy złamie zasadę, i dalej już leci, ludzie widzą, że nikt nie pilnuje i dorzucają swój niszczący wkład.
Piątek
O zaletach świniobicia ( rekopis znaleziony w internecie ).
Uwaga: tekst podpadający pod mowę nienawiści, dlatego też każdy czyta na własną odpowiedzialność. Autora nie udało się ustalić, ale póki duch SB żyje, póty jest nadzieja.
Sytuacja trwała, ale nie podobało się to innym krajom więc król rozpoczął u siebie zbrojenia: mury, fosy, zamki armię, rycerzy, kuszników, markietanki, donosicieli i inna hałastrę. Aż w końcu nawet grabiąc kraj napadnięty i okupowany nie miał już funduszy aby te służby wykarmić.
Wezwał więc doradców i radzili co zrobić mają. I jeden z zauszników wpadł na pomysł: służby wyszkolą świnie, świnie podburzą ludzi i zrobią powstanie, a wtedy świnie przejmą władzę, a ludzie będą się cieszyć wzrośnie ich wydajność i można będzie jeszcze więcej kraść, bo świnie zatrudnią w końcu służby z powrotem zapewniając im godziwe życie i wpływ na państwo. Należy dodać, że w kraju okupowanym były różnego rodzaju i koloru świnie, były świnie czerwone, świnie czarne, świnie szare, świnie tęczowe, różnokolorowe i świnie cały czas pokryte błotem nie wiadomo jakiego koloru te najgorzej cuchnęły i często zmieniały koryta. Więc pewna świnia przeprowadziła przy udziale innych wyszkolonych świń i służb rewolucję. Sprowadzało się to do tego, że mieszkańcy mający chleb, pracę, szkoły, dach nad głową i opiekę lekarską a także będący właścicielami całego kraju zostawali kroczek po kroczku wypierani przez w zawrotnym tempie mnożące się świnie Po kilku latach budowano zamiast domu dla kowala nowy chlew dla świń, zamiast młyna, bajoro z błotem gdzie świnie się taplały nawet w wielomiliardowej luksusowej wersji, językiem urzędowym powoli stawał się świński, bez chrumkania, koperty lub protekcji raczej nic nie można było załatwić.
W pewnym momencie nadszedł głód, bo świnie za bardzo się namnożyły, ba przechodziły przez granicę i żarły płody rolne, jabłka i mięso z innych krajów, a te bardzo paskudne świnie o rudej maści zamawiały karmę na koszt podatnika z bardzo odległych krajów lub po prostu leciały tam z całym dworem. Sytuacja trwała długo, na tyle długo, że towarzystwu skupionemu przy korytach zaczęło brakować pokarmu, wiec ze służbami udali się na inwigilacje do obywateli, węszyli, podsłuchiwali, spisywali co jeszcze można ukraść by kupić sobie karmę lub wybudować nowy chlew dla swojego miotu Doszło do tego, że jak człowiek otwierał lodówkę świnia już piszczała, jak człowiek jadł inna świnia wprost z talerza pożerała mu część jedzenia nie wchodzono nawet do domów pod dużymi karami świnie miały otrzymywać co miesiąc karmę od każdego i już.
Pożywienie w kraju się kończyło, obywatele oddając świniom ostatnie zapasy często chorowali i umierali, a ilość świń wciąż rosła i rosła i stały się coraz bardziej bezczelne. Zabroniły zgromadzeń, stwierdziły, że jak ktoś je goni bo z ryjami wchodzą do talerza i wyżerają to słowa te są mową nienawiści. I nikt tak naprawdę nie wiedział ile jest tych świń i ile tak naprawdę przeżerają bo warchlaczki ustawiali gdzie tylko się dało, a to w takiej spółce, a to w takiej komisji, a to na takim podwórku i w takiej służbie. I wciąż było źle, i wciąż było za mało chleba, za mało roboty bo świnie miały pojecie jedynie o budowie chlewów korycie maści świni i karmie. Ludzie w państwie wymierali, a świnia która rządziła mówiła dobrze jest patrząc oczywiście na szybko rosnącą w siłę armię świń.
Wreszcie zagłodzeni ludzie zwrócili się do mędrca mędrzec długo szukał w mądrościach ludowych co robić, wyszukał książki „Folwark zwierzęcy”, „Dziady”, „Chłopi”, „Wesele” i zaproponował: świniobicie.
Po kilku dniach świniobicia i świętowania, okazało się, że jest dobrobyt, pola rodziły plony, chlewy zmieniono w zakłady, dziury zasypano i nikt nie chodził głodny, chory, i nikt nie donosił wróciła normalność, bo świń już nie było.
[było na: http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=5437182]
Gdzieś tam w zakamarkach moich elektronicznych materiałów, w podkatalogu "do zrobienia" natrafiłem na ilustrację "widłów ewolucji biologicznej" (z jednym "wybitym zębem"):
Pamiętam, że sporo się narobiłem przy tym rysunku, a potem podjąłem decyzję o nie zamieszczaniu go w książce "Fizyka Życia". Ale trzeba przyznać, że sama praca nad nim przyczyniła się do rozwinięcia intelektu.
Sobota
Jakimś przypadkiem dotarłem do tego filmiku i mi się spodobał, pomimo, że facet siedzi zbyt blisko kamery:
I oto co wynotowałem na gorąco z tego filmu:
W zasadzie oprócz tego punktu dotyczącego świadomości i informacji to z pozostałymi się zgadzam.
Robert Kiyosaki w świecie biznesu wyróżnia 4 rodzaje ludzi. Można też ten podział rozumieć jako różne sposoby zarabiania pieniędzy. Są to:
P – pracownicy etatowi (w wersji anglojęzycznej E od employee)
S – samozatrudnieni, właściciele małych biznesów, specjaliści
B – biznesmeni, właściciele dużych biznesów zatrudniający 500 pracowników i więcej
I – Inwestorzy
Większość z nas na pewno słyszała od rodziców: ucz się pilnie, skończ dobrą szkołę i znajdź dobrą pracę. Postępując w ten sposób trafiliśmy do kwadratu P – pracowników etatowych. Mogło się też zdarzyć, że rodzice radzili nam: zostań lekarzem, prawnikiem, księgowym – oni dobrze zarabiają. To są m. in. profesje z kwadratu S – samozatrudnionych. Jak słusznie zauważa Robert Kiyosaki – większość szkół przygotowuje ludzi właśnie do pracy w kwadratach P i S. Co w takim razie jest w tym złego i dlaczego warto poznać bliżej także kwadraty B i I? Przyjrzyjmy się po kolei tym kategoriom:
P – pracownicy etatowi
Pracownik etatowy sprzedaje swój czas. Kiedy chce zarabiać więcej musi sprzedać więcej swojego czasu, ewentualnie negocjować podwyżkę. Ludzie pracujący na etacie płacą podatki zanim otrzymają wypłatę. Będąc w tym kwadracie, im więcej i ciężej pracujemy i więcej zarabiamy, tym więcej nam zabierają. Ponieważ tego nie widzimy, rzadko kiedy jesteśmy świadomi ile nasz pracodawca odprowadza w naszym imieniu podatków i świadczeń ZUS. Jako, że sama również jestem pracownikiem etatowym, z ciekawości sprawdziłam ile dostaję z tego, co płaci za mnie mój pracodawca.
Przyjęłam tegoroczną średnią krajową w wysokości 4000 zł brutto. Z tej kwoty 1146,04 zł idzie do budżetu państwa w postaci podatków i ZUS’u. Pracownik ma wypłacaną pensję 2853,96 zł. Nie każdy z nas zdaje sobie również sprawę, że 4000 zł to nie jest cały koszt pracodawcy. Pracodawca za każdego pracownika odprowadza jeszcze dodatkowe składki do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w wysokości 829,60 zł, co oznacza, że pracownik łącznie kosztuje go 4829,60 zł. Jak to wygląda w przypadku twojej pensji możesz sprawdzić przy pomocy kalkulatora na stronie wynagrodzenia.pl
S – samozatrudnieni
W tym kwadracie znajdują się osoby prowadzące działalność gospodarczą, freelancerzy, właściciele małych biznesów – osoby, które lubią być same sobie szefem. „S”, podobnie jak „P”, również sprzedaje swój czas. Główna różnica między nimi jest taka, że samozatrudniony sam jest właścicielem swojego miejsca pracy. Dodatkowo działalność gospodarcza pozwala osiągnąć większe korzyści podatkowe, ponieważ pewne koszty uzyskania przychodu (działalności) można odliczyć od podatku.
B- biznesmeni, właściciele biznesów
Zarówno w przypadku kwadratu S jak i B mamy do czynienia z biznesem, jednym małym, drugim dużym. Jednak to, co przede wszystkim odróżnia biznesmena od samozatrudnionego to, to, że biznesmen może pojechać na miesięczne wakacje, zostawiając swój biznes, który będzie dalej funkcjonował i przynosił zyski. W przypadku samozatrudnionego jego zyski i funkcjonowanie jego firmy są uzależnione od jego działań. Jak mówi Robert, „B” jest właścicielem systemu, którym zarządzają wybrani przez niego kompetentni pracownicy, podczas gdy „S” jest właścicielem swojego miejsca pracy, które bez niego nie istnieje. Biznesmen kupuje czas i kompetencje innych ludzi, najczęściej z kwadratów P i S, tak, aby generowały dla niego pieniądze.
I – Inwestorzy
Ludzie z tego kwadratu zarabiają pieniądze przy pomocy pieniędzy. Można też powiedzieć, że zatrudniają pieniądze do pracy, a jak wiemy pieniądze nie potrzebują wakacji i mogą pracować 24 godziny na dobę, przez siedem dni w tygodniu. Warto mieć świadomość, że przekazywanie swoich pieniędzy do zarządzania funduszom inwestycyjnym czy innym firmom finansowym, jeszcze nie robi z nas inwestora.
[Źródło: https://www.drogadobogactwa.com/2014/12/15/kwadrant-przeplywu-pieniedzy-roberta-kiyosakiego/]
Kwadrant Kiyosakiego służy jako materiał propogadndowy do wmawiania młodym ludziom jaki to wspaniały jest marketing sieciowy - ale jest do omówienia w innym wpisie - dotyczącym rachunku populacyjnego.
"Wiesz, zmarł Janusz Nabrdalik. Chorował na raka…" powiedział Marek Moz. Ponieważ było to na świątecznym spotkaniu to nie zarejestrowałem tej informacji we właściwy sposób. Dopiero później zaczęła mi ciążyć i dawać do myślenia.
Zmarł człowiek pozytywny (w obu znaczeniach tego słowa). Miły i sympatyczny, chętny do pomocy i rywalizacji, wspaniały kompan, gawędziarz i rozmówca. Ciepły.
Samodzielny i kreatywny, nie narzekał - rozwiązywał. Stworzył też znane w Polce i na świecie przedsiębiorstwo Lhotse. Kombinował jak zrobić lepiej i taniej. Potrafił bezinteresownie pomóc i zmotywować.
Rocznik 1949, odszedł mając lat 63.
Janusz miał chyba tylko w dowodzie, wszyscy mówili o nim Jasiu.
Zawsze dowcipny, ale nie kąśliwy. Refleksyjny, ale nie rozpseudointelektualizowany. W skale poruszający się bardzo technicznie, miękko jak kot. Ilekroć byłem w Podlesicach zawsze go widziałem, zawsze rozmawiałem i zawsze się poznawaliśmy.
Po Krzyśku Pankiewiczu odszedł drugi żelazny filar zawodów skałkowych, które organizowałem…
Chyba nie było nikogo, kto by go nie lubił…
Chyba nie było też takiego, kogo by skrzywdził…
Odeszła część tego świata, który mnie kształtował, odszedł kawałek skałek, odeszła atmosfera, którą tworzył…
Odszedł wielki człowiek. Wielki swą życzliwością, i być może właśnie dlatego znany niewielu. Wielki - nieznany powszechnie. O takich media nie piszą. I jak zawsze w takich sytuacjach ciśnie się pytanie "Dlaczego on, a nie jakaś szuja… z pierwszych stron gazet."
Kurcze… Myslałem, że wiadomość o Januszu gruchnęła lotem błyskawicy po całej Polsce i wszystkim było wiadomo…
Pod koniec sierpnia zaległ w szpitalu na kręgosłup. W poniedziałek. We wtorek do mnie dzwonił, że leży i coś tam się dzieje… pochichotaliśmy, że morale nam spada i kręgosłupy wysiadają już w naszym wieku, bo i ja miałem kłopoty z nim jakoweś. Poradziłem mu ćwiczenia jogistyczne, a nie wyręczanie się szpitalem…
I jakoś tak został już tam… po 2 tygodniach wiadomo już było, ze ma przerzuty w 5 miejscach. Tyle, że to my wiedzieliśmy, a Janusz nie… przewieźli go do domu, bo nie było nawet jak go leczyć. No i leżał bidul w domu i gasł. Ludzie go odwiedzali stadami… Codziennie po parę osób, więc się chociaż nagadał na koniec.
Czyli, tak naprawdę, w 3 miesiące Janusza zdjęło.
Na pogrzebie tłum z calej Polski, bo przecież żył w tym środowisku od lat ponad 30…
[Marcin Kwa.]